Religioznawstwo
Zagadnienia Religijne
Europa Pogańska
Azja
Hinduizm i odłamy
Judaizm i odłamy
Chrześcijaństwo i odłamy
Islam i odłamy
Afryka
Ameryka
Australia i Oceania

Słowianie - Obrzędowość starosłowiańska

Obrzędowość starosłowiańska i jej tradycje w kulturze polskiej
„Tam, w dymie wznoszącym się nad głowami snu­ją się jeszcze stare obrzędy, nucą się dziwne śpiewy i wśród pląsów prostoty odzywają się imiona bogów zapomnianych. W tym górskim zmroku dostrzec moż­na świecące im trzy Księżyce, trzy Zorze Dziewicze, Siedem Gwiazd Wozowych. Tam Zorza Lelowa zbli­ża się do Młodego Miesiąca, miłość nowożeńców i Go­dy zwiastuje, tam zorze księżycem odgrodzona lub zawojką nakryta ślubną przysięgą tłumaczy. Dotąd jeszcze trzy rzeki płyną pod sień lubowników, udzie­lają świętej wody do Korowaja i Kołacza."

Takimi to słowami określał romantyczny badacz zamierzch­łej przeszłości — Z. Dołęga-Chodakowski, relikty sta­rosłowiańskiej obrzędowości występujące w naszej kulturze ludowej z początków XIX w. Od napisania tych słów upływa już 180 lat i nasza wiedza w da­nym przedmiocie uległa znacznemu rozwinięciu, a mimo to nadal mamy trudności z nakreśleniem względnie pełnego obrazu obrzędowości naszych pra­przodków wczesnośredniowiecznych.

W czym tkwi istota zagadnienia? Dysponujemy obecnie takimi materiałami, jak: drobne fragmenty, o wątpliwej niekie­dy wartości, rodzimych i obcych źródeł historycznych, stosunkowo bogata dokumentacja z wykopalisk archeologicznych oraz dość dyskusyjna faktografia etnograficzna i etnoreligioznawcza z XIX i XX w. Materiały te w rzeczywistości pozwalają jedynie na podejmowanie bardzo hipotetycznych prób rekon­strukcji takiego obrazu. Tak więc i przedstawiony poniżej opis ma podobny charakter, jest jedną z takich prób.

Ludy słowiańskie, osiadłe (przypuszczalnie w po­czątkach wczesnego średniowiecza) w dorzeczu Odry i Wisły oraz na terenach przyległych, charakteryzo­wały się osiadłym trybem życia rolniczo-hodowlanym i zorganizowane były w ramach wspólnot rodowo-plemiennych, z których — w końcowej fazie tego okresu (VII—IX w.) — powstawały drobne państwa wczesnofeudalne o demokratycznym charakterze władzy zwierzchniej. Podstawową natomiast komór­kę społeczną stanowiła rodzina patriarchalna funk­cjonująca w ramach rodu. Ród był zwartym organiz­mem opartym na więzach krwi i symbolice wspól­nego praprzodka; jego rola i znaczenie społeczne ule­gało stopniowemu zanikowi w strukturze organizacji państwowej. Dany model życia społeczno-produkcyjnego legł u podstaw ukształtowania się określonych form obrzędowych. Przypuszczalnie w ówczesnym społeczeństwie słowiańskim występowały ich dwa ro­dzaje, a mianowicie:

1. Obrzędy społeczno-rodzinne (czy nawet rodowe) posiadające ścisły związek z ważnymi wydarze­niami zachodzącymi w życiu rodziny (rodu) oraz poszczególnych jej członków. Szczególne w tym względzie miejsce zajmowały obrzędy podkreśla­jące czynnik wspólnotowy i egzystencjalny, a posiadające związek z narodzinami dziecka, jego inicjacją społeczną, zawarciem związku małżeń­skiego czy śmiercią członka wspólnoty.
2. Obrzędy i święta doroczne.

„Jest rzeczą oczywi­stą — pisał J. S. Bystroń — że Polacy przed przyjęciem chrześcijaństwa mieli własny kalendarz obrzędowy; rok podzielony był na okresy, których wyznacznikami były rozmaite święta, mniej lub bardziej uroczyście obchodzone. Święta te oczywiście nie miały ściśle ustalonego terminu ani formy obrzędowej; nie było tu żadnej władzy, która by tego pilnowała, nie było prób systema­tycznego ujęcia - całego roku kalendarzowego, poszczególne praktyki łączyły się więc z takim czy innym terminem i sama obrzędowość ulegała łat­wo zmianom. Niemniej jednak w tym zmiennym wciąż kompleksie praktyk możemy wyróżnić pew­ne zasadnicze typy świąt. Mamy tu więc przede wszystkim do czynienia ze świętami wyznaczają­cymi pory roku; świętem zimy, świętem nadcho­dzącej wiosny i początku lata, ze świętami wegetacyjnymi, których pierwotnym sensem było utrzymanie ciągłości wegetacji zbóż i drzew owo­cowych, dalej ze świętami miłości, w którym to okresie łączyły się młode pary i których przeżyt­kiem są dzisiejsze zwyczaje w okresie Zielonych Świątek i w wilię św. Jana, wreszcie święta po­święcone pamięci zmarłych, zapewniające tym, którzy odeszli, spokój na tamtym świecie i zara­zem broniące żywych od nawiedzania ich przez powracających na ten świat nieboszczyków, któ­rzy zjawiać się mogli jako istoty groźne i niebez­pieczne."

Przegląd starosłowiańskiej obrzędowości społeczno-rodzinnej rozpoczniemy od uroczystości związa­nych z zawarciem małżeństwa, które to wydarzenie pojmowano jako symboliczny akt kupna żony, zw. wianem. W czasach późniejszych termin ten uległ przewartościowaniu na wyprawę otrzymywaną od rodziców przez pannę młodą. Natomiast według ów­czesnego zwyczaju oznaczał cenę ofiarowywaną przez kandydata na małżonka rodzicom przyszłej żony za nią samą.

Zawarcie związku małżeńskiego odbywało się za pośrednictwem osób trzecich zw. swatami (swat — swój człowiek) czy dziewosłębami. Byli to jakby pierwsi na ziemiach polskich urzędnicy stanu cywilnego, ponieważ w ich rękach spoczywało nie tylko skojarzenie młodej pary, ale również ogólne kierowanie całym obrzędem zaślubin. Kojarzenie małżeń­stwa rozpoczynano od omówienia przez swatów, wy­stępujących w imieniu kawalera, z rodzicami dziew­czyny propozycji małżeńskiej i po dojściu do porozumienia ustalenie terminu tzw. zmówin czy zręko­win.

Włodzimierz Tetmajer - Zrękowiny

Następnie rodzice oznajmiali córce swoją wolę poślubienia przez nią przedstawionego jej kandydata. Zmówiny odbywały się w domu młodej i rozpoczy­nały się od ustalenia wysokości wiana. Następnie swat nakazywał połączyć dłonie młodym i obdzielał ich chlebem i serem. Po dokonaniu tej czynności wy­znaczano termin przenosin młodej do domu przyszłe­go małżonka. Przenosiny stanowiły zasadniczy akcent obrzędowy aktu zaślubin i połączone były z całym szeregiem czynności i praktyk magicznych.

Pierwsza część przenosin miała miejsce w domu młodej i towarzyszyła jej suta biesiada, w której ważną rolę odgrywało specjalne pieczywo okolicznościowe, zw. kołaczem lub korowajem. Już z samą czynnością je­go wypieku związane były określone obrzędy i śpie­wy mające zapewnić pomyślność i szczodrość w ży­ciu rodzinnym małżeństwa. Ucztę rozpoczynano od posadzenia młodych (po raz pierwszy razem) na wywróconej włosem do góry skórze wilka (symbol płod­ności).

Natomiast w końcowej fazie biesiady nastę­powały tzw. oczepiny: obcięcie młodej warkoczy i rzucenie ich w ogień na ofiarę dziękczynną duchom domowym za dotychczasową opiekę nad nią oraz na­łożenie jej czepca (symbolu mężatki). Danemu akto­wi obrzędowemu towarzyszyły różne przyśpiewki, których teksty nie zachowały się do naszych czasów. Najstarsza ze znanych pieśni oczepinowych pochodzi dopiero z początku XIV w. i brzmi następująco:

„Oj chmielu, chmielu, ty bujne ziele, Nie będzie bez cię żadne wesele...
Żebyś ty chmielu na tyczki nie lazł, Nie -robiłbyś ty z panienek niewiast...
Oj chmielu, chmielu, szerokie liście, Już (Marysieńkę) oczepiliście..."

Po oczepinach kropiono młodych wodą i przepro­wadzano przez ogień celem ochrony przed złymi duchami, a następnie rozpoczynały się czynności pożeg­nania przez pannę młodą rodziców, domu, ognia domowego, opiekuńczych duchów rodziny itd. I teraz całym orszakiem udawano się do domu pana młode­go. W drodze panna młoda miała twarz zakrytą w obawie przed urokami złych duchów, które to ucze­stnicy orszaku starali się odganiać za pomocą wrza­wy, trzaskania z batów, uderzania w bębny itp.

Po przybyciu na miejsce, należało znowu dokonać sze­regu czynności magiczno-kultowych mających na ce­lu oddanie panny młodej pod opiekę nowych duchów domowych oraz ognia i wody. Przed wejściem obsy­pywano młodych ziarnami zbóż, aby życzyć im ży­wotności i licznego potomstwa. Po czym panna mło­da musiała być wniesiona do izby, ponieważ nie wol­no jej było samej przekroczyć progu — ulubionego miejsca przebywania opiekuńczych duchów domowych.

Swobodnie mogła ona przechodzić przez próg dopiero po przedstawieniu się danym duchom po­przez złożenie im określonych ofiar. I była to pierw­sza czynność, jaką musiała wykonać na nowym miej­scu swego pobytu.

Zakończeniem przenosin były tzw. pokładziny stanowiące akt zapoczątkowania wspól­nego życia małżeńskiego. Pokładziny obudowane były także szeregiem praktyk magicznych, które ostro zwalczane były przez duchowieństwo rzym­skokatolickie jako przejawy sprośności i lubież­ności.

Płodność kobiety Słowianie uzależniali od działania opiekuńczych duchów domowych, które mogły sobie upodobać jedne niewiasty i obdarzały je płod­nością, inne natomiast karały bezpłodnością za nie­dokładnie czy nieszczerze złożone ofiary lub za jakieś inne przewinienia.

Opiekunami rodzących kobiet by­ły Rody i Rodzanice, tj. duchy rodzinne. Ku ich czci też urządzano po narodzeniu się dziecka ucztę połą­czoną z ofiarą tzw. oczyszczenia matki i dziecka. Wówczas to kobieta z dzieckiem wychodziła z ukry­cia, w którym była izolowana na okres połogu i skła­dała obiaty swoim duchom opiekuńczym.

Jednak obrzęd oczyszczenia nie przekreślał dalszych knowań złych duchów. Dlatego też dla zmylenia ich czynno­ści nadawano noworodkom mylne imiona, jak też sy­mulowano ich wykradanie czy sprzedaż. Szczególną wesołością witano narodziny syna. Fakt ten podnosił jednocześnie rangę kobiety w rodzinie; odtąd była ona już żoną w pełnym tego słowa znaczeniu, miała prawo zabierania głosu w obecności obcych w do­mu itd.

Każde dziecko po urodzeniu musiało być ofi­cjalnie uznane przez ojca. Najbardziej uroczyście od­bywało się uznanie syna pierworodnego. Ojciec — w obecności całej rodziny i przyjaciół — sadzał go na dłoni i unosił w górę, zwracając twarzą kolejno w cztery strony świata. Stanowiło to symboliczne stwierdzenie, iż on właśnie jest jego pierworodnym następcą i spadkobiercą, kontynuatorem jego egzy­stencji.

Opieka nad dziećmi stanowiła domenę matki, przy czym chłopcy po ukończeniu siedmiu lat przechodzi­li pod opiekę ojca. To ważny w życiu dziecka mo­ment zw. postrzyżynami lub mianowinami. Był to jakby obrzęd wprowadzenia dziecka do wspólnoty rodzinnej i poddania go władzy ojcowskiej. Połączo­ny był on z urządzeniem sutej biesiady i złożeniem ofiar opiekuńczym duchom domowym.

Po dokonaniu postrzyżyn nadawano dziecku imię albo też publicz­nie zatwierdzano dotychczas używane w gronie rodzinnym. Wyglądało to w ten sposób, iż najstarszy wiekiem uczestnik obrzędu wygłaszał okolicznościo­we przemówienie, w którym po raz pierwszy wymie­niał imię chłopca. Nie posiadamy natomiast danych źródłowych wskazujących na stosowanie obrzędu po­strzyżyn wobec dziewcząt. Na znaczenie tego obrzę­du "wskazuje m.in. fakt, iż według legendy początek panowania dynastii Piastów wywodzi się z obchodu postrzyżyn syna Piasta-Kołodzieja, na które to mie­li przybyć dwaj aniołowie (według innej wersji — św. św. Cyryl i Metody). Oni to dopełnili obrzędu symbolicznie poddając tym samym chłopca pod wła­dzę Boga, którego byli reprezentantami.

Długo jesz­cze po wprowadzeniu chrześcijaństwa występowały postrzyżyny jako jeden z głównych obrzędów rodzin­nych. Kościół rzymskokatolicki przeciwko temu nie oponował, a nawet podejmował starania o nadanie temu obrzędowi charakteru chrześcijańskiego; ułożo­no nawet specjalny ceremoniał liturgiczny dla odbywania go w kościele. Wzmianka o takich kościelnych postrzyżynach występuje w „Legendzie o św. Wacła­wie", gdzie czytamy: „Urosło pacholę, że można było ująć włosy. I wezwał książę Wrocisław biskupa z kle­rem i gdy odśpiewali mszę w kościele NP Marii, postawił biskup pacholę na stopniu przed ołtarzem i po­błogosławił je i inni księża je postrzygli."

Oczywi­ście w tym przypadku mamy już do czynienia ze zja­wiskiem przekształcenia postrzyżyn z obrzędu ro­dzinnego w sakralny obrzęd poświęcenia chłopca bó­stwu. Jednakże w konwencji obrzędu rodzinnego po­strzyżyny praktykowane były jeszcze w XVIII w. o czym wzmiankuje W. Potocki w „Poczcie herbów Korony Polskiej i Wielkiego Księstwa Litewskiego" następującymi słowami: „Zwyczaj był w Polsce w siedem lat strzyc czupryny i zwano to — sprawiwszy bankiet — postrzyżynami."

Z kolei literatura etno­graficzna z XIX i początków XX w. ujawnia funk­cjonowanie licznych jeszcze reliktów tego obrzędu. Np. w Radomskiem istniało przekonanie, iż strzyże­nie włosów w siódmym roku życia chroniło od póź­niejszego ich wypadania itp.

Wkroczenie zjawiska śmierci w krąg życia rodzin­nego posiadało również określone formy obrzędowe. Zmarłych Słowianie najczęściej palili na stosie, a dym grzebalnego ognia unosić miał duszę zmarłego w zaświaty. Zwyczaj ten zachował się do X—XI w. i zastąpiony został chrześcijańską formą grzebania zwłok zmarłych w ziemi.

Sam obrzęd spalania zwłok poprzedzały liczne czynności, jak: obmycie i ubra­nie nieboszczyka, opłakiwanie jego śmierci itd. Noc przed spaleniem zwłok nazywano „pustą nocą" lub „głuchą nocą". Poświęcona ona była czuwaniu przy zwłokach, co stanowiło wyraz symbolicznego pożegnania przez najbliższych. Na­stępnego dnia wynoszono ciało i układano na sto­sie, który — przy zawodzeniu kobiet-płaczek i oka­zywaniu oznak żalu przez Todzinę (rwanie odzieży, włosów, drapanie sobie twarzy czy piersi) — podpa­lano.

Spalone kości wraz z węglem i popiołem skła­dano bezpośrednio w jamach ziemnych (griby jamo­we), względnie uprzednio umieszczano je w naczyniu gliniastym, zw. popielnicą (groby popielnicowe) i do­piero potem składano do ziemi z wszelkimi przystaw­kami (naczynia z jadłem i napojem, ozdoby, broń itp.). Wszystko to przysypywano ziemią tworząc tzw. rękawkę (mogiłę).

Niejednokrotnie na tych miejscach stawiano pomniki w postaci dużych głazów kamien­nych bądź wysokich kopców zw. kurhanami. Te ostatnie rozpowszechnione były zwłaszcza na tere­nach Słowiańszczyzny wschodniej. Rękawka czy kurhan osoby znamienitej stawały się miejscem central­nym placu grzebalnego. Wokół niego powstawały ko­lejne mogiły.

Troska o zmarłych nie kończyła się samym obrzę­dem pogrzebowym, pamiętano o nich stale, uważając, iż dusza posiada takie same potrzeby co żywy człowiek. Wobec tego na mogiłach stawiano naczynia z kaszą i miodem, urządzano — zwłaszcza jesienią i zimą — specjalne uczty zw. wspominkami, na które zapraszano „duchy najbliższych". W dniach tych pa­lono ogniska na rozstajnych drogach, aby wędrujące dusze mogły się przy nich ogrzać.

Jeszcze w XVIII i XIX w. znane były obrzędy zaduszkowe zw. dzia­dami, których celem była pomoc błądzącym i tuła­jącym się po świecie duchom w znalezieniu właści­wej drogi w zaświaty.

Inny nieco charakter miała obrzędowość związana z dorocznym cyklem przemian zachodzących w ota­czającej człowieka przyrodzie, jak również jego za­leżnością od „wędrówki słońca po niebie". Granice poszczególnych faz owej „wędrówki" wyznaczały okresy świętowania. Nadmienić tu należy, iż kult słońca połączony był w wierzeniach słowiańskich z kultem ognia oraz płodności stanowiącej rezultat działania słońca i ognia.

Wyrażało to się także w symbolice określonych znaków kultowych, jak rów­noramienne i łamane krzyże oraz trigwersy (krzyże trójramienne). Stąd też wynikała wiara w coroczną reinkarnację słońca; rodziło się ono w okresie zimo­wego przesilenia dnia nad nocą i cały rok był przed­stawieniem obrazu jego kolejnej egzystencji. Wiosna oznaczała młodość słońca, które w tym okresie poko­nywało złą zimę i ożywiało całą przyrodę. Lato — je­go wiek męski przyczyniający się do bujnego roz­kwitu roślinności, a jesień — wkraczanie w okres późnej dojrzałości, kiedy to oddawało ono ludziom plony ich pracy i szykowało się do zimowego zamie­rania wraz z całą przyrodą.

Można przypuszczać, iż owe mitologiczne ujęcie żywota słońca stanowiło pod­stawę dla kalendarzowego roku słowiańskiego, który rozpoczynał się w momencie narodzin słońca, tj. mię­dzy 21—23 grudnia. Występują również poglądy przesuwające zarówno sam moment narodzin słońca, jak i święto nowego roku na początek okresu wiosen­nego, tj. między 19—21 marca. W każdym ra­zie kalendarz polskiego świętowania posiada swój od­legły rodowód i swoimi korzeniami tkwi głęboko w starosłowiańskim podglebiu.

Pod koniec grudnia obchodzono święto zimy, znane też pod nazwą godowych świąt. Trwało ono kilkana­ście dni (około 2 tygodni). Na temat starosłowiań­skich form obchodu tego święta nie posiadamy źró­dłowej dokumentacji historycznej. Natomiast liczne badania ludoznawcze i etnograficzne ujawniły wy­stępowanie wielu obrzędów i praktyk magicznych (niechrześcijańskiego pochodzenia) w ludowych mo­delach świętowania tzw. oktawy Bożego Narodzenia.

Na tej podstawie można przyjąć hipotezę, iż starosło­wiańskie święta godowe zawierały w swych treściach dwa elementy: agrarny i zaduszkowy. Urządzano wówczas uczty połączone ze śpiewami, pląsami i wróżbami dotyczącymi pomyślności w plonach, szczęścia osobistego, zamążpójścia itd. Pozostałością owych obrzędów były zachowane w kulturze ludo­wej zwyczaje stawiania w rogu izby snopa wigilijne­go czy słania siana lub słomy pod obrus na stole wi­gilijnym.

Jeszcze w XVII w. kaznodzieja protestan­cki Gdacjusz uważał ten ostatni za zwyczaj pogań­ski „...i ta jest rzecz nagany godna, że niektórzy, kie­dy w wilię jeść mają, na stole słomę rozpościerają, a na owę słomę obrus kładą, a potem oną słomą drze­wa sadowe wiążą."

Z dawnych wróżb dość długo zachowało się „ciskanie kop", czyli wróżenie za po­mocą kutii (potrawy wigilijnej z pszenicy, miodu i maku), jakiego należy spodziewać się urodzaju w nadchodzącym roku.

Obchody godowych świąt związane były również z kultem zmarłych, co wyrażało się m.in. w pozosta­wianiu wolnych miejsc przy stole wigilijnym dla dusz przodków, przygotowywanie dla nich specjalnych potraw (np. chleb nie solony czy wzmiankowa­na już kutia). Na stole wigilijnym nie wolno było kłaść żadnych przedmiotów żelaznych (wiara w ma­giczną moc żelaza odstraszania istot duchowych). Za­praszano też na tę wieczerzę zwierzęta (wygłaszając specjalne zaklęcia przed drzwiami domu), a szczególnie wilka dla ochrony przed jego szczególną agresywnością.

Wierzono, iż przez cały okres godowych świąt duchy przodków przebywają razem z żywymi, przeto pod koniec świętowania stosowano praktyki zmuszające je do powrotu w zaświaty. Dokonywano tego poprzez czynienie wielkiego rumoru i hałasu, a w późniejszych czasach wprowadzono tu również akcenty chrześcijańskie, jak: kropienie całego obej­ścia wodą święconą, okadzanie święconym kadzidłem czy wypisywanie na drzwiach domów święconą kre­dą inicjałów Trzech Króli.

Na cześć święta umieszczano w izbie snop zboża (służył on także do różnych czynności wróżbiarskich) oraz tzw. podłaźnik czy sad — był to czubek lub gałąź jedliny barwnie ude­korowana kolorowymi wstążkami. Zwyczaj ten w późniejszych czasach (XVIII—XIX w.) przekształcił się w strojenie symbolicznych drzewek zw. choinkami. Przyjęty on został od narodów germańskich i dość szybko uległ adaptacji w kulturze szlacheckiej oraz ludowej.

Centralnym natomiast akcentem obchodu świąt wiosennych zw. jarymi świętami było topienie zimy-śmierci symbolizowanej w postaci kukły słomianej. Było to ogłoszenie końca panowania zimy i rodzenie się nowego życia w przyrodzie. O tradycjach funkcjonowania tego obrzędu świadczy wiele wzmianek historycznych.

Już Synod Poznański z 1420 r. naka­zywał duchowieństwu: „Nie dozwalajcie, aby w nie­dzielę, którą zwie się Laetera (...) odbywał się zabo­bonny zwyczaj wynoszenia jakiejś postaci, którą śmiercią nazywają i w kałuży topią." Również J. Bielecki w swojej ,,Kronice" (XV w.) podaje, iż za jego pamięci „...był on zwyczaj u nas na wsiach, że (...) w poście topili bałwana, jeden ubrawszy snop konopi albo słomy w odzienie człowiecze, który wszy­stką wieś przeprowadził, gdzie najbliższe było jakieś jeziorko albo kałuża, tam zabrawszy z niego odzienie wrzucali do wody śpiewając żartobliwie: śmierć się wije u potoku szukający kłopotu, potem co prędzej do domu od miejsca tego bieżali; który albo która się wówczas powaliła albo powalił, wróżbę tę mieli, iż tego roku umrze; zwali tego bałwana marzanną."

W okresie XVII—XVIII w. podejmowane były pró­by chrystianizacji tego obrzędu. Duchowieństwo za­częło propagowanie praktyk topienia bądź zrzucania z wieży kościelnej, w środę przedwielkanocną — ku­kły mającej wyobrażać zdrajcę Judasza. Była to kon­cepcja włączenia starosłowiańskiej marzanny do ob­rządków kościelnego obchodu tzw. Wielkiego Ty­godnia. Próba ta jednakże nie powiodła się i obrzęd marzanny, ulegając różnym przemianom, dotrwał do czasów współczesnych.

Z obchodami jarych świąt były związane także liczne praktyki magiczne mające za­pewnić płodność gleby. Istniał np. zwyczaj oblewania się wodą czy obdarowywania się jajkami. Oblanie ko­goś wodą stanowiło dość swoistą formę życzenia, aby pola jego nie ucierpiały od suszy. Natomiast jajko w wierzeniach słowiańskich — podobnie zresztą jak i wielu innych ludów — było symbolem rodzącego się życia, symbolem nieznanej bliżej siły witalnej. Jajka przeznaczone do obdarowywania były bogato barwione i ozdabiane kultową symboliką słońca i płodności.

W procesie chrystianizacji ziem polskich starosłowiańska pisanka — równolegle ze starojudejskim barankiem — stała się elementem symboliki wielkanocnej.

Do zwyczajów symbolizujących jare święta należało też obnoszenie przez młodzież ze śpiewem tzw. gaika lub maika (zielonej gałęzi przy­strojonej barwnymi wstążkami), majenie izb zielenią itp. Na zakończenie okresu wiosennego świętowania zakopywano na miedzach resztki jadła i napojów bie­siadnych dla spowodowania zwiększenia płodności gleby. Była to jakby ofiara dla bóstwa wiosennego słońca i dobrych duchów ziemi.

Noc Kupały stanowiła kulminacyjny obchód sło­wiańskich świąt letnich i przypadała w najkrótszą noc w roku, tj. 23—24 czerwca. Święta letnie, w od­różnieniu od pozostałych dorocznych świąt słowiań­skich, usuwały ze swoich form obrzędowych elemen­ty agrarne na plan dalszy. Na czoło natomiast wysu­wano kult ognia, będący symbolem miłości i życia rodzinnego.

W „...dzień św. Jana bylicą się opasać, a całą noc koło ognia skakać" — oto Noc Kupalna, czyli Świętojańska według Reja z Nagłowic.

O róż­nych formach świętowania danej nocy występuje wiele wzmianek i opisów późniejszych. I tak np. Mar­cin z Urzędowa w wielkim zielniku z końca XVI w. wspominał, iż „...u nas w wilię św. Jana niewiasty ognie paliły, śpiewały, diabłu cześć i modły czyniąc; tego zwyczaju pogańskiego do tych czasów w Pol­szcze nie chcą opuszczać, ofiarowania z bylicy czy­niąc, wieszając po drzwiach i opasując się nią, czynią sobótki, palą ognie krzesząc je deskami, aby była pra­wie świętość diabelska, śpiewając pieśni, tańcując."

Święto lata występowało w czasie pełnego rozkwi­tu przyrody i w atmosferze najgorętszego miesiąca roku. W dużej mierze wpływało to na silniejsze roz­budzenie pobudliwości płciowej. Stąd obrzędowość tego święta posiadała charakter symbolicznego wyładowania się tej pobudliwości. To z kolei stało się przyczyną silnego zwalczania przez Kościół rzymsko­katolicki Nocy Kupały, jako „praktyk szatańskich".

Czy tak było w istocie? Noc Kupały rozpoczynano od rozpalania „świętych ogni" na polanach leśnych, a zwłaszcza nad brzegami rzek i jezior; gdy stosy płonęły już mocno wówczas ogień zalewano. Symbo­lizowały one płonący przez cały rok „święty ogień" w domostwach rodzinnych, który to jednakże uległ skalaniu przez człowieka. Stąd potrzeba „wykrzesa­nia" (symboliczna rola wzmiankowanych deszczułek bądź krzemieni) nowego i czystego „świętego ognia".

Henryk Siemiradzki - Noc Kupły

Ten nowy ogień był również symbolem rodzących się w Noc Kupalną uczuć miłości u ludzi. Miał on moc oczyszczania ludzi, chronienia ich od chorób i nie­szczęść oraz utrwalania instytucji rodzinnej. Tak więc po zagaszeniu starego ognia rozpalano na tym miejscu nowy i wierzono, iż równocześnie przenosi się on do poszczególnych siedzib ludzkich, by płonąć w nich do następnej Nocy Kupalnej.

Przez te ognie skakała młodzież w celu oczyszczenia się, przepędzano przez nie bydło dla ochrony od chorób i pomoru, a dziewczęta wrzucały do niego pęki ziół i kwiatów dla zapewnienia sobie wzajemności uczuć swoich wybrańców. Całonocne tańce i śpiewy wśród dymów palonych ognisk i upajającego zapachu przyrody tworzyły atmosferę sprzyjającą rozbudzeniu eroty­zmu wśród młodzieży. Stąd Noce Kupalne przyczy­niały się do powstawania nowych małżeństw, niejed­nokrotnie nawet drogą porywania od ognisk pląsa­jących dziewcząt przez ich partnerów.

Niewątpliwie było to święto nieco swawolne o wybitnie ludycznym charakterze. Istnieją także ślady wskazujące na to, iż święto lata miało także charakter święta paster­skiego (np. okadzanie bydła, oprowadzanie go po mie­dzach pól itd.), ale głównie występowało to wśród Słowian wschodnich.

Rokrocznie we wrześniu oglą­damy przeciągające ulicami naszych miast i mia­steczek, barwne korowody dożynkowe z wień­cami uplecionymi z płodów naszej ziemi. W po­wszechnym mniemaniu dożynki stanowią tradycyjne święto ludowe, podsumowujące całoroczną pracę rol­nika w postaci uzyskanych przez niego plonów. I nie­wątpliwie trudno byłoby nam dopatrywać się w tym obrzędzie echa dawnego słowiańskiego obrzędu ku czci duchów czy bóstw rolniczych.

Zakończenie okresu zbioru plonów dawało ludom słowiańskim zasłużone prawo do świętowania i od­poczynku, ale równocześnie związane było z czynno­ściami kultowymi ku czci określonych bóstw rolni­czych.

Za przykład w tym względzie posłużyć się można opisem jesiennego święta plonów odbywane­go w Arkonie na Rugii. Uroczystość rozpoczynała się w świątyni boga Światowida od złożenia symbolicz­nej ofiary z miodu; napełniano nim róg umieszczo­ny w ręku bóstwa oraz ze złożenia darów z uzyska­nych plonów.

Po tych czynnościach przystępowano do ogólnej biesiady połączonej z tańcami i śpiewem. Wszyscy uczestnicy uczty wnosili swój wkład w na­turze, a więc zwierzynę, ptactwo, miód itd. Utrzy­mywanie wstrzemięźliwości w piciu i jedzeniu pod­czas takiej uczty oceniane było negatywnie. Po kil­kudniowym biesiadowaniu i zabawie kończono czas świętowania i powracano do swoich siedzib.

Trudno stwierdzić czy podobne formy świętowania występo­wały również wśród plemion słowiańskich, z których wykształtowała się nasza społeczność narodowa. Wysuwane są hipotezy odnośnie funkcjonowania u wszy­stkich ludów słowiańskich wyróżnionych bóstw rol­niczych, a nawet duchów opiekuńczych prac żniw­nych.

Relikty występowania tych ostatnich zacho­wały się również w naszej demonologii ludowej z przełomu XIX—XX w. Odnajdujemy w niej takie postacie demoniczne, jak: Życień, Raj czy Sporysz. Ponadto na rzecz danej hipotezy świadczy także zna­czenie, jakie do dziś jeszcze przypisywane jest ostat­nim kłosom zżętym na polu; z nich to splatane są wieńce dożynkowe, a ziarna z nich używa się do symbolicznego rozpoczęcia siewów. I dość szczególne też noszą one nazwy, np.: przepióreczka, koza, bro­da, pędek, luba itd.

Tak w bardzo ogólnym skrócie przedstawiała się obrzędowość starosłowiańska, na której podłożu kształtowały się nasze rodzime zwyczaje, obrzędy i formy świętowania.

W procesie chrystianizacji, jak pisał J. S. Bystroń, „... zaprzestano więc w różnych okolicach wcześniej czy później, pogańskich obrzę­dów (...), ale nawet po zniesieniu dawnych świąt po­zostało jeszcze bardzo dużo praktyk zwyczajowych, których nie zapomniano tak prędko. Lud przecież wierzył, że od dokonania takich czy innych czynno­ści zależy powodzenie w życiu, urodzaju, bezpieczeń­stwo od suszy czy gradu, spokój od dusz zmarłych."

Wśród ludowych, szlacheckich i mieszczańskich tradycji Proces tworzenia zrębów polskiej obrzędowości dorocznej i społecznej rozpoczyna się na przecięciu dwóch kultur: autochtonicznej słowiańskiej oraz za­chodniej chrześcijańskiej.

„W pewnym punkcie dzie­jów — jak pisała Z. Kossak — Kościół wkroczył w cykl kalendarzowy, narzucając własny rok liturgicz­ny (...) Stare wierzenia odeszły, zapadły w głąb pod­świadomości, gdzie wegetują utajone, lecz wciąż ży­we."

W okresie średniowiecza, w rezultacie silnego oddziaływania Kościoła rzymskokatolickiego na cało­kształt życia naszego społeczeństwa, nastąpiło ukształtowanie się polskiego kalendarza obrzędowego. Ustanowione zostały wtedy święta o wybitnie sakralnym charakterze. Zaistniałe wówczas procesy two­rzenia chrześcijańskiej obrzędowości dorocznej społe­czeństwa polskiego wyrażały się: z jednej strony — w chrystianizacji dawnych świąt słowiańskich i zwią­zanych z nimi form obrzędowych oraz z drugiej stro­ny — we wprowadzaniu do Polski nowych świąt o charakterze kultowym i związanych z nimi obrzę­dów liturgicznych.

Należy jednakże przyznać, iż te nowe święta, adaptowane w kulturach chłopskich, bardzo mocno obudowywane były lokalnymi forma­mi obrzędowości tradycyjnej, najczęściej o charakte­rze, magicznym (wróżby) i ludycznym (zabawy, biesiadnictwo).

Prowadziło to w konsekwencji do wy­raźnego osłabienia treści doktrynalnych tych świąt, co z kolei powodowało ostre niekiedy sprzeciwy ze strony Kościoła. Natomiast w późniejszym już okresie kontrreformacji nastąpiło dopiero znaczne rozwi­nięcie obrzędowości liturgicznej i paraliturgicznej oraz pewne umocnienie znaczenia świąt chrześcijań­skich w życiu publicznym i rodzinnym społeczeń­stwa polskiego.

Począwszy zaś od połowy XIX w. występuje zjawisko stopniowej laicyzacji świąt wy­znaniowych. Szczególne zaś nasilanie się tego proce­su obserwujemy współcześnie, do której to kwestii powrócimy w toku dalszych rozważań.


Fragment książki: Leonard Pełka - Rytuały, obrzędy, święta

Data utworzenia: 23/08/2013 @ 16:08
Ostatnie zmiany: 21/06/2016 @ 04:37
Kategoria : Słowianie
Strona czytana 9038 razy


Wersja do druku Wersja do druku

 

Komentarze

Nikt jeszcze nie komentował tego artykułu.
Bądź pierwszy!

 
Trzecie Oczko
0-mitra.jpg0-panteon.jpgarval.jpg0-TempioVesta.jpgAugus-Pontifex Maximus.jpg0-garni.jpg0-lararium.jpg0-lararium2.jpg0-Mitreo_Ostia.jpg0-bacchus.jpgdiana-efeska-coin.jpg0-telllus.jpegmaxim-pontif-coin.pngpontifex-coin.jpgdivina-augusta-coin.pngcaesar-flamin-coin.jpg0-maisone-carree-2a.jpgkybele.jpgTemplo_de_Augusto_Pula.jpg0-panteon2.jpgvenus-genetrix-coin.jpg0-maison-carree.jpg0-westalka.jpgpanteon-capitel-bm.png0-sol-invictus-1.jpg0-nimes-the-maison-carree.jpgbocca.jpgClipeus_Selene_Terme.jpg0-tempio_di_minerva_assisi.jpgcaracalla-serpent-coin.jpg0-august.jpg0-cupid-pom.jpg0-Vestal_Palatino.jpg0-Memento mori-Naples.jpg0-Apollo Sol.jpgjuno.png0-La_Maison_carree.JPG0-janus.jpg0-ap6.jpg0-scul.jpggenii_2.jpgmoneta-rzym-caduceusz.jpgforum_romanum.pngdivus-augustus-Gold_Coin.jpgdivus_julius-coin.jpg0-ara-p.jpg0-Columns-Nimes.JPGswiatynia-saturna-rome.jpg0-meduza.jpgDenarius-Volteia-Roman-coin.jpg0-Ara_Pacis_Rom.jpg0-Tempio_di_Iside.JPG0-lar.jpgnero-coin.jpg0-Clipeus_Helios_Terme.jpg0-Suovetaurile_Louvre.jpg0-lupa.jpgluk-konstantyna.jpg0-Baalbek-Bacchus.jpgvespasan-caduceus.jpg0-aura_velificans_su_cigno.jpgmatri-magnae-coin.jpgA_HIRTIUS-coin.jpg0-satiro-danzante.jpghades.jpg
Rel-Club
Sonda
Czy jest Bóg?
 
Tak
Nie
Nie wiem
Jest kilku
Ja jestem Bogiem
Ta sonda jest bez sensu:)
Prosze zmienić sondę!
Wyniki
Szukaj



Artykuły

Zamknij => WISZNUIZM <<==

Zamknij - Japonia

Zamknij BUDDYZM - Lamaizm

Zamknij BUDDYZM - Polska

Zamknij BUDDYZM - Zen

Zamknij JUDAIZM - Mistyka

Zamknij NOWE RELIGIE

Zamknij NOWE RELIGIE - Artykuły Przekrojowe

Zamknij NOWE RELIGIE - Wprowadzenie

Zamknij POLSKA POGAŃSKA

Zamknij RELIGIE WYMARŁE - Archeologia

Zamknij RELIGIE WYMARŁE - Bałtowie

Zamknij RELIGIE WYMARŁE - Manicheizm

Zamknij RELIGIE ŻYWE - Konfucjanizm

Zamknij RELIGIE ŻYWE - Satanizm

Zamknij RELIGIE ŻYWE - Sintoizm

Zamknij RELIGIE ŻYWE - Taoizm

Zamknij RELIGIE ŻYWE - Zaratustrianizm

-

Zamknij EUROPA I AZJA _ _ JAZYDYZM* <<==

Nasi Wierni

 6501053 odwiedzający

 100 odwiedzających online