Religioznawstwo
Zagadnienia Religijne
Europa Pogańska
Azja
Hinduizm i odłamy
Judaizm i odłamy
Chrześcijaństwo i odłamy
Islam i odłamy
Afryka
Ameryka
Australia i Oceania

Animizm - Dusza w animizmie

Dusza w animizmie
Pojęcie duszy ras niecywilizowanych, będące podstawą ich religii, zrozumiemy łatwo, jeżeli tylko zechcemy wyobrazić siebie w położeniu nieobeznanych z pierwszymi początkami nauki i usiłujących dociec prawdy życia za pomocą tego, co zmysły zdają się nam mówić. Wielkie pytanie, które ciągle narzuca się ich umysłom i na które my, przy całej naszej wiedzy, nie możemy nawet w połowie odpowiedzieć, tkwi w tym: czym jest owo życie, które niekiedy przebywa w nas, lecz nie zawsze?

Człowiek, który przed kilku minutami chodził, rozmawiał, przy zupełnej czynności swych zmysłów, zapada nieruchomy i nieświadomy w sen głęboki, a za chwilę budzi się z odnowionymi siłami. W innych warunkach życie ustaje daleko zupełniej gdy ktoś jest odurzony, ulega mdłościom lub letargowi, przy czym bicie serca i oddychanie widocznie wstrzymane, a ciało, leżąc śmiertelnie blade i nieczułe, nie może być rozbudzone; trwa to minuty lub godziny, a nawet dni, a jednak po tym wszystkim chory odżywa. Barbarzyńcy zwykle twierdzą, że taka osoba umarła czasowo, lecz duch jej powróci znowu. Odróżnienie śmierci rzeczywistej od takich letargów przedstawia dla nich wielką trudność. Mówią do trupa, próbują go obudzić, a nawet karmią i dopiero gdy zacznie cuchnąć i trzeba go usunąć z pomiędzy żyjących, upewniają się na koniec, że życie z niego uszło i już nie wróci.

Czym więc jest owa dusza, czyli życie, które w ten sposób odchodzi i przybywa we śnie, letargu i śmierci? Prostaczemu filozofowi zdaje się, że na pytanie to można odpowiedzieć samym świadectwem zmysłów. Skoro śpiący obudzi się ze snu, wierzy, że on rzeczywiście w jakiś sposób wychodził i że inni ludzie przychodzili do niego. Ponieważ zaś wszyscy dobrze wiedzą z doświadczenia, że ciała ludzkie nie oddalają się na owe wycieczki, więc naturalnym objaśnieniem jest to, że żyjąca istność, czyli duch każdego człowieka jest jego widmem lub obrazem, który może wychodzić z jego ciała, widzieć i być widzianym w snach. Nawet ludzie czuwający przy świetle dziennym niekiedy widują te ludzkie cienie pod postacią tak zwanych przywidzeń lub halucynacji.

Dalej doszli do przekonania, że duch nie zamiera wraz z ciałem, lecz żyje po opuszczeniu go, bo chociaż człowiek jest pogrzebany, postać jego ukazuje się jeszcze żyjąca w snach i widzeniach. Że ludzie posiadają takie niecielesne, należące do nich obrazy, o tym dziki filozof wie skądinąd: obserwował on ich odbicia w wodzie stojącej lub postępujące za nim cienie, które to nikły z oczu, to pojawiały się natychmiast gdzieś indziej, niekiedy zaś widział przez chwilę żywe tchnienie jako nikłą chmurkę, znikające, chociaż je można jeszcze odczuć. Oto mamy w kilku wyrazach teorię duchów dzikiego i barbarzyńcy, gdzie życie, myśl, oddech, cień, odbicie, sen, widziadło schodzą się razem i tłumaczą wzajemnie jednym z tych niejasnych i nieokreślonych sposobów, jaki zadowala nieustraszonego myśliciela.

Zulu twierdzi, że w chwili śmierci cień człowieka opuszcza jego ciało i staje się duchem przodków, wdowa zaś opowiada, jak jej mąż przyszedł we śnie i groził zabiciem, gdyż ona nie dba a jego dzieci; albo syn znowu opisuje, jak duch jego ojca stanął przed nim we śnie i dusze obu, żyjącego i umarłego, poszły razem odwiedzić jakąś oddaloną osadę (kraal) swego ludu. Malajczycy nie lubią budzić śpiącego, ażeby mu nie zaszkodzić, niepokojąc jego ciało, podczas gdy duch zeń wyszedł. Odżybwy opowiadają, że jeden z ich wodzów zmarł, ale gdy strzegli jego ciała trzeciej nocy cień jego wrócił weń; nieboszczyk usiadł i opisał im, jak udał się do Rzeki Śmierci, lecz został zatrzymany i odesłany do swego ludu. Nikaraguanie, badani przez Hiszpanów co do ich religii, mówili, że gdy mężczyzna lub kobieta umiera, z ust ich wychodzi coś podobnego do osoby i nie umiera; lecz ciało pozostaje tutaj: nie jest to właściwie serce, które się unosi w górę, lub duch, który wychodzi przez usta i nazywa się życiem. Rasy niższe niekiedy unikają podobnego zamętu pojęć, uważając dech, ducha snów i inne widziadła za duchy oddzielne. Skutkiem tego niektórzy Grenlandczycy sądzą, że człowiek ma dwie dusze, swój cień i swój dech; Fidżyjczycy zaś mówią, że "duch ciemny", czyli cień, schodzi do świata podziemnego, lecz "duch jasny", czyli odbicie widziane w wodzie, pozostaje blisko tego miejsca, gdzie człowiek umiera.

Niech czytelnik przypomni sobie przykłady, jak tego rodzaju pojęcia o duchach przetrwały prawie niezmienione w świecie klasycznym; jak w Iliadzie zmarły Patrokles przychodzi da śpiącego Achillesa, który na próżno usiłuje pochwycić go w swe objęcia, gdyż duch jak dym znika pod ziemią, lub jak wieszcz Hermotimos zwykł był wychodzić ze swego ciała, aż na koniec dusza jego, powróciwszy raz z wycieczki w świat duchów, nie zastała go, gdyż Lana spaliła je na stosie pogrzebowym i Hermatimos stał się duchem bezcielesnym.

W tym stanie podjęli pojęcie duszy filozofowie greccy i nadali mu formy bardziej metafizyczne; życie i myśl rozłączona przez podział duszy na dwie, na zwierzęcą i rozumną, a pojęcie duszy jako nikłej eterycznej substancji ustąpiło miejsca określeniu duszy niematerialnej, która jest myślą bez materii. Śledzenie rozbioru tych zagadnień transcendentalnych w filozofii starożytnej i nowożytnej stanowi zajmujący przedmiot dla badacza metafizyki, najlepszym zaś dowodem, o ile dawniejsza i grubsza teoria duszy zadowalała umysły niecywilizowane, jest to, że do dziś pozostała w istocie swej wiarą większości rodu ludzkiego.

Nawet śród najbardziej cywilizowanych narodów język dotąd jasno zdradza jej ślady; tak np. mówimy o kimś, że jest w ekstazie, czyli "wychodzi z siebie", że "przyszedł do siebie," albo znowu dusze zmarłych nazywamy cieniami lub duchami (to jest - dechami, tchnieniami), wyrażenia, które są pozostałością najdawniejszych teorii człowieka o życiu.

Niejednemu z czytelników może się nasunąć uwaga, że dziki filozof powinien zupełnie z tych samych zasad wierzyć, że jego koń lub pies ma duszę z widmową podobizną do jego ciała. Rzeczywiście niższe rasy zawsze tak myślały i myślą dotąd, a rozsnuwają to rozumowanie w sposób, który zadziwia umysł nowożytny, pomimo że jest najzupełniej logiczny z barbarzyńskiego punktu widzenia. Jeżeli dusza ludzka, widziana we śnie, jest przedmiotem rzeczywistym, to włócznie i tarcze, które nosi, i płaszcz na jej ramionach, są również przedmiotami rzeczywistymi i wszystkie rzeczy nieżyjące muszą mieć swe nikłe, powiewne, widmowe dusze. Takimi są dusze czółen, broni i naczyń glinianych, które wyobraźnia Fidżyjczyków widzi płynące bezładnie po rzece w życie przyszłe; takimi są owe duchy podarków pogrzebowych, które - według Odżybwów - dusze zmarłych dźwigają w swej wędrówce da krainy duchów - mężczyźni niosą cienie swych strzelb i fajek, kobiety - koszów i wioseł, a małe chłopcy - łuków i strzał do zabawy.

Obrządki pogrzebowe, które w tej lub innej formie przechowywane są jako wspomnienia lub spełniane dotychczas we wszystkich częściach globu, dają nam najjaśniejsze pojęcie jak religia barbarzyńska ogarnia razem duchy ludzi, zwierząt i rzeczy. W Peru, gdzie żony zmarłego władcy wieszały się same, ażeby go dalej pielęgnować i gdzie wielu z jego sług grzebano z nim, ażeby zabrał ich dusze z sobą - ludność twierdziła, że widziała tych, którzy od dawna umarli, przechadzających się wraz z poświęconymi im na ofiarę żonami i przyozdobionych rzeczami, włożonymi dla nich do grobu. Podobnież przed niewielu laty na Madagaskarze opowiadano, że widziano ducha króla Radamy, ubranego w pogrzebany z nim mundur i siedzącego na jednym z koni, zabitych na jego grobie.

Mając przed sobą tak świeże przykłady, rozumiemy starożytne obrządki pogrzebowe, których ślady pozostały w kurhanach na naszych wzgórzach wraz ze szkieletami sług leżących około wodza, brązową zbroją i złotymi naramiennikami. Literatura klasyczna obfituje w ustępy, wykazujące, jak wiernie barbarzyńca nowożytny przedstawia starożytnego; takim jest spalenie Patroklesa z niewolnikami trojańskimi, końmi i psami, opis pogrzebów scytyjskich przez Herodota i jego opowieść o duchu Melissy, który powracał drżąc od zimna, gdyż razem z nim nie spalano ubrania w czasie pogrzebu. Są okolice w Indiach, gdzie sutti, czyli "dobra żona" bywa dotychczas palona na stosie pogrzebowym swego małżonka.

W Europie, kiedy już od dawna żony i niewolnicy przestali w ten sposób towarzyszyć swemu panu, zabijano uroczyście konia wojownika na jego grobie i grzebano z nim. Istnieje opis tego barbarzyńskiego obrządku, wykonanego jeszcze w r. 1781 w Trewirze, w czasie pogrzebu Fryderyka Kazimierza hrabiego Boasa Waldecka, rycerza zakonu teutońskiego; w Anglii wzruszający ceremoniał prowadzenia konia na pogrzebie żołnierza jest ostatnim zabytkiem starożytnej ofiary. Można też spotkać inne dziwne pozostałości dawnych zwyczajów pogrzebowych. Istnieją wioski niemieckie, gdzie wieśniacy kładą trzewiki trupowi na nogi ("hell-shoon" - piekielne ciżmy), w które zaopatrywano dawnych normandów na straszną podróż do tamtego świata; gdzie indziej kładą umarłemu igłę i nitkę, ażeby mógł sobie naprawiać podarte ubranie, - kładą również w rękę lub w usta nieboszczykowi sztukę monety (w rodzaju obola Charona) ażeby miał czym zapłacić za drogę lub za przewóz przez rzekę śmierci.

Wspomnieliśmy dopiero co o dawnych kurhanach grobowych. Widząc, jak dzicy czczą i obawiają się duchów zmarłych, możemy pojąć, jaką mają pieczę o ich ciałach: pozostawiają chatę na mieszkanie zmarłemu, wysuszają trupa i stawiają na wzniesieniu, chowają go w łodzi lub trumnie, wznoszą ochronny nagrobek nad nim lub jego popiołami, jeżeli mają zwyczaj palenia ciał. Cmentarze przedhistoryczne w naszym kraju dotąd zadziwiają nas pracą, jaką na nie musieli zużyć ich barbarzyńscy twórcy. Najgodniejszymi uwagi są wielkie kopce grzebalne, usypane z ziemi lub kupy (cairns) kamieni. Niektóre z największych widocznie pochodzą z wieku kamiennego. Lecz używanie ich przetrwało wiek brązowy do żelaznego: w górnej Szkocji pamięć o starym zwyczaju jest dotychczas tak silna, że żałobnicy nie mogą wznieść takiego stosu (cairn) nad grobem na cmentarzu, robią niekiedy mały w miejscu, gdzie pogrzebowa procesja zatrzymała się w drodze.

Wewnątrz tych starych nasypów grobowych lub barrows znajduje się pokrywa lub prosta skrzynia z płyt kamiennych dla przechowania ciała, albo też komnata z nieociosanych kamieni, niekiedy z galeriami. Wiele z tych budowli kamiennych spotykamy nad ziemią, zwłaszcza dolmeny, to jest stoły kamienne, utworzone z trzech lub czterech wielkich pionowo postawionych kamieni, na których spoczywa jeden wierzchni - np. Kit's Coty House, niedaleko Rochesteru. Wykopane tam szczątki dowodzą, że dolmeny były grobowcami. Inny rodzaj pierwotnych pomników kamiennych stanowią menhiry, to jest wysokie kamienie ustawione pojedynczo. Okazało się, że khiasiowie w Indiach północno-wschodnich aż do najnowszych czasów ustawiali takie niezgrabne słupy jako pomniki dla umarłych; stąd słusznie można wnosić, iż wznoszone gdzie indziej - np. w Bretanii - miały ten sam cel.

Jeszcze innym rodzajem grubych budowli kamiennych, dobrze znanych w Europie są kromlechy, czyli koła kamienne, utworzone z kamieni prosto w krąg ustawionych, takich - jak np. Stanton Drew niedaleko Bristolu. Istnieją dowody, że owe otoki kamienne mają częsta łączność z pogrzebami, gdyż otaczają nasyp mogilny lub posiadają dolmen w środku. Zważywszy jednak, że grobowce łatwa zamieniają się na świątynie, gdzie odbiera cześć duch pochowanego wodza lub proroka, prawdopodobnym jest, że takie kręgi kamienne mogły również służyć za świątynie, jak się to dzieje obecnie w Indiach południowych, gdzie istotnie ofiarowują koguty bóstwu wioskowemu, które przedstawia wielki kamień w środku kromlechu.

Proste pomniki kamienne możemy zauważyć na mapie, idące po wyraźnej linii - od Indii przez Afrykę północną ku Europie zachodniej (patrz mapę Fergussona). Przeznaczenie wszystkich nie zupełnie jest dla nas zrozumiałe, zwłaszcza zaś szeregów wielkich kamieni w Karnaku i Abury oraz Stonehenge'u z jego dużymi prostopadłymi i poprzecznymi kamieniami ciosanymi. Ale, jak wykazaliśmy, istnieją fakty, posuwające nas daleko w wyjaśnieniu znaczenia dolmenów, menchirów i kromlechów. fantazyjne wywody starożytników dawnego kroju, według których dolmeny były "ołtarzami druidów", ustąpiły miejsca badaniom trzeźwym, jakie czytelnik znaleźć może w Czasach przedhistorycznych Lubbocka.

Co, według religii barbarzyńców, która pozostawiła tak widoczne śród nas ślady, staje się z duszą po śmierci? Odpowiedzi są liczne, lecz zgadzają się w tym, że upiory gdzieś przebywają, skąd mogą odwiedzać żyjących, mianowicie podczas nowiu. Niektóre plemiona utrzymują, że dusza nie przestaje nawiedzać chaty, w której człowiek umarł i która z tego powodu dla niej jest opuszczona; albo też krąży w pobliżu miejsca grobu, które bywa niekiedy miejscem zebrania wioski, tak, że duchy przodków mogą przypatrywać się im życzliwie, niby starzy ludzie, którzy siedząc wokoło łąki wioskowej, patrzą na zabawy młodzieży; albo też duchy odlatują gdzieś do krainy śmierci, w puszcze lasów, na szczyty gór, na dalekie wyspy za morzem, w górę na równiny nadniebne, lub na dół w głębie ziemi, gdzie słońce zachodzi na noc. Niektóry ludy, jak zulowie, umieją wskazać otwory, którymi można zejść przez pieczarę do podziemnego świata śmierci - myśl dobrze znana z klasycznego jeziora Awerneńskiego, która przechowała się do naszych czasów w czyśćcu św. Patryka w Lough Oearg.

Przy pomocy wyobraźni, której lot wyśledzić łatwo, twierdzą często, że siedziba zmarłych ma styczność z tą okolicą na, dalekim zachodzie, gdzie słońce umiera w nocy. Wyspiarze - np. maorowie - sądzą, że duchy uciekają z najbardziej wysuniętego na zachód przylądka Nowej Zelandii; podobnież jak na pobrzeżu Bretanii, gdzie przylądek Raz wbiega na zachodzie w Ocean, ma być "zatoka duchów," - przystań, skąd odchodzące duchy przeprawiają się przez morze. Wiele nieokrzesanych plemion mniema, że świat duchów jest ową wesołą krainą, którą widują w snach, gdzie umarli przebywają w duchach-wioskach, gdzie mają zwierzynę i ryb dostatek, a słońce zawsze im świeci; inni wszakże wyobrażają ją sobie ponurym krajem cieniów, jaskiniowym, podziemnym światem nocy. Oba te wyobrażenia znamy z poezji, jedno pod postacią legendarnego raju ziemskiego, drugie - z takich obrazów, jak opis odwiedzin Odyseusza u bezkrwistych upiorów w posępnych mrokach Hadesu, lub jak cienie zmarłych w czyśćcu, zdziwione widokiem Dantego, którego cielesna postać, niepodobna do ich widm, tamowała światło słoneczne i rzucała cień.

Dotąd mówiliśmy o duszach bezcielesnych, czyli duchach zmarłych, lecz również zgadza się z ich naturą zdolność wchodzenia w nowe ciała i ponownego życia na ziemi. Rzeczywiście jednym z zwyklejszych wierzeń ras niższych jest to, że duchy zmarłych przodków odradzają się w dzieciach - mniemanie, wyjaśniające fakt podobieństwa dziecka do rodziny ojca lub matki. Na przykład murzyni joruba witają nowo narodzone dziecko słowami: "przyszedłeś", a następnie zastanawiają się nad pytaniem, która dusza przodków powróciła. Nie wynika stąd wszakże, ażeby ciało, w którym dusza obrała sobie nową siedzibę, miało być ludzkim; może ona wejść w niedźwiedzia lub szakala, odlecieć w postaci ptaka, albo też - jak sądzą zulowie - przejść w jednego z tych nieszkodliwych wężów, które wślizgują się do chat, lubią ciepło ogniska rodzinnego, jak lubiły będąc starcami i dalej przyjmują życzliwie pokarmy, podawane im przez ich wnuków. W tej prostej formie występuje śród ras niższych pojęcie przechodzenia dusz, które w braminizmie i buddyzmie stało się wielką doktryną religijną.

Wróćmy do dusz zmarłych, przesuwających się tu i ówdzie jako duchy. Gdziekolwiek przebywają, ludzie naturalnie wierzą, że one interesują się żyjącymi, a ich rodziny utrzymują przyjazne z niemi stosunki. W Ameryce północnej mandanka całymi dniami rozprawia ze swym zmarłym mężem lub dzieckiem, a chińczyk o każdym wypadku rodzinnym - jak np. małżeństwo - obowiązany jest donosić duchom swych przodków, obecnym w pamiątkowych tablicach. Z duchami zmarłych przodków nie tylko rozmawiają, ale ich żywią; rodzina ofiaruje im część pokarmu z własnego jadła i wyprawia raz da roku ucztę dla zmarłych, na której duchy przodków z poprzednich pokoleń - według jej mniemania - są obecne i niewidzialnie uczestniczą w jedzeniu. Takie ofiary dla umarłych nie tylko są rozpowszechnione w świecie dzikim i barbarzyńskim, lecz przechowały się też w cywilizacji wyższej, a ich ślady dotąd pozostały w Europie.

Wieśniak rosyjski, wyobrażający sobie, że duchy jego praojców wślizgują się za święte obrazy na półeczkę ikon, kładzie tam dla nich okruszyny ciasta. Dość tylko przepłynąć kanał La Manche, ażeby się przekonać, jak dawne święto umarłych dotąd zachowuje swój pierwotny charakter w uroczystości Zaduszek, w którą obecnie się wcieliło. Nawet na cmentarzu Pere Lachaise dotąd kładą ciasta i słodycze na grobach, a w Bretanii wieśniacy nie zapominają tej nocy rozniecić ognia i pozostawić szczątków kolacji na stole dla dusz zmarłych z rodziny, które przyjdą odwiedzić swój dom. Wszystko to należy do czci dla przodków, czyli religii nieboszczyków, która od odległej starożytności była i jest obecnie główną wiarą większej części ludzkości.

Ale cześć ta nie pochodzi jedynie z przywiązania rodzinnego, gdyż duchy zmarłych są uważane za istoty boskie, potężne zarówno w dobrym, jak w złym. Indianin półnacno-amerykański, który się modli da duchów swych praojców, ażeby mu zesłały piękną pogodę lub szczęście w palowaniu, wpadszy przypadkiem w ogień, wierzy, że zaniedbał uczynić jakiejś ofiary duchom i one za karę go weń wrzuciły. W Gwinei murzyni, którzy regularnie przynoszą pokarmy i napoje wizerunkom swych zmarłych krewnych, zwracają się do nich o pomoc w przygodach życia; w czasie zaś niebezpieczeństwa lub klęski można widzieć tłumy mężczyzn i kobiet na szczytach gór lub brzegach lasów, przywołujących najżałośniejszymi i wzruszającymi głosami duchy przodków. Tego rodzaju dowody pomagają nam do zrozumienia, jakie rzeczywiste znaczenie tkwi w czci przodków, które dla chińczyka lub hindu jest pierwszym zadaniem życia i jak pobożne obrządki na cześć zmarłych przodków, czyli larów, tworzyły prawdziwe węzły, spajające rodzinę rzymską. Nasze umysły nowożytne zatraciły już zdolność pojmowania tego i zdaje nam się często, że ubóstwianie zmarłego Cezara rzymskiego była jedynie objawem chorobliwej pychy, gdy w rzeczywistości była ta myśl zrozumiała dla każdego barbarzyńcy, że po śmierci, wielki wódz winien przejść w równie wielkie bóstwa.

To, że barbarzyńcy wyobrażali sobie manes, czyli duchy zmarłych, jako tak czynne i potężne istoty wynikało naturalnie z ich pojęć o duszy, lecz ta wymaga kilku słów objaśnienia. Jak w ciągu życia dusza posiada władzę nad ciałem, tak po śmierci, gdy staje się duchem, zachowuje swą - według tej wiary - działalność i siłę. Upiory takie, mieszające się w sprawy żyjących, są zwykle nazywani dobrymi lub złymi duchami, czyli demonami. Niema tu jasnego odróżnienia duchów od demonów; w istocie dzicy w ogóle uważają demonów pomagających łub dokuczających za dusze zmarłych ludzi. Dobry czy zły człowiek zachowuje po śmierci charakter, jaki posiadał w życiu doczesnym.

Niedawno dowiedziano się, że w Indiach południowych krajowcy, którzy są czcicielami demonów, w ostatnich czasach zbudowali ołtarz, którego bóstwem był duch oficera angielskiego, dzielnego myśliwca, któremu wielbiciele, pamiętni jego upodobań za życia, składali na ołtarzu ofiary z cygar (cheroots) i wódki. Ten sam człowiek może być dobrym duchem dla swych przyjaciół a złym dla wrogów; nawet dla własnego ludu bywa niekiedy okrutnym; zulowie wierzą, że cienie zmarłych wojowników ich plemienia są między nimi w czasie bitwy i prowadzą ich do zwycięstwa; lecz jeżeli ci sprzymierzeńcy duchów są zagniewani i uciekają, walka obraca się przeciwko nim. Kiedy Indianie amerykańscy lub murzyni afrykańscy wierzą, że życie pełne jest wypadków, nieprzytrafiających się same z siebie, a gdy w swej prostaczej filozofii mówią, że sprawcami owych zdarzeń są duchy, odnajdują w ten sposób najwyraźniejsze przyczyny, jakie ich umysł może zrozumieć.

Widzimy to najjaśniej w mniemaniach człowieka niecywilizowanego o chorobie. Zaznaczyliśmy już, że omdlenie lub letarg tłumaczy on sobie przypuszczeniem, iż dusza opuszcza ciało na czas pewien; tu możemy dodać, że słabość lub upadek zdrowia w tym mniemaniu tak sama następuje skutkiem wyjścia ducha lub jego części. W tych wypadkach zwykłą metodą leczenia jest sprowadzenie ducha na powrót; lekarz północno-amerykański udaje, że chwyta wałęsającą się duszę chorego i wkłada mu ją nazad da głowy, lub na Fidżi spotkać można chorego krajowca, leżącego na grzbiecie i krzyczącego na swoją duszę, ażeby wróciła da niego. W innych znowu warunkach choroby pacjent zachowuje się raczej jak człowiek, mający w sobie duszę, która nie należy da niego.

W każdej dolegliwej boleści, zwłaszcza kiedy chory rzuca się i drży w gorączce, wije się w konwulsjach po ziemi, albo w malignie i widzeniach nie myśli własnymi myślami, ani nie mówi własnym głosem, lecz z wykrzywioną twarzą, wydając dziwne, nieziemskie krzyki, wpada w dzikie szaleństwo i wówczas naturalnym wyjaśnieniem, które nasuwa się sama z siebie, jest to, że inny duch wszedł w niego lub opętał go.

Ktokolwiek obserwował objawy u histero-epileptyka lub maniaka, dostrzeże, jak naturalnie w zaraniu nauki medycznej opętanie przez demona stało się ogólnie przyjętą teorią choroby, a egzorcyzmy, czyli wypędzanie tych demonów - zwykłą metodą leczenia.


* * * * *

Fragment książki Edward B. Tylor - Antropologja wyd. Warszawa 1911
Pisownia lekko uwspółcześniona
Ilustracje z Internetu

Książkę w wersji integralnej można przeczytać na stronie Podkarpackiej Biblioteki Cyfrowej:
http://www.pbc.rzeszow.pl/dlibra/doccontent?id=8875&from=FBC

Data utworzenia: 15/04/2013 @ 22:04
Ostatnie zmiany: 06/10/2013 @ 04:01
Kategoria : Animizm
Strona czytana 16368 razy


Wersja do druku Wersja do druku

 

Komentarze

Nikt jeszcze nie komentował tego artykułu.
Bądź pierwszy!

 
Trzecie Oczko
Orvieto.jpgmonastery-picture08.jpggreek.jpgbud101.jpgneamt-monastery-moldova.jpgManastirea_Sinaia.jpgsantuario-tokio-japon.jpgmonastery-picture05.jpgbahaisquare.jpegmeteora_monastery.jpgjericho-st-georges-monastery.jpgjvari.jpgmonastery-picture03.jpgthiksey-gompa-in-ladakh.jpgpoblet.jpgmonastery-picture01.jpgdiveevo.jpg0-armenia.jpgjasna-gora.jpg0-Jvari Monasteri-Georgia.jpgmonastery-picture02.jpgmonastery-picture06.jpgIonaAbbey.jpgCamedolite-Monastery.jpgSofia.jpgmonastery-mont-saint-michel.jpgmonastery-picture07.jpg0-bhutan.jpgmonastery-picture04.jpgdracula_mnsnagov.jpg
Rel-Club
Sonda
Czy jest Bóg?
 
Tak
Nie
Nie wiem
Jest kilku
Ja jestem Bogiem
Ta sonda jest bez sensu:)
Prosze zmienić sondę!
Wyniki
Szukaj



Artykuły

Zamknij => WISZNUIZM <<==

Zamknij - Japonia

Zamknij BUDDYZM - Lamaizm

Zamknij BUDDYZM - Polska

Zamknij BUDDYZM - Zen

Zamknij JUDAIZM - Mistyka

Zamknij NOWE RELIGIE

Zamknij NOWE RELIGIE - Artykuły Przekrojowe

Zamknij NOWE RELIGIE - Wprowadzenie

Zamknij POLSKA POGAŃSKA

Zamknij RELIGIE WYMARŁE - Archeologia

Zamknij RELIGIE WYMARŁE - Bałtowie

Zamknij RELIGIE WYMARŁE - Manicheizm

Zamknij RELIGIE ŻYWE - Konfucjanizm

Zamknij RELIGIE ŻYWE - Satanizm

Zamknij RELIGIE ŻYWE - Sintoizm

Zamknij RELIGIE ŻYWE - Taoizm

Zamknij RELIGIE ŻYWE - Zaratustrianizm

-

Zamknij EUROPA I AZJA _ _ JAZYDYZM* <<==

Nasi Wierni

 8137395 odwiedzający

 362 odwiedzających online