Religioznawstwo
Zagadnienia Religijne
Europa Pogańska
Azja
Hinduizm i odłamy
Judaizm i odłamy
Chrześcijaństwo i odłamy
Islam i odłamy
Afryka
Ameryka
Australia i Oceania

Fetyszyzm - Kult fetyszów

O kulcie fetyszów

Fragment książki: Charles de Brosses - O kulcie fetyszów

Wstęp
Fetyszyzm stanowi jedno z ważniejszych pojęć będących przed­miotem zainteresowania, ale też i kontrowersji, we współczesnych kierunkach filozoficznych nawiązujących do heglowskiej teorii aliena­cji. Chodzi w szczególności o problematykę z zakresu teorii świado­mości społecznej. Trudno byłoby dziś mówić o świadomości fałszywej, o istocie i pozorze, o obiektywizacji, eksterioryzacji, alienacji, reifikacji, mediacji pomijając fetyszyzację.

Pojęcie fetyszyzmu występuje również w wielu naukach szczegóło­wych, takich jak ekonomia polityczna, antropologia kulturowa, reli­gioznawstwo, psychiatria, psychologia i seksuologia.

Pojawia się ono coraz częściej w świadomości potocznej. Jeśli do niedawna fetyszyzm kojarzył się zazwyczaj z doznawaniem, przez osoby reprezentujące jedną z dewiacji seksualnych, przyjemności płciowej przez oglądanie lub dotykanie pewnych przedmiotów na­leżących do potencjalnej jedynie partnerki lub partnera seksualnego, to dzisiaj mówi się o fetyszyzmie przejawiającym się w żądzy posiadania trudno osiągalnych przedmiotów, nie kierując się ich funkcją użytkową, ale „reprezentatywną”. Chodzi tu niewątpliwie o przejaw „kompleksu dorobkiewicza” polegającego na tym, że posiadacz rze­czy, które winny ułatwiać mu życie, staje się ich niewolnikiem. Niekiedy jednak fetyszyzm przejawia się w pasji kolekcjonerskiej, której patologicznym odpowiednikiem jest kleptomania.

W związku z tak szerokim zastosowaniem pojęcia fetyszyzmu poja­wiają się współcześnie (głównie w etnologii strukturalistycznej) ten­dencje do wyeliminowania go z nauki albowiem - jak się powiada - ono samo stało się fetyszem. Ta postawa byłaby uzasadniona, gdyby wcześniej udało się dowieść, że fetyszyzm jest pojęciem subiek­tywnym, nie odzwierciedlającym realnych zjawisk i procesów - za­ chodzących w różnych dziedzinach życia społecznego - między którymi występują analogie lub pokrewieństwa.

Nie jest przecież przypadkiem, że pojęcie fetyszyzmu sformułowane w połowie XVIII wieku przez myśliciela francuskiego Oświecenia, Ch. de Brossesa (1709-1777) w odniesieniu do jednej z archaicznych form religii i teoretycznie rozwinięte przez Hegla i Feuerbacha dzięki powiązaniu go z alienacją, zostało wykorzystane przez Marksa do analizy zjawisk ekonomii politycznej oraz ich spaczonego odzwierciedlenia w społecz­nej świadomości; że Comte włączył je do swojej historiozofii czyniąc z mentalności fetyszystycznej wyjściowy punkt intelektualnego po­stępu ludzkości; że przyjęło się ono w ewolucjonistycznym i post ewolucjonistycznym religioznawstwie; że A. Binet i S. Freud przenieśli je na teren psychologii i psychiatrii opisując jedno z odchyleń w zachowaniach seksualnych.

Zauważmy, że u wszystkich wymienionych autorów fetyszyzm zachował coś ze swojego pierwotnego znaczenia i zwykle kojarzy się z archaiczną religią lub łudząco zachowania religijne przypomina. Fetysz jako przedmiot kultu religijnego ludów prymitywnych, pie­niądz - pożądany i traktowany jako istota wszechpotężna w spo­łeczeństwie posługującym się nim jako środkiem wymiany - po­dobnie jak przedmiot wzbudzający żądzę seksualną u człowieka, którego biologiczny popęd uległ wypaczeniu - wszystkie te rodzaje fetyszów są rzeczami zmysłowymi a zarazem nadzmysłowymi. Ceni się je nie ze względu na to, czym są rzeczywiście i „naturalnie” (kawałkiem drewna, metalu, częścią ubioru lub ciała ludzkiego), ale ze względu na jakąś nadzmysłową, magiczną, niepojętą i nie­ okiełznaną moc, którą im fetyszysta przypisuje i od której się uzależnia.(...)

Współczesny fetyszyzm Murzynów tudzież innych ludów
Murzyni z zachodniego wybrzeża Afryki, jak również zamiesz­kujący wnętrze kontynentu aż do Nubii, krainy graniczącej z Egiptem, wielbią pewne bóstwa, które Europejczycy nazywają fetyszami, przy czym termin ten został ukuty przez naszych kupców handlujących z Senegalem na podstawie portugalskiego wyrazu fetisso,  to znaczy rzecz cudowna, zaczarowana, boska albo będąca wyrocznią, od łacińs­kiego rdzenia: fatum, fanum, fari.

Owe boskie fetysze, to nic innego, jak pierwszy materialny przedmiot, który zechce spodobać się jakie­muś ludowi albo pojedynczej osobie i zostaje przez nią wybrany, a następnie uroczyście poświęcony przez kapłanów. Jest to drzewo, góra, morze, kawałek drewna, ogon lwa, kamyk, muszelka, grudka soli, ryba, roślina, kwiat, zwierzę pewnego gatunku, jak krowa, koza, słoń, baran, wreszcie wszystko w tym rodzaju, co można sobie wyobrazić. Są to zarazem bogowie, rzeczy święte, jak również taliz­many Murzynów, którzy skrupulatnie i z respektem oddają im hołd, zwracają się do nich ze swoimi życzeniami, składają im ofiary, obnoszą ich w procesjach, jeśli to jest możliwe, albo noszą na sobie z wyraźnymi oznakami uwielbienia i zasięgają ich rady przy wszelkich szczególnych okazjach; uważają ich na ogół za istoty opiekujące się ludźmi oraz za potężne siły chroniące od wszelkich możliwych przy­padków. Składają na nich przysięgę, a jest to jedyna przysięga, której te perfidne ludy nie ośmielają się łamać.

Murzyni, tak jak większość dzikich, nie znają idolatrii ubóstwio­nych ludzi. Słońce albo fetysze są ich prawdziwymi bóstwami; aczkol­wiek niektórzy spośród nich mają słabe pojęcie o istocie wyższej, nie uważają tych bogów za jej równych, zaś inni, pod wpływem religii Mahometa, czynią z nich duchy podrzędne albo talizmany.

W każdym kraju istnieje ogólny fetysz narodu, a oprócz niego każdy z osobna posiada własnego fetysza, coś w rodzaju bóstwa domowego, albo ma ich więcej, zależnie od stopnia podatności na lęk i od pobożności. Ta jest niekiedy tak wielka, że dzicy często mnożą fetysze bez liku, tworząc je z pierwszego napotkanego zwierzęcia, jak pies, kot, nie mówiąc o najpodlejszych nawet zwierzętach. Jeśli takowe stworzenia się nie pojawiają, to w przypływie zabobonu wybór ich pada na kamień, kawałek drewna, czy też pierwszy z brzegu przed­miot, który schlebia ich zachciankom. Nowy fetysz jest najpierw obsypywany podarkami, którym towarzyszy uroczysta obietnica, że będzie się go czciło jako ukochanego patrona, jeśli nie zawiedzie opinii, jaką z góry wyrobiono sobie o jego potędze.

Ci, których fetyszem jest zwierzę, nie spożywają nigdy jego mięsa; zabicie go byłoby niewybaczalnym grzechem, a cudzoziemcy, którzy dopuściliby się takiej profanacji, staliby się wkrótce ofiarami dzikich tubylców.

Są wśród nich tacy, którzy - ze względu na respekt albo strach - powstrzymują się na zawsze od oglądania swojego fetysza. Nasi kupcy opowiadają, że wódz pewnej przybrzeżnej krainy nie mógł przyjąć zaproszenia w celu dokonania handlowej transakcji na ich statkach, gdyż morze było jego fetyszem, a według wierzenia przyjęte­go w tym kraju, ktokolwiek spojrzałby na swojego boga, padłby trupem na miejscu; pogląd ten nie jest całkiem odosobniony, a ślady jego znajdujemy u niektórych ludów Wschodu.

„Niemal w całej Nigrycji - powiada Loyer - poza fetyszami prywatnymi istnieją fetysze wspólne dla całego królestwa, a jest to zazwyczaj jakaś wielka góra albo jakieś charakterystyczne drzewo. Gdyby ktoś był na tyle bezbożny, aby naruszyć górę albo ściąć drzewo, zostałby niechybnie ukarany śmiercią. Również każda po­szczególna wioska znajduje się pod ochroną swojego fetysza, którego przystraja się publicznym sumptem i do którego zanosi się modły o dobro ogółu. Ów strażnik osady ma pośrodku publicznego placu swój ołtarz z trzcin wzniesiony na czterech słupach i przykryty palmowymi liśćmi. Poszczególne osoby rezerwują w swoich zagrodach albo przed bramą miejsce dla fetysza, którego przystrajają wedle odruchów swojej pobożności, malując go raz w tygodniu na różne kolory. Mnóstwo tych ołtarzy znajduje się w lasach i na ugorach. Są one zawalone różnego rodzaju fetyszami, których otaczają półmiski i gliniane dzbany napełnione kukurydzą, ryżem i owocami. Jeśli Murzyni potrzebują deszczu, stawiają przed ołtarzem puste dzbany; w czasie wojny kładą tam szable i dziryty, aby prosić o zwycięstwo; jeśli potrzebują mięsa albo ryb, kładą jakieś gnaty albo ości; chcąc otrzymać wino palmowe, pozostawiają u stóp ołtarza mały nóż służący do nacinania drzewa. Dopiero po tych oznakach czci i ufności nabierają otuchy, że uzyskają to, o co proszą; jeśli jednak spotka ich niełaska, przypisują ją jakiemuś uzasadnionemu resentymentowi fety­sza, a wszelkie ich zabiegi zmierzają do znalezienia środków mogących go udobruchać” .

Domyślamy się już zapewne, że wszystkie te fakty przypominają bardzo opowieści o dawnej religii Egiptu. By przy okazji rzec co nieco na temat, do którego nie chciałbym wracać, a który wymagałby osobnej rozprawy, ograniczę się do stwierdzenia, że można by odnieść podane przez Loyera fakty do znaków wyrytych na obeliskach, gdzie znajdujemy głowy psów i krogulców, jak również wizerunki słońca, wężów, ptaków itd., którym ludzie przynoszą na klęczkach tace obładowane wazami i owocami. Ta analogia byłaby chyba nienajgor­szym kluczem do wyjaśnienia egipskich hieroglifów.

 Religia fetyszyzmu uchodzi za bardzo dawną w Afryce, gdzie jest tak szeroko rozpowszechniona, że szczegóły dotyczące praktyk, które się z nią wiążą, uprawianych w różnych okolicach, zajęłyby zbyt wiele miejsca. Wystarczy więc, że odeślemy tych, którzy chcieliby zaznajo­mić się z poszczególnymi ceremoniami każdego kraju do relacji podróżników, gdzie zostały one wyczerpująco omówione.

Zwyczaje - czy to w odniesieniu do rodzaju składanych hołdów, czy też w odniesieniu do rytuałów kultowych - są niemal zawsze identyczne u Murzynów, tego obecnie najbardziej przesądnego ludu świata, tak jak Egipcjanie byli najbardziej przesądnym ludem swoich czasów. Nie mogę jednak pominąć informacji o fetyszyzmie wyznawanym w Juidah, małym państewku leżącym na wybrzeżu gwinejskim, które o posłuży nam za przykład na to wszystko, co dokonuje się identycznie w pozostałej części Afryki. Chodzi zwłaszcza o kult prążkowanego węża, będącego jednym z najsłynniejszych bóstw murzyńskich. Zo­baczymy, jak mało różni się on od egipskiego kultu świętych zwierząt, wśród których nie było prawdopodobnie bardziej czczonego fetysza niż ów wąż. Pozwolimy sobie również od razu zauważyć, że nic nie przypomina bardziej tego węża z Juidah, jak wąż-fetysz Ewil-Merodaka , którego historia podana jest w XIV rozdziale Daniela. Dla wszystkich, którzy ten rozdział czytali, jest oczywiste, że ów wąż oswojony i utrzymywany w świątyni Babilonu, gdzie król chciał zmusić Daniela do wielbienia go jak żywego Boga, był dla Babiloóczyków prawdziwym bóstwem z rzędu fetyszów. W mojej relacji odwołam się do Atkinsa, Bosmana i Des Marchais’go, gdyż wszyscy trzej odwiedzali tę część Nigrycji i dobrze poznali jej zwyczaje.

W Juidah występują dwa rodzaje fetyszów: publiczne i prywatne. Fetysze tej drugiej kategorii, będące zazwyczaj jakimś zwierzęciem, jakąś istotą żywą albo jakimś idolem prymitywnie sporządzonym z tłustego błota albo z kości słoniowej, nie są mniej poważane od innych, gdyż niekiedy - zwłaszcza w nadzwyczajnych okolicznościach - składa się im w ofierze niewolnika.

Zatrzymując się jednak na fetyszach wspólnych dla całego ludu, wymienimy spośród nich cztery: wąż, drzewa, morze oraz marny mały idol gliniany, który patronuje obradom. Przed nim widzimy zwykle trzy drewniane misy zawierające dwadzieścia małych gałek ziemi. Wierni przed podjęciem jakiegoś przedsięwzięcia udają się na poszukiwanie kapłana, który po złożeniu darów bóstwu przerzuca wiele razy gałki z jednej misy do drugiej zapowiadając, że przedsięwzięcie będzie tym szczęśliwsze, im więcej kulek znajdujących się w poszczególnych naczyniach ułoży się niepa­rzyście. Wielkie drzewa są przedmiotem uwielbienia chorych, którzy ofiarują im na tacy zboże i ciasto; ofiary te stają się własnością kapłanów świętego gaju.

Do morza kierowane są błagania w sprawie połowu ryb i handlu. Podobnie postępuje się w odniesieniu do rzeki zwanej przez podróżników Eufratem. Wzdłuż jej brzegów urządza się uroczyste procesje, wrzuca się doń różne cenne przedmioty, a wśród nich małe, złote pierścienie. Ponieważ te dary nie przedstawiają większej wartości dla kapłanów, radzą oni raczej składać ofiary z wołów na brzegu rzeki.

Wąż jest pięknym zwierzęciem o grubości ludzkiego uda, długim na siedem stóp, z białymi, niebieskimi, żółtymi i brunatnymi pręgami. Głowę ma okrągłą, oczy piękne i szeroko rozwarte. Nie jest jadowity, lecz - przeciwnie - zadziwiająco łagodny i spoufala się z ludźmi. Te gady lubią wpełzać do domu; pozwalają się chwytać i pieścić nawet ludziom białym, są natomiast napastliwe wobec pewnego rodzaju wężów jadowitych, czarnych, długich, ale drobnych, od których uwal­ niają często kraj, podobnie jak czyni to w Egipcie Ibis. Cały ten gatunek węży, jeśli wierzyć czarnoskórym z Juidah, pochodzi od jednego, który zamieszkuje wnętrze świątyni koło miasta Szabi, a który żyjąc przez wiele stuleci, nabrał grubości i długości niezmiernej. Niegdyś był bóstwem ludzi Ardry, ale ponieważ ci stali się niegodni jego protekqi, gdyż byli źli i występni, wąż zdecydował się stanąć po stronie ludów z Juidah: porzuciwszy mieszkańców Ardry w samym momencie bitwy, jaką oba ludy sobie wydały, przeszedł na oczach ogółu z jednego obozu do drugiego. Ponieważ jego wygląd zewnętrzny nie miał w sobie nic przerażającego, a przy tym wydawał się on tak łagodny i obłaskawiony, wszystkich brała ochota, aby go popieścić. Arcykapłan wziął go na ręce, podniósł go, aby pokazać wojsku. Na widok tego cudu wszyscy Murzyni padli na kolana i oddali mu cześć, za co zostali wkrótce nagrodzeni całkowitym zwycięstwem nad wrogami.

Nowemu fetyszowi zbudowano świątynię, obnoszono go uroczyście na jedwabnym dywanie z wszelkimi możliwymi oznakami radości i poważania; wyznaczono fundusz na jego utrzymanie; wybrano kapłanów, aby mu służyli, i młode dziewczęta, które miały mu być poświęcone; wkrótce to nowe bóstwo wzięło górę nad dawnymi. Odtąd patronuje handlowi, rolnictwu, porom roku, stadom, wojnie, sprawom publicznym, rządowi itd.

Przy tak wysokim mniemaniu o jego potędze nie zaskoczy nas to, że składa mu się pokaźne ofiary. Są to kawałki bawełnianej tkaniny albo europejskie towary, beczki likierów, a nawet całe stada; jego żądania są zazwyczaj znaczne, a przy tym proporcjonalne do potrzeb, czy też zachłanności kapłanów, którzy pośredniczą w przekazywaniu wężowi uwielbienia ludu, a temu zaś przekazują odpowiedzi bóstwa, albowiem nie wolno nikomu, oprócz kapłanów, wchodzić do świątyni i oglądać węża.

Potomstwo tego boskiego gada stało się bardzo liczne. Aczkol­wiek czci się je mniej niż protoplastę i zwierzchnika, nie ma Murzyna, który nie czułby się bardzo szczęśliwy z napotkania węża tego gatunku lub nie utrzymywałby i karmił go z radością. Podają mu mleko. Spostrzegłszy, że to samica i że jest brzemienna, budują jej gniazdo, aby mogła wydać potomstwo i troszczą się o jego chowanie do chwili, kiedy będzie mogło samo zdobywać pokarm. Ponieważ te węże nie czynią szkody, nikt nie ma ochoty źle ich traktować. Gdyby jednak zdarzyło się komuś, białemu, czy też Murzynowi, zabić jednego z tych węży, albo go zranić, cały naród zapałałby chęcią zemsty. Winny, będąc Murzynem, zostałby na miejscu zabity i spalony. Coś podob­nego przydarzyło się również Anglikom w początkach ich osiedlania się na tym wybrzeżu.

„Nocą znaleźli w magazynie węża-fetysza, którego bez powodu, przypadkiem zabili i wyrzucili przed bramę, nie obawiając się skut­ków. Nazajutrz kilku Murzynów, którzy dostrzegli świętokradztwo i dowiedzieli się, kim byli jego autorzy na podstawie wyznań samych Anglików, rychło roznieśli tę złowrogą wieść pośród całego ludu. Wówczas wszyscy okoliczni mieszkańcy zebrali się, napadli na powstający kantor, zmasakrowali wszystkich bez wyjątku Anglików, spalili budynek i towary. Odtąd czarnoskórzy nie chcąc zakłócać handlu, zawczasu ostrzegają cudzoziemców o czci należnej temu zwierzęciu i proszą ich o poważanie go jak świętego. Jeśli jakiś biały zabije jedno z tych zwierząt, salwować się może tylko ucieczką, a jego współziom­kom pozostaje jedynie wyznać zbrodnię i zapewnić, że dokonano jej przypadkiem, jak również uiścić wielką grzywnę na znak skruchy”.

Pewnemu Portugalczykowi, dopiero co przybyłemu na wybrzeże, zachciało się przewieźć węża-fetysza do Brazylii.

„Kiedy statek był gotów do drogi, postarał się ukradkiem o jedno takie zwierzę, które zamknął w pudle, a wszedłszy do łodzi ze swoją zdobyczą, zamierzał dotrzeć do okrętu. Morze było spokojne, ale łódź się wywróciła i Portugalczyk utonął. Murzyńscy wioślarze po doprowadzeniu łodzi do porządku powrócili na brzeg i zajęli się skwapliwie pudełkiem, gdyż zauważyli, że Portugalczyk pilnował je, jak oka w głowie. Otwierali skrzynkę węsząc niespodziankę, ale jakież było ich zdziwienie, gdy znaleźli w niej jednego ze swoich fetyszów. Na ich krzyki zbiegł się wielki tłum mieszkańców, którzy zostali natychmiast poinformowani o zuchwalstwie Portugalczyka. Ponieważ winowajca już nie żył, kap­łani wraz z pospólstwem rzucili się na towary jego rodaków, którzy w tej okolicy się znajdowali; zmasakrowali ich, a sklepy ich obrabowali. Dopiero po długich tarapatach, i to dzięki licznym podarkom, dali się ubłagać, zezwalając Portugalczykom na kontynuowanie handlu”.

Zwierzęta, które by zagryzły albo zraniły węża, byłyby narażone na karę tak samo, jak ludzie. Żarłoczność holenderskiej świni, która połknęła węża, spowodowała powszechne świniobicie w całym kraju. Tysiące Murzynów zbrojnych w szpady i maczugi rozpoczęło egzekucję; zgodzono się wybaczyć niedobitkom tego gatunku pod warunkiem, że będzie się je trzymać w zagrodzie na okres wydawania przez węże potomstwa. W tym to okresie oddziały strażników przebiegały kraj niszcząc wszystko, co mogłoby im szkodzić. W efekcie, gdyby pozwala­no dalej rozmnażać się tak swobodnie owym śmiesznym bóstwom, to cały kraj byłby pełen wężów. Jednak inne, jadowite węże niszczą ich całe krocie podczas walk, jakie toczą ze sobą te dwie ich odmiany. Węże prążkowane, chociaż nieszkodliwe, dają się wszystkim we znaki ze względu na swą nadmierną poufałość.

W okresie wielkich upałów wpełzają do domów, układają się na sprzętach, wślizgując się nawet do łóżek, gdzie często wydają potomstwo. Nikt nie ma odwagi stamtąd ich przepłoszyć i trzeba posłać po najbliższego kapłana, by ten wziął fetysza i wyniósł go ostrożnie na zewnątrz. Jeśli ktoś chce uwolnić się od towarzystwa Murzynów, to nic prostszego, jak wyrazić się niepochleb­nie o wężu; natychmiast zatykają sobie uszy i opuszczają bezbożników.

Wszędzie dostrzega się troskę o to, by budowano chatki albo świątynie mogące służyć za schronisko fetyszom, jeśli te zechcą z niego skorzystać. Nadzór nad każdym z tych budynków powierza się zwykle starej kapłance. Ze wszystkich ceremonii najbardziej uroczysta jest jednak procesja urządzana z całym przepychem, na jaki te ludy stać, wokół świątyni w Szabi. Bierze w niej udział co najmniej pięćset osób: łucznicy, muzykanci, ofiarnicy, posługacze niosący dary, kapłani, tudzież wielcy mężowie i matrony królestwa. Król, królowa matka albo arcykapłan zwany w miejscowym języku beti, prowadzi procesję trzymając w dłoni laskę, co przywodzi na myśl wizerunki królów lub kapłanów na rzeźbach egipskich, którzy stoją przed swoimi bóstwami dzierżąc w dłoni antyczne berło przypominające pastorał. Uczestnicy procesji padają na kolana przed bramą świątyni, uderzają czołem o ziemię, mając włosy posypane popiołem, i zaczynają modlitwę, podczas gdy posługacze świątynni odbierają dary, aby je przekazać bóstwu.

Godność arcykapłana nadaje władzę niemal równą dostojeństwu króla ze względu na przekonanie, że najwyższy zwierzchnik duchowny prowadzi poufałe rozmowy z wielkim fetyszem. Ta godność jest dziedziczna w obrębie jednej rodziny. Również i zwykli kapłani uzyskują swoje dostojeństwo wedle prawa urodzenia i tworzą - jak w Egipcie - osobną kastę albo ród. Można ich poznać po zabliźnionych ukłuciach na całym ciele.

 Jeżeli chodzi o kapłanki zwane beta, powołuje się je w sposób następujący: przez pewien okres w roku stare kapłanki, zbrojne w maczugi, przebiegają kraj od Wschodu ku Północy w stanie przypominającym szał bachantek. Wszystkie dziewczęta w wieku około dwunastu lat, wówczas przez nie porwane, stają się ich prawowitą własnością; nie mogą im stawiać oporu, chyba że schronią się we własnym domu, skąd nie wolno nikogo zabierać. Kapłanki zamykają więc te dziewczęta we własnych chatach, ale traktują je dosyć łagodnie, ucząc je śpiewu, tańca, świętych rytuałów. Po skończeniu nauki piętnują je na znak konsekracji, tatuując na skórze za pomocą igły wizerunki wężów, kwiatów, zwierząt. Ta bolesna operacja kończy się niekiedy śmiertelną gorączką.

Kiedy następuje wyzdrowienie, skóra staje się z powrotem piękna, podobna do czarnego atłasu haftowanego w kwiaty. Mówią im, że to wąż je napiętnował, a w ogóle zachowanie w tajemnicy wszystkiego, co dzieje się wewnątrz klasztorów, nakazywane jest pod groźbą porwania i spalenia żywcem przez węża. Dlatego też żadnej z nich nie bierze ochota jej naruszenia. Większość z nich czuje się zresztą wystarczająco dobrze, po tym co nastąpiło w miejscu odosobnienia, aby były zainteresowane w zdradzeniu sekretu; te które myślałyby inaczej, wiedzą dobrze, że kapłani są wystarczająco potężni, by urzeczywistnić swoje groźby.

Staruchy odprowadzają je ciemną nocą do domu rodziców, którzy witają je z radością, a następnie wynagradzają sowicie kapłanki za poniesione przez nie koszty utrzymania oraz za zaszczyt, jaki wąż okazał rodzinie. Dziewczęta zaczynają być odtąd otaczane czcią i cie­szyć się wieloma przywilejami. W okresie dojrzewania powracają uroczyście, w bogatych strojach, by poślubić węża. Małżeństwo zo­ staje skonsumowane następnej nocy, w osobnym pomieszczeniu, a w tym czasie druhny panny młodej tańczą nieopodal przy dźwiękach instrumentów. Aczkolwiek twierdzi się, że to sam wąż wywiązuje się z małżeńskiego obowiązku, nawet tubylcy domyślają się, że zleca go swoim kapłanom. Nazajutrz odprowadza się mężatkę na łono rodziny i od tej pory ma ona prawo pobierania opłat przysługujących kapłan­ kom. Niektóre z tych kobiet poślubiane są następnie przez Murzynów, a małżonek winien je poważać tak, jak samego węża, którego znamię na sobie noszą; winien zwracać się do nich tylko na kolanach, podporządkować się zarówno ich woli, jak i władzy. Gdyby chciał skarcić albo porzucić taką żonę, naraziłby się całej kaście. Te, które nie chcą poślubić mężów, żyją wspólnie jak gdyby w klasztorze, gdzie - jak się powiada - sprzedają swoje wdzięki albo frymarczą wdziękami swoich towarzyszek. Obowiązuje przy tym zachowanie w tajemnicy wszystkiego, co dzieje się w świętych miejscach, pod karą ognia.

Niezależnie od istnienia jak gdyby zakonnic stałych, dokonuje się przejściowej konsekracji młodych kobiet lub dziewcząt, cierpiących na wapory histeryczne , a choroba ta zdaje się być nader pospolita  w owej krainie. Panuje przekonanie, że te dziewczęta zostały dotknięte przez węża, który poczuł do nich sympatię i tchnął w nie tego rodzaju szał; niektóre spośród nich zaczynają wydawać nagle potworne krzyki i zapewniają, że dotknął je fetysz, ale się wycofał, kiedy udzielano im pomocy. Stają się opętane jak pytie, rozbijają wszystko, co im wpad­nie w rękę i wyrządzają wiele szkód. Wówczas ich rodzice są zmuszeni prowadzić je do specjalnego pomieszczenia zbudowanego obok każdej świątyni, gdzie dzięki pokaźnym sumom, wpłacanym przez rodzinę, pozostają kilka miesięcy, aby wyzdrowieć.

Pewien Murzyn opowiadał Bosmanowi, że kiedy jego żona została zaatakowana przez tę chorobę, udał, że wiedzie ją wedle zwyczaju do pobliskiej świątyni; jednak w rzeczywistości zaprowadził ją na brzeg morski, aby sprzedać ją handlarzom niewolników. Kiedy kobieta spostrzegła europejski statek, poczuła się nagle uleczona z tej choroby i przestając udawać szaloną, poprosiła męża, aby ją odprowadził spokojnie do domu. Murzyn wyznał Bosmanowi, że tym śmiałym krokiem naraziłby się wielce kapłanom, gdyby go wówczas spotkali.

Tak oto przedstawia się w tym rejonie Afryki kult prążkowanego węża, o którym liczni marynarze tak wiele nam napisali. Nie obawia­łem się, że potraktuję go nazbyt obszernie, albowiem lepsze poznanie jego rytuału przyczyni się do poprawnej oceny podobnych obrzędów, które występują tak u ludów dawnych, jak i współczesnych.

Nie od rzeczy będzie zauważyć, zanim przejdziemy do innej kwestii, że Afrykanie z Juidah, podobnie jak mieszkańcy Egiptu praktykują obrzezanie, które występuje u nich od tak dawna, że zapomnieli o jego genezie. Praktykując je, kierują się jedynie niepamiętnym zwyczajem przodków. Nie uważają go zresztą za religijną praktykę. Zauważmy jeszcze, że wąż był uznawany za główne bóstwo nie tylko w tym okręgu Nigrycji. Jego kult jest rozpowszechniony od bardzo dawna w głębi afrykańskiego kontynentu.

U Etiopczyków był przedmiotem religii w czwartym wieku naszej ery, kiedy Frumentius poszedł głosić im wiarę chrześcijańską i udało mu się ich nawrócić, likwidując węża, który był dotąd bogiem Aksumitów. Powiadają, że ten potwornej grubości wąż nazywał się w miejscowym języku Arwe-midre i że wedle dawnej tradycji przekazanej przez Abisyńczyków, było to bóstwo wielbione przez Etiopczyków od zamierzchłej starożytności.

Inny kraj, leżący daleko od poprzedniego, daje nam przykład na sposób wybierania przez dzikich swojego bóstwa. Dostarcza zarazem świadectwa, jak daleko ten śmieszny kult, tak szeroko rozprzestrzeniony i wspólny dla ludów, między którymi nie zachodziło zjawisko przekazy­ wania sobie idei, zakorzenia się łatwo w myśli nieokrzesanych ludzi.

Na półwyspie Jukatan w Ameryce wszyscy mają swoich prywatnych bogów; są jednak miejsca, gdzie zbierają się, by ich wielbić wspólnie. Miejsca te służą im potem za kościoły, kiedy przybywają księża hiszpańscy. Gdy rodzi się dziecko, niosą je do tego miejsca, pozo­ stawiając je nago przez całą noc na małym placyku posypanym popiołem, który przesiano przez sito sporządzone z kory drzew. Nazajutrz wracają i poszukują śladów zwierzęcia, które zbliżyło się do dziecka; jeśli zjawiły się tam dwa zwierzęta, biorą je obydwa za patronów albo też biorą jednego, jeśli zwierz był jeden. Chowają dziecko do wieku, kiedy jest w stanie poznać ich religię. Wówczas rodzice mówią mu, jaki będzie jego patron.

Niezależnie czy to będzie mrówka, szczur, mysz, kot, czy też wąż, winno ono wielbić go jak swojego boga. Jego wyznawcy zwracają się do niego jedynie w prze­ciwnościach losu, to znaczy kiedy utracą jakąś rzecz albo kiedy spotka ich coś przykrego. Udają się wówczas do specjalnie na ten cel przeznaczonego domu i ofiarują dym z gumy kopalowej, tak jak my ofiarujemy kadzidło. Następnie niezależnie od tego, co przyszłoby im do głowy: czy pragnienie zemsty, czy jakikolwiek inny pomysł, nie wahają się w jego urzeczywistnieniu albowiem działają - jak sądzą - zgodnie z zaleceniem swojego boga.

Fetyszyzm jest równie powszechny we wszystkich innych regionach Ameryki; szczególnie często spotykane są stożkowate kamienie przy­ pominające syryjskie betyle oraz wielkie drzewa podobne do drzew  greckich Pelazgów. U Apallachów na Florydzie jest to wielka góra zwana Olaimi. U Naczezów Luizjany jest to stożkowaty kamień troskliwie przechowywany w zwoju złożonym z przeszło stu kozich skór. Starożytni owijali podobnie w owcze runo pewne betyle. U wy­spiarzy Cozumelu albo Świętego Krzyża jest to kamienny krzyż, wysoki na dziesięć stóp. Ten bóg sprowadza - jak sądzą - deszcz, kiedy go potrzebują.

W Gaspezji, gdzie dzicy wielbią słońce, krzyż jest również szczegól­nym fetyszem kraju. Stawiają go w miejscu publicznych narad, w hono­rowej części chaty. Każdy też nosi krzyż na ręku albo tatuuje go sobie na skórze. Umieszcza się go na chatach, łodziach, obuwiu, ubraniach, dziecięcych powijakach, grobach zmarłych.

„Opowiadają-pisze ojciec Leclerc, że ta figura pojawiła się ich przodkom we śnie podczas epidemii. Ponieważ bardzo łatwowiernie wierzą w sny, zwrócili uwagę również i na ten, po czym choroba rzeczywiście ustąpiła. Odtąd sporządzają sobie krzyże zwyczajne albo o podwójnych lub potrójnych ramionach. Nikt nie porzuca krzyża nawet w nagłych okolicznościach. Umierając każą go pochować razem ze sobą i mówią, że bez niego nie zostaliby rozpoznani w krainie przodków” .

Dawni tubylcy wyspy Haiti albo Santo-Domingo mieli wiele bardzo zróżnicowanych krzyży zwanych zemez, których wielorakie formy można tu i ówdzie wygrzebać z ziemi, zwłaszcza na terenach niegdyś zamieszkałych. Przede wszystkim można tam jednak napotkać żółwie, kajmany i kamienie. Składano im w ofierze kosze pełne kwiatów i ciasta. Niezależnie od tego każdy fetysz odbierał jeszcze specjalny hołd jako patron pór roku, zdrowia, polowania, czy też rybołówstwa. Pewien miejscowy kacyk miał trzy bardzo cenne boskie kamienie; jeden z nich powodował wzrastanie zboża, drugi szczęśliwy poród u kobiet, trzeci sprawiał ładną pogodę lub deszcz.

Fetyszem Abenaków jest stare drzewo, które - jak sądzili - nie powinno było nigdy się przewrócić, a kiedy to się zdarzyło, nie przestali zawieszać na nim podarków. Fetyszami innych są jeziora, jak to było niegdyś u Celtów Tektosagów; krokodyle, jak u Egipcjan; ryby morskie, jak u Filistynów; wetknięte w ziemię żerdzie, jak u italskich Sabinów, drewniane figurki, jak u Syryjczyka Labana; wyobrażenia narządów rodnych, jak u Hindusów lingajatów; kości zmarłych jak, jak u wyspia­rzy z okolic Filipin; bawełniane lalki - słowem tysiące dziwacznych, różnorodnych przedmiotów, których wyliczanie byłoby zbyt żmudne.

Większość Amerykanów jest mocno przekonana, że te przedmioty,  które poświęcają, stają się duchami albo manitu. Ich liczba jest tak nieokreślona, że Irokezi nadają im w swoim języku nazwę, która oznacza duchy wszelkiego rodzaju. Imaginacja każe im doszukiwać się ich we wszystkich naturalnych rzeczach, szczególnie zaś w tych, których siła sprawcza jest im nieznana, albo które przedstawiają dla nich coś nowego. Wówczas zadziwiają ich nawet najmniejsze drobiazgi. Ten sam ojciec Leclerc (rozdział XIII, strona 374) mówi o pewnej Gaspezjance, wielce poważanej wśród narodu „krzyżonośców” i nazywanej przezeń patriarchinią kraju, która wyniosła do rangi bogów króla kier i spód szklanki, do których się modliła. Nie musicie nawet pytać, czy strzelby i proch strzelniczy są dla nich groźnymi fetyszami albo manitu.

*

Całą książkę można przeczytać na stronie Repozytorium Cyfrowego Instytutów Naukowych - RCIN pod adresem: https://rcin.org.pl/dlibra/publication/60120/edition/42239


Data utworzenia: 12/03/2021 @ 23:49
Ostatnie zmiany: 21/03/2021 @ 20:53
Kategoria : Fetyszyzm
Strona czytana 14800 razy


Wersja do druku Wersja do druku

 

Komentarze

Nikt jeszcze nie komentował tego artykułu.
Bądź pierwszy!

 
Trzecie Oczko
62-hasyd.jpgtorah-verse.jpg62-gwiazda.jpg62-skull-cap.jpg62-tefilimTallit.jpg62-szofar.jpg62-torah.jpg62-Hanukkah.jpg62-chalka.jpg62-Hasidic chicken.jpg62-tallit-prayer.jpg62-hanuka.jpg62-menora.jpg62-mezuzah.jpg62-judaizm.jpg62-tanah.jpg62-menora-2.jpg62-shofar.JPG62-talit.jpg62-tora.jpg62-hebrew.jpg62-korona.jpg
Rel-Club
Sonda
Czy jest Bóg?
 
Tak
Nie
Nie wiem
Jest kilku
Ja jestem Bogiem
Ta sonda jest bez sensu:)
Prosze zmienić sondę!
Wyniki
Szukaj



Artykuły

Zamknij => WISZNUIZM <<==

Zamknij - Japonia

Zamknij BUDDYZM - Lamaizm

Zamknij BUDDYZM - Polska

Zamknij BUDDYZM - Zen

Zamknij JUDAIZM - Mistyka

Zamknij NOWE RELIGIE

Zamknij NOWE RELIGIE - Artykuły Przekrojowe

Zamknij NOWE RELIGIE - Wprowadzenie

Zamknij POLSKA POGAŃSKA

Zamknij RELIGIE WYMARŁE - Archeologia

Zamknij RELIGIE WYMARŁE - Bałtowie

Zamknij RELIGIE WYMARŁE - Manicheizm

Zamknij RELIGIE ŻYWE - Konfucjanizm

Zamknij RELIGIE ŻYWE - Satanizm

Zamknij RELIGIE ŻYWE - Sintoizm

Zamknij RELIGIE ŻYWE - Taoizm

Zamknij RELIGIE ŻYWE - Zaratustrianizm

-

Zamknij EUROPA I AZJA _ _ JAZYDYZM* <<==

Nasi Wierni

 8994184 odwiedzający

 278 odwiedzających online