Religioznawstwo
Zagadnienia Religijne
Europa Pogańska
Azja
Hinduizm i odłamy
Judaizm i odłamy
Chrześcijaństwo i odłamy
Islam i odłamy
Afryka
Ameryka
Australia i Oceania

==>> WPROWADZENIE - Mity Polinezji

MITY POLINEZJI
Spróbujmy połączyć ze sobą liniami prostymi trzy punkty na mapie Oceanu Spokojnego: stolicę Hawajów Honolulu, Rapanui, czyli Wyspę Wielkanocną, i południowo-zachodni cypel Nowej Zelandii.

To, co zamkniemy trzema odcinkami, będzie prawie idealnie: równoramiennym trójkątem o podstawie Hawaje - Nowa Zelandia długości 9 000 km i bokach po 7 400 km. Tymi potwornie rozciągniętymi i nie bardzo nawet sztucznie zgeometryzowanymi granicami obejmiemy obszar zwany Polinezją, czyli Wielowyspiem. Wypełnia go nieprzebranymi masami wód Ocean Wielki, Pozostawia on na tym obszarze ponad powierzchnią wód jedynie dwie duże wyspy nowozelandzkie wielkości ponad 100 000 km2 każda, pięć niedużych wysp hawajskich  wielkości rzędu kilku tysięcy km2, dwie podobnych rozmiarów wyspy samoańskie, jedną przepiękną wyspę Tahiti w centrum i tysiące wysepek pochodzenia koralowego i wulkanicznego.

Polinezja Pacyfik, Polinezja - 1. Hawaje; 2. Nowa Zelandia; 3. Wyspa Wielkanocna; 4. Samoa; 5. Tahiti (Polinezja Francuska)
W sumie: bezkres wód z rozrzuconymi, niemal tak rzadko jak: planety w układzie słonecznym, skrawkami stałego lądu. A jednak to oceaniczne pustkowie nie tylko dostało wspólną grecką nazwę wielowyspia, ale — co znamienne — przykuło do siebie uwagę wcale dziś licznych specjalistów etnografów zwanych polinezjologami.

Na zainteresowanie peryferyjną kulturą wpłynęło niepowtarzalne gdzie indziej na kuli ziemskiej zjawisko, jakim pozostaje jednorodność kultury wyspiarskiej na tak rozległych obszarach morskich. Powiada się: „Polinezja ostatnia  część świata zasiedlona przez człowieka... została, opanowana przez wysmukłą, brązowoskórą rasę w pierwszych stuleciach naszej ery.”

Geografowi rzuca się od razu w oczy, że „rozrzucone do 5000 km od siebie wyspy wykazują jednakową ludność z podobną kulturą, która dopiero w czasach nowszych została rozpowszechniona przez Polinezyjczyków, przesłaniając warstwę melanezyjską”. Niemiecki geograf W. Behrmann posuwa się nawet do tego, że kwestionuje słuszność kwitowania Polinezyjczyków mianem ludu pierwotnego, ludu natury.

Nie znają oni wprawdzie pisma, garncarstwa, tkactwa i metalurgii — pod tym względem zatrzymali się na poziomie cywilizacji kamiennej — ale za to celują w snycerstwie, w plecionkarstwie z tapy, w rybołówstwie, hodowli nierogacizny, plantowaniu orzechów kokosowych, w żegludze dalekomorskiej i w ... kartografii oceanicznej. W tej ostatniej mogą się poszczycić nie lada rekordem: wyprzedzili wszystkie ludy kuli ziemskiej.

Najdalej w entuzjazmie dla rasy mieszkańców Wielowyspia na Oceanie Spokojnym posunął się antropolog niemiecki Egon von Eickstedt, który w swym znanym opracowaniu ras ludzkości pt. Rassenkunde und Rassengeschicbte der Menschbeit twierdzi, że „zasadniczy trzon i zdecydowana większość Polinezyjczyków uformowana została przez element europejski” (str. 647). Opis Samoańczyków umieszczony tamże na stronie 641 zasługuje na przytoczenie: „U Samoańczyków mamy do czynienia z wysokimi, silnymi ludźmi o płci brunatnawej, z długimi, wijącymi się, kruczymi włosami, o rysach prawidłowych, ożywionych dużymi, pełnymi wyrazu oczyma, w całości przywodzącymi na myśl typy południowoeuropejskie... W ogóle Polinezyjki, a szczególnie Samoanki można zaliczyć do najpiękniejszych kobiet świata.” Zważmy, że słów tych nie napisał Gauguin czy inny artysta, lecz sumienny naukowiec, autor najobszerniejszego podręcznika akademickiego z antropologii ras.

Twierdzenie Eickstedta podlega dziś ożywionej dyskusji i ulegnie pewnie ograniczeniu. Fantazją trącą jego dociekania nad indyjskim pochodzeniem dzisiejszych Hawajczyków z Hawajów, Maoryjczyków z Nowej Zelandii i innych mieszkańców Samoa, Tonga, Tahiti czy Paumotu. Mimo to kontrolne obliczenia antropometryczne (pomiarowe) przeprowadzone przez polskiego polinezjologa Aleksandra Lecha Godlewskiego na wschodnim odprysku Polinezji, samotniczej wyspie Wielkanocnej, wykazują aż 16,37% elementu śródziemnomorskiego.

Zanikowa dziś kultura polinezyjska dopiero w połowie XX wieku zaczęła fascynować stechnicyzowany i pozbawiony folkloru świat zachodni. Dość wspomnieć gitary hawajskie, hula hup, wyroby z rafii, turystykę oceaniczną, film o Tahiti, przy znanie Polinezyjczykom pierwszeństwa w odkryciu Antarktydy.

Polinezyjczycy to Wikingowie Wschodu. Przemierzali oni fantastycznie rozległe szlaki Oceanu Spokojnego wiedzeni instynktem żeglarzy i orientacją na czystej mapie morskiej, jaką stanowi wygwieżdżone niebo Pacyfiku. Nie wiemy dokładnie, kiedy pokusili się po raz pierwszy o skolonizowanie z rzadka rozrzuconych koralowych i wulkanicznych wysp największego rozlewiska wód na świecie. Jest podanie, które głosi, że pierwszy naczelnik polinezyjski wylądował na archipelagu Samoa w zachodniej Polinezji czterdzieści pokoleń dynastycznych temu. Działoby się to zatem gdzieś w IX wieku naszej ety. Ile jednak dziesiątków czy setek lat upłynęło nim przybysze zaczęli liczyć pokolenia, to owiane jest zupełną mgłą zagadki.

Ustalenia chronologiczne pozostawmy fachowcom. Niech na podstawie procesu zaawansowania rozpadu promieniowego węgla w pozostawionych szczątkach organicznych palenisk zawyrokują, kiedy zjawił się na wyspach Polinezji pierwszy człowiek. To zresztą jest dla nas bez znaczenia. Interesuje nas wyłącznie ten niewątpliwie późny okres, kiedy zaczęła się kształtować i utrwalać tradycja z mitologią na czele. Ściśle to, co działo się od chwili wylądowania odważnych i pięknych wędrowców na drobnych wysepkach archipelagu Samoa.

Najpierw zagospodarowano się na trwałe na Samoa. Ale cztery niewielkie wyspy szybko przestały wystarczać terytorialnie i trzeba się było puścić znowu na Ocean w poszukiwaniu nowych siedzib, podobnie jak to uczynili przodkowie, przybysze z nieustalonego jeszcze, ale chyba odległego zakątka Azji. I poszła nowa fala kolonizatorska na wschód na dzisiejszy archipelag Wysp Towarzystwa z główną uroczą wyspą Tahiti, dalej na Markizy i najdalej na odosobnioną i tajemniczą Wyspę Wielkanocną, czyli Rapanui. Druga fala wypuściła się odważnie na północ, aby osiągnąć Hawaje. Wreszcie jako ostatni ruch przemieszczeniowy notujemy zasiedlenie Nowej Zelandii, czyli Te Ika a Maui, przez emigrantów z Tahiti. Mity polinezyjskie dzielą losy tych kilku etapów kolonizatorskich. Najstarsze pochodzą z Samoa, nieco młodsze z rejonu Tahiti, świeże z Hawajów i najświeższe z Nowej Zelandii.

Nie jest proste uznać jakiś mit za po prostu polinezyjski. Drobne wyspy i wysepki żyły latami swym własnym życiem, zagubione wśród bezmiaru wód. Pozostawały praktycznie bez łączności z odleglejszymi archipelagami, a nawet z niektórymi wyspami tego samego archipelagu. W rezultacie każda wysepka, każdy zamieszkały samotniczy atol tworzyły własne miejscowe odchylenia mitologiczne. Chciały mieć swojego wyłącznego mitycznego twórcę, bohatera-cywilizatora, legendarnego założyciela dynastii.

Co uznać za ogólnopolinezyjski skarbiec mitologiczny? jakie mity można podnieść do rangi typowych i powszechnych w tej rozrzuconej i niemiłosiernie rozciągniętej plejadzie wysp i archipelagów? Przede wszystkim te, które wykształciły się w najstarszych i ogniskowych punktach kulturowych. Są to głównie Samoa, Tonga na zachodzie, Tahiti, Tubuai, Markizy, Tuamotu i wyspy Cooka w centrum, Nowa Zelandia, Kermadec, Mangatewa i Rapanui na południu i Hawaje na północy.

W dobie, gdy Europejczycy zainteresowali się mitami i podaniami Polinezji, czyli na początku XIX stulecia, miały one już za sobą co najmniej tysiącletni okres rozwoju i nieubłaganie postępującego różnicowania się lokalnego. Polinezyjskie mity muszą być zaopatrzone w metrykę geograficzną, odpowiadającą podanym przed chwilą zasadniczym rejonom kulturowym od najstarszej wyspy Samoa do najmłodszej — Nowej Zelandii.

I dodatkowy, poważny kłopot staje przed badaczem mitów polinezyjskich ze względu na brak tubylczych źródeł pisanych, jako że Polinezyjczycy nie znali pisma. Od biedy rolę wiarygodnego źródła może spełnić wierny zapis relacji krajowców przez uczonego zachodniego, biegłego w języku i obyczajach tych stron. Otóż — jak pisze pewna uczona pochodzenia polinezyjskiego — „uświadomienie sobie znaczenia literatury miejscowej... skłoniło lorda G. Greya, gubernatora Nowej Zelandii w połowie XIX wieku, do przyswojenia sobie języka tubylczego na równi z ich obyczajami, zwyczajami i przesądami..., a zbiory i wspaniałe tłumaczenia zyskały jego Mitologii polinezyjskiej miano dzieła klasycznego na miarę światową”. Lord gubernator Grey był jednak tylko dyletantem i amatorskim miłośnikiem egzotycznych poddanych i... urzekająco pięknych poddanek. Zetknął się przecież tylko z kresową i późną tradycją polinezyjską, jaką mają dwie wielkie wyspy nowozelandzkie. Studiom poświęcał czas wolny od obowiązków administracyjnych. Nie był etnografem, a dla tubylców był symbolem narzuconej, obcej władzy brytyjskiej. Z tych to powodów Mitologii polinezyjskiej Greya daleko do mitologii polinezyjskiej przez małą literę.

Ludziom ciekawym poznania niesfałszowanych wątków baśniowo-podaniowych Polinezji pozostawała jedyna droga: zawierzyć chłonności pamięci recytatorów rodowych i przez porównanie różnych mniej lub więcej rozbieżnych wersji zrekonstruować wspólny trzon tematyczny mitologii. O chłonności pamięciowej tych recytatorów wzmiankują zgodnie liczni uczeni, jak np. podróżnik S. Percy Smith. W znanej pracy Hawaiki z 1910 roku dzieli się on z czytelnikami takimi uwagami:  „Trudno doprawdy człowiekowi cywilizowanemu pojąć potęgę pamięci u ludu, który ma jedynie tę pamięć, by móc jej zaufać... Maoryjczyk (tubylec nowozelandzki) z żoną podyktowali pani Elsdon Best ponad 400 pieśni i mogli na ogół podać imiona kompozytotów i przebieg akcji tych poematów. Inny Maoryjczyk dyktował pisarzowi 164 pieśni... a przytoczenie jednego wiersza wystarczyło do odtworzenia całości. Jeszcze inny napisał aż 11 tomów rękopisu... wszystko z pamięci z setkami imion własnych” (strona 20).

Co opowiadane było po całej Polinezji, jak długa i szeroka na tysiące kilometrów aż do dnia najścia papalangi (burzycieli raju), jak nas trafnie nazwano, to legitymowało się starożytnością sięgającą czasów pierwotnej wspólnoty. Zatem wersje podawane przez umiejętnych i krytycznych badaczy-polinezjologów, wersje przekazane przez kultowych recytatorów i wersje ogólnopolinezyjskie, a takich zachowało się nieco, oto zasadnicze źródło najważniejszych wątków mitologicznych Polinezji.

Rangi i Papa Ranga i Papa Inaczej wyobrażano sobie akt stworzenia świata w rejonie środkowym i nowozelandzkim, a odmiennie na północnych, odległych od macierzystej Samoa, wyspach Hawajskich. Na dwóch wielkich wyspach Nowej Zelandii tubylczy maoryjczycy wierzyli (zgodnie z pobratymcami z Niue, Markizów i Paumotu), że na początku wszechrzeczy, w najdawniejszym praczasie, żyła jedynie samotna para małżeńska. Był to boski prarodzic wszystkiego, wielki i dostojny Ranga i jego towarzyszka, pramacierz Papa.

Skąd się wzięło to pierwsze stadło małżeńskie? Kto je powołał do życia? Kto je skojarzył ze sobą? Na te i podobne pytania nie umiał znaleźć odpowiedzi żaden Maoryjczyk. W takie dalekie czasy nie zapuszczała się już myśl polinezyjska. Cofając się wstecz biegu zdarzeń, gdzieś trzeba się było zatrzymać, To coś, na czym już załamywały się pojęcia mędrców, to było nieokreślone, ciemne, zagmatwane i niezbadane Po, co oznacza Ciemności Kosmiczne, „z których potem rozwinęły się i rozmnożyły wszystkie postaci życia i światłości”.

Owo bezładnie kłębiące się mroczne Po, żywo przypominające grecki Chaos, mogło być jedynym świadkiem pojawienia się prarodzica Rangi (Watea na wyspie Mangaja) i prarodzicy Papy, zwanej też pełnym brzmieniem Papatua. Ze związku Rangi i Papy przyszło na świat pierwsze potomstwo, pierwsze pokolenie urodzonych bóstw.

Liczna była ta pierwsza rodzina i liczne rodzeństwo. Wdzięczni ludzie wspominają przez natchnionych śpiewaków sześciu najdzielniejszych synów. To przede wszystkim pierworodny Tu, bóg wojowników, twórca mężczyzny z czerwonej gliny i kobiety z echa i promienia słońca, To wtóry syn Tane, opiekun gąszczów leśnych. To pożyteczny Rongo, zwany też w niektórych stronach Lono, który w swej boskiej życzliwości dla ludzi nauczył ich sztuki zakładania plantacji. To dalej pan wichrów oceanicznych, Tawhiri. W sławie bodajże przewyższył ich wszystkich następny syn Rangi i Papy, wielki Tangaroa albo Ta'aloa. Będzie sławnym królem ryb, płazów, frutti di mare, słowem wszystkiego, co tylko w morzu ciepłym żyje. Imię jego rozbrzmi od Nowej Zelandii i Tahiti po Hawaje. To wreszcie Haumia, przeznaczony do władzy nad dziką roślinnością.

Te wielkie prace cywilizacyjne na lądzie, morzu i w powietrzu dopiero czekają na mocarzy. Teraz zrodzeni w ciemnościach wiecznej nocy pełzają jeszcze nieporadnie na czworakach pomiędzy łonem swej matki Papy i piersią ojca Rangi. Póki mali, mogli jeszcze dobrze i bezpiecznie czuć się w podwójnym uścisku, ale z latami bunt zaczął się wkradać w ich dusze.

Pierwszy — rzecz zrozumiała — zbuntował się najstarszy i największy Tu, bo było mu przecież najniewygodniej z racji dużego wzrostu. Zgodnie ze swym wojowniczym usposobieniem zaczął namawiać braci do zamordowania rodziców, jedynego sposobu uwolnienia się z dławiącej ciasnoty. Ale młodszy Tane sprzeciwił się okrucieństwu i zaproponował środek równie skuteczny, a znacznie łagodniejszy. Po co zabijać, kiedy wystarczy jedynie rozłączyć czułą parę, aby zyskać i przestrzeń do życia, i uniknąć narodzin dalszych braci i sióstr. Rozsądek dyktował te słowa i trafiły one do przekonania wszystkim, prócz dzikiego z natury Tawhiri. W piątkę zabrali się do dzieła, Dzielnością wyróżniał się sam inicjator Tane. „Grzbietem opierał się na matce, a stopami odpychał ojca” — tak obrazowo wyobrażali sobie Maoryjczycy to typowe dla kosmogonii wielu narodów rozdzielenie nieba i ziemi.

Tu Tu Wysiłki dzielnego Tane, wspieranego przez czterech braci, nie poszyły na marne. Udało się dźwignąć Rangi do góry na tyle, że wpuszczono pomiędzy Ojca-Niebo i Matkę-Ziemię pierwsze fale powietrza i przebłyski światła. Wściekłość sabotującego tę całą akcję Tawhiriego nie miała granic, a w ogóle nie umiał on hamować gniewu. Zahuczał, zaryczał w postaci oceanicznego huraganu i w jednej chwili rozpędził braci, knujących przeciw rodzicom.

Tangaroa znalazł się w morzu, a Rongo i Haumię zdołała dosłownie w ostatniej chwili ukryć w swym wnętrzu dobra Papa. Leśny Tane poddał się huraganowemu atakowi Tawhiriego i do dziś w kłaniających się nisko czubach palm widzą Maoryjczycy hołd boga gąszczów leśnych składany bogowi wichrów morskich. Natomiast wojowniczy, bohaterski Tu stoczył pojedynek z Bogiem Wichru i przegnał Tawhiriego do ojca Rangi na niebie. Zapanowała pogoda i pokój między świeżo rozpiętym nieboskłonem i oświetloną ziemią.

Między nieboskłonem i ziemią tak, ale nie w samym niebie i na samej ziemi. Rangi tęsknił za utraconą Papą, Papa — za boskim małżonkiem. Mieli nadto wspólny przedmiot zmartwień. To była czarna niewdzięczność rodzonych dzieci. Jak to — mówili z goryczą — więc pomimo lamentów, nie bacząc na ich czułe przywiązanie do siebie, Tane z czterema braćmi śmiał gwałtownie i brutalnie rozdzielić ze sobą rodziców?

Na tę myśl i z tęsknoty miłosnej co dzień wieczorem za chodzą łzami rosy oczy Papy. Natomiast męskie serce Rangi daje upust żalowi rzadziej, ale za to gwałtowniej, kiedy zaczyna się tropikalna ulewa. Złote przywiązanie matczyne do dzieci dało się szybko ukoić i przebłagać.

Kiedy śmierć zaczęła zaglądać w oczy licznym dalszym potomkom Rangi i Papy i trzeba było pomyśleć o złożeniu ich ciał w jakimś schronieniu, słowem o szczęśliwie nie znanym jeszcze wtedy pogrzebie, wówczas w całej pełni zajaśniała miłość macierzyńska pierwszej rodzicielki świata. Chociaż twarde Niebo zaproponowało umieszczenie ciał zmarłych w powietrzu między rodzicielami, z ust Papy wyrwały się przepiękne słowa: , „Nie, mój kochany. Chociaż one zbuntowały się przeciw nam, to jednak są nadal mymi dziećmi. Przeniosę je do świata życia, po śmierci zaś znajdą u mnie schronienie”.

I rzeczywiście, z Matką-Ziemią związali swe losy nie tylko pierwsi zrodzeni bogowie (oprócz dzikiego, nieokrzesanego Tawhihi), ale i w ogóle ludzkość.

Tane Tane Nie na całej Polinezji tłumaczono sobie w ten sposób początek wszystkich rzeczy, świata i bogów. Zupełnie odmienny wątek opowiadano na temat narodzin świata na wyspie środkowopolinezyjskiej, Mangaja. Tu Wszechświat został przyrównany do pustego orzecha kokosowego z ogonkiem zwróconym ku dołowi i otworem ku górze. Samo dzieło stworzenia było przejawem chuci czarownicy przebywającej w ogonku orzecha. Świat miał skomplikowaną, piętrową budowę. Ale są to wyobrażenia mitologiczne ograniczone tylko do jednej wysepki.

Już znacznie szerszy zasięg ma opowieść rodem z Hawajów, o stworzeniu świata, zwana od głównego bohatera — Kumulipo. Utrwaliła ją dla ludzkości Marta W. Beckwith dopiero w 1951 roku. Kumulipo cechuje wysoki stopień artyzmu, subtelne stopniowanie i pełne napięcia opóźnianie ostatecznego efektu akcji, nadto rozlewność epicka szczegółów i odcień narodowy. Wszystko to wskazuje, że Kumulipo stanowi późniejszą przeróbkę dawnych mitów, dokonaną po zajęciu wysp Hawajskich przez przybyszów z Samoa. A to mogło nastąpić gdzieś około pierwszej połowy pierwszego tysiąclecia n. e.

Mit urósł do roli genealogii królów hawajskich i liczył sobie dwa tysiące recytowanych z pobożną dokładnością wierszy. „Zazwyczaj wygłaszało się go przy narodzinach każdego dziecka królewskiego. Zespalało się przez to latorośl rodu panującego nie tylko z krwią i kośćmi, które go poczęły... ale dostrzegano w nim potomka roślin i zwierząt, które zjawiły się po raz pierwszy żywe na świecie, potomka tych stworzeń, które wypełzły z morza do życia naziemnego, potomka samej Ziemi, tego tajemniczego zalążka, który pierwszy zawirował z wolna w głębokich ciemnościach: była to sama genealogia życia.”

A oto pokrótce treść tego, co opowiadają mieszkańcy Hawajów w swym poemacie Kumulipo.

W mule, najstarszym tworzywie ziemi, narodził się męski Kumulipo, Źródło Głębokiej Ciemności, i kobieca Po'ele, Ciemność. Oni to stali się rodzicielami życia w morzu i roślin lądowych. Urodzili korale, poczwarki, robaki ziemne i rozgwiazdy, urodzili pierwszą dziką kaczkę i ostrygi, meduzy i kraby, małże jadalne i morskie ślimaki, muszle oraz gąbki w morzu, a paprocie na lądzie. Trawa morska, wodorosty i zioła, a zwłaszcza mięta, żywiły się wodą i ziemią i rozrastały się bujnie. Ale ciągle jeszcze była noc.

Tak minął pierwszy dzień stworzenia. W drugim dniu stworzenia narodziła się następna para: męski Pouliuli, Głęboka Ciemność, i żeńska Powehiwehi, Ciemność z Pasmami Jasności. Stali się oni z kolei życiodawcami ryb i zwierząt morskich. Rosły już wtedy rośliny taro, smaczne jam i upajająca winorośl. Ale wciąż jeszcze roztaczała się wkoło nieprzenikniona ciemność.

Następnego dnia narodził się męski Po'el'ele, Ciemna Noc, z małżonką Pohaha, Noc przed Świtem. Poczęli oni całą czeredę drobniutkich żyjątek, które odtąd zapełniały ruchem i śpiewem czarne czeluści nocne. Były to korniki, mole, pszczoły, ważki, koniki polne, muchy i inne owady. Zrodzili też jajka, a z nich wykluły się ptaszki najrozmaitsze, cały chór śpiewaków wysp południowych. Wykluły się też wielkie albatrosy, poważne czaple i inne ptaki morskie. I już się bardzo miało na świtanie, ale wciąż jeszcze nie ustępowała noc.

Teraz przyszedł czas na narodziny Popanopano i jego żony Polalowehi. I wyszły z morza wszelkie stworzenia pełzające, zajęły wolny ląd i składały na nim jaja. W miarę, jak ustalała się linia brzegowa, osiadli na suchym gruncie składacze jaj. Powstały wtedy żółwie i okazałe homary. Zaroiło się życie w przeschłym mule i miękkiej jeszcze ziemi.

Teraz poczęła rodzić para Pakanokano, Kopacz Nocny, i Polalouli. To wtedy zjawiła się świnia. Ryła ona ziemię pod uprawę taro i cała rola zakwitła. Szóste stadło to Pohiolo, Ginąca Noc, i Pone'aaku, Odpełzająca Noc. Dało ono życie szczurom i wszelkim innym gryzoniom, które tyły noty, jadły pędy tato i gryzły z zapałem łupiny. Urodziły się te szkodniki w ciemnościach, chociaż już nieznacznie zanikających. Ale jeszcze panowała noc. Pone'eaku, Ustępujący Nocy, i Poneiemai, Brzemienna Noc, urodzili psy bez sierści, zupełnie bezbronne wobec zimna i gorąca, Ziemia się zazieleniła. Wkrótce narodzi się człowiek.

I wreszcie Pekinikini i Pohe'enalu stali się rodzicami na stępnego życia, najcudowniejszego: człowieka. Noc ustąpiła z chwilą zakwilenia pierwszego niemowlęcia. Od tej poty rodzili się już mężczyźni i kobiety. Zapanowała cisza.

Urodziła się kobieta La'ila'a i mężczyzna Ki'i. Urodzony z nich bóg zwał się Kane (nasz znajomy z Nowej Zelandii — Tane). Twarz miał ciemną, mocno rumianą. Jego potomkowie rozeszli się po całej ziemi.

Nastał pełny dzień.

Uderzające piękno poematu, godne przyrody swej ojczyzny oraz świadoma wirtuozeria środków artystycznych nie doz walają zaliczyć poematu Kumulipo do starych mitów polinezyjskich. To bardziej dzieło wyrafinowanego artysty, niż naiwnego opowiadacza wierzeń pierwotnych.

*


Fragment książki: Tadeusz Margul - Mity z pięciu stron świata

 


Data utworzenia: 24/09/2022 @ 02:21
Ostatnie zmiany: 25/09/2022 @ 06:14
Kategoria : ==>> WPROWADZENIE
Strona czytana 11710 razy


Wersja do druku Wersja do druku

 

Komentarze

Nikt jeszcze nie komentował tego artykułu.
Bądź pierwszy!

 
Trzecie Oczko
0-cemetery-6.jpg09-cmentarz-Znicz_DSCF4547.jpg0-angel sad.jpg01-krzyz-w-polu-7.jpg0-angelo.jpg0-cmentarz-lublin-lip.JPG0-k-Lalibela.jpg0-Staglieno-b.jpg00-cmentarz-zydowski-2.jpg0-swiece.jpg0-angelo2.jpg01-cmentarz-italia-lucca-1280.png0-cmentarz-lublin-pl.JPG01-crucifix2.jpg0-cemetery-4.jpg01-rozaniec.jpg0-cmentarz-lipowa-l.JPG17-cmentarz-1024-Snow_winter_Arlington_National.jpg0-cemetery-2.jpg01-krzyz-w-polu4.jpg00-cmentarz-zydowski-3.jpgsacred-heart.jpg07-cmentarz-francja-paryz-1024.png0-cmantarz-lipowa.JPG0-angel.jpg0-cemetery-5.jpg0-Staglieno-d.jpg0-angel-2.jpg0-Staglieno-a.JPG01-cruz-valle.jpg01-gesu-croce2.jpg01-thorvaldsen.jpg01-rio2.jpg01-jesu.jpgcmentarz=Grave_candle_and_decoration_on_a_grave_02.jpg01-jezus-drewno.jpg0-cmentarz-lublin-lipowa.JPG00-cmentarz-zydowski.jpg01-w-wa.jpg01-gesu-croce.jpgcmentarz-Grablicht_2009-.JPG2020-03-09_1417-466-kwiaty-na-pogrzeb-z-dostawa-3.jpeg01-corona-di spine.jpg0-cmentarz-lipowa-lu.JPG0-angelo3.jpg0-Aniol.jpg01-krzyz-w-polu.jpg0-cmentarz-lublin.JPG0-Staglieno-c.jpg01-krzyz-w-zimie.jpg01-krzyz-m.jpg0-cemetery.jpg01-cacerd-heat.jpg0-Staglieno-e.jpg0-cemetery-3.jpg0-cmentarz-lipowa-lub.JPG
Rel-Club
Sonda
Czy jest Bóg?
 
Tak
Nie
Nie wiem
Jest kilku
Ja jestem Bogiem
Ta sonda jest bez sensu:)
Prosze zmienić sondę!
Wyniki
Szukaj



Artykuły

Zamknij => WISZNUIZM <<==

Zamknij - Japonia

Zamknij BUDDYZM - Lamaizm

Zamknij BUDDYZM - Polska

Zamknij BUDDYZM - Zen

Zamknij JUDAIZM - Mistyka

Zamknij NOWE RELIGIE

Zamknij NOWE RELIGIE - Artykuły Przekrojowe

Zamknij NOWE RELIGIE - Wprowadzenie

Zamknij POLSKA POGAŃSKA

Zamknij RELIGIE WYMARŁE - Archeologia

Zamknij RELIGIE WYMARŁE - Bałtowie

Zamknij RELIGIE WYMARŁE - Manicheizm

Zamknij RELIGIE ŻYWE - Konfucjanizm

Zamknij RELIGIE ŻYWE - Satanizm

Zamknij RELIGIE ŻYWE - Sintoizm

Zamknij RELIGIE ŻYWE - Taoizm

Zamknij RELIGIE ŻYWE - Zaratustrianizm

-

Zamknij EUROPA I AZJA _ _ JAZYDYZM* <<==

Nasi Wierni

 8641497 odwiedzający

 240 odwiedzających online