Religioznawstwo
Zagadnienia Religijne
Europa Pogańska
Azja
Hinduizm i odłamy
Buddyzm i odłamy
Judaizm i odłamy
Chrześcijaństwo i odłamy
Islam i odłamy
Afryka
Ameryka
Australia i Oceania
Religie Synkretyczne

Judaizm Rabiniczny - Żydzi na Majorce

Żydzi na Majorce
Karol V Karol V Mądry (1338-1380) Karol Mądry wiedział, że jego dni są policzone, gdy wrzód na lewym ramieniu przestał ropieć i zakrzepł. Wiele lat wcześniej uczony doktor został wezwany z Pragi, by przebić tajemniczy królewski ropień i ogłosił, że jeśli kiedykolwiek zaschnie, to król będzie miał dwa tygodnie na uporządko-wanie spraw przed śmiercią. I tak się stało. 

Wrzód, okresowo leczony, przez wiele lat wylewał ropę pod pachą zbroi, nawet wtedy, gdy król walczył, by odzyskać terytoria zajęte przez angielskich Plantagenetów. Jednak w momencie, gdy już się wydawało, że misja życia została wypełniona, niespodziewanie jego żywot zaczął dobiegać końca. Być może z powodu arszeniku regularnie doda-wanego do królewskich potraw. Mądrzy mają wielu wrogów.

Zanim wyzionął ducha 30 września 1380 roku, pozostawia-jąc królestwo jedenastoletniemu synowi (który jako Karol Szalony miał utracić wszystko, co zyskał jego ojciec), król zrobił coś prawdziwie mądrego.

Około 1375 roku poinstruował swojego wysłannika na dwór Piotra IV Aragońskiego, by zdobył od Żydów z Palmy na Majorce (którzy stali się sławni z powodu takich prac) jedną z ich mappae mundi – map świata. 

Wielkie dzieło, znane potomnym jako Atlas kataloński, dołączyło do 917 innych ksiąg w królewskiej bibliotece w listopadzie 1380 roku. Możliwe więc, że śmiertelnie chory król nigdy nie zobaczył sześciu podwójnych kart pergaminu, na których wyrysowano cały znany świat – od wysp na dalekim zachodzie, Wysp Kanaryjskich, zwanych tak od canes – dzikich psów, które włóczyły się po wulkanicznych wzgórzach, po wyspy na najdalszym wschodzie, archipelag siedmiu tysięcy wysp na morzach „Catayo”, które miał policzyć Marco Polo, lub wód „Trapobano”, gdzie tubylcy jedli surowe ryby i pili wodę morską.

Niestety, nie wiemy, czy ów wymalowany pergamin – pełen katalońskich tekstów, wplecionych w linie wiatrów, zdobiony złotem i srebrem, zielenią szmaragdową i cynobrem, personifikacjami zodiaku, rzeczami baśniowymi i rzeczami znanymi – był oglądany przez sforę dziwnych wujków, którzy dbali o króla-chłopca Karola VI, czy może przez samego młodzieńca.

Atlasy z Majorki były przygotowywane dla kapitanów statków i miały zawierać informacje z pierwszej ręki o bezpiecznych i niebezpiecznych wodach, rafach i mieliznach, bezpiecznych przystaniach i zdradzieckich cieśninach. Chociaż wielki Atlas kataloński (który nadal można oglądać w Bibliothéque Nationale) był zamówiony na specjalną okazję i ozdobiony jak przystało na dar królewski, to był nadal przedmiotem użytkowym i król-chłopiec, jego wujowie i królewski bibliotekarz mogli podróżować po nim palcem zupełnie tak, jakby przemierzali ziemię. 

Rok później, infant Aragonii, Jan, zamówił od „jueu [Żyda], mistrza mappae mundi i kompasów” jeszcze jedną taką mapę, tym razem specjalnie dla Karola VI jako dar, który, miał nadzieję, przypieczętuje sojusz między Aragonią a Francją.

 

atlas Atlas kataloński, dzieło Abrahama Cresques

Tym Żydem był Cresques Abraham, który wraz ze swoim synem Jafudą spędził lata, przygotowując atlas, który był więcej niż tylko dziełem sztuki. Technicznie rzecz biorąc Cresques nie był kartografem, lecz ilustratorem i był opisywany po katalońsku jako buxoler (brujulero po hiszpańsku): twórca kompasów i zdobnik pudełek, w których zamontowane na kawałku korka magnetyczne igły pływały, by oznaczyć kierunki. 

Różnica między tymi zawodami była prawdopodobnie bardziej płynna, niż współcześni badacze chcieliby przyznać i komisja infanta nie pozostawia wątpliwości, że Cresques i jego syn (którzy przez króla Piotra byli uznawani za „królewskich familiantów”) byli prawdziwymi autorami całości pracy.

Kiedy wykreślali, rysowali i malowali, Cresques i Jafuda stali równie wysoko jak aniołowie. Musieli swym uważnym okiem i zręcznymi palcami objąć zasięg kuli – sto osiemdziesiąt tysięcy stadiów lub dwadzieścia cztery tysiące mil w obwodzie, zgodnie ze wskazówkami Ptolemeusza – pomarszczone morza w błękicie i ich brzegi, dzikie lub niegościnne pustkowia, garbate wzgórza, a nawet bagna Irlandii z kępkami trawy wystającymi z błota. I tak odtwarzali pracę Najwyższego, nie zakładając oczywiście, Boże broń, że są równie genialni.

Któż inny lepiej potrafiłby odrysować świat niż Żydzi, którzy ciągle błąkali się po ziemi i których odnaleźć można było w każdym zakątku poza tymi, z których bezlitośnie ich wygnano? Żydów można było odnaleźć w Kitaju, pod ochroną chana, w Nubii, w indyjskim królestwie Delli, którego władca chwalił się siedmiuset słoniami, w Malabarze i w Maghrebie, gdzie Cresques umieścił Gwiazdę Dawida niedaleko Fezu – rzecz, której nigdy jeszcze nie widziano na mapie świata. 

Jezus Chrystus – który w mapach z Ebsdorf i Hereford sprzed stulecia posadowiony był na szczycie ziemi – zniknął zupełnie z Atlasu katalońskiego. Pominięcie go było tak zaskakujące, że postać na tronie na wyimaginowanym Dalekim Wschodzie, niedaleko Goga i Magoga, czasami jest interpretowana jako Chrystus w Raju, a czasami, mniej prawdopodobnie, jako Antychryst; jednak jego korona i broda sugerują, że jest to najprawdopodobniej Dawid – co czyni rośliny wzrastające z jego ręki szczepem rodu jego i Zbawiciela – ukłon w stronę judeochrześcijańskiej zgody. 

Miejsce klasztoru Świętej Katarzyny zostało opisane jako to, gdzie „Mojżesz nadał Prawo”. Co więcej, północno-zachodni odcinek Morza Czerwonego jest przecięty wąską białą przestrzenią, zidentyfikowaną w towarzyszącym jej tekście jako droga, którą przeszły „Dzieci Izraela” (fraza nieużywana zbyt często przez gojów).

Cresques i Jafuda zadbali także o to, by ich atlas był godny tych, dla których był przeznaczony. Poza skompresowanymi szczegółami topograficznymi i morskimi obszaru Morza Śródziemnego i europejskich wybrzeży, na mapie znajdujemy obrazy królów i królowych, każde w miejscu stanowienia swej władzy. 

Najbardziej uderzający jest afrykański władca „Mussa Melli”, król „Gynii” (Gwinei), w rzeczywistości Mansa Musa, który rządził królestwem Mali – dużym obszarem zachodnioafrykańskiego terytorium od Senegalu po Nigerię w początku XIV wieku – i kontrolował handel złotem tak potężny, że rządy iberyjskich królestw zaczęły wysyłać wyprawy odkrywcze wzdłuż wybrzeża, by dotrzeć do jego królestwa.

Ubrany w luźne muślinowe szaty, brodaty i bosonogi „Mussa Melli” siedzi na tronie w koronie ze złota, trzymając wysoko dysk ze złota, jakby złapał w swą dłoń samo słońce. Nieco na północny zachód blady Tuareg pogania wielbłąda przed widoczną oazą pełną ciemnych namiotów. Starożytne, ciągnące się wiekami spory na południe od Sahary między animistami a muzułmanami, bladymi i ciemnymi, porywaczami niewolników i handlarzami niewolników, już wówczas wszystkim były znane, w szczególności mówiącym po arabsku Żydom z Majorki, z których wielu pochodziło z Maghrebu i gór Atlas.

Mappa mundi miała być jednocześnie niedawną historią i geograficznym przewodnikiem, więc Cresques i Jafuda odmalowali okręt Jaume Ferrera, który popłynął wzdłuż afrykańskiego wybrzeża w 1346 roku – jednomasztową galerę o kwadratowych żaglach, używaną zazwyczaj do transportu koni. Jaume płynął, by odnaleźć ujście słynnej „Rio d’Oro”, która, gdy tylko uda się ją odkryć, miała zaprowadzić Europejczyków do serca królestwa złota. 

Na mapie Cresquesa żagiel galery Ferrera wypełnia południowo-zachodni wiatr, który zaprowadziłby go do domu wraz z bogactwami i wiedzą, być może o prawdziwych rzekach Senegalu lub Gambii. 

Król Aragonii, który niedawno podbił Majorkę, miał podobno zapędy krucjatowe na Wyspy Kanaryjskie, a stamtąd mógł już rozpocząć misję na opanowanym przez muzułmanów lądzie. Jednak o Ferrerze słuch zaginął. Na rufie małego okrętu dumnie powiewa sztandar Aragonii – przechwałka wymierzona we Francuzów, był to bowiem czas, gdy królowie Aragonii opanowali morza i stworzyli państwo na Morzu Śródziemnym, rozciągające się od Walencji i Katalonii przez Baleary, Sardynię, Korsykę aż po Sycylię – małe imperium, a tak rozległe, że podobno złoto-szkarłatną flagę Aragonii odnaleźć można było nawet na rybich płetwach.

Nic nie jest stałe na powierzchni świata Cresquesa i Jafudy. Mapę trzeba cały czas obracać, by odczytać zapisane na niej teksty. Ziemia jest pełna życia. Ludzie cały czas się poruszają, mijając granice w tempie kroku wielbłąda lub kogi, przekraczającej Zatokę Perską. Karawana Marco Polo zmierza przez płaskowyż kaukaski do głębokiej „Assi”, otoczonej górami, gdzieś wzdłuż jedwabnego szlaku, do Chanbałyku, stolicy Kubilaj Chana – liczącej dwadzieścia cztery mile obwodu, strzeżonej przez potężne mury. W karawanie widzimy wielbłądy, za którymi idą piesi żołnierze, a na końcu sami podróżnicy, brodaty Marco Polo na ich czele, uśmiechnięty i pogrążony w rozmowie z niezbyt zachwyconym Tatarem. Jeden z podróżników osunął się w siodle i zasnął, w ten sposób, jak zauważył Cresques, dając szansę złym duchom nocy, by go odwiedziły.

Postacie podróżują we wszystkie strony, na południowy wschód do położonej nad dolnym Dunajem Bułgarii i Oumanii (Rumunii), na północ do Polonii, Rusi, dzikiej i skalistej „Archanii” (Orkady) – miejsc pogrążonych w ciemnościach przez pół roku i obdarzonych wiecznym dniem przez drugą połowę. 

Polska Atlas kataloński - Polska

Ręka iluminatora podąża za podróżnikami w górę Nilu (który na mapie ma swoje źródła w zachodnim Sudanie, jak zakładano przez stulecia) do nubijskiej Etiopii, gdzie chrześcijanie i „Saraceni” (nazwa używana na mapie na określenie muzułmanów) toczą ciągłą wojnę, następnie przeprawia się przez Zatokę Perską, gdzie nadzy mężczyźni nurkują po perły, na wschód do ziemi, gdzie zbiera się diamenty, rozrzucając surowe mięso na wzgórzach i czekając na dzikie ptaki, które wygrzebują też i diamenty, układnie oddając kamienie, gdy zjadły już swą zdobycz.

Legendy i fakty, dokładne raporty i kompletne fantazje, nowe odkrycia i starożytne tradycje zebrane są razem w odysei tych postaci. W tym sensie Atlas kataloński jest kartograficzną projekcją talmudycznej aggady: zbiorem plotek, wiedzy, tradycji, głupstw – bez oceniania, bez wartościowania. Tu zamiast rozmów, wirujące wiatry i kręcący się niespokojny kompas przerywa na chwilę wyprawę.

Róża Róża wiatrów - kompas
Atlas kataloński
Po raz pierwszy w dziejach ów kompas został naryso-wany na mapie: oto róża wiatrów, odmalowana na kra-wędzi zachodniego oceanu z trzydziestoma dwoma kie-runkami wiatru wychodzącymi z ośmiu głównych, bez żadnej magnetycznej siły, może poza ciekawością i chciwością – dwiema siłami, które miały zmienić świat. Jerozolima wciąż znajduje się w centrum świata, Grób Pański rozmyślnie odrysowany przez żydowskiego ilu-stratora dla jego chrześcijańskich patronów, zupełnie jakby nie był stracony na zawsze dla „Saracenów”, cho-ciaż tutaj przedstawiony jest jako jeden z wielu kościo-łów. 

Odzyskanie Jerozolimy i Ziemi Świętej w jedyny i możli-wy sposób, czyli rycerską krucjatę, nie opuściło chrze-ścijańskiej wyobraźni, szczególnie w Hiszpanii, gdzie z islamu nic nie pozostało poza enklawą w Granadzie. Je-dnak tam, gdzie na innych mapach Lewant jest symbo-lizowany przez krzyż, w Atlasie katalońskim znajdziemy stylizowany wzór, który został przez niektórych, być może przesadnie, zinterpretowany jako menora.

Wizja autora jest totalna, wyobraźnia nie zna granic. Jednak niezależnie od tego, czy rodzina Cresquesa kiedykolwiek podróżowała (poza imaginacyjnymi wędrówkami i czytaniem wspaniałych opisów podróży Marco Polo), atlas ten oddaje ideę wolności od zniewolenia dokładnie w czasie, gdy większość Żydów w Palmie na Majorce musiała mieszkać w dzielnicy wydzielonej dla nich – Call, której nazwa nie była skrótem hiszpańskiego słowa oznaczającego ulicę, calle, lecz przeinaczeniem hebrajskiego terminu określającego społeczność, kahal. 

Co jeszcze ważniejsze, atlas jest dowodem etnograficznej ciekawości twórców, nieograniczonej tylko do Żydów (za czym przemawia włączenie opowieści o Marco Polo), nie dostrzeżemy też krucjatowej obsesji o jedności chrześcijaństwa, globalnej misji nawróceniowej, która miała sprowadzić ponowne przyjście Chrystusa. 

Żydzi znajdowali się tam, tutaj, wszędzie i chociaż wielu przybyło na Majorkę w XIII wieku wraz z chrześcijańskimi zdobywcami, to wielką wartością dla ich panów było właśnie to, że mogli być pośrednikami w kontaktach z ich muzułmańskimi wrogami. Mówili, pisali i czytali po arabsku, wnieśli wiedzę o astronomii, medycynie i filozofii ze świata arabskiego do świata chrześcijańskiego i, co najważniejsze, mogli handlować z potęgami i portami w Afryce Północnej i Egipcie. 

Żydzi sami nie mogli być właścicielami statków, lecz niezależni królowie Majorki i władcy Aragonii nakazali chrześcijańskim armatorom przyjmować od nich ładunki, pochodzące z krajów muzułmańskich, które właśnie były przewożone nie przez kogoś innego, ale przez Żydów. Byli jedynymi mieszkańcami Majorki, którzy mogli przez śródziemnomorskie granice językowe, religijne i zwyczajowe podróżować bez przeszkód, choć nie zawsze bezpiecznie.

Odnajdujemy ślady ich podróży od spornego obszaru Morza Egejskiego aż po wyspy na Atlantyku. Na zachód od wielkiego zakrętu, jakim było wybrzeże Gwinei, leżały przedziwne archipelagi (choć nie zawsze znano ich dokładną lokalizację) – Madera, Wyspy Kanaryjskie i wyspy, których nazwy zostały utrwalone nie tylko na mapie, ale rozbudzały też wyobraźnię: Caprara – wyspa kóz, Brazylia – wyspa ognia, Corvo – wyspa kruków.

Sama Majorka mogła nie być ziemią mlekiem i miodem płynącą, jednak przez większość XIV wieku była domem wygnania dla ponad tysiąca rodzin, które osiedliły się tutaj po ucieczce z Afryki Północnej i innych części Hiszpanii po chrześcijańskiej rekonkwiście w XIII wieku. Nie tylko w palmie na Majorce, lecz także w Inca i Sineu w centrum wyspy, w Alcudii na północnym wschodzie i w Sollera na północnym zachodzie. 

We wszystkich tych miejscach, jak i gdzie indziej w chrześcijańskiej Europie, Żydzi żyli blisko zamków i kościołów, z których niektóre były wielkie jak katedry i dominowały w górzystej topografii miast Majorki. Ten widok potwierdzał, że społeczność żydowska mogła żyć w symbiozie z innymi. Władze kościelne i królewskie (Baleary były przez pewien czas niezależnym królestwem; po 1343 roku stanowiły prowincję Królestwa Aragonii) obiecywały chronić Żydów, w tym samym czasie próbując przekonać ich o ślepocie wyznawanej religii. Jednak przed nawróceniem były gotowe czerpać korzyści z regularnych dochodów, których właśnie Żydzi przysparzali.

Morze Śródziemne znajdowało się w stanie ciągłej wojny i władze potrzebowały dodatkowych funduszy, które musieli dostarczać Żydzi. Co jakiś czas (w szczególności pod rządami królów majorkańskich) dochodziło do niefortunnych buntów, konfiskat mienia, a nawet niszczenia synagog. Potem wszystko się normalizowało i znów świat kręcił się według ustalonych zasad.

Pod rządami Piotra IV Aragońskiego Żydzi na Majorce nie odczuwali nienawiści i fanatyzmu, który szalał w Europie. Korona zabroniła mnichom wygłaszania misjonarskich kazań w synagogach.

Upokarzające decyzje w kwestii ubierania się, były w większości ignorowane. Żydzi nie mogli być aresztowani w szabat i w czasie świąt, a podczas zeznawania w sądach chrześcijańskich mieli prawo przysięgać na dziesięć przykazań. Przez większość czasu byli rządzeni i osądzani przez ich własne autonomiczne instytucje. Na Majorce nikt nie oskarżał ich o sprowadzenie czarnej śmierci. 

W Strasburgu, dla przykładu, wymordowano dziewięciuset Żydów w przypływie właśnie takiej paranoi; w Toledo doszło do krwawych zamieszek w 1349 roku. Na Majorce nikt nie oskarżał Żydów o zatruwanie studni czy o nasyłanie trędowatych na chrześcijan. Wręcz przeciwnie, obdarzani łaskami Żydzi, tacy jak Cresques Abraham, cieszący się wyniesionym statusem „królewskiego familianta”, otrzymywali prawa do pobierania wody z lepszej studni w Palmie, a nawet otrzymali stały przywilej pobierania z niej wody, by zapewnić dopływ do żydowskiej rytualnej łaźni.

Żydowska kultura kwitła z równą energią i kunsztem, jak było w Granadzie i Kordobie. Debaty między majmonidejczykami i antymajmonidejczykami nadal trwały, ci drudzy przywoływali teraz kabalistyczny mistycyzm jako alternatywę dla analitycznej maszynerii greckiej logiki. Rabini różnych szkół przybywali na Majorkę nie dlatego, że musieli, lecz dlatego, że chcieli. Wśród nich, podobnie jak miało to miejsce w Kairze i Kordobie, odnaleźć można było specjalizujących się w wąskich dyscyplinach interpretatorów nauk, które wkroczyły do świata chrześcijańskiego ze źródeł arabskich, w szczególności matematyki i astronomii. 

Patrzący w gwiazdy rabini, tacy jak Leon Mosconi, Efraim Gerondi i Izaak Nifoci (twórca zegarów, astrolabiów, kwadrantów i sekstantów dla dworu królewskiego), cieszyli się specjalnym statusem (mieli między innymi prawo noszenia miecza lub sztyletu – całkiem poważna sprawa w XIV wieku). 

Podobnymi przywilejami cieszyli się żydowscy lekarze, ponieważ gdziekolwiek by się znaleźli, nadal uważani byli za szczególnie dobrych uzdrowicieli i specjalistów w zakresie medycyny. Chrześcijan, wśród których żyli, można było dzielić na tych, którzy z radością witali pomoc medyczną Żydów i tych, którzy bali się jej jak ognia, wierząc, że żydowski dotyk to dotyk mordercy, a ich leki to szatańskie konkokcje.

Oznaką kwitnącej, a przynajmniej stabilnej społeczności było to, iloma zawodami parali się Żydzi i gdzie to robili. Wraz ze stabilizowaniem się ich sytuacji, Żydzi z własnej woli zamieszkali na południowym wschodzie Palmy, na obszarze od niewielkiego skweru w dół, w stronę bram miejskich: Świątynnej, Santa Fe i Calatrava. Fakt, że ich dzielnica znajdowała się w pobliżu trzech bram pokazuje, iż Żydzi wciąż cieszyli się wolnością. Call nie było jeszcze gettem.

W dzielnicy Calatrava – a także w innych miastach, w których zamieszkali, jak Inca i Soller – parali się nie tylko jubilerstwem i złotnictwem, jak można się było spodziewać, lecz także handlem, w szczególności winami (koszerne wino, podobnie jak i koszerne mięso, cieszyło się dużą popularnością wśród gojów) i uprawą szafranu. 

Farbowali len i jedwab, produkowali mydło oraz, z powodu bliskich związków z Barceloną, gdzie ten biznes był w większości żydowski, wytwarzali papier, oprawiali i handlowali książkami (tym także zajmował się Nifoci). W ich ofercie znajdowały się księgi rachunkowe pisane po hebrajsku i arabsku, ich tłumaczenia, a także iluminowane manuskrypty, które były coraz bardziej cenione.

Życie na Majorce nie było doskonałe, lecz przecież nigdzie takie nie było. Dało się żyć. Najważniejsze elementy żydowskiego życia – wieczerze paschalne, wesela i pogrzeby, dni targowe i wielkie święta – mogły odbywać się bez strachu. Jeśli dochodziło (jak to zwykle bywało) do wybuchów nienawiści i przemocy w jednej z wiosek lub miasteczek, na przykład Inca, gdzie doszło do krwawych zamieszek w 1373 roku, Żydzi żyjący pod władzą Piotra IX mogli spodziewać się ochrony przed atakami i ukarania winnych (jak często bywało).

A jednak dziesięć lat po dostarczeniu wielkiego atlasu autorstwa Cresquesa i Jafudy francuskiemu królowi, społeczność Żydów na Majorce podupadła. Do 1435 roku zniknęła kompletnie, poza tajemnym życiem siłą nawróconych, chuetas, którzy w piątkowe noce w sekrecie zapalali świeczki. Ślady tej żydowskiej społeczności przetrwały w pozostałościach w lokalnej kuchni, czego przykładem była potrawka z fasoli i szafranu, tak zwana adafina, którą należało gotować przez całą noc w piecu do chleba w wigilię szabatu. Ich potomkowie dopiero teraz odkrywają swoje żydowskie korzenie. Co się stało?

Katastrofa, która spotkała Żydów z Majorki, a także każdą inną większą społeczność w Sefarad latem 1391 roku, miała swoje źródło w głosie. Historycy często nie lubią tłumaczenia przyczyn wydarzeń magnetyzmem osobowości czy charakteru. I prawda, że to, co wydarzyło się w Hiszpanii było częścią ogólnoeuropejskiego ruchu na wsi i w miastach przeciw władzom królewskim i Kościołowi. Być może była to spóźniona odpowiedź na ich nieumiejętną próbę uchronienia poddanych przed śmiercią z powodu trzech kolejnych epidemii. 

Jednak to ten głos, nie wiadomo skąd, bez strachu przepowiadał tragedie i okrucieństwa, lecz wielcy tamtego świata ignorowali go, traktowali jako zawodzenie zwierząt, aż to zawodzenie zburzyło ich mury i obaliło trony. Niezadowolenie zamieniło się w chaos, okrzyki w morderstwa.

W Hiszpanii głos ten należał do Ferrana Martineza, archidiakona Eciji, około pięćdziesięciu mil na zachód o Sewilli. To, czego Martinezowi brakowało w teologicznej wiedzy i wysublimowaniu, nadrabiał brutalną jasnością retorycznych wypowiedzi. To właśnie moc, z jaką bez oporu gotów był sprzeciwiać się królewskiej władzy w imię Wyższej Siły, przyniosła Martinezowi popularność pośród zwykłego ludu na wsi i w miastach. 

Albowiem w zalęknionym i przerażonym świecie, w którym jedna trzecia populacji zmarła z powodu plagi, która w ich rozumieniu była albo karą za grzechy, albo rezultatem demonicznego spisku Żydów, heretyków i trędowatych, nie było miejsca na tradycyjną Augustyńską filozofię, która chroniła Żydów jako świadków zbawczej pasji Chrystusa. Nie było też cierpliwości na spokojne i powolne załatwianie spraw. 

Krucjata w Ziemi Świętej okazała się porażką, więc naznaczone strachem i gniewem dni domagały się nowej krucjaty, tu i teraz, a skoro nie przeciw Saracenom (już i tak niemal w całości pokonanym w Iberii), dlaczego nie przeciw demonicznym Żydom?

I tak to, co głosił Martinez od 1378 roku, głównie w miastach południowej Kastylii, było brutalnie proste: atakujcie Żydów, gdziekolwiek i kiedykolwiek możecie. Skoro Kościół sam zakazał budowania synagog – „domów szatana”, w których „Chrystus i chrześcijanie przeklinani są trzy razy dziennie” – rozwiązanie było łatwe: trzeba je natychmiast zburzyć. Jeśli zaś chodzi o tych, którzy bywali w tych diabolicznych domach, należało zaproponować im równie łatwy wybór: natychmiastową konwersję lub śmierć.

Na swój sposób rządzący byli rozjuszeni tym, że Martinez odmawiał Żydom prawa do samorządu czy własnego sądownictwa pod ochroną władz. Korona była jeszcze bardziej zszokowana tym, że chciał ich mieć pod swoją jurysdykcją. Wielokrotnie, pod dwoma królami i w czasie regencji, Martinezowi kazano odwołać te postulaty i zaprzestać kazań przeciwko Żydom. Synagogi, które zniszczono lub uszkodzono, miały zostać odbudowane na jego koszt – ale była to tylko pusta groźba. 

Wielu prałatów Kościoła, w szczególności w Sewilli, gdzie arcybiskup Barroso uznał Martineza za heretyka i buntownika, było równie przerażonych; jednak inni w równym stopniu bali się władzy, jaką mnisi mieli nad tłumem. Los Żydów miał więc teraz zależeć od wyniku starcia między oficjalną a ludową pobożnością i między wolą Korony, by ukarać przywódców buntowniczych tłumów a lękiem przed rozpętaniem wojny z establishmentem na pełną skalę. 

W Londynie znajdowała się kolonia katalońskich kupców, wiedziano zatem, jak niewiele brakowało, by Ryszard II utracił tron w 1381 roku z rąk Wata Tylera i kapłana Johna Balla. W Hiszpanii, na marginesach społeczeństwa, pełno było takich ludzi: żołnierzy i żeglarzy, z zaległym żołdem i szukających zwady; rozjuszonych czeladników z rachunkami do wyrównania, wymachującymi flagami z krzyżami; mnichów z szaleństwem w oczach, którym wydawało się, że przyspieszali powrót Chrystusa, nawracając lub zabijając Żydów; mieszczan i chłopów, którzy wierzyli, że wszyscy Żydzi byli lichwiarzami, oszukującymi zwykły lud. 

Problemem dla władz miejskich było zarówno to, jak bardzo opierać się wpływom mas, jak i to, jak surowo ukarać wichrzycieli. Kiedy dla przykładu wykonano kilka wyroków, rezultat raczej nie mógł cieszyć zwolenników porządku i umiarkowania. 

Z rozkazu burmistrza Sewilli, arystokraty Guzmana, dwaj przywódcy tłumu Martineza zostali publicznie wychłostani za podżeganie do zamieszek. W rezultacie Guzman ledwo uciekł przed wściekłym tłumem. 

Kiedy w 1390 roku po upadku z konia zmarł król Jan I i Kastylia została oddana w ręce jego syna Henryka III – który był wówczas jeszcze dzieckiem – nastąpiła próżnia władzy. Naciskani przez przywódców samorządnej społeczności żydowskiej – aljama – którzy nawet udali się do Rzymu, by uzyskać papieskie potępienie Martineza, członkowie rady regencyjnej przygotowali te same co zawsze proklamacje, a archidiakon – jak zwykle – je zignorował.

Martinez zaczął zamieniać się z zawalidrogi w rewolucjonistę i za każdym razem, gdy jego upór nie był karany, utwierdzał się w przekonaniu, że to on – a nie król i arcybiskupi – wciela w życie prawdziwą wolę Chrystusa. Na początku 1391 roku był już nie do zatrzymania, wydawał własne rozkazy Kościołom w Kastylii, by natychmiast rozpoczęły niszczenie synagog.

Membrana, trzymająca razem wszystkie te odśrodkowe siły w królestwie, była niezwykle delikatna i łatwo ją było rozerwać. W marcu 1391 roku ataki na Żydów w Sewilli powstrzymano i ukarano winnych. Jednak w pierwszym tygodniu czerwca atak na juderię (obecnie dzielnica Santa Cruz) rozpoczął się od tłumu młodzieńców, wzywanych przez Martineza i jego mnichów, który przełamał bramy, i szybko zamienił się w świętą wojnę. Ale tylko tylko jedna ze stron była uzbrojona. W kilka dni zabito całe tysiące Żydów (niektóre źródła mówią o czterech tysiącach, jednak liczba ta niemal z pewnością jest za wysoka), ich ciała pozostawiono na ulicach.

Synagogi Sewilli były w większości niewielkie i po tym, jak Martinez kazał je zniszczyć, w większości zostały spalone, nieraz z ludźmi w środku. Dwie z trzech największych – w tym ta, która obecnie jest kościołem San Bartolomé – natychmiast poświęcono na kościoły. Zaciągane za włosy na chrzest kobiety i dzieci krzyczały wniebogłosy; tych, którzy dalej się opierali, mordowano na miejscu. Całe tłumy niewinnych godziły się więc na chrzest, ba, nawet o niego błagały; ich starożytne i piękne imiona zastąpiono imionami nowych matek i ojców chrzestnych.

Gdzie indziej w sieć świętego Piotra wpadły grube ryby. Znany rabin i poborca podatków z Burgos, Salomon Halewi, stał się wielkim chrześcijaninem, Pablo de Santa Maria, twierdził później, że został filozoficznie przekonany przez nauki świętego Tomasza z Akwinu, a nie przez tłum i miecz. A to wystarczyło, by później został biskupem swojego miasta i kanclerzem królestwa Kastylii. 

Jego uczeń z jesziwy i ulubieniec, Joszua Halorki, początkowo zszokowany apostazją swego nauczyciela, zmienił zdanie i stał się wielkim ewangelizatorem i księdzem pod imieniem Geronimi de Santa Fe, lekarzem papieża. Apostazja miała być dopiero początkiem szkód, jakie mieli wyrządzić swoim dawnym ziomkom. 

Halorki/Santa Fe dyskutował po chrześcijańskiej stronie z rabinami w czasie dysputy w Tortosie w latach 1413–1414 (czasami używając swojej wiedzy o kabale, by pokazać, że imię Jezus pojawia się w wielu miejscach judaistycznej tradycji) i twierdził, bez większych na to dowodów, że zdołał nawrócić dwóch z nich. 

Halewi/Santa Maria przekonał swoich dwóch braci do chrztu, a także ochrzcił córkę i czterech synów, chociaż, co oczywiste, nie mieli w tej sprawie nic do powiedzenia. Jego żona Joanna nie chciała mieć z tym nic wspólnego i zostawiła go po dwudziestu sześciu latach małżeństwa, by pozostać wierną judaizmowi. Zmarła jako żydówka w 1410 roku, co nie przeszkodziło jej dawnemu mężowi, a teraz biskupowi, pochować ją w jego katedrze, gdzie po dziś dzień znajdują się jej szczątki.

W miesiącach, które nastąpiły, do rzezi dochodziło w niemal każdym większym zbiorowisku żydowskiej populacji w królestwie Kastylii, w tym w wielkich centrach nauki i kultury: Kordobie, Lucenie, Toledo. Sygnałami do ataków na Żydów bywały czasami teatralne gesty, jak bicie w dzwony lub, jak w Tortosie, minstrel uderzający w bęben czy okrzyki o wodzie święconej lub po prostu o śmierci dla Żydów. 

W lipcu terror przelał się z Kastylii do Walencji, która teraz była już częścią Aragonii; zginęło dwustu pięćdziesięciu Żydów. Następnie do Katalonii, do Girony Nahmanidesa, a wreszcie w początku sierpnia do Barcelony, gdzie – albo z powodu mordu, albo masowych konwersji – zniknęła cała społeczność. 

Rabbi Chasdaj ben Abraham Crescas, talmudysta przeciwny Majmonidesowi, uznany przez króla Jana za nieoficjalnego głównego rabina Walencji, który często przebywał w obecności władcy, był w Barcelonie podczas najgorszych rzezi. Z tego czasu pozostawił opis cierpień zadawanych bezbronnym. „Oto stół naszej niedoli, zastawiony trującymi roślinami i piołunem […]. Używając łuków i katapult walczyli z Żydami zgromadzonymi na zamku, okaleczając ich i bijąc w wieży […] ich członki były już połamane, zanim spadli […] wielu wystąpiło i uświęciło imię [popełniło samobójstwo] na ulicy, a reszta nawróciła się i tylko kilku znalazło schronienie […] i tak, z powodu naszych grzechów, nie masz już w Barcelonie Izraelitów”.

 

*

 

Fragment książki: Simon Schama - Historia Żydów od 1000 r. p.n.e. do 1492 r. n.e. 


Data utworzenia: 14/09/2025 @ 19:32
Ostatnie zmiany: 23/09/2025 @ 11:27
Kategoria : Judaizm Rabiniczny
Strona czytana 748 razy


Wersja do druku Wersja do druku

 

Komentarze

Nikt jeszcze nie komentował tego artykułu.
Bądź pierwszy!

 
Trzecie Oczko
iran.jpgShah_Mosque_Imam_Mosque.jpg009119941.jpggirls.jpgman-muslim.jpgpurdah-burka.jpg0-Mosqu.jpgburak-m.jpgp_girlreading.jpgmosquee-de-samarra-copie_1190661359.jpgmosul.jpg0-meczet.jpegkoran-z.jpgmosque_home_203x152.jpg0-citadelle-de-saladin.jpgLes_belles_au_Serfari.jpgbeduin.jpgMezquita_Andaluzja.JPGmosaic.jpgistambul.jpgislam.jpgbeduin-woman.jpg0-Jama-Masjid.jpgddp_01693800CB5E2E77445226471433.jpgburka_250.jpgiran-battoula-mask.jpgboys.jpgislam-fashion.jpg0-burqa_3.jpg0-masjid-carpet.jpgBanya_Bashi_Mosque_Sofia.jpg0-jama-masjid2.jpg0-istafan.jpgislamic-5r.jpg0-hazratbal-mosque.jpg0_mosque-carpets.jpg0-casablanca.jpg0-brunei.jpgerdogan.jpg0-jama-masjid-kanchipuram.jpgislamic-girl.jpg0-abu-dhabi.jpgislam-istambul.jpgkhimar.jpg0-madina.jpgTunis8.jpgman.jpgALLAH.jpg0-brunei2.jpgemiraty.jpgislam-man.jpgislam_1501481.jpghajj-inside.jpg0-KotaKinabalu.jpgislam-art.jpg0-Jawab Masjid in Agra.jpg0-minaret.jpgkopula-na-skale-Jerusalem.jpg0-Jami Masjid in Raichur.jpg0-beemapalli-mosque.jpgHAIK_algieria.jpg0-persian-rugs.jpg0_abu dhabi.jpgjamkaran.jpg0_blue-mosque.jpgimage_2_2.jpg0-mosque-Carpet.jpg
Rel-Club
Sonda
Czy jest Bóg?
 
Tak
Nie
Nie wiem
Jest kilku
Ja jestem Bogiem
Ta sonda jest bez sensu:)
Prosze zmienić sondę!
Wyniki
Szukaj



Artykuły

Zamknij => WISZNUIZM <<==

Zamknij - Japonia

Zamknij BUDDYZM - Lamaizm

Zamknij BUDDYZM - Polska

Zamknij BUDDYZM - Zen

Zamknij JUDAIZM - Mistyka

Zamknij NOWE RELIGIE

Zamknij NOWE RELIGIE - Artykuły Przekrojowe

Zamknij NOWE RELIGIE - Wprowadzenie

Zamknij POLSKA POGAŃSKA

Zamknij RELIGIE WYMARŁE - Archeologia

Zamknij RELIGIE WYMARŁE - Bałtowie

Zamknij RELIGIE WYMARŁE - Manicheizm

Zamknij RELIGIE ŻYWE - Konfucjanizm

Zamknij RELIGIE ŻYWE - Satanizm

Zamknij RELIGIE ŻYWE - Sintoizm

Zamknij RELIGIE ŻYWE - Taoizm

Zamknij RELIGIE ŻYWE - Zaratustrianizm

-

Zamknij EUROPA I AZJA _ _ JAZYDYZM* <<==

Nasi Wierni

 14271625 odwiedzający

 422 odwiedzających online