Religioznawstwo
Zagadnienia Religijne
Europa Pogańska
Azja
Hinduizm i odłamy
Judaizm i odłamy
Chrześcijaństwo i odłamy
Islam i odłamy
Afryka
Ameryka
Australia i Oceania

Kościół od 325 do 800r. - Symeon Słupnik

Symeon Słupnik, czyli o pustelnikach syryjskich
Syria, podobnie jak Egipt, sławna była u schyłku starożytności ze swych anachoretów i mnichów zaludniających pustkowia, których nie brak w tym kraju. Choć początek monastycznego ruchu przypadał tu nieco później niż w dolinie Nilu, to jego rozwój był bardzo szybki i równie oryginalny.

Szymon Słupnik Szymon Słupnik - ikona Szczęśliwie dla nas posiadamy na ich temat sporo przekazów źródłowych. Najcenniejszy tekst zawdzięczamy Teodoretowi (urodzony między rokiem 386 a 393, zmarł około 466 roku), płodnemu bardzo i wszechstronnemu pisarzowi. Spędził on sam wiele lat wśród pustelników, a w 423 roku został biskupem Cyru, niewielkiego miasta w dolinie Eufratu, w pobliżu którego było bardzo wielu sławnych ascetów. Teodoret w utworze „Philotheos historia” (dosłownie: „Wiadomości o ludziach pobożnych”) nakreślił nam dwadzieścia osiem portretów osobistości (w tym trzech kobiet), z którymi sam miał do czynienia lub o których słyszał od, jak twierdził, ludzi godnych zaufania. Przyjrzyjmy się jego bohaterom.

Czytelnikowi dzieła Teodoreta od razu rzuca się w oczy bardzo znamienny fakt znajdujący potwierdzenie w innych współczesnych źródłach: monastycyzm nie wkroczył jeszcze do miast, skupiska ascetów znajdują się nie tylko poza ich granicami, ale i z dala od wsi. Mnisi na miejsce swej ascezy obierali ziemie leżące poza zasięgiem pól uprawnych i osiedli: górskie zbocza, wnętrza skalistych masywów, stepy pokryte tylko skąpą roślinnością. Takich jałowych pustkowi w Syrii było wiele.

Asceci, którzy porzucali „świat”, wybierając trudny żywot na pustyni, zadziwiają nas wyjątkowym rygoryzmem swych umartwień. (...) Nie strzygli bród. Ubrani byli w szaty ze skór palmowych liści czy grubej tkaniny (...). Zgodnie ze specyficznym syryjskim obyczajem niektórzy z nich owijali ciało łańcuchami żelaznymi, które nie tylko obciążały ascetów (jeden z nich dokonał wyczynu nakładając na siebie 125 kg!), ale były tak umocowywane, by utrudnić czy nawet uniemożliwić postawę wyprostowaną. W przegubach i w okolicach kostek umieszczano obręcze, na biodrach żelazne pasy, na piersiach i plecach krzyżowano łańcuchy tak, by tworzyły literę x (greckie chi, pierwszą literę imienia Chrystus).

Możemy ich podzielić na kilka kategorii w zależności od przyjętego trybu życia. Część zamykała się na długie lata (czasem do śmierci) w jaskiniach czy lepiankach, nie widując nikogo i z nikim nie rozmawiając. Niezbędne pożywienie i wodę dostarczano im przez otwór w murze tak umieszczony, by uniemożliwić zobaczenie czegokolwiek. Inni decydowali się żyć dzień i noc na powietrzu. Syria ma klimat, który takie praktyki czy¬ni wyjątkowo przykrymi. Latem upały są straszliwe; wielogodzinne tkwienie nieruchomo na słońcu było prawdziwą torturą. Zimą potrafią padać nie tylko deszcze, ale i śnieg. Wielu ascetów stało całymi dniami, słabsi czasami przysiadali. Aby połączyć życie na wolnym powietrzu z kompletną izolacją od ludzi, wznosili zagrody z wysokich murów, za którymi się zamykali.

Imaginacja ludzka była niewyczerpana. Znany Teodoretowi osobiście asceta kazał sobie sporządzić skrzynię, w której musiał być stale skurczony. Szerokie szpary między deskami przepuszczały promienie słoneczne latem, a deszcze i śnieg zimą. Namówiony przez Teodoreta do opuszczenia po wielu latach swej klatki, resztę życia spędził stojąc z wyciągniętymi ku niebu ramionami, ubrany w rodzaj worka, w którym wycięto otwory na usta i nos (ale nie dla oczu).

Ciekawa jest historia pewnego pustelnika imieniem Salamanes, z miejscowości Kapensana na lewym brzegu Eufratu. Przepłynął on przez rzekę i zamknął się w lepiance. Raz na rok wykopywał pod murem dziurę, przez którą otrzymywał pożywienie. Nie rozmawiał z ludźmi, żył w kompletnej ciemności (...). Biskup pobliskiego miasta, dowiedziawszy się o świętym mężu, postanowił go wyświęcić na kapłana. Oczywiście nie myślał wcale, by Salamanes kiedykolwiek miał sprawować związane z godnością funkcje, pragnął natomiast podnieść prestiż swego kleru przez wpisanie na jego listę osoby tak podziwianej. Wybito w murze dziurę, przez którą biskup wszedł do środka, aby dokonać odpowiedniego rytuału. Salamanes nie reagował na to zupełnie. Biskup wyszedł i dziurę załatano. Pewnej nocy mieszkańcy jego rodzinnej wsi, zazdrośni o swego krajana, przepłynęli nocą Eufrat, wdarli się do lepianki i porwali świętego. Na drugim brzegu czekało już na niego odpowiednie pomieszczenie, identyczne z tym, z którego go wydobyto. Zamurowano go w nim dokładnie, ale nie na długo. Rozwścieczeni rabunkiem chłopi z prawego brzegu podpłynęli do Kapensana którejś z następnych nocy i zabrali pustelnika na stare miejsce. W czasie wszystkich tych operacji pozostawał on całkowicie obojętny, nie manifestując ani zadowolenia, ani dezaprobaty.

Najbardziej znaną postacią anachoretyzmu syryjskiego pozostaje Symeon Słupnik (lub Stylita od greckiego stylites). Przyszedł na świat w rodzinie chrześcijańskiej w miejscowości Sis na granicy Syrii i Cylicji około 390 roku. Został ochrzczony jeszcze w kołysce. Wcześnie postanowił poświęcić się życiu pełnemu umartwień. Zaczął od odsunięcia się w pobliżu rodzinnej osady, następnie poprosił o przyjęcie do klasztoru w Teleda. W toku dziesięciu lat, które w nim spędził, odznaczył się niezwykle surowymi praktykami, tak surowymi, że budziły zgrozę wśród współbraci i potępienie u przełożonych. Usunięty z klasztoru zamieszkiwał celę niedaleko od największego miasta Syrii, Antiochii. Gdy nadszedł Wielki Post, postanowił spędzić całe czterdzieści dni nic nie jedząc i nie pijąc. Na skutek nalegań zgodził się na zabranie ze sobą dużego dzbana z wodą i dziesięciu chlebów, z których miał ewentualnie skorzystać. Gdy pod koniec tego okresu wdarto się do środka domostwa, zastano Symeona na ziemi ledwo żywego, a chleby i wodę nie tknięte. Odtąd już zawsze tak spędzał Wielki Post. Po trzech latach Symeon przeniósł się do celi schowanej za wysokim murem. Nałożył na nogę obręcz, do niej przyczepił łańcuch, który z kolei przymocowano do dużego kamienia. Zdecydował się ją zdjąć na skutek nalegań pewnego biskupa (...). Już wtedy stał się sławny. Przybywali do niego chorzy, błagano go o leczenie bezpłodności kobiet, z najwyższym szacunkiem dotykano jego ubrań.

Szymon Słupnik Resztki kościoła Św. Szymona
Sława przeszkadzała Symeonowi. Nie wiemy, w jaki sposób wpadł na pomysł przeniesienia się na kolumnę; pomysł ten miał mu zapewnić wyjątkowe miejsce wśród ascetów. Z pewnością chciał pozostać na otwartym powietrzu, wznieść się ku niebu, a jednocześnie zwiększyć dystans między sobą a ludźmi. Samotność na szczycie słupa odpowiadała jego naturze. Zaczął od kolumny niedużej, na 2,70 metra, później przenosił się na wyższe: 5,40 metra, 9,90 metra, a wreszcie 18 metrów. Na szczycie kładziono niedużą płytę, na której święty stał najczęściej zupełnie nieruchomo, czasem wznosząc ręce do nieba lub bijąc pokłony w trakcie modlitwy. Pewien rozmówca Teodoreta opowiadał, że zadał sobie trud liczenia tych skłonów. Naliczywszy tysiąc dwieście czterdzieści cztery stracił cierpliwość i przestał. Symeon zaś uderzał czołem o stopy jeszcze bardzo długo. Stanie nieruchomo razem z rygorami klimatu powodowało przykre dolegliwości. Stopy pokrywały wrzody, z których obficie ciekła ropa. Ostre syryjskie słońce wywoływało choroby oczu. a nawet okresowo oślepiało całkowicie świętego.

Noce poprzedzające święta spędzał Symeon z wyciągniętymi ramionami, następnie dwukrotnie przemawiał do zgromadzonych tłumów. Niektórym ludziom pozwalał wejść na drabinę przystawioną do kolumny, w wyjątkowych przypadkach zgadzał się nawet na dotykanie. Uzdrawiał chorych, godził zwaśnionych, mieszał się nawet do polityki, dając swój własny komentarz do tego, co się działo w odległych miastach. Fascynował nie tylko mieszkańców Syrii. Z daleka ciągnęli do nie¬go pielgrzymi. Nawet łacinnicy, żyjący w odległej Italii czy Galii, odwiedzali go i prosili o błogosławieństwo. Ogromna była jego popularność wśród plemion arabskich, koczujących wzdłuż Eufratu. Teodoret, który znał go osobiście, opisuje bardzo charakterystyczne zdarzenie. Pewnego dnia Symeon zachęcił koczowników do proszenia o błogosławieństwo Teodoreta, dodając o nim kilka ciepłych słów. Arabowie rzucili się na niego, chcieli go chociaż dotknąć, zdzierali szaty, szarpali za brodę. O mało nie zginął. Innym razem doszło do prawdziwej bójki między dwoma plemionami, z których każde chciało, aby święty udzielił błogosławieństwa ich szczepowi (ale tylko ich własnemu, drugiemu zaś w żadnym wypadku). Darmo Teodoret tłumaczył, że błogosławieństwa starczy dla obu. Kłótnia skończyłaby się krwawo, gdyby Symeon nie zaczął krzyczeć i wymyślać im od psów. To ich dopiero uspokoiło. Mimo potwornych umartwień Symeon żył długo na swej najwyższej kolumnie (trzydzieści lat!). Umarł w lipcu 459 roku. Na wieść o jego agonii przybyło siedmiu biskupów i oddział żołnierzy przysłany przez namiestnika z Antiochii, liczący sześciuset ludzi. Arabowie nadciągnęli na swych wielbłądach w nadziei na zagarnięcie cennego ciała. Żołnierze jednak zrobili swoje i trumna ze zwłokami została przeniesiona w uroczystym pochodzie do stolicy Syrii, Antiochii.

Ascetyzm syryjski jest zjawiskiem pasjonującym przez swoją skrajność i gwałtowność. Współczesny badacz, studiujący dzieje anachoretyzmu na terenie Egiptu, zdaje sobie nieustannie sprawę, że ma do czynienia z ludźmi myślącymi i czującymi inaczej niż my. Zrozumienie sensu ich praktyk wymaga od nas znacznej kultury historycznej. A jednak z perspektywy syryjskiej egipskie zwyczaje wydają się być nacechowane umiarem! (...) Mistrzowie ascezy uczyli swych uczniów, że o ich praktykach ludzie nie powinni się dowiadywać, najlepiej jeśli wie o nich jedynie Bóg. Syryjczycy nie wahali się przebywać wśród wielbiących ich tłumów. Egipcjanie uznaliby taką sytuację za wyjątkowo niebezpieczną: jedynie najsilniejsze jednostki potrafiły się w tych warunkach oprzeć atakowi pychy.

Dlaczego właśnie na terenie Syrii powstały tego rodzaju formy? Nie podejmuję się odpowiedzieć wyczerpująco na to trudne pytanie, trudne – jak wszystkie te, które zadajemy sobie chcąc ustalić źródło „narodowych” (w cudzysłowie – gdyż narody w starożytności są wyjątkowym zjawiskiem) cech charakteru. Pragnę jedynie zwrócić uwagę na specyficzny charakter chrześcijaństwa syryjskiego w poprzednich wiekach.

Fascynacja ascezą na tym terenie jest znacznie starsza od anachoretyzmu. Wiemy, że w bardzo wielu kręgach konsekwentne wykonywanie zaleceń Nowego Testamentu wiązano z wyrzeczeniem się życia seksualnego i daleko posuniętymi umartwieniami. Niektórzy posuwali się do tego, że domagali się od osób przystępujących do chrztu (w owych czasach chrzczono prawie wyłącznie dorosłych) zobowiązania wstrzemięźliwości płciowej. W wielu gminach, wbrew istniejącej na innych obszarach praktyce, nie chciano słyszeć o mężczyznach żonatych na stanowiskach kapłanów. Nawet w wielu bardziej umiarkowanych grupach trzy¬mano się zwyczaju chrzczenia w pierwszej kolejności dziewic i tych mężczyzn, którzy nie podjęli jeszcze życia seksualnego, jako szczególnie godnych. Oczekiwano na rychły, zapowiedziany w Ewangeliach, koniec świata.

Niewykluczone, że ów egzaltowany typ chrześcijaństwa ma tradycje sięgające jeszcze pierwszych wyznawców tej religii. Ci, którzy pierwsi głosili zasady nowej wiary, reprezentowali kierunek silnie zabarwiony ascetyzmem, skłonnością do prorokowania i oczekiwaniem końca świata (wie¬my, że wśród pierwszych chrześcijan istniały znaczne rozbieżności).

W wielu, starszych zwłaszcza pracach, na pytanie o źródła syryjskiej oryginalności czytelnicy znajdą dość prostą odpowiedź: specyfika monastycyzmu syryjskiego jest manifestacją odwiecznej duszy Wschodu gwałtownej i skłonnej do przesady (w przeciwieństwie do duszy Zachodu, kierującej się, ich zdaniem, umiarkowaniem i dążeniem do harmonii). Stereotyp to solidnie zakorzeniony i, jak to bywa ze stereotypami, nieprzydatny do naukowych rozważań. Wszak w Egipcie (też Wschód!) monastycyzm przyjął inne postawy, mnisi żyjący we wnętrzu Azji Mniejszej (ciągle jeszcze niezhellenizowanej) dalecy byli także od syryjskich szaleństw. Lepiej jest więc zrezygnować z formuły o duszy Wschodu (mam w ogóle wątpliwości, czy służyć ona może czemukolwiek poza schlebianiem naszym przekonaniom o odwiecznej wyższości Zachodu nad Wschodem).

Na pewno istotną rolę w formowaniu się specyficznego kształtu monastycyzmu syryjskiego odegrała osobowość pierwszych bohaterów tego ruchu. W dziejach chrześcijaństwa bardzo wiele zależało od postaw ludzi tworzących na danym terenie wzory nowego postępowania, gdyż tradycjonalizm późnoantycznych społeczności ułatwiał powielanie modeli raz wprowadzonych w danym środowisku. W Syrii zabrakło kogoś takiego, jak Bazyli z Cezarei, kogoś o uznanej powszechnie świętości i autorytecie, kto by dostatecznie wcześnie zajął się krytyką ekstremalnych form umartwień. Nie ulega wątpliwości, że źródeł oryginalności monastycyzmu syryjskiego trzeba szukać w samej Syrii (a nie w całym Wschodzie), w jej lokalnych tradycjach, miejscowych obyczajach.

Siła tradycji ascetyzmu syryjskiego, o której już wspominałam, stwarzała szczególnie dogodne warunki do rozwoju ruchu tak nacechowanego skłonnościami ekstremistycznymi. Społeczności chrześcijańskie były do niego niejako przygotowane, bariera oporu, jaki monastycyzm w swych radykalnych postaciach wywoływał, była o wiele słabsza. Trzeba się też liczyć z utrwalonymi już formami organizacyjnymi i postawami właściwymi starszemu ascetyzmowi (temu sprzed początków IV wieku); określały one warunki, w których dokonała się monastyczna "ekspolozja". Trudno jest nam ocenić wagę tego czynnika, ale o Jego istnieniu trzeba pamiętać. (...)

Rola ascetyzmu w życiu chrześcijańskich społeczności obszarów opisywanych przez Teodoreta była ogromna. Paradoksalnie, odejście od świata dawało im w tej rzeczywistości, od której tak energicznie się odcinali, miejsce zupełnie wyjątkowe.

W żywotach pustelników uderzają nas liczne dowody ich olbrzymiej popularności i znacznej roli w społeczeństwie. Wierni przekonani byli o tym, że szaleńcze (dla nas) praktyki ascetyczne zbliżały ich do Boga, napełniały specyficzną siłą, która dała im możliwość czynienia cudów. Nie było nawet istotne, czy asceta rozmawiał ze swymi wielbicielami. Już sama jego obecność w pobliżu dawała gwarancję przyciągania łaski Bożej, a odpychania demonów, których wszyscy się bali. Ciało zmarłego pustelnika było równie istotne jak on sam za życia. Wsie toczyły ze sobą krwawe walki o anachoretów żywych i martwych. Wokół kolumn słupników, lepianek, w jaskiniach i na szczytach, gdzie tkwili pustelnicy, gromadziły się tłumy żądne dotknąć świętej osoby, uszczknąć choć nitkę z jego ubrania. Nawet jego cień miał posiadać moc. Czasami, przynajmniej niektórzy z nich, dawali się nakłonić do wysłuchania ludzkich próśb. Leczyli przybyłych z daleka chorych, dawali rady, rozstrzygali zastarzałe spory. Nieszczęśliwi czekali nieraz bardzo długo na taki moment. Tłum płakał, błagał zmiłowania, rzucał się na ziemię. (...) Biada temu, który nie posłuchał poleceń pustelnika! Biada urzędnikowi, którego postępowanie potępił na skutek skarg skrzywdzonych! Pustelnik, oddalony o szereg kilometrów, nie ruszający się nigdy z obranego miejsca, mógł przerwać najświetniejszą karierę i ugiąć karku najbardziej wpływowym urzędnikom, od których wszyscy odwracali się jak od dotkniętych zarazą. (...)

Co się tyczy ascezy, nie ulega wątpliwości, że narodziła się ona i rozwinęła wewnątrz nurtów tworzonych przez elitę i dla elity. Jest, nieładnie mówiąc, produktem jednego z ubocznych nurtów myśli starożytnej, którego sukces w czasach cesarstwa rzymskiego wynika nie z poparcia ludowego, ale z kryzysu samych podstaw cywilizacji.

W takim nasileniu, jakie to zjawisko nabierało od IV wieku poczynając, asceza jest czymś nowym i czymś, co zagrażało uznanym dotąd wartościom kulturowym. Ten fakt jednak nie może wystarczyć, abyśmy uznali, iż zrodził ją lud, a elita tylko przyjęła.

Rola przedstawicieli elity w środowiskach ascetycznych była bardzo wielka. To oni nadali "pustynnemu" doświadczeniu postać literacką, w której krążyło ono po świecie, przyczyniając się do upowszechnienia monastycznych idei; to oni pisali ascetyczne traktaty, zbiory sentencji (apoftegmaty), opowieści o sławnych mnichach, czytywane tak gorliwie u schyłku starożytności i w następnych jeszcze wiekach. Ich rola czysto organizacyjna w miarę upływu czasu rosła, z tego grona rekrutowali się najczęściej przywódcy monastycznych wspólnot.

Ewa Wipszycka

Publikowany fragment pochodzi ze zbioru esejów „O starożytności polemicznie”, Warszawa 1994.

źródło:http://www.przegladprawoslawny.pl/articles.php?id_n=1487&id=8

Data utworzenia: 06/02/2013 @ 12:37
Ostatnie zmiany: 01/04/2016 @ 01:14
Kategoria : Kościół od 325 do 800r.
Strona czytana 19074 razy


Wersja do druku Wersja do druku

 

Komentarze

Nikt jeszcze nie komentował tego artykułu.
Bądź pierwszy!

 
Trzecie Oczko
62-tefilimTallit.jpg62-mezuzah.jpg62-menora.jpg62-tora.jpg62-korona.jpg62-tallit-prayer.jpg62-szofar.jpg62-torah.jpg62-shofar.JPG62-skull-cap.jpg62-hanuka.jpgtorah-verse.jpg62-talit.jpg62-menora-2.jpg62-hebrew.jpg62-Hasidic chicken.jpg62-judaizm.jpg62-gwiazda.jpg62-Hanukkah.jpg62-tanah.jpg62-hasyd.jpg62-chalka.jpg
Rel-Club
Sonda
Czy jest Bóg?
 
Tak
Nie
Nie wiem
Jest kilku
Ja jestem Bogiem
Ta sonda jest bez sensu:)
Prosze zmienić sondę!
Wyniki
Szukaj



Artykuły

Zamknij => WISZNUIZM <<==

Zamknij - Japonia

Zamknij BUDDYZM - Lamaizm

Zamknij BUDDYZM - Polska

Zamknij BUDDYZM - Zen

Zamknij JUDAIZM - Mistyka

Zamknij NOWE RELIGIE

Zamknij NOWE RELIGIE - Artykuły Przekrojowe

Zamknij NOWE RELIGIE - Wprowadzenie

Zamknij POLSKA POGAŃSKA

Zamknij RELIGIE WYMARŁE - Archeologia

Zamknij RELIGIE WYMARŁE - Bałtowie

Zamknij RELIGIE WYMARŁE - Manicheizm

Zamknij RELIGIE ŻYWE - Konfucjanizm

Zamknij RELIGIE ŻYWE - Satanizm

Zamknij RELIGIE ŻYWE - Sintoizm

Zamknij RELIGIE ŻYWE - Taoizm

Zamknij RELIGIE ŻYWE - Zaratustrianizm

-

Zamknij EUROPA I AZJA _ _ JAZYDYZM* <<==

Nasi Wierni

 9006217 odwiedzający

 254 odwiedzających online