Religioznawstwo
Zagadnienia Religijne
Europa Pogańska
Azja
Hinduizm i odłamy
Judaizm i odłamy
Chrześcijaństwo i odłamy
Islam i odłamy
Afryka
Ameryka
Australia i Oceania

ZAGADNIENIA OKOŁOREL. - O lewitacji

ALIŚCI WIDZIAŁ CHŁOPA LECĄCEGO W POWIETRZU ...
JERZY DĄBROWSKI

LITERATURA WYZNANIOWA I HAGIOGRAFICZNA, PROTOKOŁY ZAWIERAJĄCE ZEZNANIA OSÓB OSKARŻONYCH O CZAROWNICTWO, RELACJE Z SEANSÓW SPIRYTYSTYCZNYCH PEŁNE SĄ OPISÓW LEWITACJI.

Ich autorzy z reguły zastrzegają się, że sprawozdania swoje oparli na sumiennie weryfikowanych zeznaniach naocznych świadków owych zadziwiających wzlotów bądź wykorzystali informacje zawarte w protokołach osób ogólnie szanowanych. Rzecz jasna, odrzucając te z opowieści, które wzbudziły choć cień ich wątpliwości...

Nie powiemy więc ani słowa o Białej Damie z Golubia, Zjawie z Saragossy, Zimnym Chłopcu z Hilton, Widziadle z Machias, duchu zwanym Jimmy Kwadratowa Stopa czy słynnej Efemerydzie z Narożnika Kościotrupa. Te bowiem i im podobne istoty, jako pozbawione ziemskiej powłoki cielesnej, unoszą się w przestrzeni w zgodzie ze swą przyrodzoną kondycją, w sposób zupełnie naturalny i nie ma w ich obyczajach nic takiego, co by mogło kogokolwiek zainteresować.

Relacje o podniebnych podróżnikach z krwi i kości zaczęto w pierwszej połowie XIX wieku gwałtownie uzupełniać sensacyjnymi doniesieniami z coraz liczniejszych seansów spirytystycznych, w czasie których nie tylko dochodziło do klasycznych lewitacji, ale także w powietrzu unosiły się najpierw stoliki, a potem najrozmaitsze przedmioty domowe. Ks. rektor Jakubowski widział, jak dwie młode i ładne córki księgarza Czecha wprawiały w ruch stoły, szafy, poduszki i obrazy - pisał w roku 1853 Franciszek Wężyk do Kajetana Koźmiana i nikogo to specjalnie nie dziwiło, jako że w owych czasach, w co drugim mieszczańskim saloniku coraz liczniejsze media przy zgaszonym świetle nie takie cuda wyczyniały. Rzecz więc spowszedniała.

O lewitacjach zaczęły pisywać gazety, traktując je na równi z doniesieniami o wzlotach balonów, teatralnych klapach czy wynalezieniu kolejnej, rewelacyjnej maści na porost włosów. Tyle że w tym przypadku tzw. opinia publiczna z miejsca podzieliła się i gdy jedni z nabożeństwem komentowali np. fruwanie zadziwiającego Daniela Davida Home'a nad głowami seansowiczów bądź wyczyny niezrównanej Eusapii Palladino, drudzy pukali się palcem w czoło. Dawali tym do zrozumienia, że za nic mają sobie te amerykańskie nowinki, a zauroczonych kontaktami z zaświatem uważają - delikatnie mówiąc - za niezbyt sprawnych umysłowo.

Tak współcześni wyobrażali sobie lewitowanie słynnego medium, Daniela Davida Home'a, nadzwyczaj zręcznego oszusta, który został zdemaskowany podczas seansu zorganizowanego przez cesarza Napoleona III w willi Eugenia w Biarritz, w drugiej połowie XIX wieku

Mary Evans Picture Library

W epoce poprzedzającej szaleństwo eksperymentów spirytystycznych taka postawa w stosunku do manifestacji sił pozaziemskich była nie do pomyślenia. Unoszenie się w powietrzu kojarzono wszak dotąd albo z ekstazą, łączoną nierzadko z występowaniem stygmatów, a zawsze świadczącą o dostąpieniu szczególnej łaski, albo - co już o wiele groźniej wyglądało - z wyraźną manifestacją mocy diabelskich. Trzeciej możliwości nie było, nic więc dziwnego, że spirytyzm od samego początku ostro atakowany był przez przedstawicieli różnych religii.

Konkurencyjnym amatorom powietrznych podróży dawano zdecydowany odpór, wykazując różnice, jakie występują między ich niecnymi praktykami a lotami ekstatyków będących w stanie łaski.

Głębokie przeświadczenie o realności owych lotów było tak ugruntowane przez całe minione wieki, że nawet sam Giordano Bruno, którego trudno posądzać o jakieś mistyczne ciągoty, interesował się lewitacją i próbował ją wyjaśnić, przywołując przykłady wzlotów Zoroastra i św. Tomasza, działaniem naturalnej siły duchowej.

A latano w owych czasach często i z upodobaniem. Albert de Rochas d'Aiglun opisał więcej niż sześćdziesięciu świętych i błogosławionych podlegających zjawisku lewitacji w swym Zbiorze dokumentów świadczących o lewitacji ciała ludzkiego, uzupełniając ów zbiór danymi dotyczącymi wielu mistyków Wschodu i Zachodu, a Oliver Leroy - już w XX wieku, bo w 1928 roku - relacjonuje takich przypadków w La Levitation ponad dwieście. Ale chyba najwięcej znaleźć ich można w wielotomowym dziele Acta Sanctorum quotquot toto urbe coluntur (Akta Świętych, jacy po całym świecie są czczeni), które od XVII wieku pisali bollandyści, jezuici wyznaczeni do tej pracy przez generała zakonu. Ich relacje dotyczą tych, którzy zatapiając się w modlitwie lub medytacji bądź też wpadając w mistyczne uniesienie, dostępowali tego daru niejako w nagrodę za swą gorliwość, choć takie wyróżnienie bywało nieraz mocno kłopotliwe...

Powiadają, że późniejsza święta, Krystyna Admirabilis (1150-1224), którą współcześni uznawali za opętaną przez diabła, chroniła się przed natarczywością ludzką, unosząc się w powietrze, aby przysiąść niby ptak na najcieńszych gałązkach wierzchołków drzew lub szczytach wież kościelnych.

Jeden z rzadszych przypadków lewitacji to podniebne loty świętej Kolety z Corbie (1381-1447). Jak zeznały obserwujące ten fenomen towarzyszące jej zakonnice, wznosiła się ona - i to wielekroć - tak wysoko, że ginęła im z oczu w chmurach.

Cyrano de Bergerac, XVII-wieczny autor Państw i Cesarstw Księżyca, wyposażył bohatera swego dzieła w uwiązane wokół jego ciała butelki napełnione rosą, dzięki którym - jako że rosa przyciągana jest przez Słońce - mógł on szybować ponad chmurami

Jean Riverain, Dictionnaire des aeronautes célèbres. Larousse 1970

Najbardziej spektakularne lewitacje bollandyści przypisują jednak świętemu Józefowi Desie z Cupertino. Już od wczesnego dzieciństwa zachowywał się on nie tak, jak tego oczekiwano, co było stałym powodem konfliktów - które zresztą towarzyszyły mu przez całe późniejsze życie. Matka wychowywała Józefa w wielkiej surowości - pisze w Encyklopedii kościelnej (Warszawa 1876) ks. Michał Nowodworski - najmniejsze przewinienia nie przechodziły dziecku bezkarnie, tak, że później, będąc zakonnikiem, mówił, że właściwie nie potrzebował nowicjatu, bo go przy matce odbył.

Nie wiadomo było, co z nim zrobić: patrząc w niebo zagapiał się z otwartymi ustami, co spowodowało, iż rówieśnicy nazwali go bocca aperta - otwarta gęba. Nie chciał jeść mięsa, nosił włosienicę, a do jarzyn, dla większego umartwienia, dodawał liści gorczycy, by popsuć ich smak. Ponieważ nie przejawiał żadnych innych zainteresowań oprócz okresowych postów i odprawiania częstych modłów (stryj, franciszkanin, wręcz poczytywał go za prostaka), oddano go do szewca. Terminował tam bez powodzenia do 17 roku życia. Potem próbował służyć u kapucynów, gdzie w ciągłej modlitwie i rozmyślaniu zostając, tłukł naczynia, nie na swojem je stawiał miejscu itp. Musiał więc ten zakon opuścić i przy pomocy stryja, który prawiąc mu o niedołęztwie jego i włóczęgostwie, zlitował się jednak nad nim i pomógł mu, by go przyjęto na tercjarza do zakonu franciszkanów. Tam poszło mu już nieco lepiej. Przebrnął z trudem przez nowicjat i jakimś cudem, jako że nauka potrzebna do kapłaństwa szła mu trudno (Cendrars, autor Nowego patrona lotnictwa, twierdzi, iż na wszystkie pytania stawiane przez egzaminatorów odpowiadał Amen), ale wielka cnota zastępowała brak nauki - dopuszczono go do święceń kapłańskich. Stało się to powodem kolejnych kłopotów, Józef bowiem nie mógł wraz z innymi odmawiać godzin kanonicznych w chórze, bo mu do tego ciągłe ekstazy przeszkadzały.

Wedle relacji bollandystów, Józef z Cupertino wzlatywał na ambonę o piętnaście piędzi nad ziemią, wznosił się ponad drzewa otaczające klasztor, raz nawet klęczał pół godziny na gałęzi, jak gdyby ptak siedział na niej, a kiedy odzyskał zmysły, nie mógł zejść i trzeba było przynieść drabinę.



Czarownica lecąca na sabat. Autor nieznany

Julian Tuwim, Czary i czarty polskie.
Czytelnik 1960

Perty w swym Spirytyzmie podaje przykład karmelity Dominikusa, który w obecności króla i królowej Hiszpanii i całego dworu został uniesiony w powietrze, przyczem ciało jego było tak lekkie, że dało się powodować jak bańka mydlana.

Również niejaki Jamblichus, sam często dla różnych celów lewitujący na wysokościach do kilku metrów, pisze w swym dziele traktującym o tajemnicach Egiptu, iż naturalną rzeczą było wśród tamtejszych mistyków przebywanie tym sposobem szerokich strumieni.

Lewitował również Abaris, nauczyciel Pitagorasa i kapłan Apolla, który na skutek ciągłego unoszenia się nad głowami swych współziomków zyskał miano aerobaty, czyli chodzącego po powietrzu.

Podobnie, tyle że nad powierzchnią morza, przechadzał się pewien uczciwy człowiek, pragnąc tym sposobem udowodnić swą niewinność po posądzeniu o kradzież pereł. Szczegółowo opisał ten przypadek Dżalal ad-Din Rumi, poeta i mistyk perski. Takich samych lewitantów-braminów widywał Damis w Indiach, Hofman zaś w Historii ruchu w Sewenach (chodziło o tzw. Anielskie Braterstwo) wymienia angielskiego szlachcica, Laysa, który gdy tylko przyłączył się do owego Braterstwa, jego ciało zostało nieznaną siłą uniesione do góry i obnoszone po pokoju. Dziś w możliwości wznoszenia się w powietrze, po osiągnięciu odpowiedniego stopnia wtajemniczenia, wierzą nie tylko praktykujący transcendentalną medytację pod znakiem Maharishiego Mahesa Yogiego, ale i wyznawcy wielu innych sekt i ugrupowań.

Plakat z przełomu wieków reklamujący pokaz lewitacji w czasie występów iluzjonisty Kellara

Harry Houdini, A Magician Among the Spirits.
Harper & Bross, New York 1924

Dawnymi czasy przestrzeń powietrzną odwiedzały również czarownice i podobne im istoty opętane przez złowrogie moce piekła i ciemności...

Oto, jak według dwóch niemieckich inkwizytorów, Heinricha Kramera i Jacoba Sprengera, autorów prawdziwego bestsellera (tylko od 1486 do 1520 roku 14 wydań!) pod tytułem Młot na czarownice, podróżują wiedźmy: Maść z członków dziatek, przede krztem od nich zabitych, robią według nauki szatańskiej, którą namazują stołek jaki albo drewno, co uczyniwszy zaraz bywają na powietrze porywane, tak we dnie jako i w nocy, widomie i jeśli chcą niewidomie, gdyż szatan zasłoną jaką je zakrywa... Takim to sposobem czarownica niejaka, w miasteczku Waldshut nad rzeką Renem, w biskupstwie Konstantyjskim w powietrze bez trudu uniosła się i, będąc w nienawiści u mieszczan miasta onego, poraziła weselników z góry, sprowadzając na nich grad barzo wielki na kształt kamieni. Niestety, traf chciał, że pastuchowie przypadkiem w niebo spoglądający zauważyli jej start, donieśli komu trzeba, i w rezultacie wiedźma owa pojmana, i po przyznaniu, że to dlatego uczyniła, że na wesele zaproszona nie była, także też, że się wielą inszych czarów parała, spaloną była.

Franciszek Bohomolec w dziele Diabeł w swej postaci, choć podaje w wątpliwość takie umiejętności, sam również przytacza wiele przykładów lewitacji, a nawet dłuższych podróży powietrznych. Opisuje np. podróż pewnego węglarza, który zobaczywszy, iż żona jego po posmarowaniu się maścią wyfrunęła kominem, sam się tym samym mazidłem namaścił i tą samą drogą wyruszył za nią, w rezultacie czego oboje spotkali się w piwnicy hrabi jednego...

Leszek Biały w Dziejach Inkwizycji hiszpańskiej podaje, że według ostrożnych obliczeń historyków, trwające do XVIII wieku szaleństwo polowań na czarownice pociągnęło za sobą co najmniej pół miliona ofiar.

 

Święty Józef z Cupertino, ilustracja do Nowenny rozmyślanie..., ryt. Marstaller

Zakład Starych Druków Biblioteki Uniwersyteckiej

Już samo utrzymywanie się na powierzchni wody bez wykonywania widocznych ruchów wzbudzało niezdrowe sensacje. Justyn Kerner w swym potężnym, dwutomowym dziele Jasnowidząca z Prevorst, wydanym w polskim przekładzie W. Topor Matuszewskiego w 1833 roku, w rozdziale Działanie wody donosił: Ile razy ją w stanie magnetycznym do kąpieli wsadzić chciano, dawało się spostrzegać to szczególnieysze ziawisko, że wszystkie iey członki, nawet piersi i brzuch w dole, przechodziły w szczególnieysze iakoweś skakanie i w stan zupełney elastyczności, która ią z wody do góry wypychała. Pomocnice, co przy niey były, używały wszelkich usilności przyciskać ią gwałtem do wody, atoli iey ciężkość (ciężkość gatunkowa), zamiast do dołu, dążyła zawsze w górę.

Kerner uważał, że wszystkie te dziwy zawdzięczać należy działaniu jakiegoś szczególnego czynnika mającego ścisły związek z tym, co w jego czasach coraz częściej nazywano "magnetycznym fluidem". Wierzono, że to właśnie on sprawia, iż znajdujące się pod jego wpływem istoty zdolne się stają do niecodziennych, nie zawsze zrozumiałych czynów i zachowań: sztywnieją, mówią niezrozumiale, tracą wrażliwość na ból, ba, potrafią przepowiadać przyszłość, a nawet unosić się w powietrzu.

Zainteresowanie tą siłą - uznawaną za naturalną, tyle że jeszcze nie do końca zbadaną - ma o wiele dłuższą tradycję, sięgającą najstarszych praktyk magicznych, nabierających w miarę upływu lat coraz więcej cech eksperymentów naukowych. Jeden z bardziej znanych przeprowadził w 1646 roku, w Rzymie, jezuita Athanasius Kircher, hipnotyzując publicznie położoną na stole kurę, która po tym zabiegu, ze wzrokiem utkwionym w namalowaną na blacie linię, ani nie drgnęła, dopóki ojciec Atanazy nie postawił jej z powrotem na podłodze. Nazywało się to uczenie Experimentum mirabile de imaginatione gallinae, ale mimo to wzbudzało w widzach tzw. mieszane uczucia. I gdyby nie szacowna osoba samego eksperymentatora, kto wie, czy nie dopatrzono by się w tym ingerencji sił diabelskich.

Znacznie później sytuację nieco wyjaśnił, choć trudno powiedzieć, że uspokoił, Franz Anton Mesmer. Ten znany wiedeński lekarz, przybyły do Paryża w 1778 roku, po serii skandalizujących opinię publiczną pokazów tzw. magnetyzmu zwierzęcego - które prowadził odziany w dziwaczne szaty z fiołkowego jedwabiu - ściągnął całą rzecz na ziemię. Udowadniał bowiem, że w działaniu tych sił nie ma nic niezwykłego, podobnie jak w oddziaływaniu magnetyzmu ziemskiego na igłę magnetyczną. Co by o nim więc nie mówić - jako że jego pokazy przypominały jakieś wyrafinowane misterium połączone z demonstracją autentycznych ataków histerii, a także napadów drgawek, w dodatku wszystko to przy akompaniamencie muzyki - był on pierwszym świadomie działającym psychoterapeutą.

Dom czarownic, XVI-wieczny drzeworyt z Dialogów o mocy czarownic Thomasa Erastusa

Wielu z tych, którzy się u Kernera naczytali o różnych niezwykłościach, zaczęło podejrzewać, iż nie wszystko, co tam napisano, zgodne jest w pełni z oficjalną wykładnią Kościoła. Najostrzej wystąpił Antoni hr. Ledóchowski, pisząc polemiczną pracę Rzut oka nad dziełem "Jasnowidząca w Prevorst". Zadziwiające w tej polemice jest to, że polski wydawca włączył tę pracę do II tomu książki, aby każdy z czytelników mógł sobie sam wyrobić własny pogląd! A było nad czym się zastanowić, bo krewki hrabia język miał ostry... Dzieło szkodliwie przesilonego dowcipu o Jasnowidzącey, iako sam Autor wyraża osobliwe i dziwne, służy ku zwiększeniu zamętu umysłu ludzkiego, dość iuż i tak w prawdach odwiecznych osłabionego, zepsutego i wyszukiwaniem przewrotney nowości mocno zaiętego. Co za użyteczność mieć można w tem nieznanem odkryciu tajemniczych straszydeł...

Elastyczna jasnowidząca miała szczęście, że jej działalność rozwinęła się w XIX wieku, kiedy władza Inkwizycji już wygasła. Nie musiała płacić za swe jasnowidzenia najwyższej ceny. Gdyby bowiem los sprowadził ją na ten najlepszy ze światów kilkadziesiąt lat wcześniej, niechybnie stanęłaby przed sądem pod zarzutem uprawiania czarów. Jej dążąca w górę ciężkość gatunkowa stanowiłaby w tej sytuacji wystarczający dowód winy. Głównym bowiem zarzutem stawianym czarownicom - obok oczywistych oskarżeń o całowanie Szatana w podogonie, powodowanie bezpłodności i impotencji, jadanie z upodobaniem takich specjałów, jak żywe ropuchy, mózgi wisielców czy wykopywane z grobów dziecięce zwłoki itp. - było z reguły oskarżenie o latanie na nocne orgie organizowane przez piekielne moce. Należało więc zawsze sprawdzić, czy delikwentka ma ku temu odpowiednie kwalifikacje, co można było dowieść nie tylko metodą podtapiania - wystarczyło po prostu posadzić ją na odpowiedniej wadze.


























"Waga czarownic" w Oudewater w Holandii, na której sprawdzano, czy osoba oskarżona o czynienie czarów może unosić się w powietrzu

Pocztówka z Oudewater, Bert van Loo produkties


Do dnia dzisiejszego, w holenderskim miasteczku Oudewater, oglądać można słynną wagę, której wskazania przez ponad sto lat - począwszy od 1644 roku - były absolutną wyrocznią w takich procesach. Wystarczyło mieć zaświadczenie, stwierdzające, iż jego okaziciel poddał się "próbie wagi" w Oudewater z wynikiem pozytywnym, aby być oczyszczonym z zarzutów.

Próbowano również prostszych sposobów. Inkwizytor Avellaneda na przykład - przygotowujący w 1527 roku, w Pamplonie, materiały dowodowe do procesu 150 czarownic i czarowników, wskazanych i oskarżonych przez dwie dziewczynki, dziewięcio- i jedenastoletnią, o uprawianie czarów - rozkazał jednej z czarownic po prostu pokazać, jak ona to robi. W asyście ponad dwudziestu osób: żołnierzy, urzędników i zaufanych mieszkańców miasta udał się do więzienia, gdzie była osadzona owa czcicielka Szatana. I tak tę wizytę potem zrelacjonował... Na oczach wszystkich namaściła się i oporządziła, po czym zaprowadziliśmy ją z sekretarzem i jeszcze jednym człowiekiem do wewnętrznej celi, gdzie wysmarowawszy się ponownie w zwykły sposób maścią, używaną także do uśmiercania ludzi, stanęła w oknie, które wznosiło się tak wysoko nad wielką skałą, że i kot by się roztrzaskał na kawałki, gdyby na nią zleciał. Wówczas wezwała na pomoc Szatana, który przybył, jak to ma w zwyczaju, pochwycił ją i sprowadził na ziemię. Żeby upewnić się, co zaszło, wziąłem kaprala, jednego z żołnierzy i jednego z miejscowych, i wyszliśmy na zewnątrz budynku, pod okno. Jeden z obecnych, przerażony tym, co widział, począł się żegnać i wzywać imienia Chrystusa, na co Diabeł zniknął - i tak umknęli oboje (wg Leszka Białego). W tym jednym procesie zapadło kilkadziesiąt wyroków śmierci...

O czartowskich lewitantach pisywano dawnymi laty z takim samym upodobaniem jak o tych, którym przypisywano jak najbardziej cnotliwe intencje, i to nie tylko w księgach poświęconych tym, których Szatan nawiedzał czy dziełach odkrywających tajemnice wszechbytu. Nawet Jakub Kazimierz Haur, autor wydanego w 1693 roku podręcznika rolniczego Skład abo skarbiec znakomitych sekretów o ekonomiey ziemiańskiey, pomieścił w nim sporo praktycznych rad i uwag na temat czarów, uważając, iż taka wiedza niezbędna jest każdemu rolnikowi. Ubolewał tylko, iż jest także w tej materiej wiele niedowiarków, że w czary i opętanych nie wierzą, trzeba by na dowód i uznanie tej prawdy posłać takich na rezydencję w głębokie ruskie kraje, nie tylko by się o tym nasłuchali, ale by się przypatrzyli strasznym i dziwnym dziejom.(...) Jeden pan zacny i bogobojny, tymi czasy mieszkający w tych tam krajach, wstał rano i chodząc po ogrodzie paciorki odprawował, aliści widział chłopa lecącego na powietrzu, który leciał bez skrzydeł, bo go źli duchowie nieśli. Pan ten, przestraszony tym widokiem, odjechał stamtąd zaraz, aby tam nie mieszkał...

O takich to diabelskich albo i wcale dobrym duchem natchnionych fruwaczach oraz ich podniebnych podróżach można się doczytać, grzebiąc w zakurzonych księgach, do których mało kto dziś zagląda. Może to i dobrze, bo mogłoby się zdarzyć, że pod wpływem takich lektur człowiek niejaki, zamiast pilnie pod nogi patrzeć, zacząłby coraz to w niebo spoglądać, wypatrując, czy aby nie ukaże się na nim jaki luzem lecący chłop, a może nawet i baba na miotle. A z takich widoków, jak ludzie z dawien dawna powiadają, nic dobrego wyniknąć nie może...

JERZY DĄBROWSKI jest dziennikarzem i publicystą od lat zajmującym się popularyzacją nauki.

Wiedza i życie - 12/1997

źródło: http://archiwum.wiz.pl/1997/97123400.asp


Data utworzenia: 26/02/2012 @ 00:15
Ostatnie zmiany: 06/08/2012 @ 17:33
Kategoria : ZAGADNIENIA OKOŁOREL.
Strona czytana 24977 razy


Wersja do druku Wersja do druku

 

Komentarze

Nikt jeszcze nie komentował tego artykułu.
Bądź pierwszy!

 
Trzecie Oczko
62-tanah.jpg62-Hasidic chicken.jpg62-menora.jpg62-tallit-prayer.jpg62-judaizm.jpg62-gwiazda.jpg62-tora.jpg62-Hanukkah.jpg62-torah.jpg62-skull-cap.jpg62-hebrew.jpg62-mezuzah.jpg62-menora-2.jpgtorah-verse.jpg62-szofar.jpg62-tefilimTallit.jpg62-hasyd.jpg62-shofar.JPG62-hanuka.jpg62-talit.jpg62-chalka.jpg62-korona.jpg
Rel-Club
Sonda
Czy jest Bóg?
 
Tak
Nie
Nie wiem
Jest kilku
Ja jestem Bogiem
Ta sonda jest bez sensu:)
Prosze zmienić sondę!
Wyniki
Szukaj



Artykuły

Zamknij => WISZNUIZM <<==

Zamknij - Japonia

Zamknij BUDDYZM - Lamaizm

Zamknij BUDDYZM - Polska

Zamknij BUDDYZM - Zen

Zamknij JUDAIZM - Mistyka

Zamknij NOWE RELIGIE

Zamknij NOWE RELIGIE - Artykuły Przekrojowe

Zamknij NOWE RELIGIE - Wprowadzenie

Zamknij POLSKA POGAŃSKA

Zamknij RELIGIE WYMARŁE - Archeologia

Zamknij RELIGIE WYMARŁE - Bałtowie

Zamknij RELIGIE WYMARŁE - Manicheizm

Zamknij RELIGIE ŻYWE - Konfucjanizm

Zamknij RELIGIE ŻYWE - Satanizm

Zamknij RELIGIE ŻYWE - Sintoizm

Zamknij RELIGIE ŻYWE - Taoizm

Zamknij RELIGIE ŻYWE - Zaratustrianizm

-

Zamknij EUROPA I AZJA _ _ JAZYDYZM* <<==

Nasi Wierni

 8893495 odwiedzający

 252 odwiedzających online