Religioznawstwo
Zagadnienia Religijne
Europa Pogańska
Azja
Hinduizm i odłamy
Judaizm i odłamy
Chrześcijaństwo i odłamy
Islam i odłamy
Afryka
Ameryka
Australia i Oceania

Magia - Matka Joanna od Aniołów

Matka Joanna od Aniołów

Już to nikt chyba w owych czasach takiej zjadliwości szatańskiej nie doświadczył i w takich nie bywał opresjach w boju sprawiedliwym, jak Ojciec Surin z Towarzystwa Jezusowego, który z najpotężniejszą czarcią czeredą na zgubę niewinności czyhającą bitwę stoczył, jakiej nie znają dzieje. I tym większa jego zasługa, że w owych zapasach sławnych najwięcej działał książę piekieł poprzez te właśnie najpośledniejsze i najzdradliwsze membra ludzkiej natury, dzięki którym rozmnaża się rodzaj człowieczy na ziemi, i w żarach cielesnego pragnienia uwieść zapragnął ku sobie Bogu oddane dusze niewieście i męskie.

Joanna Matka Joanna od Aniołów (1602 – 1665) Długie lata ciągnął się bój straszliwy, z którego Ojciec Surin zdał wiadomości ścisłe, ku przestrodze i pouczeniu wiernych, ku skrusze grzeszników, iżby Boga bali się i miłowali, co zresztą na jedno wychodzi. I potwierdza się jego opowieść licznymi świadectwami osób pobożnych, co własnymi oczami oglądały owe święte zmagania, a wbrew oszczerczej mowie niektórych libertynów, jacy w osławę chcieli podać a to Ojca samego, a to nieszczęsne jego penitentki.

Miał już lat trzydzieści i cztery Ojciec Surin, kiedy do wielkiej sprawy był powołany. Urodził się bowiem dnia dziewiątego w miesiącu lutym roku pańskiego 1600. W mieście rodzinnym Bordeaux nie tylko u jezuitów miejscowych się kształcił, ale w obfitości korzystał ze świateł, jakie tameczny klasztor karmelitanek rozsiewał, ognisko terezjańskiej reformy. Pobożności był wielkiej, bo już jako chłopię trzynastoletnie ślub czystości złożył.

Dziesięć lat prawie minęło od chwili, gdy w szesnastu leciech w nowicjat Ojców Jezuitów wstąpiwszy święcenia kapłańskie otrzymał, aby potem wiarę, swoją i żarliwość chrześcijańską jeszcze w studiach teologii świętej w różnych miejscach rozgrzewać, w czym mu fortuna przychylna samego Ojca Ludwika Lallemant dała za mistrza i przewodnika.

Naonczas już, zanim wieku Chrystusowego dożył, wielkie okazywał skłonności do owej drogi wewnętrznej pobożności i wielkie pragnienie łask nadzwyczajnych duchowych, które mu potem niejeden ze współbraci zakonnych małodusznie miał za złe, a w których on wszakże zarówno od świętej Teresy brał podniety, jak z Egzercycji świętego Ignacego. Cześć osobliwą od młodości żywił dla Józefa świętego, małżonka Panienki Przenajświętszej, co mu też nieraz w życiu pomoc okazało niemałą i z tej to nabożnej czci imię sobie Józefa przybrał, które był do imienia Jana, na chrzcie świętym otrzymanego, dołączył.

Wprawy też nabrał w kierowaniu i poradach, jakich wielu duszom pobożnym udzielał, osobliwie panien i wdów, jako to Pani du Verger, która tak była kochaniem niebiańskim w Zbawicielu rozmiłowana, że piorun boski ściągnęła na siebie z nieba, co ją nadziemską słodyczą poraził; takoż dziewica nabożna, ciałem niedorośnięta i defektowna, ale świętości niezwyczajnej, imieniem Madeleine Boiret, która z hugenockiej familii na wiarę prawdziwą się nawróciła, kiedy Panna Przeczysta nauczyła ją, w jakiej to cenie wielkiej mieć należy dziewictwo, rzecz, co ją heretycy za nic mają.

Już to nieraz w czasie nabożnych pouczeń obaczył Ojciec złość okrutną i niewstydliwą szatanów, co penitentki jego na pokuszenie daremnie wieść chciały; poznał takoż, ile że pośród karmelitanek niemało przebywał, onego Behemotha, który najbardziej na świętej Teresy wychowanki był zawzięty i okrutnie na nie nastawał. Ale nic to, gdy owe pierwsze z czartem potyczki do późniejszych przyrównać.

Był to zaś grudzień piętnasty roku 1634, kiedy Ojciec Jan Józef do miasta Loudun przybył, gdzie go prowincjał Akwitanii był posłał ku pomocy egzorcystom w ich boju zaciekłym z nawałą diabelską. Bo też od niejakiego czasu zgroza i dziw na miasto padły za przyczyną owych niesłychanych napaści i zgoła koniec świata wróżących ekscesów, jakie zły wyczyniał.

Początek zaś sprawy był w sporze, który dwóch kanoników kościoła kolegialnego świętego Krzyża rozdzielił; Ojciec Mignon, człek zacny i cnoty rzadkiej, miał proces biskupi z księdzem Grandier, który libertyn był niegodziwy i rozpustnik. W języku obrotny, na wejrzeniu gładki, za nic miał sobie stan swój duchowny i jeno węszył, gdzie by mógł grzechu bezwstydnego jak zwierzę zażyć, i na dziewice nastawał, wstyd powiedzieć, aby się sparzyć z którą.

Grandier Urbain Grandier (1590 – 1634) Bardzo też o to zabiegał, by go za spowiednika urszulanki tameczne wzięły, u których siła było dziewic nabożnych i nadobnych, Bogu oddanych. Zacne to siostry były i z dobrych rodów, osobliwie przeorysza młoda, Joanna, nazwiskiem de Berciel, córka barona de Coze, Matką Joanną od Aniołów nazywana; obok niej inne Boga chwaliły, a to siostra Klaudyna, Richelieu samego kuzynka, a to siostra Anna od świętej Agnieszki, a to siostra Marta i siostra Katarzyna.

Upodobał też sobie Urban Grandier w owych siostrzyczkach, jeno nie takie to było miłowanie, co w świętobliwym uniesieniu razem przed Stwórcą się chyli, ale chuć obmierzła, o której wstyd by wspominać, gdyby nie o zbudowanie publiczne chodziło. One wszakże, niegodziwość jego przejrzawszy, dostępu mu ku sobie dać nie chciały, a Ojca Mignon wzięły na spowiednika. (Bo to potwarz, co mówią, iż one go chciały i potem w zemście za rekuzę o diabelskie praktyki pomówiły.)

Grandier zasię z diabłami trzymał i tak się z nimi pokumał, że ichniej magii i sztuczek wyuczyły go czarnoksięskich, iżby mógł łacniej obrzydliwości swoje i bezeceństwa uprawiać. Jakoż te od biesów nauczone chytrości ku pomocy wziąwszy, zamyślił na Ojcu poczciwym się zemścić; mniemał, iż sztuką ku sobie zakonnice zwabiając, cielesną z nimi będzie miał sprawę, a kiedy z którą w grzechu pocznie, na Ojca Mignon spadnie wina, jako że do zakonnic bywał jako konfesor dopuszczany. Tak to kusiciel nieczysty gałąź krzewu różanego do klasztornego ogrodu podrzucił, tak sporządzoną, aby każda, do której zapach z tej róży czarciej doleci, natychmiast w opętanie diabelskie popadła i gwałtowną zapłonęła miłością cielesną ku temuż Urbanowi.

Tak się stało i wszystkim po kolei siostrzyczkom, od Matki Joanny poczynając, czarownik diabła zadał. Wielkie teraz padło zgorszenie na klasztor i miasto całe. Opętane zakonnice dniami i nocami na cały głos przyzywały ku sobie czarownika, o nim jeno myślały, a diabły, co w nich siedziały, najsprośniejsze im podsuwały obrazy i słowa, aby tak je na pośmiewisko wystawiać. Nieraz też, diabelską mocą przez mur klasztorny przeniesiony, pojawiał się Grandier w klasztorze i z siostrami, a najwięcej z matką przeoryszą po nocach się drażnił i kusił. Siedem diabłów obsiadło duszyczkę Matki Joanny i tak ją dręczyły, że strach opisać. A imiona najgłówniejszych były: Lewiatan, Behemoth, Balaam, Isacaron, Asmodeusz.

Ojciec Mignon pierwszy dojrzał diabelską sprawkę w klasztorze. We dwóch, z księdzem Barre, jęli egzorcyzmami złego do muru przyciskać, a ten wyznał wreszcie ustami Matki, kiedy pytali, kto go przysłał: Urbanus. Zaraz też poszła sprawa do magistratów i niebawem do uszu króla dotarła, tudzież kardynała Richelieu, który wielce się o to troskał, aby nie pozwolić demonom wiary prawdziwej nadwątlać.

Nie brak było bezbożnych, co powiadali, iż to sławny Ojciec Józef, z poduszczenia kapucynów, na Ojca Grandier u kardynała donos złożył, za autora jakowegoś paszkwilu przeciw kardynałowi go podając, przez co Richelieu w złości na stos kanonika posłał. Ale o takich wymysłach szpetnych nawet się wspominać nie godzi.

Król zaś, jak powiada nabożny pisarz z owego czasu, dzięki nadprzyrodzonej swojej pobożności i łagodności rzecz z największą łatwością rozwiązał. Zlecił bowiem zbadanie sprawy panu de Laubardemont, który w tym czasie właśnie z królewskiego rozkazu w Loudun się znajdował, burząc miejskie fortyfikacje, ów zaś, dzielnie do rozprawy z magikiem się zabrawszy, występnego Urbana w więzieniu kazał osadzić, zrazu w Angers, a potem w Loudun, w tym samym zaś czasie biskup wojnę demonom wydał i egzorcystów sprowadził, a wśród nich ojca Laktancjusza, franciszkanina pobożności niepospolitej.

Diabłu przed Sakramentem Przenajświętszym zaprzysiężonemu kłamać Bóg nie dozwalał; jakoż potwierdził nieraz przymuszony, że od Urbana był zakonnicom posłany. I chociaż Urban na spytki wzięty winę swoje kłamliwie chciał ukryć, to przecie trybunał z czternastu sędziów złożony przed przewodem pana Laubardemont oszukać się nie dał. Wiadoma to rzecz, że gdy diabeł do ciała wejdzie, miejsce takie na ciele, którędy był się dostał, na ból nieczułe zostaje.

Jakoż z polecenia trybunału chirurg zręczny długie igiełki we wszystkie partie ciała czarownikowi zapuszczał, aby zobaczyć, przy którym miejscu krzyczeć nie będzie i tak drogę demona wyda. Chirurg to był zacności wielkiej i ani takiego kawałeczka na ciele czarciego sługi nie zostawił, gdzie by igiełki swej głęboko nie wraził, ale wszędzie się wcisnął; tak to sprawa na jaw wyszła, bo miał Urbanus miejsca nieczułe na ciele. A co jakiś libertyn powiada, że chirurg na rozkaz trybunału specjalnie tego lub owego miejsca nie ukłuł i tak inkulpata do krzyku nie pobudził, kłamliwy to wymysł i niegodziwy. Nawet tedy nie trzeba było paznokci zdejmować, jako jeden sędzia żądał, aby pod nimi znamion diabelskich szukać, bo nikt przy zdrowym rozsądku wątpić już w winę nie mógł.

Snadź jednak szatan, w kłamstwie zatwardziały, wyznać prawdy Urbanowi, słudze swojemu, nie pozwolił; zapierał się bowiem magik i, choć wszystkimi dowodami przekonany, nie przyznał, iżby z diabłem obcował i złego ducha na mniszki nasyłał, a jeno wyznał cynicznie, że traktat sporządził bezecny przeciwko bezżeństwu kapłanów, który też w rękopiśmie u niego był znaleziony.

Podlegał tedy magik dalej kwestii ordynaryjnej i ekstraordynaryjnej, a sędziowie, by go do opamiętania przywieść i przez skruchę nadzieję na żywot wieczny otworzyć, kości mu kazali ściskać na nogach — mocno snadź, bo szpik na wierzch obficie wypływał. Ale nie masz lekarstwa na upór diabelski, i nie pokazał czarci najmita chrześcijańskiej skruchy, ani łez nie przelał, choć go z miłością pobożni sędziowie upominali.

Wszystkie też były dowody zebrane przeciw Urbanowi od opętanych mniszek, co je egzorcyści badali. Znak to bowiem opętania widomy - nieznajomą mową mówić; jakoż Matka Joanna biegle po łacinie odpowiadała. A słuchać tu nie będziemy gorszącej mowy bezbożnika, co powiada, że Matka Joanna po łacinie od dziecka była uczona, a gdy ją na spotkaniu Urban po grecku zapytał, odpowiedzieć nie potrafiła; wiadomo przecie, ile niegodziwości wrogowie Kościoła nie wymyślą, byle swoich bronić. A zresztą, bywają demony, co od wieśniaków są głupsze, jak sam Ojciec Laktancjusz przyświadczył.

Że zakonnice padły ofiarą diabelskiego opętania, najoczywiściej i stąd się okazuje, jak powiada świadek pobożny, że niemożebna to rzecz, aby dziewice z dobrych domów, edukowane i wychowane pobożnie, bez szału diabelskiego takimi bluźnierstwami i taką ohydą w słowach zionąć mogły, iż żadne pióro powtórzyć tego nie zdoła - a przecie publicznie w miejscu poświęcanym wykrzykiwały one sprośności niesłychane i bezwstydne, konwulsjami okropnymi miotane, a ciała w skrętach się wiły takich, że żadna przyrodzona umiejętność dokazać sztuk takich nie potrafi; niepodobna także pomyśleć, by grzech tak straszny na duszę swoją wziąć dobrowolnie chciały - człowieka niewinnego na śmierć doprowadzić; i stąd jeszcze, dodaje ów świadek, opętanie diabelskie jasno się okazuje, że sam król i sam kardynał, la premiere inteltigence de l'Etat w opętanie nie wątpili, a byłoby wszakże zbrodnią straszliwą mniemać, iż ci dwaj mylić się mogli.

Owszem, ogłosił niegodziwiec jakiś książeczkę podlą, w której winie Urbana bezczelnie zaprzecza, opowiadając kłamliwie, że siostra Agnieszka, siostra Klara i inne jeszcze zeznały, iż opętane zgoła nie były, a Ojciec Laktancjusz i Ojciec Mignon podmówili je do fałszywego świadectwa i że pan de Laubardemont zakazał te zeznania do protokołów sądowych wpisywać; łże, powiadam, a jeśli nawet tak było, to tylko nowa sztuczka diabelska opętane mniszki zwiodła; łże również, że Matka przeorysza jedna umiała konwulsje pokazywać i ją zawsze na pokaz wystawiali, kiedy gość jaki przyjeżdżał egzorcyzmy oglądać. Ale sam sobie ten oszczerca kłam zadaje, bo na książeczce swojej nikczemnej ze wstydu snadź imienia swego nie podał ani miasta, gdzie była wydana; a i drukarz bezbożny imię zataił, z czego widać, że obaj kłamstwa swoje znając bali się ludziom poczciwym na oczy pokazać.

A jaka to siła przewrotności czarciej w Urbanie tkwiła, łatwo się pokazuje stąd, że nawet w areszcie osadzony praktyk swoich diabelskich nie zaprzestał; zeznały bowiem mniszki 30 czerwca, że im z zamknięcia wyrodek ów, wstyd powiedzieć - własne nasienie przysłał, iżby się tak zapłodniły i poczęły w łonie monstra piekielne.

Loudun Kościół św. Krzyża, Loudun, Francja Tak to prawda na światło wyszła i piętnastu sędziów, bezstronnie i z miłością sprawę zbadawszy, sprawiedliwy na koniec wydało wyrok, iżby Urbana Grandier żywcem w ogniu spalić. 18 sierpnia wydany był wyrok i tegoż dnia zaraz wykonany, jeno przedtem kwestii jeszcze poddano czarciego sługę, aby wspólników wydał. Potem na plac Świętego Krzyża go powieźli (bo chodzić nie mógł, nogi mając przez swoją hardość potrzaskane) z głową nagą, w koszuli, ze sznurem na szyi, a w ręku płonącą pochodnię trzymając dwóch funtów wagi.

Jaki bezbożnik to był, wszyscy widzieli, bo skruchy żadnej przed sprawiedliwością nie pokazał, a na dwie godziny przed śmiercią frywolny madrygał śpiewał: L'heureux sejour de Parthenie et d'Alidor. A kiedy go wiedli, polewali go obficie z litości ojcowie wodą święconą po twarzy, iż oddychać nie mógł od wielkiej ilości tej cieczy błogosławionej. A przecie upór diabelski zachował i z miną szyderczą na wózku siedział. Jeszcze go do pala przywiązanego nawrócić chcieli i skruszyć, bo nie wyczerpane było miłosierdzie pobożnych ojców. Mnich jeden żelaznym krucyfiksem po twarzy go bił, aby się pomiot szatański opamiętał, a ten jeszcze głowę odwracał, świętego wizerunku Zbawiciela nie chcąc ucałować.

Jeszcze mu w ostatniej chwili Ojciec Laktancjusz płonący wiecheć słomy pod nos podsunął prosząc, aby diabla się wyrzekł, a przecie czarownik zatwardziały zuchwale odparł, że diabła nie zna. Wreszcie podpalił stos Ojciec Laktancjusz, a wtedy magik krzyczeć począł, że mu obietnicy jakowejś nie dotrzymano, i tak w krzyku w płomieniach zginął.

Opowiada też Ojciec Surin, że jeszcze w godzinie śmierci modliła się za duszę grzesznika Przenajświętsza Panienka, a diabły w mniszkach siedzące do końca w trwodze trwały, czy się nie nawróci Urbanus, i na twarzach mniszek niepokój swój okazywały; dopiero gdy w ogień runął, wielka była radość demonów, iż duszę do piekła złowili. Tak to zasłużoną wymierzyła karę sprawiedliwość diabelskiemu słudze, a przecie z samym diabłem nie skończyła się wcale rozprawa, jako że w siostrach nieszczęsnych złość swoją wywierał, skąd go dopiero z mozołem wielkim wyganiać musieli Ojcowie.

Różne tam potem potwarze i niegodziwości biesy rozpuszczały o procesie: a to, że mnichy zawistne świeckiego kapłana zgubić chciały, bo nieprzyjaźń między regularnym i sekularnym klerem była, a to, że o mienia konfiskatę chodziło, a to, że kardynał na Urbana ze złości nastawał i gorliwość chciał chrześcijańską okazać, żeby mu Liga faworów dla herezji nie wyrzucała, a to inne kłamstwa rozpowiadały - ot, zwyczajnie, jak czarty.

3. Diabła skuteczne wypędzanie

Ojciec Jan Józef Surin, który długie lata bój z szatanami toczył, nie tylko książeczkę śliczną pod tytułem Tryumf Bożej miłości o zmaganiach swoich napisał, ale drugie dziełko wygotował, gdzie od szatanów wydo­byte wiadomości co do ich ukrytych sposobów, na jakie dusze pobożne usidlają, przekazał.

Nazywa się to dziełko bezcenne Doświadczalna nau­ka o rzeczach innego żywota przez Ojca Jana-Józefa Surin nabyta. Do­wodnie tam pokazuje, na przekór libertyńskim wymysłom, iż istnieją diabły i opętania diabelskie, i niektóre rzeczy, co mu piekielniki przy­muszone opowiedziały, spisuje. I nie może to być, iżby o chorobę jaką albo obłęd lub hipochondrię chodziło, bo nie mogła przecie moc ludzka tego sprawić, aby matka de Nogeret (co od diabla Łasa opętana była) głową w tył aż do ziemi się przeginała, pięt własnych sięgając, albo wielekroć z całej siły głową w pierś i ramiona się biła tak prędko, iż wyobrażenie przechodzi; tak samo ciała zupełne zesztywnienie, języka twardnienie i wyciąganie, oczu gwałtowne roziskrzenie - wszystko to czarciego opętania znamiona.

Opowiedział Ojcu Surin demon Isacaron, egzorcyzmami zaklęty, jak to do upadku aniołów doszło (bo kiedy egzor­cysta mądrze i z sercem czystym powinność swoją wypełnia, przymusza Bóg demona, by prawdę mówił). Oto kiedy odkrył aniołom Bóg tajem­nicę Wcielenia i oznajmił, że człowiekiem się stanie, zbuntowała się część aniołów, nie chcąc ludzkiej istocie hołdu oddawać, a Ojciec Nie­bieski za karę do piekła buntowników wtrącił. A jest tam między nimi hierarchia, stosownie do tego, jak w niebiosach anielskie były chóry.

Trzy najgłówniejsze diabły od serafinów pochodzą; te są Lucyfer, Bel­zebub i Lewiatan, które z trzema osobami Trójcy Przenajświętszej wal­czą. Wyższe diabły niższymi dowodzą i karzą je. A choć demon czystym jest duchem, to może działać cieleśnie i zdolności w tym okazuje nie­zwykłe; może się bowiem na znaczną długość niczym wąż rozciągać, sto­sownie do miejsca w hierarachii: tak demony z serafinów na 30 mil dłu­gości się rozciągają, a niższe demony odpowiednio krócej. Jakoż na ta­kiej przestrzeni może jeden demon oboma końcami zło czynić, choć nie po obu stronach to samo; jednego człowieka potrafi męczyć w Tuluzie, a do drugiego w Bordeaux przemawiać. I nigdy nie męczy się demon w pracy, chociaż wielce trudne to dzieło z duszą ludzką w opętaniu się złą­czyć. Ale iż przez grzech pierworodny ma szatan do wszystkich ludzi prawo, we wszystkich też godzi, o ich słabości się zaczepiając.

Trzy są rodzaje operacji diabelskich na człowieku: kuszenie, obsesja i opętanie; z pierwszym demon na wszystkich ludzi nastaje, drugą tylko w niektó­rych godzi, trzecia wreszcie rzadko mu się udaje, ale też męka to i groza straszliwa, jak przykład urszulanek nieszczęsnych okazuje.

Jakoż, kiedy spłonął czarownik i duszę diabłu oddał, zaczęły się w mie­ście Loudun egzorcyzmy z gorliwością zwiększoną. Ojciec Laktancjusz do adoracji Przenajświętszego Sakramentu demony przymuszał, co też w konwulsjach okropnych czyniły. Obiecał wreszcie zmuszony demon Asmodeusz, że razem z dwoma innymi o porze oznaczonej z Matki Joan­ny wylezie, a na znak wyjścia trzy dziurki na piersi pod sutkiem zostaną. Tak się i stało, wyleciały trzy demony, gorset Matki przebiły i trzy dziurki zostawiły na piersi. Ze żadnego w tym oszustwa nie było, dowód najjaś­niejszy w tym, że prawdziwie została Matka od tych trzech uwolniona.

W zemście opętały teraz demony Ojca Laktancjusza, który też rychło ducha wyzionął. Biskup z miasta wyjechał, a król i kardynał postanowili jezui­tów posłać na egzorcyzmy. Tak to Ojciec Surin, który chory był wtedy ciałem i duchem, do Loudun pojechał, a litością na widok opętanych sióstr zdjęty, postanowił modłami i nauką na drogę życia wewnętrznego je wprowadzić i tak serca i wolę odmienić, aby czarty do wyjścia przymusić.

Zaraz potem niemiły wypadek diabelskiego oszustwa miał miejsce. De­mon Zabulon, który siostrę Klarę opętał, obiecał, że mniszkę na Boże Narodzenie uwolni, a na znak wyjścia imię Jezus na czole jej wypisze. Uwierzył kłamcy lekkomyślnie Ojciec Elizeusz, siostry Klary egzorcysta, chociaż demony, co w przeoryszy siedziały, kłam zadały tej obietnicy. W dzień Narodzenia Bożego mnóstwo ludzi w kościele, przy modłach, śpie­wach, egzorcyzmach, na znak oczekiwany u siostry Klary wiele godzin czekało, a gdy skutku nie było widać, rozeszli się, na kłamliwość diabła sarkając.

Inaczej z przeoryszą, którą Ojciec Surin egzorcyzmował. Osoba to była słabego zdrowia, ale namiętności żywych, stąd mocno opętał ją demon i puścić nie chciał (chociaż powiedzieć trzeba, że od młodości pobożna by­ła i osiem lat mając już ślub dziewictwa złożyła). Największych doświad­czyła mąk od Isacarona, który był duch nieczystości cielesnej; ten pokusy na Matkę dniem i nocą zastawiał, bezeceństwa na jej ciele robił, nocą do pokoju czarowników i czarownice sprowadzał, którzy na oczach Matki najbezwstydniejsze sprośności czynili, ona zaś oczu zamknąć nie mogła. Aby nieszczęsną na pośmiewisko i hańbę wydać, sprawił demon, iż brzuch jej urósł i jako ciężarna chodziła, a nawet mleka dostała w piersi; groził też, że jej martwe dzieciątko do łóżka podrzuci. Nie dopuścił wszakże Bóg do tej hańby, a Panienka Przeczysta zmusiła demona, aby całą krew zwomitował, co ją w łonie matki Joanny był zgromadził.

Och, wielką miał pracę Ojciec Surin z demonami, co ich czwórka jesz­cze w przeoryszy siedziała. Stał w modlitwie pogrążony, o miłosierdzie boskie dla duszy nieszczęsnej błagał, opętanej do ucha o drodze wew­nętrznej i dobrodziejstwach unii z Bogiem po łacinie prawił, diabły do adoracji Świętego Sakramentu przymuszał, a Isacarona dzielnie myślami bil i przez to wielkie mu zadał udręki. W tym wszystkim w obfitości z pomocy świętego Józefa korzystał.

Diabeł wściekłość swoją na twarzy Matki Joanny pokazywał, groził, że całe piekło na pomoc wezwie; nie uląkł się wszakże Ojciec dzielny, jeno dalej rozprawę swoją prowadził. Demona Balaama zmusił, by mu z Paryża trzy hostie konsekrowane przy­niósł, które się w ręce magików dostały, co też diabeł z wielkim bólem uczynił, a tak Ojciec Jezusa Chrystusa z rąk wrogów wykupił. Matkę Joannę drogi oczyszczenia, oświecenia i zjednoczenia uczył, ruchy łaski w niej pilnie śledził, do doskonałości wewnętrznej podniecał i tymi sposo­bami duszę odmieniał.

Ale gdy zobaczyły demony, że nie przelewki, sa­mego Ojca postanowiły opętać i rychło to uczyniły. Duch sprośności, Isacaron, pierwszy go obsiadł i 19 stycznia poczuł Ojciec do łóżka się kładąc ów ogień nieczysty, co już był od dawna wygasł mu w ciele, a co go szatan na nowo podniecił, chcąc gwałtem kapłana do sromoty bezecnej przymu­sić. Tak swoje pokusy powtarzał, w postaci węża wokół ciała się okręcał, czystość i spoczynek zakłócał, przyoblekał się w ciała niewieście kuszące straszliwie, niewysłowione katusze pożądań zadawał, a stale pod żołąd­kiem siedział i stąd z niesłychaną szybkością w inne członki się wypusz­czał i po całym ciele rozbiegał.

Dzień i noc prześladowały Ojca te pokusy okrutne, czy sam był, czy z przeoryszą, czy z innymi siostrami. Opierał się nieugięcie, z pomocą Panienki Przenajświętszej, tym napaściom, ale mę­czarnie cierpiał niewypowiedziane. Szatan umysł mu mącił, myśl i mowę odbierał, w końcu zaś publicznie na ziemię jął powalać, pierwszy raz w Wielki Piątek, kiedy to Ojciec w skrętach okrutnych wił się drżący na podłodze, rzucał i ręce gryzł, w obliczności innych Ojców, którzy rychło opętanie rozpoznali.

Krzyki okropne, dygotania i skoki w ciele znosił, gwałtowność nieodparta porażała go i całkiem demon złączył się z duszą Ojca, tak iż dwójduch w jednym ciele się zrobił, z którego część jednak z Bogiem była zjednoczona, a druga na dnie udręki i nędzy odrazą ku Bo­gu zionęła i kazała święty Sakrament odpychać. Demon z błyskawiczną szybkością przeskakiwał z ciała Matki Joanny do ciała Ojca, tak iż na przemian obok siebie stojący doświadczali jego męczarni. Lewiatan wła­dze duchowe Ojca więził, bóle głowy okrutne sprawiał, jeść nie pozwalał — a ciągle obiecywał, że spokój mu dadzą, jeśli tytko prace nad przeoryszą porzuci.

Od Wielkiej Nocy do Zielonych Świątek ciągnęły się owe napa­ści publiczne, chciał bowiem demon sztukami swymi sprawić, aby jako obłąkanego usunęli z miasta Ojca Surin przełożeni. Nie udał się wszakże wybieg, praca nad Matką Joanną trwała, a opętana z wolna posłuch da­wała jego słowu. Oprócz Isacarona, co do lubieżnych czynów ją popychał, demon Balaam o przyrodzoną skłonność do wesołości i śmiechu się za­czepiał i przed jego to zakusami odziała się przeorysza w pas kolczasty, co dotkliwie ciało jej ranił, a do grzesznego uweselenia nie dopuszczał.

No­wy wybieg szatański sprawił, że Matka Joanna niezwyczajnej piękności nabrała i tysiącami obelg i słów ohydnych obrzucała Ojca egzorcystę, któ­ry dzielnie ataki odpierał, policzki tęgie wymierzając diabłu w ciele Matki schowanemu; zaczym członki rozjuszone przywiązując do ławki, na piersi opętanej Sakrament kładł, a tak ją do płaczu i skruchy z miłością po­budzał. Ona zaś na przemian już to bluźnierstwami straszliwymi i sproś-nościami womitowala, krzycząc nie swoim głosem, już to za potępioną bez nadziei się mając, w rozpacz i szlochy wpadała. Uczył ją Ojciec cier­pliwie sekretów życia wewnętrznego, nienawiść i wstręt pobożny do samej siebie budził oraz ukochanie cierpień i upokorzeń. Raz przybrał de­mon — a sam to był Lewiatan, wróg główny Chrystusa — postać ojca Surin i do Matki Joanny się udał, a gdy ta rozpoznała wybieg po bluźnierstwach, jakie jej prawił, ze wściekłości na ziemię ją obalił.

Żeby naturę w sobie zniszczyć i tak mieszkanie diabła nadwerężyć i pokarm w duszy własnej demonom odebrać, coraz to większe umartwienia Matka Joanna na siebie brała z porady Ojca, a była zdrowia słabego. Na deskach twardych sypiała, włosiennicę odziewać zaczęła, do ognia nie pod­chodziła, trzy razy dziennie biczowała się pilnie, od pokarmu się wstrzy­mywała i straszliwy głód znosząc, co go diabły nasyłały, potrawy jadła takie, które w niej obrzydliwość budziły i na zdrowie szkodziły, jako to żółć wołową i inne podobne. Ale iż demon o każdą słabość ludzką się zaczepia i wszystkiego w naturze zepsutej szuka, na czym by siedzibę swoją zbudował, próbował Lewiatan przyrodzoną jej dumę wyzyskać; bo też była to panna z dobrego domu i w godności chowana.

Tak to za podszeptem subtelnym piekielnika jęła Matka Joanna słowa swoje elegancko układać, z głową podniesioną się nosić i o koafiurę staranie mieć. Żeby tę dumę grzeszną upokorzyć, sprowadzał Ojciec Jan-Józef żebraków na egzorcyzmy i po twarzy im kazał opętanej deptać, a gdy się poskarżyła, policzki jej dawać, za co też ona dziękowała mu wielce. Na kolanach kazał penitentce swojej kucharkę pokornie błagać, by ją rózgami wysmagała, co też tamta ochotnie uczyniła. Publicznie przed siostrami o grzechach jej rozpowiadał, jej samej na kolanach winy swoje mniszkom wszystkim wyznawać polecił, a gdy spowiedź szczegółową z całego życia egzorcyście swemu zdała - co miesiąc się cały ciągnęło - ów, z jej przyzwolenia wszystko publicznie ujawnił.

Ale nie byłby demon demonem, żeby łatwo z pola ustąpić na przekór trudom nadludzkim, które Ojciec Surin z miłości Bożej znosił. Jakoż przy konfesjonale powiedział raz Lewiatan ustami Matki zuchwale, że nie go­dzi się tak okrutnie dobrze urodzonych panien traktować. Ojciec karami szatanowi zagroził i na lamenty jego nie bacząc, natychmiast rozebrać się kazał i własnymi rękoma obficie się biczem wychłostać. Musiał to zrobić demon i pomstował srodze, ale Matka Joanna zgoła biczowania nie czuła i ledwo pamiętała, iż zdejmowała odzienie. Dobre skutki tej praktyki oglądając, jął Ojciec tę samą karę innym demonom nakładać i wielokrot­nie ćwiczenie to ku utrapieniu diabłów powtarzał, skomleń ich nie słucha­jąc, a bacząc, by bez litości się chłostały, a nie oszczędzały. Tak i Balaam czynił, który do wesołości opętaną namawiał, o grach i piciu opowiadał; i Tsacaron, co lubieżne ognie podżegał i płci rozkoszy żądał; i Behemoth, co do bluźnierstwa nakłaniał i komunię świętą lżyć kazał; i Lewiatan, co pychę przyrodzoną rozpalał.

Następną wadę trzeba było u opętanej przemóc: lenistwo. Kiedy doj­rzał Ojciec Jan-Józef, jako przeorysza po obiedzie wypoczywa niekiedy albo się kładzie, zganił to i występkiem mianował. Od razu diabeł do głowy Matki wskoczył i odpowiedział zuchwale, że nie występek to, ale natura; aliści za chwilę przyszła do siebie przeorysza i gotowość do grze­chu zwalczania oznajmiła. Odtąd nie dopuszczał jej Ojciec do odpoczyn­ku, za lenistwo pokutować i chłostać się kazał, a tak coraz głębiej naturę przezwyciężał, by grunt spod nóg demonom odebrać.

Teraz nową sztuczkę diabeł wymyślił, sprawiając, że prowincjał jezui­tów złe mniemanie powziął o sposobach, którymi się Ojciec Surin posłu­giwał; pisma słał, powiadał, że Ojciec czas marnuje, że wiarę chrześci­jańską na pośmiewisko wystawia, że nie godzi się, by egzorcysta piersi mniszki dotykał i badał oraz podobne rzeczy robił, a w wyniku innego Ojca na miejsce Surina przysłać postanowił. Ale gdy ten przybył, w jego obecności - piątego lutego 1635 - Ojciec właśnie z ciała przeoryszy Lewiatana wreszcie wypędził, który uchodząc krwawy krzyż na czole opę­tanej zostawił. Widomy to był znak woli Bożej, iż nie ma Ojciec Surin pracy swojej porzucać; jakoż razem z przybyłym Ojcem Deaulup egzor­cyzmy dalej prowadzili.

Rychło Balaam, w zmaganiu pokonany, obiecał ciało Matki Joanny opuścić, a wychodząc imię Józef na jej ręce wypisać; tak też dwie niedziele po Lewiatanie uczynił, i to w obecności trzech Anglików-heretyków, co egzorcyzmy przyjechali oglądać; jeden z tych trzech, co dotąd skrycie katolicką wiarę wyznawał, pojechał potem do Rzymu, gdzie na prawdziwą religię się nawrócił i kapłanem został. Teraz jawnym się stało, że trzeba Ojca Surin na miejscu zostawić. Demon Isacaron oświadczył, że tylko przy ołtarzu Panny Świętej z Saumur da się wypędzić, ale gdy przełożeni na tę podróż Matki Joanny zgody dać nie chcieli, sprawił święty Józef, że i bez tego demona wygnano; kazał Ojciec Surin teraz diabłu imię Maria na ręce przeoryszy przy wyjściu wyrzezać, co też ten w czasie egzorcyzmów w furii uczynił, a ciżba niemała ludzi cudownemu wydarzeniu się przyglądała.

To było 16 stycznia 1636. Tak już te dwa święte imiona Matka Joanna trwale miała na ciele wypisane, a choć oba potem zacierać się zdawały, to przecie nadprzyrodzonym spo­sobem przez długie lata odnawiały się stale, osobliwie przy świętach ja­kich uroczystych. Teraz jeden demon Behemoth został, który tylko na grobie świętego Franciszka Salezego wyjść chciał, a nijak gdzie indziej. Zwierzchnicy zaś Matki z Ojcem Janem w podróż do Annecy puścić nie chcieli, powiadając, że to ekspens znaczny, a wynik niepewny, bo diabeł kłamca. Atoli Behemoth swoje powtarzał, egzorcyzmom nie ulegał, a przeoryszę dręczył okrutnie na ciele i duszy, tak że śmierci bliska była.

Ojciec ku ozdrowieniu biczem jej do krwi chłostać się kazał, co też siły jej przywróciło. W czasie modlitwy wychodził jej demon z głowy i obok w postaci czarnego psa warował, a kiedy skończyła, do głowy znowu wska­kiwał. Ojca Surin do Bordeaux w końcu odwołano, w październiku 1636 roku, bo coraz silniej w jarzmo opętania diabelskiego popadał, a inny egzorcysta do wielkiej choroby Matkę Joannę przez nieostrożność dopro­wadził tak, iż byłaby już w Panu spoczęła, gdyby jej w ostatniej chwili święty Józef nie uratował. Tak ozdrowiona była cudem, a koszula jej, gdzie dotknięcie Józefa świętego ślad zostawiło, przez długie lata cudow­ną woń wydzielała i mnóstwo ludzi uleczyła z chorób przeróżnych.

Wrócił wreszcie Ojciec po ośmiu miesiącach, choć chorobą okrutną zmożony, by egzorcyzmy wznowić i ostatniego demona wypędzić. Oboje z przeoryszą ślub złożyli, że jeśli Bóg od szatana Matkę uwolni, oni na grób świętego Franciszka Salezego udadzą się w pielgrzymkę. Jakoż w sam dzień Teresy świętej, 10 października 1637 roku, wielki napad przyszedł na Matkę, iż głową aż do pięt w skrętach dotykała, a potem wyszedł z niej diabeł, imię Jezus na ręku wypisane zostawiwszy.

Tak to trzy święte imiona Jezus, Maria, Józef na ciele Matki cudowne działanie łaski okaza­ły i znakiem widomym świadczyły o szatańskich mocy niezwyczajnym po­hańbieniu i porażce sromotnej. Potem nie doświadczała już przeorysza na sobie operacji diabelskich, a znaki cudowne na ciele jej wypisane, do któ­rych jeszcze imię świętego Franciszka Salezego się dołączyło, mnóstwo ludzi na dworze w Paryżu dziwując się oglądało, a w tym król i królowa, i kardynał, i wiele osób przednich. Pielgrzymował też, jako obiecał, Ojciec Surin do Annecy, a z Lyonu już razem z Matką Joanną drogę odbywał. Król, uleczenie cudowne widząc, na dalsze egzorcyzmy pieniędzy dać nie chciał, przez co egzorcyści wszyscy Loudun opuścili, a reszta sióstr rychło do zdrowia wróciła.

Tak to zakończyła się sroga batalia Ojca Jana-Józefa z demonów prze­wagą, tak to złość i wybiegi wrogów Chrystusowych chwalebnie pognębił, a trudem wielkim i sercem czystym oraz miłością tryumf Kościoła nad wrażą siłą pokazał, stosownie do zamiarów łaskawych Opatrzności Bo­skiej. Tak też zwycięstwo odniosła łaska nad naturą skażoną, żądze lu­bieżne grzeszne i ciała bezwstydne zachcenia, którymi szatan duszę pętał, zwycięsko w ziemię wdeptując.

 

*

Fragment książki: Leszek Kołakowski - Rozmowy z diabłem


Data utworzenia: 04/03/2023 @ 08:03
Ostatnie zmiany: 15/03/2023 @ 17:37
Kategoria : Magia
Strona czytana 8501 razy


Wersja do druku Wersja do druku

 

Komentarze

Nikt jeszcze nie komentował tego artykułu.
Bądź pierwszy!

 
Trzecie Oczko
monastery-picture04.jpgmeteora_monastery.jpgdracula_mnsnagov.jpgjvari.jpgManastirea_Sinaia.jpg0-armenia.jpgOrvieto.jpgneamt-monastery-moldova.jpgdiveevo.jpgmonastery-picture02.jpgIonaAbbey.jpggreek.jpgjasna-gora.jpgmonastery-picture01.jpg0-bhutan.jpgjericho-st-georges-monastery.jpgmonastery-picture07.jpgthiksey-gompa-in-ladakh.jpgbud101.jpgmonastery-picture03.jpgmonastery-picture05.jpgmonastery-mont-saint-michel.jpgCamedolite-Monastery.jpgpoblet.jpgSofia.jpgbahaisquare.jpegmonastery-picture08.jpgsantuario-tokio-japon.jpg0-Jvari Monasteri-Georgia.jpgmonastery-picture06.jpg
Rel-Club
Sonda
Czy jest Bóg?
 
Tak
Nie
Nie wiem
Jest kilku
Ja jestem Bogiem
Ta sonda jest bez sensu:)
Prosze zmienić sondę!
Wyniki
Szukaj



Artykuły

Zamknij => WISZNUIZM <<==

Zamknij - Japonia

Zamknij BUDDYZM - Lamaizm

Zamknij BUDDYZM - Polska

Zamknij BUDDYZM - Zen

Zamknij JUDAIZM - Mistyka

Zamknij NOWE RELIGIE

Zamknij NOWE RELIGIE - Artykuły Przekrojowe

Zamknij NOWE RELIGIE - Wprowadzenie

Zamknij POLSKA POGAŃSKA

Zamknij RELIGIE WYMARŁE - Archeologia

Zamknij RELIGIE WYMARŁE - Bałtowie

Zamknij RELIGIE WYMARŁE - Manicheizm

Zamknij RELIGIE ŻYWE - Konfucjanizm

Zamknij RELIGIE ŻYWE - Satanizm

Zamknij RELIGIE ŻYWE - Sintoizm

Zamknij RELIGIE ŻYWE - Taoizm

Zamknij RELIGIE ŻYWE - Zaratustrianizm

-

Zamknij EUROPA I AZJA _ _ JAZYDYZM* <<==

Nasi Wierni

 8179719 odwiedzający

 358 odwiedzających online