Religioznawstwo
Zagadnienia Religijne
Europa Pogańska
Azja
Hinduizm i odłamy
Judaizm i odłamy
Chrześcijaństwo i odłamy
Islam i odłamy
Afryka
Ameryka
Australia i Oceania

Mitoznawstwo - Mit i sen

Mit i sen
Bez względu na to, czy przysłuchujemy się z chłodnym rozbawieniem przypominającemu senne majaczenia bełkotowi jakiegoś czarownika o przekrwionych oczach gdzieś w Kongu, czy czytamy ze świadczącym o naszej wyrafinowanej kulturze zachwytem marne tłumaczenia sonetów Lao-tse, czy - co zdarza się od czasu do czasu - udaje się nam przebić przez twardą skorupę wywodów św. Tomasza z Akwinu lub pojąć nagle wspaniałe znaczenie dziwnej bajki eskimoskiej, zawsze odnajdujemy jedną i tę samą, zmieniającą kształt, lecz cudownie przy tym stałą opowieść, która wywołuje nieodparte wrażenie, że doświadczyć można znacznie więcej, niż kiedykolwiek da się poznać czy opowiedzieć.

Wszędzie tam, gdzie żyli ludzie, zawsze i  w każdych okolicznościach kwitły mity. Były one nieustającą inspiracją dla wszelkich ludzkich poczynań w sferze materialnej i duchowej.  Nie byłoby zbytnią przesadą stwierdzenie, że mit jest tajemnym otworem, przez który płynie niewyczerpana energia kosmosu, napełniając wytwory ludzkiej kultury.

Religia, filozofia, sztuka, prehistoryczne i historyczne formy organizacji społeczeństwa, szczytowe osiągnięcia nauki i techniki, widzenia senne - wszystko to wywodzi się z magicznego kręgu mitu.

Zadziwiające jest to, że owa charakterystyczna moc poruszania i budzenia naszych głęboko ukrytych sił twórczych tkwi w najprostszej bajce dla dzieci, tak jak w kropli wody zawarty jest ocean lub w jaju pchły cala tajemnica życia. Jest tak dlatego, że symbole mitologiczne nie są produktami celowej pracy ludzkiej, nie można ich bowiem wynaleźć, zamówić ani na zawsze zniszczyć, lecz spontanicznymi wytworami naszej psychiki i w każdym z nich kryje się, niczym w zarodku, potęga źródła, które je wydało.

Na czym polega tajemnica owej ponadczasowej wizji? Z jakich głębi umysłu się wywodzi? Dlaczego, mimo różnych przebrań, mitologia jest wszędzie ta sama? Czego uczy?

W obecnych czasach wiele nauk bada tę zagadkę, przyczyniając się w ten sposób do jej rozwiązania. Archeolodzy penetrują ruiny w Iraku, Honanie, na Krecie i półwyspie Jukatan. Etnolodzy wypytują Ostiaków znad Obu i Bubów z Fernando Po o ich zwyczaje i wierzenia. Pokolenie orientalistów otworzyło przed nami święte księgi Wschodu i odkryło prehebrajskie źródła naszego własnego Pisma Świętego.

A tymczasem inna armia uczonych, kontynuując rozpoczęte w minionym stuleciu badania w dziedzinie psychologii ludowej, stara się ustalić psychologiczne podstawy języka, mitu, religii, sztuki i kodeksów moralnych.

Najbardziej zadziwiające są jednak rewelacje, które docierają ze szpitali dla psychicznie chorych. Śmiałe i naprawdę epokowe dzieła psychoanalityków są niezbędną lekturą dla badacza mitologii, bowiem - bez względu na to, co można sądzić o szczegółowych i niekiedy sprzecznych interpretacjach poszczególnych przypadków i problemów - Freud, Jung i ich następcy udowodnili niezbicie, że logika, bohaterowie mitu i ich czyny przetrwały do czasów współczesnych.

Z braku ogólnie przyjętej mitologii każdy z nas ma swój prywatny, nie rozpoznany, szczątkowy, ale posiadający tajemną moc, panteon snów. Ostatnie wcielenie Edypa, ciąg dalszy romansu Pięknej i Bestii stoją dziś na rogu Czterdziestej Drugiej Ulicy i Piątej Alei, czekając na zmianę sygnalizacji świetlnej.

„Śniło mi się - pisze młody Amerykanin do autora stałej rubryki drukowanej w wielu gazetach jednocześnie - że naprawiam dach w naszym domu. Nagle usłyszałem z dołu głos wołającego mnie ojca. Odwróciłem się gwałtownie, żeby go lepiej słyszeć i w tym momencie wypadł mi z ręki młotek, zsunął się po stromym dachu i zniknął za jego krawędzią. Usłyszałem ciężkie, głuche uderzenie, jakby odgłos padającego ciała.
Straszliwie przerażony zszedłem po drabinie na ziemię. Leżał tam mój ojciec. Był martwy, a cala jego głowa była zbroczona krwią. Byłem załamany. Szlochając, zacząłem wzywać matkę. Wyszła z domu i objęła mnie.
- Nie przejmuj się, synu - powiedziała - to był wypadek. Wiem, że będziesz troszczył się o mnie teraz, gdy go zabrakło.
Kiedy mnie całowała, obudziłem się.
Jestem najstarszym dzieckiem w rodzinie i mam dwadzieścia trzy lata. Od roku żyję w separacji z żoną; jakoś nie układało nam się razem. Bardzo kocham oboje rodziców i nigdy nie miałem żadnych problemów w stosunkach z ojcem, jeśli nie liczyć tego, że namawiał mnie, żebym wrócił do żony, mówiąc, że bez niej nie będę szczęśliwy. A tego nigdy nie zrobię”.

Zawiedziony mąż ujawnia tutaj z naprawdę rozbrajającą niewinnością, że zamiast wykorzystać swą energię duchową dla rozwiązania problemów własnego małżeństwa, pielęgnował w jakimś ukrytym zakamarku wyobraźni wspomnienie dramatycznej niegdyś, ale teraz absurdalnie anachronicznej sytuacji, a mianowicie pierwszego i jedynego przypadku emocjonalnego zaangażowania się - uwikłania w tragikomiczny trójkąt w scenerii pokoju dziecinnego, rywalizacji z ojcem o miłość matki.

Najwidoczniej najbardziej trwałymi skłonnościami ludzkiej psychiki są te, które wynikają z faktu, że najdłużej spośród wszystkich zwierząt trzymani jesteśmy przy matczynej piersi. Ludzie rodzą się zbyt wcześnie, nie będąc gotowi zmierzyć się ze światem. Skutkiem tego ich jedyną obroną przed pełnym niebezpieczeństw wszechświatem jest matka, pod której opiekuńczą osłoną dochodzi do swoistego przedłużenia okresu życia płodowego. Stąd też zależne od matki dziecko i jego matka tworzą przez wiele miesięcy po katastrofie, jaką są narodziny, podwójną jednostkę, i to nie tylko fizycznie. ale też psychicznie.

Każda dłuższa nieobecność rodzicielki wytwarza u niemowlęcia napięcie i w konsekwencji staje się bodźcem wywołującym agresję. Reakcje agresywne pojawiają się również wtedy, kiedy matka musi poskromić dziecko. A zatem pierwszy przedmiot wrogości dziecka jest tożsamy z pierwszym obiektem jego miłości, a jego pierwszym ideałem (który później staje się nieświadomą podstawą wszystkich wyobrażeń rozkoszy, piękna i doskonałości) jest dwoista jedność Madonny i dzieciątka.

Nieszczęsny ojciec jest sprawcą pierwszego bezwzględnego wtargnięcia innego porządku rzeczy w błogostan owego ziemskiego przedłużenia wspaniałej sytuacji z łona matki, a zatem jest on postrzegany przede wszystkim jako wróg. Na niego przenoszona jest agresja, która pierwotnie skierowana była na "złą", czyli nieobecną, matkę, natomiast przedmiotem pożądania związanego z „dobrą”, czyli obecną, karmiącą i chroniącą matką, pozostaje (normalnie) ona sama.

Ów brzemienny w skutki rozdział popędu śmierci (Tanatos: destrudo) i miłości (Eros: libido), który następuje w okresie niemowlęcym, jest podstawą powstawania słynnego już kompleksu Edypa, który Zygmunt Freud prawie pięćdziesiąt lat temu uznał za główną przyczynę tego, iż jako dorośli nie zachowujemy się racjonalnie. Jak pisze Freud:

„Król Edyp, który zabił swego ojca, Lajosa i poślubił własną matkę, Jokastę, ukazuje nam po prostu spełnianie się naszych dziecięcych pragnień. Ale ponieważ mieliśmy więcej szczęścia niż on, udało nam się, o tyle że nie staliśmy się psychoneurotykami, oddzielić bodźce seksualne od naszych matek i zapomnieć o zazdrości, którą żywiliśmy do ojców”. A oto, co pisze on w innym miejscu:

„Każde patologiczne zaburzenie życia seksualnego należy uważać za zahamowanie rozwoju” .

Niejednemu się z ludzi przyśniło, że z matką
dzieli łoże... Najłatwiej życie przeżyć temu,
kto wszystkie takie rzeczy za nic sobie waży.

Smutny los żony mężczyzny, którego uczucia, zamiast dojrzeć, pozostają uwięzione w romansie z pokoju dziecinnego, wyłania się z oczywistego absurdu innego współczesnego snu; w tym momencie zaczynamy naprawdę czuć, że wkraczamy do królestwa starożytnego mitu, aczkolwiek z nieoczekiwanej strony.

,,Śniło mi się - pisze zakłopotana kobieta - że gdziekolwiek się ruszę, podąża za mną wielki biały koń. Bałam się go i odganiałam od siebie. Obejrzałam się, aby sprawdzić, czy nadal idzie za mną i okazało się, że przemienił się on w mężczyznę. Powiedziałam mu, żeby wszedł do fryzjera  i ostrzygł grzywę. Zrobił to. Kiedy wyszedł, wyglądał zupełnie jak mężczyzna, tylko że miał nadal końskie kopyta i pysk i szedł za mną, gdziekolwiek się skierowałam. Zbliżył się do mnie i wtedy się obudziłam.

Jestem mężatką, mam trzydzieści pięć lat i dwójkę dzieci. Jestem zamężna od czternastu lat i jestem pewna, że mąż jest mi wierny".

Podświadomość sączy w nasze umysły  różnego rodzaju fantazje, zapełniając je - podczas snu, marzeń na jawie czy choroby psychicznej - dziwnymi stworami, strachami i zwodniczymi obrazami, ponieważ królestwo człowieka pod podłogą względnie przytulnego pomieszczenia, które zwiemy naszą świadomością, kryje niewyobrażalne jaskinie Aladyna. W jaskiniach tych znajdują się klejnoty, ale  zamieszkują je też niebezpieczne dżiny - niewygodne albo wyparte tam siły psychiczne, którym nie śmielibyśmy pozwolić ingerować w nasze życie.

Możemy w ogóle nie podejrzewać ich istnienia, dopóki jakieś przypadkowe słowo, zapach okolicy, smak filiżanki herbaty czy spojrzenie nie poruszą wód magicznego źródła, a wtedy w umyśle zaczynają się pojawiać groźni wysłannicy. Są oni groźni, ponieważ naruszają otoczkę bezpieczeństwa, która obudowaliśmy samych siebie i nasze rodziny.

Są oni jednak także diabelnie fascynujący, jako że mają klucze otwierające drzwi do całego królestwa pożądanej i budzącej lęk przygody odkrywania własnego ,,ja". Destrukcja świata, który sobie zbudowaliśmy i w którym żyjemy, oraz nas samych w tym świecie, ale potem cudowna rekonstrukcja, prowadząca do odważniejszego, czystszego, pełniejszego życia - oto pokusa, obietnica i strach, którymi nęcą nas i przerażają owi nocni przybysze z mitologicznego królestwa tkwiącego w każdym z nas.

Psychoanaliza, współczesna wiedza o tłumaczeniu snów, nauczyła nas zwracać uwagę na te niematerialne i ulotne obrazy. Znalazła również sposób na to, by mogły one spełniać swe zadanie. Niebezpieczne kryzysy rozwoju osobowości przebiegają pod czujnym okiem doświadczonego znawcy snów i ich języka, który następnie wciela się w rolę mystagoga, czyli przewodnika dusz, dokonującego inicjacji czarownika z pierwotnych leśnych sanktuariów, w których przechodziły próby osoby wkraczające w życie dorosłe.

Doktor jest współczesnym mistrzem tego mitologicznego królestwa, znawcą wszystkich tajemnych dróg i magicznych słów dających moc. Jego rola jest dokładnie taka sama, jak Mądrego Starca z mitów i baśni, którego słowa wspierają bohatera stawiającego czoło wyzwaniom i niebezpieczeństwom, poddawanego próbom podczas niesamowitej wędrówki.

Jest on tym, który nagle pojawia się i wskazuje na magiczny, lśniący miecz, który zabije siejącego przerażenie smoka, tym, który opowiada o czekającej dziewicy i zamku pełnym skarbów, tym, który kładzie uzdrawiający balsam na prawie śmiertelne rany, a na koniec odsyła zdobywcę na powrót do świata normalnego życia, czekającego nań po wielkiej przygodzie podczas zaczarowanej nocy.

Kiedy teraz, mając ten obraz w pamięci, zastanowimy  się nad licznymi, dziwnymi rytuałami znanymi nam z opisów ludów prymitywnych i wielkich cywilizacji przeszłości, staje się jasne, że ich celem i rzeczywistym rezultatem było przeprowadzenie ludzi przez te nudne do pokonania progi przemian, które wymagają zmiany w schematach nie tylko świadomego, lecz i nieświadomego życia.

Tak zwane obrzędy przejścia, które zajmują tak ważne miejsce w życiu społeczeństw pierwotnych (ceremonie narodzin, nadania imienia, dojrzałości, małżeństwa, pogrzebu itd.), wyróżniają formalne, zazwyczaj bardzo surowe, ćwiczenia odłączenia, w wyniku których umysł zostaje bezwzględnie odcięty od postaw, więzi i zachowań charakterystycznych dla etapu, który zostawia się za sobą. Potem następuje okres dłuższego lub krótszego odosobnienia, w którym wykonuje się rytuały mające zapoznać nowicjusza z formami jego nowego stanu i właściwymi dlań uczuciami, tak by, kiedy w końcu nadejdzie czas jego powrotu do normalnego świata, był on jak nowo narodzonym.

Najbardziej zadziwiający jest fakt, że duża liczba rytualnych prób i obrazów zgadza się z tymi, które automatycznie pojawiają się w marzeniach sennych z chwilą, gdy poddawany psychoanalizie pacjent zaczyna porzucać swe infantylne fiksacje i wkracza w przyszłość.

Na przykład wśród aborygenów w Australii jednym z głównych elementów obrządku inicjacji (podczas której chłopca w okresie dojrzewania odrywa się od matki i wprowadza do społeczności mężczyzn oraz w arkana ich wiedzy) jest rytuał obrzezania.

„Kiedy chłopiec z plemienia Murngin ma być poddany obrzezaniu, jego ojciec i starsi mężczyźni mówią mu: Wielki Ojciec Wąż czuje zapach twojego napletka; domaga się go. Chłopcy wierzą w to święcie i wpadają w niezwykłe przerażenie. Zazwyczaj szukają ratunku u swych matek, matek swoich matek lub innych krewnych płci żeńskiej, ponieważ wiedzą, że mężczyźni zebrali się, aby dopilnować, by zostali zabrani na plac, gdzie wyje wąż. Kobiety zawodzą zgodnie z obrzędem, co ma uchronić chłopców przed połknięciem przez węża".

A teraz przyjrzyjmy się odpowiednikowi tego rytuału ze sfery nieświadomości. Jednemu z moich pacjentów - pisze C.G. Jung - śniło się, że z jaskini wystrzelił wąż i ugryzł go w genitalia. Sen ten wystąpił w chwili, gdy pacjent przekonany był o prawdziwości analizy i zaczynał się uwalniać z okowów swego kompleksu Edypa".

Główną funkcją mitologii i obrzędów było zawsze dostarczanie symboli, które uskrzydlają ducha, w przeciwieństwie do innych stałych ludzkich wyobrażeń, które ściągają go na dół. Prawdę mówiąc, nie jest wykluczone, że bardzo wysoka liczba przypadków nerwic w naszych czasach bierze się stad, że pozbawieni jesteśmy takiej skutecznej pomocy duchowej. Nie zostaliśmy wyzwoleni od obrazów z okresu dzieciństwa, a przez to czujemy niechęć do przejścia niezbędnych dla wieku dorosłego przeobrażeń. W Stanach Zjednoczonych istnieje nawet zupełnie przeciwna tendencja - celem nie jest dorastanie i starzenie się, lecz zachowanie młodości. nie dojrzewanie i uwolnienie się od matki, ale kurczowe trzymanie się jej.

A zatem, podczas gdy mężowie, będąc prawnikami,  handlowcami czy intelektualistami, jak wyznaczyli sobie ich rodzice, nadal biją pokłony w świątyniach z okresu chłopięcego. ich żony, nawet po czternastu latach pożycia małżeńskiego i urodzeniu dwójki wspaniałych dzieci, wciąż szukają miłości, którą znaleźć mogą jedynie u centaurów, sylenów, satyrów i innych lubieżnych inkubów ze świty Pana - albo w takiej postaci, jak w drugim z opisanych powyżej snów, albo w cukierkowatych kapliczkach bogini zmysłowości wznoszonych przez naszą kulturę masową, gdzie na ołtarzach stoją posągi najnowszych herosów ekranu.

W końcu musi pojawić się psychoanalityk, żeby ponownie potwierdzić sprawdzoną mądrość dawnych, dotyczących przyszłości, nauk zamaskowanych uczestników magicznego tańca i czarowników-rzezaków, po czym stwierdzamy, jak w przypadku snu o ukąszeniu węża, że sam pacjent tworzy w momencie wyzwolenia ponadczasowe symbole inicjacji.

Najwidoczniej jest w wyobrażeniach towarzyszących inicjacji coś tak niezbędnego dla psychiki, że jeśli nie dostarczy się ich z zewnątrz, poprzez mit i obrzęd, to muszą się one pojawić z wewnątrz, poprzez sen, gdyż w przeciwnym wypadku nasza energia pozostanie uwieziona w banalnym, od dawna należącym do przeszłości, pokoju z zabawkami - na dnie morza.

Zygmunt Freud podkreśla w swych pismach wagę przełomów i trudności z pierwszej połowy cyklu życia człowieka, obejmującej dzieciństwo i dojrzewanie, kiedy to nasze słońce wznosi się, by osiągnąć zenit.

C.G. Jung, z drugiej strony, kładzie nacisk na znaczenie  kryzysów w drugiej części życia, kiedy to, po to, by posuwać się naprzód, lśniąca tarcza musi w końcu zsunąć się w dół nieboskłonu i zniknąć w mrocznym łonie grobu. Normalne symbole naszych pragnień i obaw zamieniają się w tym popołudniowym okresie naszej biografii w swoje przeciwieństwa, ponieważ teraz już nie życie, lecz śmierć staje się wyzwaniem.

Tym, z czym trudno jest nam się rozstać, jest zatem już nie łono, ale fallus, jeśli - oczywiście - zmęczenie życiem nie dopadnie nas wcześniej i śmierć nie zacznie kusić nas obietnica rozkoszy, którą wcześniej wabiła nas miłość. Zataczamy pełen krąg - od grobu łona do łona grobu, przenikając w sposób niejasny i zagadkowy do świata zastygłej materii, która wkrótce zacznie się z nas ulatniać jak tworzywo snu.

I wtedy, patrząc wstecz na to, co wydawało się  nam naszą unikalną, nieprzewidywalną i niebezpieczną wędrówką, przekonujemy się w końcu, że jest to jedynie ciąg typowych przeobrażeń, jakie przechodzą mężczyźni i kobiety w każdym zakątku świata, we wszystkich stuleciach, z których zachowały się jakieś przekazy i w każdej, choćby dziwacznie przebranej, kulturze.

Znana jest, na przykład, opowieść o wielkim Minosie, królu wyspy-imperium, Krety, w okresie jej handlowej supremacji, o tym, jak wynajął słynnego rzemieślnika-artystę Dedala, by ten zbudował dla niego labirynt, w którym król ukryć chciał to, czego dwór jednocześnie wstydził się i bał. Żył bowiem w pałacu potwór, którego zrodziła królowa Pazyfae.

Król Minos, mówi legenda, prowadził ważne wojny dla ochrony szlaków handlowych. W czasie gdy on zajmował się wojaczką, Pazyfae została uwiedziona przez wspaniałego, śnieżnobiałego, zrodzonego z morza byka. Prawdę mówiąc, to, co się jej przydarzyło, nie było bardziej gorszące niż to, na co pozwoliła sobie matka Minosa. Jego matką była Europa i dobrze wiadomo, że na Kretę uniósł ją byk. W byka tego wcielił się Zeus, a owocem owego świętego związku był sam Minos, powszechnie szanowany i przyjmowany ze wszystkimi honorami. Skąd zatem mogła wiedzieć Pazyfae. że owocem jej zdrady będzie potwór - syn o ludzkim ciele, ale z głową i ogonem byka?

Społeczeństwo surowo potępiało królową, ale król zdawał sobie sprawę, że i on nie jest bez winy. Owego byka przysłał bowiem bóg Posejdon, dawno temu, kiedy Minos rywalizował z braćmi o prawo do tronu. Minos twierdził, że z wyroku bogów tron należy się jemu i modlił się do Posejdona, by z morza wyłonił się byk, jako widoczny znak słuszności jego roszczeń. Przysiągł też, że natychmiast złoży byka w ofierze jako symbol swej wdzięczności i poddania Byk pojawił się i Minos zasiadł na tronie, lecz kiedy ocenił wspaniały wygląd zwierzęcia i pomyślał, ile splendoru przysporzyć mu może posiadanie we własnych trzodach takiego okazu, postanowił zaryzykować i uciec się do często stosowanego przez handlarzy podstępu, z którego bóg - jak sądził - nie zda sobie sprawy. Złożył zatem na ołtarzu Posejdona najbardziej okazałego białego byka ze swej trzody, należnego zaś bogu zatrzymał dla siebie.

Imperium kreteńskie świetnie prosperowało pod mądrymi rządami szanowanego ogólnie prawodawcy i wzoru cnót obywatelskich. Jego stolica, Knossos, stała się luksusowym i eleganckim centrum największej potęgi handlowej cywilizowanego świata Flota kreteńska docierała na każda wyspę i do każdego portu na Morzu Śródziemnym; wyroby kreteńskie były niezwykle cenione w Babilonii i Egipcie. Śmiałe małe statki zapuszczały się nawet poza słupy Herkulesa, na otwarty ocean, kienrjąc się na północ, po złoto Irlandii i cynę Kornwalii, oraz na południe, opływając wybrzuszenie kontynentu afrykańskiego, na którym leży Senegal, do dalekiej Joruby, gdzie znajdowały się targowiska kości słoniowej, złota i niewolników.

W ojczyźnie jednak Posejdon sprawił, że królowa zapłonęła nieposkromioną namiętnością do byka. Wymogła na słynnym rzemieślniku króla, niezrównanym Dedalu, by zbudował jej pustą wewnątrz drewnianą krowę, która zwiodłaby swym wyglądem byka. Wśliznęła się do środka i byk rzeczywiście dał się zwieść. W rezultacie powiła potwora, który po pewnym czasie stał się dla wszystkich zagrożeniem. A zatem ponownie wezwano Dedala i tym razem sam król polecił mu zbudować wielki labirynt ze ślepymi korytarzami, w którym można by ukryć potwora. Tak zagmatwana i splątana była sieć korytarzy w tej budowli, że sam Dedal po jej ukończeniu z trudem znalazł drogę do wyjścia. Tam też uwieziono Minotaura i karmiono go młodzieńcami i dziewczętami przysyłanymi na Kretę w daninie przez podbite narody.

A zatem, zgodnie ze starożytną legendą, główna winę ponosiła nie królowa, lecz król, i po prawdzie nie mógł żywić do niej pretensji, gdyż wiedział, co zrobił. Otóż wykorzystał on wydarzenie wagi państwowej dla osobistego zysku, gdy tymczasem cały sens objęcia przezeń tronu sprowadzał się do tego, iż przestawał on od tej chwili być osobą prywatną. Oddanie byka symbolizowałoby jego absolutnie bezinteresowne poddanie się funkcjom wynikającym z nowej roli. Zatrzymanie go natomiast odzwierciedlało chęć egoistycznego wywyższenia się.  Tak oto „król z bożej łaski" stał się groźnym tyranem, mającym na względzie tylko własne dobro.

Tak jak tradycyjne obrzędy przejścia uczyły jednostkę umierać dla przeszłości i rodzić się na nowo dla przyszłości, tak też wspaniały ceremoniał intronizacji pozbawiała charakteru prywatnego i odziewał w płaszcz powołania. Taki był ideał, bez względu na to, czy jednostka ta była rzemieślnikiem czy królem. Poprzez świętokradztwo, jakim była odmowa poddania się obrzędowi, jednostka odcinała się jednak od większej jednostki, którą była cała społeczność, i w ten sposób Jedność rozpadała się na wiele cząstek, z których każda walczyła z pozostałymi o swoje i mogła być poskromiona tylko siłą.

Postać tyrana-potwora znana jest w mitologiach, tradycjach ludowych, legendach, a nawet koszmarach, całego świata, a jej cechy szczególne są wszędzie zasadniczo takie same. Jest on zaborcą dobra ogólnego. Jest chciwym potworem, zazdrośnie strzegącym tego, co .,moje".

W mitologii i baśni powodowany przez niego chaos nie omija żadnego obszaru jego działania. Może on ograniczać się jedynie do jego domostwa, udręczonej psychiki albo życia tych, na których ściąga nieszczęście, obdarzając ich swą przyjaźnią lub służąc im pomocą, ale może też rozciągać się na całą cywilizacje.

Rozdęte ego tyrana jest przekleństwem dla niego samego i dla jego świata. bez względu na to, jak dobrze zdają się układać sprawy osobiste. Napełniający samego siebie przerażeniem, dręczony lękami, gotów w każdej chwili odpowiedzieć uderzeniem na przewidywana agresję otoczenia, która jest przede wszystkim odbiciem jego nie kontrolowanej żądzy posiadania; ów gigant zdobytej przez siebie samego swobody jest zwiastunem katastrofy, nawet jeśli w głębi ducha ma dobre intencje. Gdziekolwiek położy dłoń, tam słychać płacz (jeśli nie z dachów domów, to - co jeszcze smutniejsze - w każdym sercu) i wołanie: wołanie o wybawiciela ze lśniącą klingą w dłoni, którego cios, którego dotknięcie, którego samo istnienie oswobodzi tę ziemie z niewoli tyrana.

Tutaj nie można usiąść leżeć ani stać
I ciszy nawet nie ma w górach
Tylko bezpłodny suchy grzmot bez deszczu
I samotności nawet nie ma w górach
Tylko czerwone posępne twarze - drwią i szydzą
W drzwiach lepianek z popękanej gliny,

Bohater ów jest człowiekiem całkowitego poddania się. Ale poddania się czemu? Oto właśnie jest pytanie, które musimy sobie dzisiaj zadać, a jednocześnie zagadka, której rozwiązanie jest wszędzie pierwszym celem, cnotą i historycznym czynem bohatera.

Jak wykazuje Amold Toynbee w swym sześciotomowym studium praw powstawania i rozpadu cywilizacji", rozłamu w duszy i rozłamu w organizmie społecznym nie da się usunąć żadnym planem powrotu do dobrych starych dni (archaizacją) ani programami zapewniającymi idealną przyszłość (futuryzacją), ani nawet najbardziej realistyczną, ciężką pracą, mającą na celu ponowne zespolenie rozpadającej się całości. Śmierć mogą pokonać tylko narodziny - nie ponowne narodziny starego, ale narodziny czegoś zupełnie nowego.

W duszy i w organizmie społecznym musi - jeśli chcemy przetrwać - istnieć ciągły „powrót narodzin” (palingenesia) unieważniający nieustanny powrót śmierci. Jest tak dlatego, że - jeśli nie odradzamy się - dzieło Nemezis dokonuje się poprzez nasze zwycięstwa, właśnie z naszego zwycięstwa bierze się nasza zguba. A zatem pokój jest pułapką, wojna jest pułapką, zmiana jest pułapką, stałość jest pułapką. Kiedy nadchodzi dzień zwycięstwa śmierci, ogarnia nas jej urok. Nie możemy nic zrobić. chyba ze dać się ukrzyżować i zmartwychwstać, rozczłonkować, a potem odrodzić.

Tezeusz, zabójca Minotaura, przybył na Kretę z zewnątrz, jako symbol i ramię rodzącej się greckiej cywilizacji, To były właśnie narodziny czegoś nowego. Ale zasady odrodzenia można również szukać - i znaleźć - w samym imperium rządzonym przez tyrana.

Toynbee używa dla opisania kryzysu, w wyniku którego uzyskujemy wyższy wymiar duchowy, umożliwiający powtórzenie dzieła stworzenia, terminów ,,oderwanie" i ,,transfiguracja". Pierwszy krok, oderwanie lub usuniecie się, polega na radykalnym przesunięciu akcentu ze świata zewnętrznego na wewnętrzny, z makrokosmosu na mikrokosmos, ucieczce od przygnębienia, którym napełnia nas ziemia jałowa, do pokoju wiecznotrwałego królestwa, które jest wewnątrz nas. Ale tym królestwem, jak wiemy z psychoanalizy, jest dziecięca podświadomość. To jest właśnie to królestwo, do którego wkraczamy w czasie snu. Mamy je w sobie zawsze. Są tam wszystkie ogry i tajemniczy przyjaciele z naszego pokoju dziecinnego, jest tam cała magia dzieciństwa. A co ważniejsze, są tam te wszystkie potencjalne możliwości, których nie udało się nam wykorzystać w życiu dojrzałym, są tam inne części nas samych, gdyż takie złote ziarna nigdy nie giną.

Gdyby udało się nam wyciągnąć na światło dzienne choćby cząstkę tej utraconej całości, to nasze zdolności cudownie by się zwiększyły, nasze życie odnowiłoby się. Dorównalibyśmy posturą olbrzymom.

Co więcej, gdybyśmy mogli wyciągnąć coś zapomnianego nie tylko przez nas samych, ale także przez cale nasze pokolenie czy całą cywilizacje, to zaiste stalibyśmy się dobrodziejami ludzkości, kulturowymi bohaterami naszych czasów - osobami o nie tylko lokalnym, ale światowym znaczeniu, a chwila ta byłaby momentem historycznym.

Ujmując to krótko: pierwszym zadaniem bohatera jest ucieczka ze światowej sceny drugorzędnych skutków w te spośród przyczynorodnych rejonów psychiki, w których tkwią rzeczywiste trudności, następnie wyjaśnienie owych trudności, usuniecie ich we własnym przypadku (tzn. wydanie wojny demonom z pokoju dziecinnego charakterystycznym dla jego lokalnej kultury) i przebicia się do nie zniekształconego, bezpośredniego doświadczenia tego, co C.G. Jung nazwał „obrazami archetypowymi", oraz przyswojenie ich. Jest to proces znany filozofii hinduistycznej i buddyjskiej i określany mianem viveka, ,,odróżnienie".

Archetypami, które trzeba odkryć i przyswoić, są dokładnie te same obrazy, które przez całe wieki ludzkiej cywilizacji inspirowały podstawowe wyobrażenia obrzędu, mitologii i wizji. Tych „wiecznych ze snu“ nie można mylić z indywidualnie modyfikowanymi postaciami symbolicznymi, które występują w koszmarach nocnych i szaleństwie nadal dręczonej jednostki.

Sen jest spersonalizowanym mitem, mit zdepersonalizowanym snem; zarówno sen, jak i mit są symboliczne w tym samym ogólnym sensie wyznaczonym dynamiką naszej psychiki. Jednak kształty pojawiające się we śnie są zniekształcone osobistymi kłopotami śniącego, natomiast problemy i ich rozwiązanie ukazane w micie mają bezpośrednią wartość dla całej ludzkości.

A zatem bohater jest mężczyzną lub kobietą, którzy potrafili pokonać swoje osobiste oraz lokalne, historyczne ograniczenia i stać się ogólnie przyjmowanymi, normalnymi ludzkimi postaciami. Wizje. idee i natchnienia kogoś takiego biorą się z pierwotnych źródeł ludzkiego życia i myśli. Stąd też mówią one nie o aktualnym, rozbitym społeczeństwie i psychice, lecz o niewyczerpanym źródle, w którym rodzi się społeczność.

Heros zmarł jako człowiek swej epoki, ale jako człowiek wiecznie żywy - doskonały, niekonkretny, uniwersalny - właśnie się odrodził. Jego drugim ważnym zadaniem jest zatem (jak zapewnia Toynbee i jak wykazują wszystkie mitologie) powrót do nas w zmienionej postaci i nauczenie nas tego, czego nauczyło go nowe życiem.

„Szlam przez przedmieścia dużego miasta, po błotnistych, ubogich ulicach, wzdłuż których stały surowe, małe domki" - opisuje swój sen współczesna nam kobieta. „Nie wiedziałam, gdzie jestem, ale podobało mi się odkrywanie tego miasta. Wybrałam szczególnie błotnistą ulicę, która biegła przez coś, co musiało być otwartym ściekiem. Poszłam nią, między dwoma rzędami lichych chatek i odkryłam rzeczkę oddzielającą mnie od leżącej wysoko, suchej, twardej ziemi, po której biegła wybrukowana ulica. Rzeka była idealnie czysta i płynęła po trawie. Widziałam trawę poruszającą się pod wodą. Nie można było przejść na drugą stronę. weszłam więc do stojącego obok domku i zapytałam o łódkę. Mężczyzna, który tam był, powiedział, że oczywiście pomoże mi się przeprawić. Przyniósł małe drewniane pudełko. które położył na brzegu rzeki i w tym momencie wiedziałam już. że z tym pudełkiem przeskoczę bez trudu na drugą stronę. Wiedziałam. że wszystkie niebezpieczeństwa są już poza mną i chciałam hojnie wynagrodzić tego człowieka.

Myśląc o tym śnie. mam niejasne uczucie, że wcale nie musiałam chodzić tam, gdzie byłam. ale że mogłam wygodnie spacerować brukowanymi ulicami. Udałam się do tej nędznej. błotnistej dzielnicy. ponieważ wolałam przeżyć przygodę i kiedy już zaczęłam. musiałam to kontynuować... Kiedy myślę o tym, jak uparcie podążałam naprzód w tym śnie. wydaje mi się, jakbym musiała wiedzieć, że czeka na mnie coś wspaniałego, takiego jak ta piękna rzeka o porośniętym trawą dnie i bezpieczna, wysoko leżąca. wybrukowana ulica po jej drugiej stronie. Myśląc o tym w takich kategoriach. uważam. że jest to jakby postanowienie, żeby urodzić się - czy raczej odrodzić się - w jakimś duchowym sensie. Może niektórzy z nas muszą błąkać się po ciemnych i krętych drogach, zanim znajdą rzekę spokoju albo gościniec prowadzący do celu ich duszy".

Kobieta. która miała ten sen.jest znakomitą śpiewaczką operową i jak wszyscy. którzy nie wybrali bezpiecznie oznakowanych. ogólnie używanych autostrad dnia, ale przygodę. podążając za tym szczególnym. zaledwie słyszalnym wezwaniem docierającym do tych, których uszy otwarte są zarówno na głosy dobiegające z zewnątrz, jak i od wewnątrz, musiała kroczyć swą drogą sama, pokonując trudności powszechnie nie spotykane, ,,błotniste. ubogie ulice"; poznała czarną noc duszy, „ciemny las, w połowie drogi naszego życia" Dantego i smutek jaskini piekła:

Przeze mnie droga do boleści ogrodu,
przeze mnie droga na wieczyste męki:
do zgubionego na zawsze narodu

Godne podkreślenia jest. że w owym śnie odtworzona  jest szczegółowo uniwersalna. mitologiczna formuła wyprawy bohatera. Na dalszych stronach znajdziemy owe mające głębokie znaczenie motywy niebezpieczeństw, przeszkód i szczęśliwych wydarzeń czekających bohatera na drodze, którą zmierza ujęte w setki różnych form. Przejście najpierw przez rynsztok, a potem przez idealnie czystą rzekę płynącą po trawie, pojawienie się w krytycznym momencie życzliwego pomocnika, oraz wysoko położony suchy ląd znajdujący się za ostatnim strumieniem (Raj Ziemski, Kraj za Jordanem) to odwiecznie powracające tematy cudownej pieśni duszy przeżywającej niebywałą przygodę, każdy, kto zdobył się na odwagę, by posłuchać tajemniczego wezwania i pójść za nim, poznał niebezpieczeństwa samotnej wędrówki:

Trudne do przejścia cienkie ostrze brzytwy.
Mędrcy przeszkodą je zowią na drodze.

Śniącej pomaga, przeprawić się przez rzekę podarunek - małe drewniane pudełko, które w tym śnie pełni tę samą rolę, co częściej spotykana łódka lub most. Jest ono symbolem jej własnego, szczególnego talentu i cnoty. dzięki którym przeprawiła się przez wody świata. Śniąca nie przedstawia nam opisu swych skojarzeń. a zatem nie wiemy, jaką szczególną zawartość miało to pudełko, jest ono jednak z pewnością odmianą puszki Pandory - owego dam bogów dla pięknej kobiety, zawierającego zarodki wszystkich nieszczęść i błogosławieństw życia, ale jednocześnie budzącego podtrzymującą na duchu nadzieję. Dzięki niemu śniąca przeprawia się na drugi brzeg.

Dzięki podobnemu cudowi każdy, którego zadaniem jest trudne i niebezpieczne odkrywanie siebie i samodoskonalenie. przeprawi się przez ocean życia.

Mnóstwo mężczyzn i kobiet wybiera mniej ryzykowną drogę względnie nieświadomych rutynowych zachowań obywatelskich i plemiennych. Ale również ci poszukiwacze dostępują zbawienia dzięki dziedziczonym symbolicznym środkom pomocy, której udziela im społeczeństwo - obrzędom przejścia, sprowadzającym na nich łaskę sakramentom, darowanym ludzkości przez odkupicieli i przekazywanym od tysiącleci z pokolenia na pokolenie. Rozpaczliwe jest położenie tylko tych, którzy nie znają ani wewnętrznego wołania, ani zewnętrznej doktryny, to znaczy większości z nas w chwili obecnej, w tym labiryncie wewnątrz i na zewnątrz serca.

Gdzież jest przewodniczka, owa miłująca dziewica, Ariadna, która dałaby nam prostą wskazówkę, dodając tym samym odwagi do stawienia czoła Minotaurowi i podsuwając sposób odnalezienia drogi ku wolności po zabiciu potwora?

Ariadna, córka króla Minosa. zakochała się w Tezeuszu w chwili, kiedy zobaczyła go schodzącego ze statku. który przywiózł grupę nieszczęsnych młodzieńców i dziewcząt ateńskich dla Minotaura. Znalazła sposób, żeby z nim porozmawiać i powiedziała, że pomoże mu wydostać się z labiryntu, jeśli obieca, że zabierze ją ze sobą z Krety i pojmie za żonę. Otrzymała takie zapewnienie. Zwróciła się zatem z prośbą o pomoc do sprytnego Dedala, dzięki którego sztuce zbudowano labirynt, a matka Ariadny mogła począć jego mieszkańca.

Dedal dał jej po prostu kłębek lnianych nici. Bohater, wkraczając do labiryntu. miał umocować jeden koniec nici przy wejściu i rozwijać. idąc korytarzami i znacząc w ten sposób drogę. Naprawdę potrzebujemy tak niewiele! Jednak bez tego wyprawa w głąb labiryntu jest przedsięwzięciem beznadziejnym.

To coś jest w zasięgu ręki. Najbardziej osobliwe jest to, że ten sam artysta-uczony. który, będąc na usługach występnego króla, stworzył budzący grozę labirynt, może równie chętnie służyć potrzebie wolności. Jednakże konieczna jest obecność bohatera duszy.

Dedal od stuleci uważany jest za typowego przedstawiciela uczonych - zadziwiająco bezstronny. niemal diaboliczny, nie mieszczący się w granicach normalnego społecznego osadu, przestrzegający zasad moralnych nie swoich czasów, ale swej sztuki. Jest on bohaterem sfery myśli - uczciwy, odważny i pełen wiary. że prawda - taka, jaką on postrzega - da nam wolność.

Tak więc możemy teraz, jak uczyniła to Ariadna. zwrócić się do niego. Len do wyrobu swych nici zbierał on na polach ludzkiej wyobraźni. Na czesanie, sortowanie i przędzenie tych ciasno skręconych włókien złożyły się wieki uprawy roli, skrzętnego zbierania plonów, pracy licznych rąk i serc.

Co więcej,  nie musimy nawet sami ryzykować tej wyprawy, bo przed nami udali się na nią bohaterowie wszystkich czasów. Labirynt jest już dokładnie poznany, musimy tylko trzymać się nici. podążając drogą bohatera. I tam. gdzie spodziewaliśmy się znaleźć obrzydliwość, znajdziemy boga, tam, gdzie spodziewaliśmy się zabić kogoś. zabijemy siebie, tam, gdzie spodziewaliśmy się wyjść na zewnątrz, dojdziemy do sedna naszej własnej egzystencji, tam. gdzie spodziewaliśmy się być sami, będziemy z całym światem.


*

Fragment książki: Joseph Campbell - Bohater o tysiącu twarzy


Data utworzenia: 06/09/2021 @ 03:55
Ostatnie zmiany: 30/09/2021 @ 09:52
Kategoria : Mitoznawstwo
Strona czytana 3182 razy


Wersja do druku Wersja do druku

 

Komentarze

Nikt jeszcze nie komentował tego artykułu.
Bądź pierwszy!

 
Trzecie Oczko
Rhodos_Agios_Nikolaos_Foundoukli.jpgOrthodox_Brno.jpgAgioi_Asomatoi-Athens.jpg0-dome-cross.pngprawoslawny-krzyz.jpgmoscow14.jpg23359664.jpg0-st-basils-moscow-3.jpgprawoslawna-ikona.jpggrecki-prawoslawny.jpg0-sofia.jpgPatmos_church.jpglampy-prawoslawne.jpgprawoslawny-ornat.jpgDafni_Christ.jpgalexei-ii.jpgAgios_Theologos_Kos.jpg0-cebule.jpegnaksos.jpgba4ko_1.jpg0-Savior of Spilled blood.jpgprawoslawny-slub.jpg0-christ-the-saviour.jpg0-monas.jpgRhodos_Asklipio_Church.jpg0-cerkiew2.jpgPanagia_Vrisiani_Mesochori.jpg0-st-isaac-cathedral.jpgcerkiew_turzansk.jpg0-cerkiew-5.jpg0-lodz2.jpgsvkanstanty_and_alena_kopia.jpgMastichari_Kos_Greece.jpgkrzyz-prawoslaawie.jpg0-Our Saint Petersburg.jpgprawoslawny-pop.jpgbazylika_Paros.jpg0-Church Trinity.jpgprawoslawne-swiece.jpg402462_85_th.jpg0-ortho4.jpgbatiuszka.jpg0-cebule3.jpg0-prawoslawie2.jpgcyryl_metody.jpgLavra_Easter.jpg0-moscow-2.jpg0-Nicholas_in_Kronstadt.jpg0-Trinity Lavra.jpg0-petersburg.jpg0-Novgorod.jpg0-Belogorsk Monastery.jpgprawoslawny-koszyczek.jpg141t.gif0-dome-cross2.pngkarlowe-wary.jpg0-Belgrade.jpg0-cerkiew.jpg0-archangel.jpgprawoslawny-haft.jpgPanagia_Damiotissa_Naxos_Greece.jpg0-The_Trinity_Cathedral.jpg0-bochu.jpgSaint_Michael_Smichov.jpg0-vladimir-church-2.jpgprawoslawne-krzyze.jpgkosciol-prawoslawny.jpgKalymnos_Emporeios.jpg1170761.jpg0-moskwa.jpg0-cebule2.jpgprawoslawny-slub-korony.jpg0-StPetersburg.jpg
Rel-Club
Sonda
Czy jest Bóg?
 
Tak
Nie
Nie wiem
Jest kilku
Ja jestem Bogiem
Ta sonda jest bez sensu:)
Prosze zmienić sondę!
Wyniki
Szukaj



Artykuły

Zamknij => WISZNUIZM <<==

Zamknij - Japonia

Zamknij BUDDYZM - Lamaizm

Zamknij BUDDYZM - Polska

Zamknij BUDDYZM - Zen

Zamknij JUDAIZM - Mistyka

Zamknij NOWE RELIGIE

Zamknij NOWE RELIGIE - Artykuły Przekrojowe

Zamknij NOWE RELIGIE - Wprowadzenie

Zamknij POLSKA POGAŃSKA

Zamknij RELIGIE WYMARŁE - Archeologia

Zamknij RELIGIE WYMARŁE - Bałtowie

Zamknij RELIGIE WYMARŁE - Manicheizm

Zamknij RELIGIE ŻYWE - Konfucjanizm

Zamknij RELIGIE ŻYWE - Satanizm

Zamknij RELIGIE ŻYWE - Sintoizm

Zamknij RELIGIE ŻYWE - Taoizm

Zamknij RELIGIE ŻYWE - Zaratustrianizm

-

Zamknij EUROPA I AZJA _ _ JAZYDYZM* <<==

Nasi Wierni

 6499950 odwiedzający

 77 odwiedzających online