Religioznawstwo
Zagadnienia Religijne
Europa Pogańska
Azja
Hinduizm i odłamy
Judaizm i odłamy
Chrześcijaństwo i odłamy
Islam i odłamy
Afryka
Ameryka
Australia i Oceania

=>> ART. PRZEKROJOWE - Chrześcijaństwo przyszłości

Jenkins Phillip
Chrześcijaństwo przyszłości

Wydawca: Verbinum
Rok wydania: 2009
Ilość stron: 388 s.
 

fragmenty książki:
(...)

Żyjemy obecnie w jednym z kluczowych momentów przemian w historii religii na całym świecie. Przez ponad pięć ostatnich stuleci historia chrześcijaństwa była nieodłącznie związana z Europą i wywodzącymi się z niej cywilizacjami zamorskimi, przede wszystkim w Ameryce Północnej. Do niedawna przeważająca większość chrześcijan rekrutowała się z narodów o białej skórze, co pozwalało niektórym myślicielom mówić o „europejskiej chrześcijańskiej” cywilizacji.

Radykalni autorzy, na odwrót, widzieli chrześcijaństwo jako ideologiczne ramię zachodniego imperializmu. Wielu z nas podziela stereotyp chrześcijaństwa jako religii Zachodu albo - aby użyć innej popularnej metafory - globalnej Północy. Jest to ewidentnie religia bogatych. Przystosowując określenie zastosowane kiedyś do narastająco konserwatywnego amerykańskiego elektoratu z lat siedemdziesiątych XX w., ten stereotyp utrzymuje, że chrześcijanie są nie-czarni, nie-biedni i nie-młodzi. Jeśli to prawda, to postępująca sekularyzacja Zachodu może tylko oznaczać, że chrześcijaństwo jest bliskie wyginięcia. W globalnej perspektywie, być może, religią przyszłości będzie islam.

W ciągu ostatniego stulecia jednak środek ciężkości w świecie chrześcijańskim nieubłaganie przesunął się na południe - do Afryki i Ameryki Łacińskiej. Dziś największe chrześcijańskie wspólnoty znajdują się właśnie w tych regionach. Jeśli chcemy utworzyć sobie obraz „typowego” chrześcijanina, powinniśmy myśleć o kobiecie żyjącej w nigeryjskiej wsi lub w brazylijskiej faweli. Także w niektórych regionach Azji Kościoły szybko rosną w liczbę i siłę. Jak zauważył kenijski uczony John Mbiti, „centra uniwersalności Kościoła nie znajdują się już w Genewie, Rzymie, Atenach, Paryżu, Londynie, Nowym Jorku, ale w Kinszasie, Buenos Aires, Addis Abebie i Manili”.

Bez względu na to, co sądzą Europejczycy i północni Amerykanie, chrześcijaństwo ma się naprawdę bardzo dobrze na globalnym Południu - nie tylko utrzymując się przy życiu, lecz także rozkrzewiając się.

Tendencja taka będzie się utrzymywała w nadchodzących latach. Wiele z najszybciej rozwijających się krajów świata jest albo zdecydowanie chrześcijańskich, albo ma znaczące chrześcijańskie mniejszości. Nawet jeśli chrześcijanie jedynie utrzymają swój obecny udział w religijnej populacji takich krajów, jak Nigeria i Kenia, Meksyk i Etiopia, Brazylia i Filipiny, to wkrótce będzie kilkaset milionów chrześcijan więcej tylko z tych narodów. Ponadto, dzięki nawróceniom powiększy się liczba chrześcijan w populacji świata. Tymczasem historycznie niski przyrost naturalny w tradycyjnie chrześcijańskich państwach Europy oznacza, że liczba ich ludności maleje lub utrzymuje się na stałym poziomie.

W 1950 r. na liście przodujących w świecie krajów chrześcijańskich figurowały Wielka Brytania, Francja, Hiszpania i Włochy, ale żadna z tych nazw nie znajdzie się na podobnej liście w roku 2050.

W 1900 r. Europa była domem dla dwóch trzecich światowej populacji chrześcijan. Dziś liczba ta stanowi mniej niż jedną czwartą, a do 2025 r. spadnie poniżej 20 procent.

Chrześcijaństwo powinno przeżyć światowy boom w nowym wieku, ale znacząca większość wierzących nie będzie ani biała, ani europejska, ani euro-amerykańska. Według statystycznych zestawień przygotowanych przez szanowane Centrum Studiów nad Globalnym Chrześcijaństwem w 2005 r. na świecie żyło mniej więcej 2,1 miliarda chrześcijan, co stanowi około jedną trzecią ludności świata.

Największy pojedynczy blok - około 531 milionów ludzi - ciągle znajduje się w Europie. Jednakże Ameryka Łacińska jest tuż za nią z 511 milionami chrześcijan, w Afryce jest ich 389 milionów, a w Azji 344 miliony. W Ameryce Północnej ma żyć około 226 milionów chrześcijan. Nie musimy przyjmować tych liczb ze wszystkimi szczegółami; sam uważam, że liczby dotyczące Azji - obecne i przyszłe - są zawyżone, ale nawet jeśli, to możemy przyjąć te szacunki w ogólnym zarysie. Już jednak w takiej sytuacji znaczna część chrześcijańskiego świata mieści się w Afryce, Azji i Ameryce Łacińskiej. Równie uderzające są trendy długoterminowe.

Liczba afrykańskich chrześcijan rośnie o około 2,36 procent rocznie, co prowadzi nas do przyjęcia tezy o podwojeniu się chrześcijańskiej populacji kontynentu w ciągu mniej niż 30 lat. Jeśli odniesiemy te liczby do roku 2025, to dominacja Południa będzie jeszcze znaczniejsza. Przy założeniu, że nie będzie wielkich zysków ani strat przez konwersje, w roku tym będzie około 2,6 miliarda chrześcijan, z których 595 milionów będzie mieszkało w Afryce, 623 miliony w Ameryce Łacińskiej i 498 milionów w Azji. Europa z 513 milionami spadnie na trzecie miejsce.

To Afryka i Ameryka Łacińska będą rywalizowały o tytuł najbardziej chrześcijańskiego kontynentu. Także około tego roku powinien pojawić się inny wymowny znak, mianowicie taki, że dwa kontynenty będą liczyły połowę chrześcijan na świecie. Do 2050 r. tylko około jedną piątą z 3 miliardów chrześcijan na świecie będą stanowić niehiszpańskojęzyczni biali.

Wkrótce wyrażenie „biały chrześcijanin” może brzmieć jak kuriozalny oksymoron, wywołujący lekkie zdziwienie, tak jak „szwedzki buddysta”. Tacy ludzie istnieją, ale jest w tym pewna ekscentryczność. Ta globalna perspektywa powinna nas zmusić do ostrożności, zanim powiemy: „w to chrześcijanie wierzą” lub „tak zmienia się Kościół”. Zbyt często stwierdzenia na temat tego, co „współcześni chrześcijanie uznają” lub w co „katolicy dziś wierzą”, odnoszą się tylko do tego, w co wierzy ta ciągle zmniejszająca się reszta zachodnich chrześcijan i katolików. Takie stwierdzenia są dziś oburzające i wraz z upływem czasu będą jeszcze bardziej odległe od rzeczywistości.

Europa,jak się wykazuje, nie jest Religią. Era zachodniego chrześcijaństwa przemija w czasach, w których żyjemy, a wschodzi dzień południowego chrześcijaństwa. Fakt zmiany jest niezaprzeczalny: zdarzył się i będzie trwał nadal.

Patrząc na Południe

Historycznie rzecz biorąc, koncepcja dochodzącego do głosu globalnego Południa jest stosunkowo niedawna. W latach pięćdziesiątych XX w. emancypujące się narody afrykańskie i azjatyckie narody starały się pokazać swoją odmienność od tego, co wtedy wydawało się sztywnym podziałem globu na kapitalistyczny Zachód i komunistyczny Wschód, ogłaszając, iż są członkami niezaangażowanego Trzeciego Świata. To godne ubolewania, ale termin ten wkrótce stał się synonimem nie tyle zasobnej neutralności, ile skrajnej nędzy i niekontrolowanego przyrostu naturalnego. Fakt ten skłonił niektórych obserwatorów do postrzegania tego radykalnego, światowego podziału jako dotyczącego raczej gospodarki niż politycznej ideologii.

W 1980 r., w szczytowym okresie odnowionej zimnej wojny, Komisja Brandta przedstawiła świat tkwiący we wspólnym kryzysie, który dotyczył zarówno globalnej Północy (Europy, Ameryki Północnej, Japonii), jak i globalnego Południa, gdzie termin ten obejmował wszystkie pozostałe społeczeństwa - z których nie wszystkie znajdują się w południowej hemisferze. W tym kontekście termin „Południe” wiązać należy nie tyle z geograficzną lokalizacją, ile z dostępem do bogactwa i zasobów.

Od lat pięćdziesiątych XX w. chrześcijańscy zwierzchnicy oraz uczeni zajmujący się badaniami nad religiami przyzwyczaili się do wizji chrześcijaństwa dosłownie „zdążającego na Południe”, w sensie ciągle wzrastającego procentowego udziału chrześcijan żyjących w ludnym ubóstwie Afryki, Azji i Ameryki Łacińskiej - trójkontynentalnego świata. Ten motyw jest dobrze znany w Europie, gdzie sprawy afrykańskie są wyraźniej zauważane, niż to się zazwyczaj dzieje w Stanach Zjednoczonych.

Już w latach siedemdziesiątych XX w. ta globalna zmiana była dyskutowana w znanych publikacjach takich europejskich uczonych, jak Andrew Walls, Edward Norman i Walbert Buhlmann.

W tym czasie myśliciele afrykańscy i azjatyccy badali jej intelektualne implikacje w takich pracach, jak Water-Buffalo Theology [Teologia bawołu wodnego] Kosuke Koyamy i Toward an African Theology [W kierunku teologii afrykańskiej] Johna Pobee. Przed rokiem 1976 afrykańscy i latynoscy uczeni połączyli siły, aby utworzyć Ecumenical Association of the Third World Theologians [Ekumeniczne Stowarzyszenie Teologów Trzeciego Świata].

Ukuty przez Walberta Biihlmanna termin „Trzeci Kościół” przywodził na myśl oczywisty związek z Trzecim Światem i sugerował dalej, że Południe reprezentuje nową tradycję porównywalną w znaczeniu do historycznych Kościołów wschodnich i zachodnich. Podobnie Walls widzi wiarę w Afryce jako nową, wyróżniającą się tradycję chrześcijaństwa, porównywalną z katolicyzmem, protestantyzmem i prawosławiem. Jest to „standardowe chrześcijaństwo obecnego wieku, pokazowy model jego charakteru. [...] ktokolwiek pragnie współcześnie podjąć poważne badania nad chrześcijaństwem, musi coś wiedzieć o Afryce”.

Mimo to jednak, poza szeregami uczonych i kościelnych urzędników, komentatorzy ociągali się z uznaniem tych trendów, prowadzących do, jak to opisałem, tworzenia nowego chrześcijaństwa, które na dobre i na złe może odgrywać kluczową rolę w sprawach świata. Do niedawna, materiały dotyczące Kościołów globalnego Południa rzadko pojawiały się w katalogach północnoamerykańskich wydawców religijnych, z kilkoma widocznymi wyjątkami, takimi jak Orbis Books.

Ten względny brak nie oznaczał, że wydawcy celowo, ze złych motywów zatajali informacje, ale wiedzieli z doświadczenia, że tematy z Trzeciego Świata rzadko przyciągały taką liczbę czytelników, aby wydanie książki było opłacalne. Jakiekolwiek byłyby przyczyny, Kościoły Południa pozostawały prawie niewidoczne dla obserwatorów z Północy. Kiedy popularne, ewangelikalne czasopismo „Christian History” zamieściło listę „stu najważniejszych wydarzeń w historii Kościoła”, jedyna wzmianka o Afryce, Azji i Ameryce Łacińskiej pojawiła się w odniesieniu do brytyjskiego zniesienia handlu niewolnikami.

W czołowej setce brakowało rozwoju Kościoła we współczesnej Afryce, gdzie liczba chrześcijan wzrosła zdumiewająco: z 10 milionów w 1900 r. do 360 milionów przed rokiem 2000 r. Jeśli ten wzrost nie reprezentuje największej ilościowej zmiany w całej historii religii, to nie mam pojęcia, jakiego rywala można by tu wskazać. (Trzeba przyznać, że kolejne wydanie „Christian History” w 2003 r, przedstawiło obszerny materiał o zadziwiającej, afrykańskiej ekspansji chrześcijaństwa).

Zbyt długo ten brak równowagi był równie widoczny w zachodnim święcie akademickim, w którym publikowane prace o religii w Trzecim Świecie stanowiły jedynie maleńki ułamek naukowych publikacji o chrześcijaństwie. Jednocześnie liczba akademickich prac autorów wywodzących się z Afryki i Ameryki Łacińskiej w zasadzie zmalała, ponieważ uniwersytety w tych regionach podlegały ograniczeniom z powodu braku środków.

Żeby ponownie zacytować Johna Mbitiego: „To absolutny skandal, że tak wielu chrześcijańskich uczonych w starym chrześcijaństwie wie tyle o heretyckich ruchach w drugim i trzecim wieku, a tak niewielu wie cokolwiek o chrześcijańskich ruchach na terenach młodszych Kościołów”.

Na szczęście sprawy znacząco się zmieniły od czasów, gdy Mbiti o nich pisał w latach siedemdziesiątych XX w. Obecnie możemy sięgnąć po znaczące publikacje takich uczonych, jak Harvey Cox, Paul Freston, Paul Gifford, Lamin Sanneh, R.S. Sugirtharajah i wielu innych.

Podczas gdy prace naukowe pojawiają się zbyt szybko, żeby sporządzić ich pełną listę, niektóre z nich wymagają uwagi, zwłaszcza tomy w najnowszej serii Cambridge History of Christianity, z ich wyraźnie globalnym naciskiem i dominującym tematem „światowych chrześcijaństw”. Zbiorowy Global Bible Commentary [Światowy komentarz biblijny], wydawany przez Abingdon Press, zawiera wspaniałe przykłady innowacyjnych badań biblijnych podejmowanych w różnych miejscach globalnego Południa.

Mimo że badania tak znacząco się rozwijają, to aby leżące u ich podstaw fakty wywarły pełny wpływ na euroamerykańskich obserwatorów, musi upłynąć jeszcze kilka lat. Jeśli wielu autorów zaniedbuje obecne realia chrześcijaństwa, to jeszcze gorzej przedstawiają się ich wizje przyszłości. Przynajmniej w Ameryce Północnej wiele przewidywań nadchodzącego wieku opiera się mocno na ekstrapolacji znanych, lokalnych warunków. Wyobrażana przyszłość jest bardzo podobna do amerykańskiej teraźniejszości, jedynie z jeszcze wyraźniej narastającym zachodnim liberalizmem.

Także wśród świeckich komentatorów globalna przemiana w chrześcijaństwie jedynie stopniowo jest zauważana, chociaż leżące u jej podłoża pytania są doniosłe. Co w zasadzie oznacza zachodnia cywilizacja, kiedy to, co kiedyś stanowiło jej istotne religijne aspekty, jest obecnie podtrzymywane przede wszystkim poza „Zachodem”?

Jedną z pierwszych prac badających te zagadnienia była książka Samuela Huntingtona The Clash of Civilizations and the Remaking of World Order, ciesząca się dużą poczytnością analiza bieżących globalnych trendów, która dosadnie zwraca uwagę na zmieniające się wzorce religijne. Nawet jednak Huntington nie docenia rosnącej siły chrześcijaństwa. Wierzy, że względny udział chrześcijan w światowej populacji znacząco spadnie w nowym wieku i że ta religia zostanie zastąpiona przez islam: „Na dłuższą metę [...] Mahomet wygrywa”.

Kwestionuję Huntingtonowską analizę dowodów w jednej istotnej sprawie. Podczas gdy kraje muzułmańskie rzeczywiście doświadczają gwałtownego przyrostu ludności, podobne, a nawet wyższe wskaźniki przyrostu ludności są obecne w już ludnych krajach chrześcijańskich, przede wszystkim w Afryce. Wraz z muzułmańskim rozkwitem, który Huntington słusznie przewiduje, nastąpi także eksplozja chrześcijańskiej populacji, często w tych samych lub sąsiednich krajach.

Jeśli spojrzymy na narody o najszybszym przyroście demograficznym i najmłodszej populacji, to są one równo podzielone między społeczeństwa zdominowane przez chrześcijan i muzułmanów. Rzucam zatem wyzwanie stwierdzeniu, że „chrześcijaństwo rozprzestrzenia się głównie przez konwersję, a islam przez konwersję i rozrodczość”.

Nawet dziś, w kategoriach liczbowych, dominującą religią najbiedniejszych ludzi świata jest raczej chrześcijaństwo niż islam czy hinduizm. Dziwi brak zainteresowania Huntingtona epokowym rozwojem chrześcijaństwa w Afryce, ponieważ gdzie indziej bardzo mądrze pisał o roli Kościoła katolickiego w promowaniu ruchów demokratycznych na tym kontynencie. W całej jednak swej książce Clash of Civilizations odnosi się do „zachodniego chrześcijaństwa” tak, jakby nie było innych jego rodzajów.

Islamowi wszakże daleko do tego, by stał się największą światową religią do roku 2020 lub w jego okolicach, jak to sugeruje Huntington, a chrześcijaństwo powinno nadal utrzymać prowadzenie i zachowa swą pozycję w przewidywalnej przyszłości.

Powrót do przyszłości

Ilościowe zmiany w ramach chrześcijaństwa są uderzające, ale oprócz zwykłych zmian demograficznych istnieją niezliczone implikacje dla teologii i praktyki religijnej. Żeby sięgnąć po historyczną paralelę, chrześcijaństwo uległo głębokiej przemianie, gdy powstały w środowisku judaistycznym i hellenistycznym ruch przeszedł we wczesnym średniowieczu na germańskie ziemie zachodniej Europy. Chociaż jest to jedynie symboliczny przykład, możemy się czegoś nauczyć ze sposobu, w jaki język angielski przejął bogate słownictwo chrześcijańskie.

Tak znane słowa, jak church (kościół) czy bishop (biskup), zostały zapożyczone z greckich oryginałów, choć w radykalnie zmutowanych formach. Church (kościół) wywodzi się z kyriakos oikos (dom Pana), bishop (biskup) z episkopos („nadzorca” lub ten, kto dba o sprawy wspólnoty). Możemy sobie wyobrazić rzymskich i greckich misjonarzy zmagających się wśród Anglosasów z odwieczną angielską niemożnością radzenia sobie z obcymi językami i słyszących, jak ich eleganckie terminy są przykrawane w słowa, które mamy dzisiaj.

W tym wypadku istota słów przetrwała kulturowe przejście w sposób niezmieniony, ale w innych sprawach głównie miejskie chrześcijaństwo śródziemnomorskie uległo głębokiej przemianie po przeniknięciu w północne lasy. W sztuce i popularnych wyobrażeniach Jezus stał się blond Aryjczykiem, często z atrybutami właściwymi wojownikowi, a teologia chrześcijańska została przemodelowana przez zachodnioeuropejskie pojęcia legalizmu i feudalizmu.

Weźmy jeden znaczący przykład: współczesne zachodnie interpretacje pokuty (zarówno katolickie, jak i protestanckie) wywodzą się z pism św. Anzelma z około 1100 r. Zdaniem Anzelma, ludzkie grzechy były jak poważne przestępstwa popełnione przeciwko wielkiemu panu, długi, które wymagały okupu lub rekompensaty o wielkiej cenie, która w chrześcijaństwie przyjęła formę śmierci Bożego Syna. Chociaż wschodni, prawosławni teologowie odrzucili tę teorię jako nazbyt legalistyczną, miała ona głęboki sens dla społeczeństwa zachodniego, bardzo czułego na sprawy honoru, zależności lennej, praw senioralnych i uznania uzasadnionych roszczeń do władzy. Pan Jezus stał się panem feudalnym.

Europejscy chrześcijanie zreinterpretowali wiarę przez swoje pojęcia relacji społecznych i relacji między kulturowo ukształtowanymi rolami płci, a później wyobrazili sobie, że ich własna kulturowa synteza była jedyną poprawną wersją chrześcijańskiej prawdy. W rzeczywistości była ona czasami tak odległa od oryginału, jak słowo church (kościół) jest odległe od formy kyriakos oikos.

Teraz, gdy chrześcijaństwo przesuwa się na południe, religia będzie w porównywalny sposób zmieniana przez zanurzanie się w kulturach dominujących w przyjmujących ją społeczeństwach.

Jak jednak będzie wyglądała ta nowa chrześcijańska synteza? Przynajmniej w możliwej do przewidzenia przyszłości członkowie zdominowanego przez południowców kościoła będą najprawdopodobniej należeli do biedniejszych ludzi na naszej planecie, w wyraźnym kontraście do świata starszego i zdominowanego przez ludzi Zachodu. Z tego powodu niektórzy zachodni chrześcijanie oczekiwali od lat sześćdziesiątych XX w., że religia ich pobratymców z Trzeciego Świata będzie żarliwie liberalna, aktywistyczna, a nawet rewolucyjna (model reprezentowany przez teologię wyzwolenia). W tym poglądzie nowe chrześcijaństwo będzie głównie zainteresowane strąceniem możnych z ich tronów przez działania polityczne, a nawet zbrojne zmagania.

Zbyt często jednak te nadzieje okazywały się iluzoryczne. Bardzo często wyzwoleńcze głosy dochodzące z Trzeciego Świata okazywały się pochodzić od duchownych kształconych w Europie i Północnej Ameryce, a ich idee zyskiwały jedynie ograniczone, lokalne poparcie. Chrześcijanie świata Południa nie unikają politycznego aktywizmu, ale włączają się weń wyłącznie na własnych warunkach.

Podczas gdy wielu przyjmowało polityczne wyzwolenie, chrześcijanie łączyli je z uwolnieniem od nadnaturalnego zła. Oba terminy są faktycznie bliskie i często pojawiają się razem w tekstach biblijnych, ale ze stawienie dwóch myślowych światów: wyzwolenia i uwolnienia, wydaje się tak zdumiewające dla wielu Euroamerykanów, jak jest naturalne dla chrześcijan globalnego Południa.

Oczywiście, musimy być ostrożni w generalizacjach dotyczących ogromnego i zróżnicowanego świata południowych chrześcijaństw (podkreślam tu użytą liczbę mnogą). Nie ma jednorodnego południowego chrześcijaństwa, tak jak nie ma czegoś takiego, jak europejskie czy północnoamerykańskie chrześcijaństwo: każdy z tych terminów zawiera liczne składniki, niektóre pozostające w wyraźnej dysharmonii z innymi.

Możemy jednak słusznie stwierdzić, że wielu chrześcijan z globalnego Południa jest bardziej konserwatywnych, jeśli chodzi zarówno o wiarę, jak i moralność, niż Kościoły głównych nurtów na globalnej Północy - i jest to szczególnie prawdziwe w przypadku Afryki.

Denominacje, które triumfują na globalnym Południu, są niezłomnie tradycyjne, a nawet reakcyjne, według standardów przyjętych przez ekonomicznie rozwinięte państwa. Na globalnym Południu najgwałtowniej rozwinął się Kościół rzymskokatolicki, ale w swojej tradycjonalistycznej i fideistycznej odmianie, a także radykalne grupy protestanckie - ewangelikalne lub pentekostalne. W zasadzie ten konserwatyzm może w dużym stopniu wyjaśniać powszechne lekceważenie południowych chrześcijaństw w Północnej Ameryce i Europie. Zachodnim ekspertom rzadko kiedy przypada do gustu ideologiczny ton nowych Kościołów.

Chrześcijanie globalnego Południa są silne zorientowani na sprawy nadprzyrodzone i są zdecydowanie bardziej zainteresowani osobistym zbawieniem niż radykalną polityką. Jak to pokazał Harvey Cox w swojej książce Fire from Heaven, pentekostalna ekspansja na kontynentach Południa jest tak zdumiewająca, że usprawiedliwia próby nazywania jej nową Reformacją.

Trzeba dodać, że gwałtowny wzrost ma miejsce w nietradycyjnych denominacjach, które przystosowują chrześcijańskie wierzenia do lokalnych tradycji; w grupach, które kategoryzowane są przez takie określenia, jak „afrykańskie rodzime Kościoły”. Liczby ich członków nie da się jasno określić, ponieważ są one zbyt zajęte chrzczeniem przyłączających się do nich ludzi, by dokładnie ich liczyć.

Według większości rachunków pentekostalne i niezależne Kościoły liczą już setki milionów członków, a zbory wiernych znajdują się dokładnie w regionach najszybszego przyrostu naturalnego. W ciągu kilku dziesięcioleci tego typu denominacje będą reprezentowały dużo większy segment globalnego chrześcijaństwa i najprawdopodobniej jego większość.

Te nowe kościoły głoszą głęboką, wiarę osobistą i wspólnotową ortodoksję, mistycyzm i purytanizm, przy czym wszystkie te cechy opierają się na wyraźnym autorytecie biblijnym. Głoszą przesłanie, które dla człowieka Zachodu wydaje się uproszczone, charyzmatyczne, wizjonerskie i apokaliptyczne. W tym święcie myśli proroctwo jest wydarzeniem codziennym, a uzdrawianie przez wiarę, egzorcyzmy i sny-wizje są podstawowymi elementami religijnej wrażliwości. Na dobre lub złe dominujące Kościoły przyszłości mogą mieć dużo wspólnego z Kościołami średniowiecznej lub wczesnonowożytnej Europy.

Data utworzenia: 28/04/2011 @ 06:09
Ostatnie zmiany: 05/06/2021 @ 08:56
Kategoria : =>> ART. PRZEKROJOWE
Strona czytana 13275 razy


Wersja do druku Wersja do druku

 

Komentarze

Nikt jeszcze nie komentował tego artykułu.
Bądź pierwszy!

 
Trzecie Oczko
monastery-picture01.jpgmonastery-picture08.jpg0-Jvari Monasteri-Georgia.jpgmonastery-picture04.jpgmonastery-picture03.jpgSofia.jpgmonastery-picture06.jpgmeteora_monastery.jpg0-armenia.jpgmonastery-mont-saint-michel.jpgpoblet.jpgdiveevo.jpgIonaAbbey.jpgManastirea_Sinaia.jpgthiksey-gompa-in-ladakh.jpgjericho-st-georges-monastery.jpgneamt-monastery-moldova.jpggreek.jpgOrvieto.jpgCamedolite-Monastery.jpg0-bhutan.jpgjvari.jpgdracula_mnsnagov.jpgmonastery-picture05.jpgmonastery-picture07.jpgjasna-gora.jpgbud101.jpgmonastery-picture02.jpgbahaisquare.jpegsantuario-tokio-japon.jpg
Rel-Club
Sonda
Czy jest Bóg?
 
Tak
Nie
Nie wiem
Jest kilku
Ja jestem Bogiem
Ta sonda jest bez sensu:)
Prosze zmienić sondę!
Wyniki
Szukaj



Artykuły

Zamknij => WISZNUIZM <<==

Zamknij - Japonia

Zamknij BUDDYZM - Lamaizm

Zamknij BUDDYZM - Polska

Zamknij BUDDYZM - Zen

Zamknij JUDAIZM - Mistyka

Zamknij NOWE RELIGIE

Zamknij NOWE RELIGIE - Artykuły Przekrojowe

Zamknij NOWE RELIGIE - Wprowadzenie

Zamknij POLSKA POGAŃSKA

Zamknij RELIGIE WYMARŁE - Archeologia

Zamknij RELIGIE WYMARŁE - Bałtowie

Zamknij RELIGIE WYMARŁE - Manicheizm

Zamknij RELIGIE ŻYWE - Konfucjanizm

Zamknij RELIGIE ŻYWE - Satanizm

Zamknij RELIGIE ŻYWE - Sintoizm

Zamknij RELIGIE ŻYWE - Taoizm

Zamknij RELIGIE ŻYWE - Zaratustrianizm

-

Zamknij EUROPA I AZJA _ _ JAZYDYZM* <<==

Nasi Wierni

 8179140 odwiedzający

 363 odwiedzających online