Religioznawstwo
Zagadnienia Religijne
Europa Pogańska
Azja
Hinduizm i odłamy
Judaizm i odłamy
Chrześcijaństwo i odłamy
Islam i odłamy
Afryka
Ameryka
Australia i Oceania

- Chiny - Meandry chińskiego katolicyzmu

Meandry chińskiego katolicyzmu
Matteo Ricciemu, zwanemu do dziś w Chinach Mędrcem Zachodu, może tylko pozazdrościć chiński jezuita Aloys Jin Luxian, nazwany po latach przez autora publikacji, Doriana Malovica, żółtym papieżem.

Katedra Xishiku Katedra Xishiku - Pekin
Ricci miał stosunkowo łatwy klucz do otwarcia Państwa Środka na kontakty z rzymskim chrześcijaństwem. Uczniowi Keplera i Galileusza, zaprawionemu w naukach ścisłych z kartografią włącznie, pomógł kształt ziemi. Skoro ma formę globu, każdy punkt może być jego środkiem. Wystarczyło, zatem, pozornie, szesnastowiecznemu jezuicie włoskiemu przekręcić globus nieco w lewo, by Chiny schyłku dynastii Ming zajęły centralne miejsce w świecie, Rzym zaś stał się jeszcze bardziej zachodni.

Oczywiście, nie tylko na tym polegał jego geniusz pozyskiwania dla Pana nowych przyjaciół. Przybył on z o. Michelem Roggieri do małego miasta Zhaoqig w pobliżu Kantonu w 1582 r. Zaczynał od nauki chińskiego i poznawania miejscowej kultury z buddyzmem włącznie, by już w 1601 r. znaleźć się w Pekinie i nawiązać owocny kontakt z cesarskim dworem.

Jak piszą współcześni historycy z Akademii Nauk Społecznych z Szanghaju "Matteo Ricci i zagraniczni misjonarze mogli żyć i ewangelizować Chiny z trzech powodów: przyjęli miejscowe zwyczaje i dostosowali katolicyzm do kontekstu ówczesnych Chin. Weszli w relacje z elitą i niektórzy jezuici pełnili rolę uczonych przy chińskim dworze. Chińczycy zaś chrzcili się, co było przede wszystkim ich intelektualnym przyjęciem katolickich nauk" (s. 56). Nawet jeśli dostrzegamy w tym pewne uproszczenie – chrześcijaństwo bowiem przyjmowali nie tylko ludzie elity, lecz także prości wieśniacy, a poza tym wymiar intelektualny nie wystarcza do życia wiarą – godny uwagi jest fakt, że misjom jezuickim XVI w. w Chinach towarzyszyła troska o, jeszcze nienazwaną wówczas, inkulturację chrześcijaństwa, o poszanowanie miejscowej tradycji kulturowej i dostosowanie do niej zewnętrznych wyrazów nowej wiary.

Wiązało się to z pewną pedagogiką, do której stosowania przyczyniało się poszanowanie miejscowej wrażliwości i mentalności. Na przykład jezuiccy misjonarze zrezygnowali czasowo z używania symbolu krzyża. Sądzili bowiem, że był on – bez uprzedniego przygotowania – nadmierną przeszkodą w chrystianizacji. Słowem – jezuici wzięli w nawias niektóre europejskie wyrazy wiary, koncentrując się na istotnych dla chrześcijaństwa prawdach. Zrezygnowali ze swoistego imperializmu europejskiego, by wraz z Chińczykami szukać dostosowanych do miejscowego kolorytu wyrazów przyjęcia Dobrej Nowiny. Zapłacili za to wysoką cenę. Denuncjacje innych misjonarzy sprawiły, że papież uznał jezuickie praktyki za naganne i tym samym położył kres ich misji w szesnastowiecznych Chinach. Kontynuowali ją ze zmiennym – choć raczej miernym – szczęściem inni. Dziewiętnastowieczna zaś ekspansja terytorialna imperialnych potęg europejskich, której towarzyszyły narodowe wyprawy misyjne, przyczyniła się do utożsamiania Kościoła z kolonizacją ekonomiczną, kulturową i religijną i z "opiumową" wojną.

Chrześcijaństwo przybierało europejskie kształty kulturowe, nie bacząc na wielotysiącletnią kulturę podbijanego kraju-kontynentu. Misjonarze zazwyczaj posługiwali się swoimi językami narodowymi nie troszcząc się o poznawanie chińskiego. Tym samym zamykali sobie drogę do tajników chińskiej kultury, w której jest miejsce także dla chrześcijańskiego orędzia. Wprowadzali zatem instytucje kościelne i wychowawcze znane i uznane w krajach ich pochodzenia, zaniedbując tym samym, powiedzielibyśmy dziś, międzykulturowy i międzyreligijny dialog. Zaciążyło to na pojmowaniu chrześcijaństwa, raniącym dumę patriotyczną Chińczyków, choć nie sposób jednocześnie nie uznać ich cywilizacyjnie pozytywnych wpływów.

Zwycięstwo komunizmu maoistowskiego w 1949 r. żerowało na tym błędzie z przeszłości. Propaganda wykorzystywała w walce z chrześcijaństwem fakt łączności katolików z zagranicznym centrum, z Rzymem. Dzieliła katolików na dobrych i złych, patriotycznych i kosmopolitycznych. Pierwszych faworyzowano za zerwanie więzi z Watykanem, drugich wtrącano do więzień czy obozów pracy, w których miała się dokonać ich reedukacja. Ze zdrajców mieli stać się dobrymi, uodpornionymi na obce wpływy patriotami. Sytuacja chrześcijan w Chinach zaczęła ulegać powolnej zmianie dopiero po rewolucji kulturalnej, pod koniec lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku. Ewolucja wciąż trwa, a nawiązanie kontaktów ze Stolicą Świętą rząd uzależnia od zerwania przez Stolicę Apostolską stosunków dyplomatycznych z Tajwanem, co by znaczyło, że Watykan uzna wyspę za nieodłączną część Chin kontynentalnych. Trwają dyskretne pertraktacje dyplomatyczne, ale na konkretny rezultat trzeba jeszcze poczekać. Niemniej targi polityczne nie hamują znacząco bolesnej, lecz obiecującej ewolucji wewnętrznie skonfliktowanej wspólnoty katolickiej.

Jej znamiennym wyrazem jest podejście do abp. Jin Luxiana, piętnowanego uprzednio jednoznacznie przez podziemnych katolików chińskich za kolaborację z komunistami oraz umacnianie niezależnego od Stolicy Świętej Katolickiego Kościoła Narodowego w komunistycznych Chinach. Osobowość i dwuznaczna polityka kościelna samego bohatera publikacji nie ulega wątpliwości. Niemniej zaczyna się też ujawniać złożona motywacja jego postępowania oraz pozytywne dla Kościoła żmudne jednanie się katolików między sobą. Jego kilkudziesięcioletnie więzienie, praca w biurze tłumaczeń tekstów obcojęzycznych na rzecz chińskiego MSW, dobrowolne i jakby programowe przyjęcie biskupstwa bez zgody Rzymu, rzekome donosicielstwo – któremu zawsze przeczył, twierdząc, że od 1955 r. siedział w celi samotny; nie mógł, zatem denuncjować – na współwyznawców nieoficjalnego, wiernego Stolicy Apostolskiej Kościoła zaczynają jawić się w innym świetle. Najzagorzalsi jego przeciwnicy nawet pośród jezuitów, oskarżający go np. o posiadanie żony i syna, zaczynają powątpiewać w zasadność swoich uprzednich oskarżeń. Nawet jezuita węgierski, Laszlo Ladany, misjonarz w Chinach, a po wypędzeniu w 1949 r. założyciel i długoletni redaktor w Hongkongu "China News Analysis", szkicował jednoznacznie negatywną sylwetkę Jin Luxiana, opierając się na zasłyszanych a niemożliwych do zweryfikowania pogłoskach, zaczyna podawać w wątpliwość swoje wcześniejsze opinie. Sam bohater wciąż utrzymuje, że zawsze był wierny swoim zakonnym ślubom z celibatem włącznie, a oskarżenia o zdradę Kościoła powszechnego, chińskiego Kościoła nieoficjalnego i jezuitów uważa za brak zrozumienia jego skomplikowanej gry z komunistycznymi rządami Chin w imię obrony wiary i właśnie Kościoła. Jak zobaczymy dalej, nie są to puste oświadczenia usprawiedliwiającego się "kolaboranta".

Gdy po uwolnieniu i przyjęciu biskupstwa bez zgody Stolicy Apostolskiej Jin Luxian miał odwiedzić Francję na zaproszenie kard. Alberta Decourtray, z którym studiował na Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie zanim w 1950 r. wrócił do Chin komunistycznych, kard. Agostino Casaroli przestrzegł przed nim nie tylko zapraszającego kardynała, ale i Jean Marie Lustigera, zalecając im ograniczenie ruchów biskupa Jin. Słuchacze zaś konferencji, jaką wygłosił w Paryżu, przyjęli go zimno, jako czerwonego biskupa i herolda propagandy komunistycznego reżimu. Niektórzy byli misjonarze francuscy w Chinach szemrali bez żenady o uwodzicielskim czarze prelegenta.

Zabrała też głos anonimowo przedstawiona w publikacji osoba, która mi osobiście jest dobrze znana. Mężczyzna, nie przedstawiwszy się, rzekł: "Ekscelencjo Jin, poznaliśmy się w 1949 r. i jest Bożą łaską, że ksiądz biskup żyje! Nigdy o księdzu biskupie nie zapomniałem. Modliłem się za księdza biskupa, gdy był w więzieniu. Codziennie myślę o księdzu biskupie i modlę się za chińskich katolików." Nagle w nieoczekiwany sposób – pisze Malovic – mówca przechodzi na ty. "Twoja wypowiedź wydaje mi się szczera. Wielu ludzi cierpi w Chinach, ale być może jest to nowa, dzisiejsza ewangelizacja" (s.85-86). A mimo to Luxian skarżył się później autorowi publikacji: "O ile zaś chodzi o moich braci jezuitów w Paryżu... Oni mnie nie przyjęli. Uważali mnie za zdrajcę" (s. 103). Rzeczywiście, nieżyjący już francuski jezuita, który wypowiedział wyżej przytoczone słowa, należał wówczas do wyjątków. Nawet Michel Czu – inny chiński jezuita i więzień maoistowskich obozów – po uwolnieniu pracował w Kurii Generalnej zakonu w Rzymie, nie wypowiadał się publicznie na temat swego współbrata. Jak Jin Luxian był też więźniem-tłumaczem, a później rodzajem łącznika z prześladowanymi katolikami chińskimi i współbraćmi działającymi na chińskim kontynencie. Dziewiętnastowieczny dylemat chińskich katolików stał się też udziałem ich dwudziestowiecznych, łącznie z Luxianem, kontynuatorów: "Wierność patriotyczna czy duchowa? Cesarzowi czy Bogu? Komunistom czy Watykanowi? Lojalność obydwu wydaje się zdecydowanie niemożliwa" (s. 74).

Dodałbym – teoretycznie niemożliwa. Niemniej, praktyka Watykanu i jezuitów – a w jakimś sensie Luxiana – z jednej strony, z drugiej zaś chińskiego rządu – i też w jakimś stopniu Luxiana – budzą mimo wszystko jakąś nieśmiałą nadzieję. Watykan nigdy nie potępił reżimowych katolików chińskich i ich hierarchii. Przeciwnie – nie unikał prób nawiązania i podtrzymywania z nimi kontaktów. Jan Paweł II wysyłał niejednokrotnie swego wysłannika specjalnego, kard. Rogera Etchegaraya, do rządu Chin kontynentalnych. Przedstawiciel Stolicy Apostolskiej na Tajwanie pilnie śledził rozwój sytuacji w Chinach, choć sama jego tam obecność godziła i godzi w pozycje Pekinu, który uważa wyspę za swoją integralną część i dlatego niechętnie odnosi się do jej dyplomatycznych relacji ze Stolicą Apostolską. Sytuację charakteryzuje więc daleko posunięta niejednoznaczność i swego rodzaju dyplomatyczny pat. Bez zerwania relacji z Tajwanem, Pekin nie godzi się na nawiązanie stosunków dyplomatycznych ze Stolicą Świętą. A jednak anonimowy dyplomata watykański wysokiej rangi zapewnia, że "Chiny doskonale znają nasze stanowisko dyplomatyczne względem Tajwanu; jesteśmy gotowi dokonać jednoczesnej wymiany przedstawicielstw dyplomatycznych z Pekinem. Dla dobra Kościoła, tajwańscy biskupi są przygotowani na jego akceptację. Do przyjęcia jest też konkordat z rządem chińskim odnośnie do nominacji biskupów. (...) [Też] autonomia Kościołów (...) jest do przyjęcia" (s. 197). Z racji jednak uniwersalizmu Kościoła, kategoryczny sprzeciw budzi akceptacja "drogi do niezależności" chińskiego Kościoła katolickiego.

W porównaniu z innym biskupem "patriotycznym", pełniącym rolę przywódcy oficjalnego kościoła, Zong Huaidem, biskup pomocniczy Szaghaju od 1984 r. Jin Luxian wygląda ex post raczej na pośrednika w jednaniu Kościoła milczącego i oficjalnego. Wybrany przez Stowarzyszenie Patriotyczne w 1988 r. na ordynariusza Szanghaju, Jin Luxian szczyci się, że jego diecezja "jest największa w Chinach; liczy 145 000 katolików, 60 otwartych kościołów, (...) 60 księży, których średnia wieku przekracza 70 lat a 15 z nich to starcy. Diecezjalne seminarium w Szeszan przyjmuje 115 seminarzystów z 22 diecezji wschodnich Chin... Jego biblioteka liczy 30 000 wybitnych dzieł..." (s. 88). Biskup Kościoła podziemnego, Fan Xueyan, odmawia jednak wciąż kościołowi oficjalnemu wiarygodności z racji jego braku relacji z Watykanem. Zabrania swoim wiernym uczestnictwa z jego życiu. Jin Luxian zwierza się swojemu rozmówcy w 1988 r. "Jestem optymistą... Co w tej chwili jest zabronione, nie będzie za 5 lat. Jestem duszpasterzem zygzakującym między nowym prawodawstwem i wymaganiami mojego Kościoła. Moim głównym zadaniem jest tak dobre zarządzanie diecezją Szanghaj, by stała się ona przykładem dla całych Chin" (s. 190).

Wydaje się, że można już próbować odgadywać znaczenie dyplomatycznej nowomowy Casaroliego "to, co nielegalne, można legalizować."



Watykan jednak musi uznać, że jest współodpowiedzialny za powstanie Kościoła podziemnego, któremu powierzył też pieczę wyboru i formacji kandydatów do kapłaństwa. Kościół oficjalny też święci nowych księży i biskupów. Niektórzy z nich dyskretnie zabiegają o papieskie uznanie. Długoletni obserwatorzy obydwu Kościołów w Chinach szacują, że aktualnie Kościół nieoficjalny ma 120 a oficjalny 60 biskupów. Biorąc pod uwagę ewolucję, jaką dziś przeżywają Chiny w wielu dziedzinach, szczególnej wagi nabiera sprawa formacji księży i biskupów. W tej sferze Kościół oficjalny dysponuje większymi możliwościami. Także perspektywami rozwoju. Jin Luxian wraca też dyskretnie do łask. Jak sam wyznał z nieukrywaną satysfakcją swemu rozmówcy, "od 1993 roku generalny przełożony jezuitów, Peter Hans Kolvenbach, stał się znowu przyjacielem. (...) Otrzymałem jego własnoręcznie napisany list z gratulacjami za tyle dobrych rzeczy, których dokonuję w [moim] wieku na większą chwałę Boga (...) Tak arcybiskup Jin – konkluduje autor wywiadu rzeki i narrator spotkań i zdarzeń z obydwu Kościołów – w oczach jezuitów stał się znowu autentycznym "żołnierzem" papieża, gotowym wszędzie bronić Kościoła i rozprzestrzeniać chwałę Boga" (s. 208).

Biskup Zen, który schronił się w Hongkongu w 1949 r., ostrożnie potwierdza zasługi arcybiskupa Jin Luxiana. Z dystansu – wyznaje – "można dziś powiedzieć, że [Jin] musiał stawiać czoło wielu przeciwnikom religijnym i politycznym w Chinach. Miał jednak wystarczająco odwagi głośno wyznać, że należy do oficjalnego chińskiego Kościoła uznającego papieża. Wyznanie to wymagało olbrzymiego talentu politycznego w Chinach końca lat osiemdziesiątych! Potrafił on jednak zyskać przychylność na bardzo wysokim poziomie chińskiego systemu politycznego, by poczuć się pewnym obrony i prowadzić reformy w łonie Kościoła. Wie on doskonale, jak działa Watykan i nie chciał być uznany. Ponieważ należy o to prosić osobiście, być może rząd chiński nie umiałby tego docenić... Należy jeszcze trochę poczekać, zanim postawi on pierwsze kroki na drodze do Rzymu. Ufam mu. Potrafi on lepiej niż inni wyczuć chińską atmosferę polityczną, by określić odpowiedni moment" (s. 212).

Nadszedł moment w 2003 r., gdy 87-letni starzec mógł sobie wreszcie pozwolić na ostrożną krytykę chińskiego reżimu, uczestnicząc w spotkaniu pod patronatem Jacques’a Chiraca w Paryżu na temat "Religia i polityka w Azji: historia i aktualność". Cieszący się od 10 lat uznaniem generała jezuitów abp Jin zabiega w dalszym ciągu zarówno o pokonywanie podziałów wśród chińskich katolików, jak i o bardziej systemowe pojednanie. Choć po obydwu stronach utrzymuje się jeszcze wzajemna niechęć, podejrzenia i konfliktowe sytuacje, ale ich natężenie wydaje się słabnąć. W niektórych diecezjach Kościoła milczącego uczestnictwo w nabożeństwach organizowanych przez Kościół oficjalny nie budzi sprzeciwów hierarchii. Dwaj ordynariusze diecezji Szanghaj – "patriotyczny" Jin Luxian i "podziemny" Fan Zhongliang (obydwaj jezuici) – znaleźli wspólnego następcę, ks. Xing, który otrzymał sakrę biskupią 28 czerwca 2005 r. Wybrało go zgromadzenie katolików oficjalnych, długoletniej formacji intelektualnej i duchowej patronował Jin, a Stolica Święta uznała jego wybór i włączyła tym samym do uniwersalnego Kościoła. Zdaniem biskupa Hong Kongu "jest to posunięcie, które świadczy o nowym otwarciu rządu z Pekinu oraz właściwy krok w kierunku normalizacji [stosunków] ze Stolicą Świętą. Zasługa w tym arcybiskupa Jina, który potrafił, dzięki swym dobrym relacjom z władzami, przekonać rząd, że publiczne ogłoszenie tego faktu jest możliwe" (s.242-243).

Mimo to Stowarzyszenie Patriotyczne nie daje za wygraną i – ratując swoje intratne stanowiska – usiłuje utrzymać status quo. Watykan jednak nie widzi trudności w uznaniu biskupa wybranego przez wiernych, zwłaszcza że jest szansa zachowania zasady, iż w jednej diecezji – w tym przypadku Szanghaju – przewodzi jeden ordynariusz. Chodziłoby, zatem o początek unormowanie sytuacji kościelnej od przeszło 50 lat anormalnej.

Zgoda chińskiego rządu na publiczne ogłoszenie Xinga oficjalnym biskupem pomocniczym niemal 90-letniego arcybiskupa Jin Luxiana – który widzi w nim swego następcę – nie znaczy jeszcze, że Pekin godzi się na nawiązanie stosunków dyplomatycznych ze Stolicą Apostolską i położenia kresu chińskiej schizmie. Polityczne warunki, jakie stawia rząd chiński, są wciąż aktualne, a dalsze pertraktacje nieodzowne. Wolę dialogu podtrzymują obydwie strony. W zaciszu gabinetów pewnie prowadzi się rozmowy. Za wcześnie jednak o jakiekolwiek prognozowanie.

Jedno jest pewne. Arcybiskup Jin Luxian przeszedł długą drogę od "czerwonego biskupa" kolaboranta przez "epokę podejrzliwości" do "powrotu do łaski". W dziesięć lat od pojednania się ze swoim zakonem wiele wskazuje na to, że Jan Paweł II otrzymał od Jin Luxiana pod koniec 2003 r. prośbę o uznanie go za biskupa związanego ze Stolicą Świętą. Nie dziwi, więc, że Benedykt XVI zaprosił go wraz z czterema biskupami z Chin Ludowych w początkach 2005 r. na synod biskupów do Rzymu. Opanowując wzruszenie, Jin Luxian wyznał z dystansem: "Jestem bardzo szczęśliwy, że Stolica Święta mnie zaprosiła; od moich lekarzy zależy czy pojadę czy nie" (s. 245).


Stanisław Opiela SJ

STANISŁAW OPIELA SJ, ur. 1938, redaktor "Przeglądu Powszechnego". Mieszka w Warszawie.

Przegląd Powszechny - 5 czerwca 2007


Data utworzenia: 17/03/2012 @ 04:00
Ostatnie zmiany: 28/10/2017 @ 02:42
Kategoria : - Chiny
Strona czytana 7142 razy


Wersja do druku Wersja do druku

 

Komentarze

Nikt jeszcze nie komentował tego artykułu.
Bądź pierwszy!

 
Trzecie Oczko
moneta-rzym-caduceusz.jpg0-Mitreo_Ostia.jpg0-Memento mori-Naples.jpgdiana-efeska-coin.jpg0-mitra.jpgdivus-augustus-Gold_Coin.jpgarval.jpgforum_romanum.png0-janus.jpgbocca.jpgnero-coin.jpg0-lar.jpg0-Vestal_Palatino.jpg0-TempioVesta.jpgvespasan-caduceus.jpg0-Clipeus_Helios_Terme.jpg0-maisone-carree-2a.jpg0-ara-p.jpg0-lupa.jpgA_HIRTIUS-coin.jpgjuno.png0-lararium2.jpggenii_2.jpgcaesar-flamin-coin.jpgvenus-genetrix-coin.jpg0-La_Maison_carree.JPGhades.jpg0-Ara_Pacis_Rom.jpgmatri-magnae-coin.jpg0-sol-invictus-1.jpgdivus_julius-coin.jpg0-Baalbek-Bacchus.jpg0-nimes-the-maison-carree.jpg0-telllus.jpeg0-aura_velificans_su_cigno.jpg0-bacchus.jpgluk-konstantyna.jpgswiatynia-saturna-rome.jpg0-panteon.jpg0-ap6.jpg0-scul.jpgClipeus_Selene_Terme.jpg0-maison-carree.jpgpanteon-capitel-bm.png0-Columns-Nimes.JPGkybele.jpg0-cupid-pom.jpgpontifex-coin.jpg0-garni.jpg0-august.jpgdivina-augusta-coin.pngAugus-Pontifex Maximus.jpgDenarius-Volteia-Roman-coin.jpgTemplo_de_Augusto_Pula.jpg0-satiro-danzante.jpg0-lararium.jpg0-Suovetaurile_Louvre.jpg0-tempio_di_minerva_assisi.jpg0-Tempio_di_Iside.JPGmaxim-pontif-coin.pngcaracalla-serpent-coin.jpg0-meduza.jpg0-panteon2.jpg0-Apollo Sol.jpg0-westalka.jpg
Rel-Club
Sonda
Czy jest Bóg?
 
Tak
Nie
Nie wiem
Jest kilku
Ja jestem Bogiem
Ta sonda jest bez sensu:)
Prosze zmienić sondę!
Wyniki
Szukaj



Artykuły

Zamknij => WISZNUIZM <<==

Zamknij - Japonia

Zamknij BUDDYZM - Lamaizm

Zamknij BUDDYZM - Polska

Zamknij BUDDYZM - Zen

Zamknij JUDAIZM - Mistyka

Zamknij NOWE RELIGIE

Zamknij NOWE RELIGIE - Artykuły Przekrojowe

Zamknij NOWE RELIGIE - Wprowadzenie

Zamknij POLSKA POGAŃSKA

Zamknij RELIGIE WYMARŁE - Archeologia

Zamknij RELIGIE WYMARŁE - Bałtowie

Zamknij RELIGIE WYMARŁE - Manicheizm

Zamknij RELIGIE ŻYWE - Konfucjanizm

Zamknij RELIGIE ŻYWE - Satanizm

Zamknij RELIGIE ŻYWE - Sintoizm

Zamknij RELIGIE ŻYWE - Taoizm

Zamknij RELIGIE ŻYWE - Zaratustrianizm

-

Zamknij EUROPA I AZJA _ _ JAZYDYZM* <<==

Nasi Wierni

 6500422 odwiedzający

 85 odwiedzających online