Religioznawstwo
Zagadnienia Religijne
Europa Pogańska
Azja
Hinduizm i odłamy
Judaizm i odłamy
Chrześcijaństwo i odłamy
Islam i odłamy
Afryka
Ameryka
Australia i Oceania

Grecja - Mitologia grecka - 2

Mitologia grecka - 2
Izyda, utożsamiana z Io, Selene, Afrodytą, Demetrą i wielu innymi postaciami mitologii greckiej, przedstawiona we wzruszającym obrazie matki trzymającej dziecko w ramionach, otoczona kapłanami, którzy odprawiali nabożeństwa przejęte serdeczniejszym stosunkiem do bóstwa — Izyda, objawiająca w misteriach szereg nauk kosmogonicznych i moralnych, doszła do czci tak wysokiej, że stawała się prawie bóstwem jedynym i chwałę jej głoszono tymi słowy: “Oto jestem macierz wszechświata, pani żywiołów wszystkich, praźródło wszechwieków, ja, z bóstw największa, ja, cieni podziemnych królowa, spośród niebian pierwsza, ja, której twarz obliczem jest pospólnym bogów i bogiń wszystkich, której skinienie rządzi świetlistymi sklepieniami nieba, uzdrawiającymi tchnieniami oceanów, rozpaczliwym piekieł milczeniem — ja, której jedno jedyne bóstwo cały czci świat we wielorakim kształcie, w różnym obrządku i pod różnorakim imieniem". Wraz z nią utrwalił się kult jej męża i brata, Ozyrysa, który pod imieniem Serapis rozsiał po całym obszarze świata greckiego pokaźną liczbę swych świątyń.

Z bóstw wschodnich najszerzej czczono “Wielką Matkę", macierz bogów — Kybele. Była to bogini frygijska (Azja Mniejsza), w której Grecy rozpoznawali swoją Reję, małżonkę Kronosa. Kapłani Kybeli odbywali hałaśliwe procesje, połączone z namiętną muzyką, a podczas dzikich tańców wojennych zadawali sobie rany mieczem. W swym rytuale mieli wiele gorszących praktyk i nie cieszyli się dobrym imieniem.

Drugim potężnym bogiem ze Wschodu był Mitra, irańsko-babiloński pan słońca. Kult jego poczyna się szerzyć w okresie hellenistycznym, a w II i III wieku n. e. dochodzi do szczytu. Mitra urasta wówczas na bóstwo naczelne całego świata grecko-rzymskiego. Misteria, odbywane w tajemniczych pieczarach, głoszą wiarę w nieśmiertelność duszy i zmartwychwstanie ciała. Przez wielkie podobieństwo do chrześcijaństwa religia Mitry staje się w pewnym czasie groźną współzawodniczką nauki ewangelicznej.
W dobie wielkich monarchii, a więc od Aleksandra Wielkiego począwszy, dawny ustrój Grecji, oparty na miastach-państwach, przestał istnieć i nie było odtąd owej więzi narodowej, która poszczególnym obywatelom nakazywała czcić bóstwa ojców i dziadów. Ponieważ nowe państwa, owe rozległe monarchie, nie wywierały w tej mierze żadnego nacisku, religia stała się rzeczą prywatną i każdy szukał boga wszędzie tam, gdzie go się znaleźć spodziewał. Wzrosła pobożność indywidualna, silnie zabarwiona mistycyzmem, i bujniej rozplenił się wszelki zabobon wraz z magią i wróżbiarstwem.

Jednocześnie racjonalizm poddawał krytyce wierzenia o bogach. Już od VI wieku objaśniano alegorycznie Homera, aby go uchronić przed zarzutami Ksenofanesa, ale dopiero filozofowie ze szkoły stoików i cyników rozszerzyli alegorię na imiona bogów i treść podań. Zwalczając antropomorficzne pojmowanie bóstwa i wszelkie zewnętrzne ceremonie, głosili naukę o jednej istocie boskiej, która wymaga tylko ofiary czystego serca. Zwłaszcza stoicy pilnie, acz nieumiejętnie, zbierali materiały dotyczące obrzędów religijnych, imiona i przydomki bogów, aby za pomocą dziwacznych etymologii objawić ich “właściwe" znaczenie. Mówili, że Demeter wyraża po prostu chleb, Hera — powietrze, Atena — ogień.

Inną drogę obrał Euhemeros, twórca osobliwego poglądu na mitologię grecką. Napisał on w początku II wieku przed n. e. romans podróżniczy pt. Hiera anagrafe (Święte pismo). Opowiadał, że kiedy wyruszył z portu w Arabii Szczęśliwej, zerwał się wiatr i zagnał okręt do nieznanej wyspy, położonej na Oceanie Indyjskim. Wyspa była niezwykle urodzajna i piękna, a w środku niej wznosiła się świątynia Dzeusa. W tej świątyni była kolumna ze złota, pokryta napisami hieroglificznymi. Na prośbę Euhemerosa kapłani wytłumaczyli mu napisy i wówczas przekonał się, że jest to po prostu prawdziwa historia bogów. Przepisał ją tedy w swym dziele, aby udowodnić, że bogowie byli pierwotnie ludźmi, których ubóstwiono bądź z woli narodu, bądź z ich własnego rozkazu. Według Euhemerosa Dzeus był królem zdobywcą, który wymagał od poddanych czci boskiej, aby zyskać tym większy posłuch. Kronos był władcą łagodnym i poczciwym, którego synowie strącili z tronu. Uranos był księciem bardzo biegłym w astronomii i stąd uznano go po śmierci za bóstwo nieba. W ten sposób wyjaśniał Euhemeros całą mitologię, sprowadzając nieraz dostojne postacie Olimpu do rzędu figur bardzo pospolitych.

Od epoki hellenistycznej aż do II wieku n. e. daje się zauważyć w społeczeństwie greckim prąd, który byśmy dziś nazwali romantycznym: tęsknota za najstarszymi kultami. Odnawiano obrzędy, o których już niemal pamięć zaginęła, podnoszono z gruzów odwieczne świątynie, najdawniejsze igrzyska odprawiano z wielką wspaniałością i radzono się zapomnianych wyroczni. Szczególnie popierał ten ruch cesarz Hadrian (117—138 n. e.), monarcha zhellenizowany, pełen romantycznych porywów i szczerej miłości dla tradycji greckiej. Ale trwało to krótko i było zbyt słabe, aby uchronić Olimp helleński przed najazdem wschodnich bogów.

Ostatnim wielkim tworem geniuszu greckiego był neoplatonizm, ugruntowany przez filozofa Plotyna (II wiek n. e.), który uważał siebie za ucznia i kontynuatora Platona.
Przez wiele wieków dążyli Grecy do uproszczenia swego politeizmu i do poddania go idei największego boga. To zadanie podjął Plotyn. Stworzył pojęcie boga istniejącego poza wszelką formą zmysłową, którego nie można ani określić, ani nazwać. Bogowie czczeni w świątyniach byli emanacją Istoty istot. Podania rozwiązywali neoplatończycy sposobem alegorycznym, lecz szanowali obrzędy i wszystkie praktyki religijne. Neoplatonizm zapełnił świat demonami. Demony były jakby pośrednikami między ziemią a niebem. Były nieśmiertelne, przewyższały człowieka rozumem i siłą i — zależnie od swojej natury — były dobroczynne lub szkodliwe. Ta wiara w demony rozwarła na oścież podwoje magii i wszelkim sztukom czarnoksięskim.
Neoplatonizm był ostatnim wysiłkiem, aby utrzymać i ożywić starą religię grecką, poszedł jednak na marne, gdyż jedyną religią, która naprawdę odpowiadała potrzebie czasu — było chrześcijaństwo.

Nie zawsze i nie od najdawniejszych czasów świątynia była miejscem czci bogów. Na górach, w gajach, grotach, przy źródłach — modlono się wszędzie tam, gdzie domyślano się obecności bóstwa. Pod gołym niebem ustawiano ołtarze i składano ofiary. Z wolna takie miejsce szczególnie szanowane stawało się okręgiem świętym, w którym budowano świątynię. Tak było w Delfach i w Olimpii — dokoła świętego okręgu skupiły się gmachy publiczne na kształt miast całych.
Ośrodkiem kultu i samego okręgu świętego był ołtarz. Przy nim stawiano wizerunki bóstw i ofiary wotywne. Okręg święty otaczał mur, a różne przepisy rytualne określały jego nietykalność. (Na przykład do świętego “gaju" Dzeusa w Olimpii w pewnych porach nie wolno było wchodzić kobietom.) Przestrzegano, aby nikt w okręgu świętym ani się nie rodził, ani umierał, albowiem narodziny lub śmierć sprowadzały stan nieczystości.
Świątynia była domem boga, który w niej przebywał pod postacią swego wizerunku. Wierni zazwyczaj pozostawali na zewnątrz, aby nie zakłócać spokoju bóstwa w jego prywatnym mieszkaniu. Wchodzili tam w pewne dni uroczyste, ale i wtedy nie dopuszczano ścisku. Tak nakazywała ostrożność ze względu na drogocenne przedmioty, które łatwo mogły zniknąć w tłumie, zwłaszcza że świątynie były słabo oświetlone. Jedynie tam, gdzie odprawiano misteria (np. w Eleuzis), rzesze wtajemniczonych zbierały się na wspólne nabożeństwa.

Delfy - rekonstrukcja kompleksu świątynnego

Każda świątynia otwierała się ku wschodowi i w tę stronę patrzyły oczy posągu. Okien zazwyczaj nie było. Światło wchodziło przez drzwi, tak że w głębi świątyni panował półmrok. Odczuwało się większą ciszę i jakby modlitewne skupienie. Często otaczały świątynię drzewa rzędem zasadzone.

W Grecji nie istniał jakiś jednolity stan duchowny w naszym rozumieniu. Pochodziło to stąd, że pierwotnie kulty były domowe i ojciec rodziny był zarazem kapłanem. Kapłan grecki ani nie odbywał specjalnych studiów, ani nie odróżniał się od reszty obywateli. Służbę bożą na równi z mężczyzną pełniła kobieta. Kapłan, jako stróż świątyni, miał funkcję państwową. Poza tym był człowiekiem świeckim. W każdej świątyni był jeden kapłan, któremu przydzielano do pomocy strażników i niewolników. Ponieważ nie znano ani dogmatów, ani teologii, kapłani nie nauczali wiernych. Jedynym ich obowiązkiem było dokonywanie obrzędów. Kapłanów wybierało zgromadzenie ludowe. W niektórych kultach urząd kapłański był dziedziczny. W okresie hellenistycznym przywędrował ze Wschodu brzydki zwyczaj kupowania urzędów kapłańskich. Kapłan musiał być moralnie i fizycznie bez skazy i być pełnoprawnym obywatelem gminy. Dochody jego stanowiły osobne porcje mięsa z każdej ofiary i okolicznościowe honoraria. Niekiedy pobierał rentę z posiadłości należących do świątyni. Przy spełnianiu obrządków wkładali kapłani starodawny strój joński: długi, nie przepasany chiton biały lub purpurowy, z rękawami. Czasem występowali w stroju bóstwa. Na przykład kapłanka Artemidy w Patraj jechała na wozie zaprzężonym w jelenie, a kapłanka Ateny w achajskiej Pellene przywdziewała w dnie świąteczne hełm i pancerz. W życiu prywatnym ubierali się jak wszyscy.

Głównym aktem obrzędów religijnych była ofiara — dar składany bóstwu celem pozyskania jego łaski. Na stopniach ołtarza zabijano zwierzęta: woły, krowy, owce, kozy, świnie itd. W dniach szczególnie uroczystych liczba ofiar bywała bardzo znaczna — nazywano to “hekatombą", czyli setką ofiar. Pojęcia hekatomby nie należy brać dosłownie. W rzadkich tylko wypadkach zabijano setki bydląt ofiarnych, zwyczajnie zaś hekatombą zwano większą ofiarę, złożoną z kilkunastu lub kilkudziesięciu zwierząt. Przeważnie wybierano zwierzęta zdrowe i dojrzałe, ale istniały w tym względzie wyjątki, gdyż każdy kult wymagał zwierząt innego gatunku, płci, maści itp. Zwykle obok ołtarza stała tablica z wypisanymi dokładnie wskazówkami, jak ofiarę składać należy.
Zwierzęta ofiarne miały często rogi złocone, przystrajano je wstążkami i wieńcami. Najpierw kapłan odcinał z czoła zwierzęcia garść włosów, które wrzucał do ognia, po czym sypał na nie ziarnka zboża. Przy dźwiękach fletów zadawano ofierze cios toporem, tak żeby krew zbryzgała ołtarz. Zabite zwierzę dzielono na dwie części: najlichszą (tłuszcz, skórę i kości) palono na ołtarzu, drugą zaś pieczono i zastawiano ucztę dla wszystkich obecnych. Podczas ofiar składanych przez państwo cały lud bywał ugoszczony, a najlepsze kąski dostawali dygnitarze i kapłani. Na wsi, ilekroć chłop zabijał wołu lub cielę, najpierw składał ofiarę, a resztę mięsa oddawał na użytek domowy.
Inaczej się działo, gdy ofiarę przeznaczano na przebłaganie bóstw podziemnych. Spalano wówczas całe zwierzę i nie wolno było z niego jeść ani kęsa, albowiem kto zjadł bodaj odrobinę, dostawał się pod władzę duchów piekielnych. Tak samo postępowano składając ofiarę w zamiarze oczyszczenia się z jakiejś przewiny lub dla odwrócenia grożącej klęski.

Ubodzy, którzy nie mieli za co kupić zwierzęcia ofiarnego, przynosili ciasto wypieczone w kształcie wołu, krowy lub owcy. Często, w oblężonych miastach, gdy zabrakło mięsa, składano bogom takie zastępcze ofiary. Poza tym religia grecka znała ofiary całkowicie bezkrwawe, z owoców i wszelkich płodów ziemi, oraz libacje, wylewanie wina; nie tylko podczas uroczystości, lecz i przy zwykłej wieczerzy odlewano z kubka kilka kropel na cześć bogów.

Na równi z dzikimi plemionami sądzili Grecy w najdawniejszych czasach, że najmilszym darem dla bogów jest ofiara z człowieka. Ślady tych wyobrażeń zachowały się w Grecji do bardzo późnej epoki. Przede wszystkim mówią o tym podania (np. ofiarowanie Ifigenii), w których jakiś wróżbita dla zażegnania gniewu bożego nakazuje złożyć ludzką ofiarę. Ale i wieki historyczne dostarczają podobnych przykładów. W Plutarchowym Żywocie Temistoklesa czytamy:
“Nazajutrz, skoro dzień zaświtał, Kserkses dla przypatrzenia się flocie i bitwie (było to pod Salaminą r. 480 przed n. e.) osiadł nadbrzeżną górę powyżej świątyni Heraklesa, kędy cieśnina Eubeję od Attyki rozłącza. Po takich z obu stron przygotowaniach, gdy Temistokles czyni ofiary na okręcie naczelnym, przywodzą przedeń trzech jeńców pięknej urody, w sukniach złotogłowych. Mieniono ich siostrzanami królewskimi. Skoro ich spostrzegł Eufrantydes oraz gdy wielki i jasny ogień na ofiarach rozjaśniał i z prawej strony kichnienie słyszeć się dało (dobry znak), wziąwszy prawicę Temistoklesa, każe mu ich zabić dla Bachusa z przydomkiem Omestes, to jest Surowożerca: «od tego właśnie zależy zwycięstwo i całość Grecji». Stanął zdumiony Temistokles na tak okropną wróżbę i nie śmiał jej dopełnić. Ale lud, który zawsze w niebezpiecznych przygodach i rozpaczy woli przeciw wszelkiemu rozumowi szukać na ocalenie swoje nadzwyczajnych pomocy, aniżeli się trzymać zwyczajnego rzeczy porządku i roztropności prawideł, wezwał jednogłośnie Bachusa i młodzieńców przed ołtarzem stawił na ofiarę, jak wieszczek nakazał".

Co więcej, słyszymy nawet o regularnych ofiarach z ludzi w dobie historycznej. Corocznie zabijano człowieka na ołtarzu Kronosa na wyspie Rodos, a w mieście Abdera kamienowano jednego z obywateli, niby kozła ofiarnego, na oczyszczenie całego społeczeństwa. Podobny zwyczaj istniał w Atenach, prawdopodobnie do V wieku. Podczas majowego święta Targeliów prowadzono w uroczystej procesji dwoje ludzi — mężczyznę jako nosiciela grzechów mężczyzn i kobietę za winy niewiast — z łańcuchem białych i czarnych fig na szyi. Po odbytej procesji wyprowadzano ich za miasto i zabijano. Tak działo się i w innych miastach jońskich. Przeznaczano na ten cel zbrodniarzy skazanych na śmierć, ale należy przypuszczać, że w odległej starożytności mniej ostrożnie szafowano życiem ludzkim i ołtarze bogów greckich ociekały krwią niewinnych równie obficie, jak u wszystkich ludów barbarzyńskich.

Z postępem cywilizacji łagodniały te pierwotne zwyczaje. Oto na wyspie Leukas corocznie w święto Apollina zrzucano ze skały do morza jednego zbrodniarza w celu oczyszczenia całego ludu; lecz na dole oczekiwały łodzie ratunkowe — wyławiano go z wody i skazywano na wygnanie. W Halaj, w Attyce, podczas święta Artemidy wybierano z ludu jednego mężczyznę i zadawano mu w szyję lekkie cięcie mieczem: kilka kropel krwi było zastępczą ofiarą za życie człowieka, które niegdyś składano w darze bogini. Jeszcze ciekawszy był zwyczaj na wyspie Tenedos. Kapłani Dionizosa hodowali piękną krowę, a kiedy urodziło się cielę, obchodzili się z nią jak z kobietą w połogu, cielęciu zaś wdziewali buciki na racice i prowadzili, niby dziecko, przed ołtarz boga, gdzie je zabijali. W tym obrzędzie cielę zastępowało prawdziwą ofiarę z dziecka, której niegdyś wymagał Dionizos od mieszkańców Tenedos.

Do wykonywania służby bożej potrzebna była czystość rytualna. Nieczysty był przede wszystkim zabójca, lecz i ten, kto choćby bezwiednie zetknął się z mordercą lub trupem. Taki nie miał wstępu do świątyni, a gdyby wszedł, splamiłby dom boży. Splamioną świątynię oczyszczano w ten sposób: na ołtarzu płonął ogień, z którego kapłan wyjmował głownię i gasił ją w wodzie; tą wodą, jako święconą, skraplał ściany, posągi i zebranych. Przed świątynią zwykle stało naczynie z wodą święconą, w której wchodzący zanurzali dłonie.

Grek modlił się często, lecz nigdy bez określonego powodu; prosił bogów o pomoc lub dziękował za doznaną łaskę. Przed każdym przedsięwzięciem obiecywał bogom jakąś ofiarę na wypadek spełnienia prośby. Zwracał się do tego bóstwa, które najłatwiej mogło się zaopiekować daną sprawą, gdyż należała do jego zakresu władzy — albo do boga, którego świątynia znajdowała się w pobliżu. Przy modlitwie stawał wyprostowany i podnosił do góry rozłożone ręce. Jedynie bóstw podziemnych wzywał padając na kolana i bijąc dłonią o ziemię, jakby w ten sposób chciał zwrócić uwagę istot tam mieszkających.

Partenon - Ateny - rekonstrukcja

Do służby bożej należały również procesje, tańce, igrzyska i wszelkiego rodzaju zabawy ludowe. Było to właściwością Greków, że widzieli we własnej radości i we własnych rozrywkach coś niesłychanie miłego bogom, którzy zawsze brali udział w ich weselu. Na Partenonie jest fryz przedstawiający jedną z najpiękniejszych uroczystości ateńskich, pochód panatenajski; na fryzie tym rzeźbiarz umieścił grupę bogów olimpijskich, którzy, dla oczu ludzkich niewidzialni, radują się widokiem pięknej młodzieży i całego ludu idącego w procesji. Najczęściej po złożeniu ofiar odbywały się tańce. Bez igrzysk nie rozumiano większych uroczystości. Cztery igrzyska osiągnęły największe znaczenie: olimpijskie, pityjskie (w Delfach), istmijskie (na Międzymorzu Korynckim) i nemejskie (w Argolidzie). Zwały się panhelleńskie — ogólnogreckie — albowiem uczestniczyła w nich cała Hellada.

Podobnie jak każde państwo i każda gmina miały własnego boga, którego uważały za swego patrona, tak znów każda rodzina, obok Hestii, bogini domowego ogniska, czciła swoje bóstwa domowe, będące jej wyłączną własnością. One opiekowały się jedynie swoim domem i dla obcych mogły się okazać wrogie. Kto po raz pierwszy wchodził do domu, czy to nowy niewolnik, czy panna młoda, składał im natychmiast ofiarę, aby pozyskać ich życzliwość. Pannę młodą w dzień ślubu stawiano przed ogniskiem w domu męża i obsypywano figami, orzechami, daktylami — była to ofiara miła bóstwom domowym. Nowo narodzone dziecko musiało również wkupić się w łaski tych duchów mieszkających w kominie, na strychu, w zakamarkach piwnic, strzegących dobytku i płoszących złodzieja. W kilka dni po narodzinach odbywała się uroczystość Amfidromiów: dziecko obnoszono dokoła ogniska i sadzano je na nim w popiele.
Nie dość jednak pozyskać dobre bóstewka. Należało jeszcze odstraszyć złe duchy, które tylko czekają sposobności, aby wtargnąć do domu. Szczególnie natarczywe są wtedy, gdy w domu rodzi się nowy człowiek. W Atenach zawieszano na drzwiach gałąź oliwną, gdy przyszedł na świat chłopiec, a wstążkę wełnianą, gdy dziewoja. Te przedmioty odpędzały złe duchy. Podobną siłę przypisywano wieńcom z liści wawrzynu. Ale najwięcej bały się złe duchy hałasu: gdy bito w brązowe lub żelazne talerze, uciekały. Wyszedłszy z domu, nigdy się Grek nie odwracał, albowiem za wychodzącymi idą złe duchy i można nagle stanąć wobec nich twarzą w twarz, co zawsze źle się kończy.
W życiu domowym łatwo się popada w stan nieczystości, np. przez dotknięcie położnicy lub umarłego. Matka dopiero w czterdzieści dni po porodzie ma prawo wejść do świątyni. Umarły jest jeszcze bardziej niebezpieczny. Aby obcych ustrzec przed splamieniem się, stawiali Grecy przed domem nieboszczyka cyprys i wodę z gałęzią wawrzynu. Każdy wychodzący zanurzał gałąź w wodzie i skraplał się cały. Tę wodę przynoszono od sąsiadów, albowiem zmarły zanieczyszcza wszystko, co się wokół niego znajduje — nawet ogień, tak że po upływie żałoby brano głownię z cudzego ogniska i rozpalano w domu nowy, czysty płomień. Na drugi dzień po pogrzebie dom zmywano wodą morską.

Za najcenniejszy objaw łaski bogów uważali Grecy wróżby i wyrocznie. Wróżbici i wróżki, ludzie obdarzeni przez boga szczególnymi zdolnościami i natchnieniem, wykładali rozmaite znaki — lot ptaków, uderzenie piorunu, głos skądsiś, niespodziane spotkanie, ruchy, barwy, układ wnętrzności zwierząt ofiarnych — w tym wszystkim objawia się wola bogów. Niekiedy zaś bóg przemawia wprost przez usta swoich kapłanów i wówczas w jego świątyni powstaje wyrocznia.
Najsławniejszą wyrocznią helleńską była delficka. Wśród gór Parnasu, u podnóża dwóch skał nagich i czerwonych, otoczona gajem, wznosiła się świątynia Apollina, a dookoła zbiegały się liczne budynki i posągi. Z najdalszych stron śliskimi wąwozami schodzili się pielgrzymi, niosąc bogu swoje utrapienia i nadzieje. Po złożeniu ofiary losowano, w jakim porządku ma każdy pytać o radę. Przed progiem domu bożego stał sługa świątynny, który odbierał pytania składane ustnie lub na piśmie i oddawał kapłanowi, aby je powtórzył jednej z natchnionych dziewic, zwanych Pitiami. Owe Pitie, wybierane przez kolegium kapłanów, chowały się od dzieciństwa w świątyni, wiodąc życie klasztorne. W najświętszym miejscu świątyni, tzw. adyton, które było, jak się zdaje, pieczarą, siadała Pitia na trójnogu, w obłokach duszących wyziewów. Starożytni mówili, że te wyziewy szły wprost z ziemi, ale przy odkopywaniu ruin świątyni delfickiej nie natrafiono na ślad żadnej szczeliny, skąd mogłyby się wyłaniać gazy odurzające. Powstało zatem wśród uczonych przekonanie, że w głębi groty spalano mocne kadzidła, które otaczały wróżkę chmurą dymów. Zaczadzona Pitia wpadała w rodzaj ekstazy i na zadawane pytania wypowiadała mnóstwo słów bez związku. Specjalni kapłani, profeci, układali z tych słów wiersze w heksametrach o sensie zagadkowym lub dwuznacznym.
W każdej porze tłum pytających zalegał plac przed świątynią. Byli tam ludzie, którzy radzili się w sprawach małżeństwa, pożyczki, podróży, którzy dowiadywali się, jakie będą zbiory lub kiedy można liczyć na spadek po bogatym wujaszku; którzy szukali skarbów ukrytych pod ziemią lub mieli wątpliwości w wyborze zawodu. Nie tylko ludzie prywatni zwracali się do wyroczni. Czyniły to przede wszystkim miasta i państwa greckie, a nawet i obce, oficjalnie, przed każdym ważniejszym przedsięwzięciem, jak założenie nowej kolonii lub wyprawa wojenna, a zwłaszcza w kwestiach dotyczących religii. Ilekroć państwo nawiedziła klęska (posucha, trzęsienie ziemi, zaraza), którą uważano za dopust boży, wyrocznia wskazywała sposób przebłagania bogów. Niektóre państwa miały nawet jakby stałych ambasadorów odnoszących każdą trudną kwestię do natchnionego sądu kapłanów delfickich. Cały świat grecki skupiał się dokoła tej świątyni, którą uważano za środek ziemi. Szły ofiary i bogate podarki z Macedonii, z Egiptu, znad Pontu, z Marsylii, z Grecji macierzystej i ze wszystkich jej wysp, z miast azjatyckich i z południowej Italii. Ile razy trzeba było świątynię naprawić lub przyozdobić, składały się wszystkie państwa helleńskie.

Bliska sztuce wieszczenia była magia. W najdawniejszych czasach była tak z religią związana, że niepodobna jednej od drugiej oddzielić. Później węzły się rozluźniły i magia stała się obca, jeśli nie wroga religii. W religii bowiem główną rzeczą jest modlitwa, która jest prośbą. W magii zaś prośba nie miała znaczenia, lecz akt woli, stanowcze żądanie, rozkaz. Czarownik rozkazywał podwładnym sobie istotom przyrodzonym i nadprzyrodzonym. Boginią czarów była tajemnicza i złowroga Hekate, która czarownikom dawała moc nad siłami natury i znajomość ziół magicznych. Wierzono, że wszystko może zdziałać czarownik: ściągnąć księżyc na ziemię i latać w powietrzu, duchy wywoływać i wiatry zwracać w inną stronę, chodzić po wodzie i obudzać miłość w sercach obojętnych. Kto chciał, żeby mu się udało polowanie lub połów ryb, kto puszczał konie na wyścigach, kto chciał deszcz sprowadzić na swoje pola, szedł po radę i pomoc do czarownika lub czarownicy. Wykonywali oni swe praktyki według odwiecznych przepisów, zamawiali choroby, przygotowywali lekarstwa, rozdawali amulety i działo się to zarówno w czasach na poły jeszcze barbarzyńskich, jak i w epoce najwyższej cywilizacji, a pod koniec świata starożytnego wiara w magię stała się powszechna i tak silna, jak może nigdy przedtem. Usłużni taumaturdzy, czyli cudotwórcy, wywoływali dla ludzi wykształconych duchy sławnych poetów — Homera, Orfeusza.

W tej religii, bynajmniej nie wolnej od zdumiewających zabobonów i grubych przesądów, uwijało się sporo takich ludzi, jakich przedstawił w swym dziele O charakterach pisarz grecki z IV wieku przed n. e., Teofrastos, kreśląc świetny portret zabobonnika: “Zabobonem — powiada — można nazwać obawę przed wszystkim, co demoniczne. Zabobonnik myje ręce w naczyniu z wodą święconą, którą skrapia się całkowicie, bierze do ust liść wawrzynu i tak chodzi przez cały dzień. Gdy mu łasica przebiegnie drogę, nie rusza się z miejsca, dopóki ktoś przed nim nie pójdzie albo też póki nie rzuci na ziemię trzech kamieni. Gdy spotka w domu węża, natychmiast na tym miejscu wznosi kapliczkę. Koło świętych kamieni na rozstaju nie przejdzie, póki ich nie obleje oliwą z butelki, pada na kolana i modli się. Kiedy mysz nadgryzie mu worek z mąką, zwraca się do wróżbity z zapytaniem, co w tym wypadku czynić należy. Jeżeli mu ten powie, że trzeba worek załatać, zabobonnik z odwróconą twarzą spełnia oczyszczalną ceremonię. W domu dokonywa częstych oczyszczeń, mówiąc, że wpuszczono przez drzwi Hekate. Gdy w drodze posłyszy krzyk sowy, przeraża się i woła: «Ateno, pomagaj!», i dopiero rusza dalej. Pilnie wystrzega się stanąć w pobliżu grobu albo podejść do umrzyka czy położnicy. Ile razy ma jakiś sen, śpieszy do wykładaczy snów i wróżbitów, aby zapytać się, do jakich bogów lub bogiń ma skierować swe modły i ofiary. Aby się dać wtajemniczyć w misteria, odwiedza z żoną co miesiąc orfickiego kapłana, a jeśli żona nie ma czasu, bierze dzieci razem z piastunką. Należy i do tych, którzy chętnie skrapia ją się wodą morską; a gdy zobaczy jednego z tych, co biegają po rozstajach w wieńcu z czosnku, wówczas umywa się cały od stóp do głowy i wzywa kapłanki, aby przyszły z cebulą morską i szczenięciem i dokonały oczyszczających obrzędów. Ilekroć spotka obłąkanego lub epileptyka, ogarnia go groza i trzy razy spluwa na piersi".

Religia Greków nie była religią czystego piękna, niezmąconej radości i beztroskiego ukochania życia, jak ją zbyt lekkomyślnie określają. Zapewne, te elementy w niej przeważają i czynią ją na pozór niepodobną do żadnej innej. Ale misteria eleuzyjskie i doktryny orfików dają nam niejasno poznać głęboką zadumę religijną owych, “wesołych" Greków, którzy umieli być bardzo poważni, a nawet smutni. Mieli również swą cześć barbarzyństwa w zabobonach i niedorzecznych przesądach. Ich filozofia, nauka, literatura i sztuka — dobro wieczyste i powszechne wszystkich narodów europejskich — tak potrafiły ukryć i zatrzeć owe rysy bardzo pospolite, że jedynie dzięki żmudnym badaniom udaje się nam dzisiaj od-kryć pod idealną powłoką bóstw helleńskich ów zabawny i pokraczny grymas pierwotnych demonów.
Kto zaś wejdzie w rojny i barwny świat mitów, nie może się opędzić pytaniu: w jaki sposób radził sobie wśród tych sprzeczności, kaprysów i bezeceństw umysł tak inteligentnego narodu. Dają na nie odpowiedź dzieje religii greckiej, w których można dostrzec tysiąc lat walki między rozsądkiem i cnotą a zabobonem i niepowściągliwą fantazją. Oczyszczanie pojęcia bóstwa z grubych przesądów lub niemoralnych mitów odbywało się i w misteriach; i w kolegiach kapłańskich, takich jak delfickie, i u filozofów, jak Platon, i u poetów związanych szczególnie z religią, jak Ajschylos, Sofokles, Pindar. Pojęcia te zmieniały się w każdym stuleciu, lecz dziwnym biegiem rzeczy koniec starożytności był bardzo podobny do jej zamierzchłych początków: wiara w demony opanowała nawet niepospolite umysły i wśród filozofów ginącego antyku znalazły się figury podobne do cudotwórców, magów i czarowników, jakimi już Homer gardził.

To wszystko jest przedmiotem badań historyków religii zaledwie od stu lat, nikt zaś o to się nie troszczył przez piętnaście wieków, w ciągu których świat bogów greckich oddziaływał na literaturę i sztukę Europy. Zawsze patrzono na mitologię jak na jeden z najpiękniejszych tworów wyobraźni greckiej i była ona zbiorem nieśmiertelnych tematów, motywów, symbolów, bez których i dziś sztuka nie umie się obejść i wciąż do nich wraca.

czytaj część 1

fragment książki: Jan Parandowski "Mitologia"

Data utworzenia: 06/10/2012 @ 03:23
Ostatnie zmiany: 12/11/2012 @ 18:38
Kategoria : Grecja
Strona czytana 12289 razy


Wersja do druku Wersja do druku

 

Komentarze

Nikt jeszcze nie komentował tego artykułu.
Bądź pierwszy!

 
Trzecie Oczko
0-bacchus.jpgkybele.jpg0-Ara_Pacis_Rom.jpg0-Vestal_Palatino.jpgdiana-efeska-coin.jpgpanteon-capitel-bm.png0-telllus.jpegdivina-augusta-coin.png0-sol-invictus-1.jpg0-Suovetaurile_Louvre.jpgvespasan-caduceus.jpg0-panteon2.jpgmoneta-rzym-caduceusz.jpg0-Mitreo_Ostia.jpg0-maison-carree.jpgnero-coin.jpggenii_2.jpg0-scul.jpg0-tempio_di_minerva_assisi.jpg0-nimes-the-maison-carree.jpg0-La_Maison_carree.JPGTemplo_de_Augusto_Pula.jpgdivus-augustus-Gold_Coin.jpgcaesar-flamin-coin.jpg0-lararium.jpgA_HIRTIUS-coin.jpgAugus-Pontifex Maximus.jpgjuno.png0-satiro-danzante.jpg0-maisone-carree-2a.jpgarval.jpg0-panteon.jpgClipeus_Selene_Terme.jpgmatri-magnae-coin.jpg0-TempioVesta.jpg0-ap6.jpg0-westalka.jpgpontifex-coin.jpgbocca.jpg0-Memento mori-Naples.jpgmaxim-pontif-coin.png0-janus.jpgvenus-genetrix-coin.jpg0-Clipeus_Helios_Terme.jpg0-Apollo Sol.jpg0-garni.jpg0-meduza.jpgdivus_julius-coin.jpgswiatynia-saturna-rome.jpg0-lararium2.jpg0-aura_velificans_su_cigno.jpgDenarius-Volteia-Roman-coin.jpgforum_romanum.png0-mitra.jpghades.jpg0-lupa.jpg0-august.jpg0-Columns-Nimes.JPG0-Baalbek-Bacchus.jpg0-ara-p.jpgluk-konstantyna.jpgcaracalla-serpent-coin.jpg0-Tempio_di_Iside.JPG0-cupid-pom.jpg0-lar.jpg
Rel-Club
Sonda
Czy jest Bóg?
 
Tak
Nie
Nie wiem
Jest kilku
Ja jestem Bogiem
Ta sonda jest bez sensu:)
Prosze zmienić sondę!
Wyniki
Szukaj



Artykuły

Zamknij => WISZNUIZM <<==

Zamknij - Japonia

Zamknij BUDDYZM - Lamaizm

Zamknij BUDDYZM - Polska

Zamknij BUDDYZM - Zen

Zamknij JUDAIZM - Mistyka

Zamknij NOWE RELIGIE

Zamknij NOWE RELIGIE - Artykuły Przekrojowe

Zamknij NOWE RELIGIE - Wprowadzenie

Zamknij POLSKA POGAŃSKA

Zamknij RELIGIE WYMARŁE - Archeologia

Zamknij RELIGIE WYMARŁE - Bałtowie

Zamknij RELIGIE WYMARŁE - Manicheizm

Zamknij RELIGIE ŻYWE - Konfucjanizm

Zamknij RELIGIE ŻYWE - Satanizm

Zamknij RELIGIE ŻYWE - Sintoizm

Zamknij RELIGIE ŻYWE - Taoizm

Zamknij RELIGIE ŻYWE - Zaratustrianizm

-

Zamknij EUROPA I AZJA _ _ JAZYDYZM* <<==

Nasi Wierni

 6500327 odwiedzający

 74 odwiedzających online