Religioznawstwo
Zagadnienia Religijne
Europa Pogańska
Azja
Hinduizm i odłamy
Judaizm i odłamy
Chrześcijaństwo i odłamy
Islam i odłamy
Afryka
Ameryka
Australia i Oceania

PODRÓŻE z Arhatem - Dziewięć kręgów Piekła



Michał Pędracki
Dziewięć kręgów Piekła

4 listopada
Pierwsza w nocy; lotnisko „Szeremietewo” w Moskwie. To moja kolejna podróż do Rosji. Jestem tu po raz czwarty i jak zwykle trafiłem tu w zupełnie nieoczekiwany dla siebie sposób. Znowu jestem w drodze do Jakucji, chociaż ostatnim razem myślałem, że być może już nigdy tam nie wrócę.

        Wszystko zaczęło się od bardzo dziwnie realistycznego snu kilkanaście lat temu; snu, na który nie zwróciłbym najmniejszej uwagi gdyby nie to, że wiele lat później znalazłem, zupełnie przypadkiem, opisy bardzo podobnych wizji w opracowaniach na temat szamanizmu. Zacząłem interesować się szamanizmem i w końcu trafiłem do Jakucji.
         Samolot do Jakucka mam za szesnaście godzin z odległego o kilkadziesiąt kilometrów lotniska „Wnukowo”. W nocy i tak nigdzie nie pójdę. Biorę przykład z innych, nieco „wymiętych” podróżnych i kładę się na ławce w poczekalni. Jest całkiem wygodnie. Mam dobrych sześć-siedem godzin spania przed sobą.
       Na wielkim ekranie widzę film o przyrodzie Syberii, ale widzę krótko, bo szybko zasypiam. Ostatnim obrazem, jaki świadomie rejestruję są utkwione we mnie oczy śnieżnej pantery. Kojarzę jeszcze, że Śnieżna Pantera była jednym z ważniejszych duchów, jakie pojawiły się w moim śnie sprzed kilkunastu lat. Dzięki niej, nie zostałem na zawsze uwięziony w labiryntach Piekła.
        Ósma rano. Spałem całkiem dobrze. Czas opuścić „Szeremietiewo”. Jednakże jest drobny problem. Muszę czekać jeszcze półtora godzin na pociąg aero-express’u, który wywiezie mnie z lotniska - świąteczny rozkład jazdy, pociągi jeżdżą rzadziej. Mamy Święto Jedności Narodowej, czyli mówiąc inaczej, Święto Wygnania Polaków z Kremla w roku. 1612.
       Siadam na ławce w poczekalni, zapadam w drzemkę. Przed oczyma przesuwają mi się obrazy z filmu „Rok 1612”, który oglądałem kilka dni wcześniej. Widzę twarz aktora grającego papieża. Filmowy papież mówi do jezuity, którego wysyła do Rosji: Pamiętaj, udajesz się do Piekła, ale jak przejdziesz dziewięć kręgów Piekła, oczyścisz samego siebie…, dalsze słowa papieża zagłusza ryk Śnieżnej Pantery, a jego twarz ustępuje miejsca głowie kota z szeroko obnażonymi kłami.
Budzę się kilkanaście minut przed przyjazdem pociągu. Mija kolejnych kilkadziesiąt minut, w czasie których docieram do stacji metra „Moskwa Białoruska”. Wychodzę z podziemnego dworca na ulicę. Idę wzdłuż straganowych stołów i budek z szybkim jedzeniem, z głośników płynie muzyka.
Chris Rea śpiewa refren piosenki: This is the road to hell…

****************************

       Boarding w samolocie do Jakucka. Boarding albo posadka, jak kto woli. Zamiast TU154-M, którego się spodziewałem nowy Boeing 767. Startujemy planowo. Przede mną sześć godzin lotu. Zastanawiam się, jaka temperatura będzie w Jakucku. Jak wylatywałem z Polski było + 15 stopni C.
        Myślę o piosnence Chris Rea’i dziwnie korespondującej z moimi sennymi majakami. Ponieważ nie wiem, co mam myśleć, skojarzenia układają się w swobodne ciągi obrazów. Przychodzi mi do głowy lodowe Piekło ze skandynawskich mitów i jego trupio-blada bogini Hel, której imię stało się z czasem nazwą Piekła w języku angielskim.
       This the road to hell…, a może: this is the road to Hel.
        Skojarzenia płyną dalej. Blada bogini staje się Wielką Białą Boginią opisywaną z takim zapałem przez Graves’a., Wielką Potrójną Boginią, przedindoeuropejskiej Europy i części Azji czczoną również w aspekcie Czerwonym i Czarnym. Biała Bogini była ponoć Panią wszystkich aspektów Życia i Śmierci. Niektórzy chcą wierzyć, że patriarchalni Indoeuropejczycy zdegradowali ją do roli upiornej, mroźnej Hel. Jeden z jej głównych atrybutów – wąż, dość konsekwentnie kojarzony jest do dziś z demoniczną mocą.
         Symbolika innego związanego z Boginią zwierzęcia - wielkiego drapieżnego kota, zwykle lwa lub tygrysa pozostała w indoeuropejskiej świadomości nieco bardziej ambiwalentna. W klasycznej ikonografii Bogini kot, być może reprezentujący pierwotnie pierwiastek męski, jest jej podporządkowany. Indyjska Kali/Durga/Candi do dziś jeździ na tygrysie. W skonstruowanej w indoeuropejskiej głowie C. S. Lewisa Narnii, to jednak androgeniczny lew musi pożreć Białą Czarownicę - władczynię Zimy.
       Biała Bogini objawiała się podobno jako biała klacz, biała wilczyca, bądź gołębica.
       W Jakucji biała klacz jest symbolem dobrych bóstw Górnego Świata. Pod jej postacią ukazuje się, jak utrzymują niektórzy, dobra siwowłosa bogini Ayhhyt.
       Mroźne Piekło - Królowa Zimy - Hel – Biała Bogini – Bogini z dużym kotem - Śnieżna Pantera - biała klacz Ayhhyt.
       Po raz kolejny w ciągu tego długiego dnia zasypiam. Śnią mi się obłoki skąpane w promieniach słońca. W świetle i powietrzu czuć jakąś radosną obecność. Obecność Kobiety o długich smukłych palcach, czarnych włosach, ciemnoorzechowych oczach i subarmenoidalnych rysach typowych dla mieszkanek starożytnego Wschodu.
       Orientalna uroda kontrastuje jednak z bladą karnacją twarzy i szczupłych, długich dłoni.

Kiedy przygotowywał Niebiosa ja tam byłam;
Gdy ustanawiał okrąg na obliczu wodnej głębiny, utwierdzał zwały chmur w górze (…) ustanawiał fundamenty ziemi, wtedy ja byłam obok Niego mistrzowskim wykonawcą
Byłam kimś, kogo dzień w dzień szczególnie miłował, ja zaś wciąż się przed nim weseliłam (…) żyzną krainą Jego ziemi, a rzeczy, które miłowałam, były u synów ludzkich
Prz 8,27n.30n.

****************************

5 listopada
       Wylądowaliśmy. W Jakucku jest – 27 stopni C. Na lotnisku czeka na mnie dobra znajoma – Nerguyana w długim kożuchu i grubej futrzanej czapie. Ja mam na sobie tylko lekką kurtkę. Ciepła odzież jest w plecaku. Ale plecaka jeszcze nie ma. Stoimy na dworze, ponieważ małe pomieszczenie nie jest w stanie pomieścić pasażerów z kilku lotów oczekujących na swoje bagaże. Weszli tam tylko ci, którzy przylecieli najwcześniej. Po kilkunastu minutach zimno staje się nie do zniesienia. Boli mnie nos i pieką policzki. Być może Skandynawowie mieli rację, z tym lodowym Piekłem. Zaczyna mi się kręcić w głowie. Po raz pierwszy mam zawroty głowy z zimna. Skośne oczy Nerguyany błyszczą intensywnie w ciemności. Wysypujące się spod czapki pukle grubych czarnych włosów pokryły się lodowym srebrem. Pierwszy raz widzę zamarznięte włosy. Czerń, ogień i srebro. Andersen chyba nigdy nie był w Arktyce skoro z Królowej Zimy uczynił symbol Zła.
       C. S Lewis chyba też nie …

******************************

       Pierwszy dzień mojego pobytu w Jakucku powoli dobiega końca. Siedzimy z Nerguyaną w Tadż Mahal – restauracji z kasynem w centrum Jakucka.
       Nerguyana mówi o tym, co wydarzyło się w jej życiu w ciągu ostatniego roku. Przede wszystkim została katoliczką, ale fakt ten zamiast spodziewanej radości przysporzył jej chyba, jedynie zgryzoty. Jej jakuckie trzy dusze nie bardzo potrafią się odnaleźć w ramach sztywnawej katolickiej dogmatyki. Tym bardziej, że dogmatyka ta nie chce przyjąć do wiadomości istnienia dwóch z nich. Nerguyana żałuje swojej decyzji o przyjęciu chrztu, ale teraz już nie ma od tego odwrotu. Mówi, że nie potrafi żyć zgodnie z katolickim nauczaniem. Woli już trafić do Piekła.

…obchodzicie morze i ziemię, żeby pozyskać jednego współwyznawcę. A gdy się nim stanie, czynicie go dwakroć bardziej winnym piekła niż wy sami,
Mt. 23,15.

9 listopada
       Niedziela. Msza św. w kościele katolickim w Jakucku. Ksiądz proboszcz komentuje werset:

Kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swoje życie z mego powodu zachowa je na życie wieczne.

        Cytuje jakiegoś świętego, który mówił, że w poszukiwaniu Prawdy trzeba być gotowym zaryzykować nie tylko własnym życiem, ale także własną duszą.

…listopada
        Wierchniewilujski ułus. Potwornie zimno. Grubo poniżej czterdziestu stopni mrozu. Noc. Idziemy z Nerguyaną po skutej lodem tafli rzeki Wiluj. Księżyc w pełni srebrzy lód i czubki modrzewi po drugiej stronie. W pięknie tej arktycznej nocy czai się jednak coś delikatnie upiornego. Być może jest to ta pierwotna groza, której odczuwanie było wg. Rudolfa Otto, korzeniem wszelkiej religii. A może to coś innego. Rozmawiamy o Duchu Ognia, jednym z najważniejszych jakuckich duchów. Kilka dni wcześniej Nerguyana oddała głęboki pokłon Płomieniowi w jednym ze starych domostw w głębi tajgi. Jej trzy dusze znowu miotają się między kulturowym dziedzictwem jej nacji a katolicką dogmatyką. Mówi, że księża opowiadają rzeczy, których nie można w żaden sposób sprawdzić.
      Pytam jej jak rozumie pierwsze przykazanie. Odpowiada, że istnieje jedna Moc, która przejawia się na niezliczoną ilość sposobów. Można ją nazywać Bogiem, jeśli ktoś ma na to ochotę.
       W końcu jednak mróz staje się zbyt uciążliwy, żeby mówić. Zapada cisza. Cisza, mróz, srebrno-trupie światło w koronach modrzewi na majaczącym w oddali brzegu.
        Gdzieś na tamtym brzegu jest chata, w której leży młody szaman. Jest pogrążony w niemal nierozróżnialnym od śmierci letargu. Jego ciało ktoś zgodnie ze zwyczajem obłożył korą wierzby. Z ran, które pootwierały się mu na stawach sączy się krew. To kulminacyjny moment inicjacji, w którym adept przeżywa wizję swej męczeńskiej śmierci zadawanej mu przez duchy. Być może obudzi się z tego letargu ze zdrową psychiką, a być może nie. Jeśli się obudzi, to za kilka lat będę mógł tu wrócić i z nim porozmawiać.

…. listopada
       Ostatni wieczór w Wierchniewilujsku. Siedzę przy stole w drewnianej chacie i gram z jej mieszkańcami w jakąś dziwną grę. Nie mam pojęcia, o co w niej chodzi. Jedna z domowniczek rozpoczyna opowieść o jakuckich zwyczajach. Dowiaduję się, że najbezpieczniejszą formą kontaktów z duchami jest bibliomancja. Oczywiście to słowo nie zostaje użyte. Sympatyczna Jakutka opowiada o tym, że należy wziąć do ręki książkę jakiegoś zmarłego autora, zadać pytanie i losowo otworzyć. Tekst, który rzuci się w oczy będzie odpowiedzią na pytanie.

…. listopada
       Dziś późnym popołudniem wyjeżdżamy z Wierchniewilujska. Póki co, jest jednakże rześki i mroźny ranek. Minus 42 stopnie Celsjusza. Podobno całkiem ciepło jak na połowę listopada. Umówiłem się z kilkoma miejscowymi mężczyznami, że pójdę z nimi rąbać lód na Wiluju. Robią to każdej zimy, aby zapewnić swoim rodzinom zapasy wody pitnej. Pracują zwykle 10-12 godzin dziennie. Ja nie mam dziś tyle czasu. Zamierzam popracować z nimi do obiadu. Wychodzimy o 9 rano. Powietrze jest mlecznobiałe. To tzw. „tuman”. Zjawisko to można obserwować przy temperaturze niższej niż minus 40 stopni, kiedy w powietrzu zaczynają unosić się drobniutkie kryształki lodu.
       Mleczna biel śniegu i biel powietrza prześwietlona jest złotym światłem wschodzącego Słońca, wschodzącego zbyt późno, jak na moje przyzwyczajenia.
       Jakucja – kraj gdzie pojęcie czasu i przestrzeni nie istnieje, nawet Słońcu zdarza się tu wschodzić około południa lub nie wschodzić w ogóle.
Cisza wypełniona oddechem Urung-Ayy-Tojona, jakuckiego solarnego boga o długiej mlecznobiałej brodzie.
       Wchodzimy na pokryty grubą warstwą śniegu lód. Wycinanie grubych na metr lodowych tafli okazuje się być potwornie ciężką pracą. Mimo mrozu jestem zlany potem, potem, który natychmiast zamarza. Po kilkunastu minutach mam na twarzy lodową maskę. Zamarznięte rzęsy utrudniają widzenie. Mijają kolejne godziny. Broda Urung-Ayy-Tojona staje się coraz bardzie świetlista. W końcu na brzegu pojawia się Nerguyana. Moja audiencja u jakuckiego boga Słońca dobiegła końca.
        Po obiedzie odwiedzamy lokalne muzeum. Jego ściany zdobią przedstawienia jakuckich bóstw. Raz jeszcze spotykam Pana o Mlecznobiałej Brodzie. Obok niego widzę Łaskawą Staruszkę Aihyyt o śnieżnosrebrnych siwych włosach, nieco dalej Dżehegeja, patrona koni, który podobno szczególnie mi sprzyja. Dowiedziałem się o tym kilka dni wcześniej w tej samej chacie, w której Nerguyana składała pokłon Płomieniowi. Jakucka wyrocznia, która mi to powiedziała do złudzenia przypominała chińskie ciasteczko z wróżbą.
       Kolejne obrazy. Straszliwy Ułu-Tojon, patron szamanów, którego imienia nie wolno wzywać nadaremno, przejawiający się czasem pod postacią czarnego ogiera, lub czarnego niedźwiedzia - zabójcy. Czynna moc Boga, będąca dopełnieniem biernej, kontemplacyjnej mocy przejawionej w Urung-Ayy-Tojonie.
       Przechodzimy do kolejnej sali. Nerguyana myśli już o tym, co będziemy robić w Jakucku. Mówi, że byłoby miło przejechać się psim zaprzęgiem. Wspominała już o tym wczoraj i przedwczoraj. Wchodzimy do następnej sali. Kolejne obrazy i książki. Na obrazach wymalowano wizje towarzyszące szamańskiej inicjacji, mroczno-ogniste wizje zaświatów. Nerguyana bierze z półki jedną z książek. To Jakuty Wacława Sieroszewskiego. Opasła książka napisana w XIX wieku przez polskiego zesłańca. Do dziś najpełniejsza praca o kulturze tego ludu.
       Nerguyana, podobnie jak większość Jakutów, lubi Sieroszewskiego.
       Kilka dni temu w Jakucku odbyła się poświęcona między innymi jemu konferencja naukowa zatytułowana „Wkład Polaków do kultury jakuckiej”. Zorganizowanie takiej konferencji akurat wtedy, kiedy Rosja obchodzi Święto Jedności Narodowej było, jak się wydaje, celową manifestacją autonomii Jakucji w poglądach na historię. Byłem na wystawie związanej z tą konferencją. Przyjechali ją zobaczyć także ludzie z wioski, w której żył Sieroszewski. Jeden z przybyłych mężczyzn podszedł do gabloty, w której zgromadzono trochę pamiątek po pisarzu. Jakut, któremu kultura zakazuje okazywać uczuć, płakał.
       Nerguyana otwiera książkę na chybił trafił i uśmiecha się szeroko. Czyta fragment, który rzucił się jej w oczy. Sieroszewski pisze o podróżowaniu psimi zaprzęgami. Odradza ten rodzaj wycieczek, ponieważ psy pociągowe okropnie śmierdzą.
       Chyba jednak podarujemy sobie te psie zaprzęgi.

******************************

     Wyjeżdżamy z Wierchniewilujska poźnym popołudniem. Przed nami cała noc jazdy przez tajgę terenową „marszrutką”. Po godzinie podróży okazuje się, że w samochodzie zepsuło się ogrzewanie. Na zewnątrz jest minus 40 stopni. Temperatura wewnątrz szybko spada, wkrótce siedzimy już na kryształkach lodu. Palce stóp zaczynają coraz bardziej boleć. Dopóki bolą to chyba dobrze. Za zimno, żeby zasnąć. Długie godziny arktycznej nocy mijają powoli, bardzo powoli. This the road to Hel(l). W końcu mlecznobiała broda Urung-Ayy-Tojona ponownie staje się świetlista. Marszrutka wyjeżdza z tajgi. W dolinie widać zabudowania Jakucka.

******************************
21 listopada.
       Irkuck. Przed kilkoma dniami opuściłem zimną Jakucję i przyleciałem nad ciepłe wybrzeża Bajkału. Temperatura tutaj oscyluje w okolicach zera. W nocy czasem spada do minus 10. Po czterdziestostopniowych jakuckich mrozach to prawie upał. Siedzę w restauracji jednego z irkuckich hotelików. Piję piwo i rozmawiam ze świeżo poznaną Buriatką. Ma na imię Masza. Opowiada mi o problemach, jakie ma z własną tożsamością. Mimo że, jest Buriatką lepiej mówi po rosyjsku niż po buriacku. Jak wielu ludzi w Federacji Rosyjskiej po upadku państwowego ateizmu, usiłuje również odnaleźć i zdefiniować swój sposób postrzegania sacrum. Jej rodzina po kądzieli jest spadkobierczynią szamańskich tradycji Buriatów Przedbajkalskich, po mieczu zaś buddyjskich tradycji Buriatów Zabajkalskich. Wśród jej przodków byli zarówno lamowie jak i szamanki. Szamanką była jej babka. W Jakucji dar szamański dziedziczy się zwykle w trzecim pokoleniu, a w każdym dziewiątym pokoleniu pojawia się wielki szaman. W Buriacji chyba jest podobnie. Masza miała szamańskie sny inicjacyjne. Duchy zabiły ją i pożarły jej ciało. Przeżyła też śmierć kliniczną, podczas skomplikowanego porodu młodszej córeczki. W odróżnieniu jednak od Europejczyków widziała wówczas dwa tunele, a nie jeden. Na końcu pierwszego tunelu była Światłość, na końcu drugiego Ciemność. Masza mogła wybrać tunel, który bardziej jej odpowiada. Wybrała tunel Światłości. Kazano jej jednak wrócić na Ziemię.
         Światopogląd Buriatów jest przesycony bardzo silnym dualizmem Dobra i Zła, podobnie jak światopogląd starożytnych Persów. Dualizmu tego nie odczuwają Jakuci.
        Niedługo potem Masza usłyszała, że musi definitywnie wybrać swoją drogę życia – zostać szamanką lub buddystką,. Na podjęcie decyzji ma jeszcze trzy lata. Duchy są blisko niej. Czasem mówią przez usta jej małej córeczki. Słychać wtedy w pokoju chór męskich głosów recytujących mantry. Najwyraźniej są to buddyjskie duchy.

23 listopada
       Jadę na świętą dla Buriatów wyspę Olchon. Olchon jest święty również dla Jakutów. Jakuci uważają go za swoją praojczyznę. Stąd właśnie w odległej przeszłości mieli wyemigrować na daleką północ ich przodkowie. Jeździec uwieczniony na jednej z tutejszych skał jest narodowym godłem Jakucji.
       Na Olchonie czeka tam na mnie mój nowy znajomy Pasza
       Przede mną osiem godzin jazdy w ciasnej „marszrutce”. Jest ciasno, ponieważ kierowca, zabrał więcej osób niż przewidzieli projektanci samochodu. Mimo ciasnoty humory pasażerom dopisują. Kilku Rosjan po mojej prawej ręce popija samogon, po lewej ręce mam grupkę trochę zbłąkanych budzących ogólne zainteresowanie angielskich turystek. Przyjechały do Irkucka pociągiem. Potem zamierzają jechać do Mongolii, Chin, Wietnamu i Australii. Mają jak widać dużo fantazji i sporo odwagi, bo poza spasibo nie potrafią powiedzieć ani słowa po rosyjsku. Dostaję szklankę samogonu, a potem następne. Jedna z Angielek również przyjmuje poczęstunek, wypija pół szklanki, po czym zasypia bezceremonialnie na moim ramieniu.
       Pod wieczór docieramy na wybrzeże Bajkału skąd zabierze nas prom na Olchon. Przerwa w podróży. Wypiliśmy już cały samogon, który Rosjanie mieli w kabinie. Mają podobno jeszcze kilkadziesiąt litrów w bagażniku. Jeden z nich wyciąga skręta zaprawionego konopiami indyjskimi. Rozpoczyna się rytuał przypominający palenie fajki pokoju. Za chwilę się rozstaniemy. Okazuje się, że ci panowie przyjechali tu do pracy. Są zatrudnieni na promie, którym będziemy płynąć za chwilę. Właśnie rozpoczyna się ich zmiana.

24 listopada
        Jedziemy z Paszą na wycieczkę po Olchonie. Wynajęliśmy samochód z kierowcą. Jadą z nami również Angielki, to znacznie obniża koszty całego przedsięwzięcia.
        Po drodze na Przylądek Chaboj zatrzymujemy się przy buriackim miejscu ofiarnym. Na małej polance widać ślady ognisk, nad nimi, na drzewach rozwieszono dwie końskie skóry z kopytami. Pobliski krzak obwieszony jest różnokolorowymi szmatkami. Wokół leżą różne drobne przedmioty i monety. Dary dla duchów. W powietrzu czai się pierwotna groza. Czuć obecność ottowskiego numinosum. Pasza wyrywa jeden ze swoich długich włosów i wiesza go na gałązce. Trzeba uszanować duchy. Zastanawiam się, czy powinienem zrobić coś podobnego. W dłoni trzymam dwie drobne monety. Waham się czy rzucić je obok wielu im podobnych leżących pod krzakiem.

Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną

        I gdy tak stoję i się waham, monety wypadają mi z ręki same. Ktoś inny podjął za mnie decyzję. Niechże tak już będzie.
        Obecność numinosum jest jednakże nie dla wszystkich odczuwalna. Angielki bawią się za drzewem, na którym wisi końska skóra. Przesypują piasek, rzucają kamieniami, śmieją się i klaszczą dłonie.
        Pasza jest zgorszony ich zachowaniem. Zastanawia się, czy nie sprowadzi ono na nas kłopotów.
        Pokazuję mu kruka, który przysiadł na pobliskim drzewie. Ptak wyraźnie się nam przygląda.. W tym kontekście jego obecność może być niepokojąca. I jest. Kruk to szamański ptak. Pasza wydaje się być lekko zdenerwowany. Mówię mu, że przecież akurat my dwaj zachowaliśmy się właściwie. Kruk przygląda się jeszcze chwilę bawiącym się Angielkom, po czym podrywa się do lotu i robi nad ich głowami kilka kółek. One chyba nawet go nie zauważają. Kruk ponownie siada na gałęzi drzewa i zaczyna śpiewać. Nie krakać, ale śpiewać, śpiewać jakimś dziwnym trelem.. Nigdy jeszcze nie słyszałem śpiewającego kruka. Pasza też nie.
        Wsiadamy do samochodu i odjeżdżamy. Kruk przez chwilę leci za nami.
        Na Przylądku Chaboj znowu go spotykamy. Chociaż być może to nie on.
        Przerwa. Jemy ugotowaną na ognisku zupę rybną. Jedna z Angielek krzyczy znienacka, znajdując w swoim talerzu ugotowaną w całości rybę, która na nią patrzy.

27 listopada.
        Irkuck. Rozmawiam z Nadieżdą o rdzennych ludach Syberii i o praktykowanym przez nie szamaniźmie. Pijemy wódkę. Nadieżda jako chrześcijanka nie lubi szamanów. Podobnie jak wielu ludzi w Kościele uważa ich za czcicieli diabła, utrzymujących z nim zażyłe stosunki. Mówię, że przecież niektórzy szamani czynią wiele dobra. Diabeł często przybiera postać Anioła Światłości odpowiada.. Szamanizm według niej powinno się wyplenić raz na zawsze.
        Patrząc na historię świata wydaje mi się, że diabeł często działa także na odwrót. Usiłuje wmówić ludziom, że anioły światłości są duchami ciemności.
        Ciekawe, czy obwieszony ładunkami wybuchowymi terrorysta-samobójca, uważający się za przedłużenie ręki Boga, patrząc w oczy dziecka, które za chwile zginie wraz z nim w samobójczym ataku na stację metra, powtarza sobie: Diabeł często przybiera postać Anioła Światłości.

Nie pozwolisz żyć czarownicy…
Wj 22,17

I oto przybył jeden z Izraelitów i przyprowadził Madianitkę (..) Ujrzawszy to kapłan Pinchas (…) chwycił w rękę włócznię (… ) poszedł za Izraelitą do komory namiotu i przebił ich obydwoje, mężczyznę Izraelitę i kobietę przez jej łono.
(..) Wtedy rzekł Pan do Mojżesza: Jak z wrogiem obchodź się z Madianitami i wyniszcz ich
Lb25,6-8.16-17.

…zabijaj tak mężczyzn, jak i kobiety, młodzież i dzieci, woły i owce, wielbłądy i osły…
1 Sm 15,3.

        Co najmniej od trzech tysięcy lat ludzie uważający się za przedłużenie ręki Boga, patrząc w oczy kobiety lub dziecka usiłują opanować drżenie rąk trzymających włócznię bądź karabin. Część z nich zapewne wycisza swoje wątpliwości, powtarzając jak mantrę: Diabeł często przybiera postać Anioła Światłości.

28 listopada
        Ranek po ciężkiej nocy. Śniła mi się Pierwsza Krucjata. Dziwnie wyraźny sen, który mam jeszcze pod powiekami. Rycerze w przyozdobionych krzyżami płaszczach uważający się za przedłużenie ręki Boga, z zapałem mordujący mieszkańców Jerozolimy. Krew płynąca ulicami, krzyki Żydów palonych żywcem w jerozolimskiej synagodze. Stosy trupów wyższe niż domy. Czterdzieści tysięcy. trupów ludzi zarżniętych jak barany.
       Drzewce włóczni śliskie i jednocześnie lepkie od krzepnącej na nim powoli krwi. Obrzydliwe w dotyku.
…zabijaj tak mężczyzn, jak i kobiety, młodzież i dzieci

        Część mężczyzn, kobiet i dzieci ma skośne oczy i wystające kości policzkowe, rysy seldżuckich Turków przybyłych z odległych mongolskich stepów.
       Trupy dorosłej kobiety i dwóch małych dziewczynek. Kobieta ma rysy Maszy.

       Nie pozwolisz żyć czarownicy

       Kilkadziesiąt metrów dalej kobieta z szeroko rozpłatanym gardłem. Cięcie mieczem z konia. Burza czarnych włosów w kałuży krwi. Dziwnie podobna do Nerguyany. Fala mdłości. Obrzydliwe lepkie drzewce. Dudniące w głowie zdanie:

       Diabeł często przybiera postać Anioła Światłości.

6 stycznia.
      Polska. Uroczystość Trzech Magów, czyli Objawienia Pańskiego. Nie wiem, dlaczego i kiedy zamieniono występujących w tekście greckiego oryginału magów na królów. Tekst biblijny nie podaje także faktycznej liczby magów, którzy przybyli do Jezusa.
       Ksiądz rozpoczyna homilię. Jak zwykle usiłuje odgadnąć kim byli magowie. Nie wiem, dlaczego po raz kolejny usiłuje, tekst jest przecież chyba dość jednoznaczny.
       Magowie ze Wschodu, czyli zoroastryjscy kapłani z państwa Partów. W ich świętej księdze - Aweście zapisano proroctwo o Saoszjancie. Według Awesty Szaoszjant ma narodzić się w sposób cudowny z dziewicy dzięki interwencji Spenta Mainju – Ducha Świętego. Ma się narodzić, aby pokonać zło i złożyć doskonałą ofiarę.
       Dziwne, że niejednokrotnie nakazujący w bezpardonowy sposób mordować „bałwochwalców” Stary Testament zawsze traktował wyznawców Awesty jako czcieli Boga Prawdziwego. Cyrus Wielki, oddający cześć Bogu Awesty - Ahura Mazdzie, uznawany jest przez Księgę Izajasza za bożego pomazańca. Druga Księga Kronik cytuje z wdzięcznością jeden z jego dekretów, w którym figuruje zdanie: Wszystkie państwa ziemi dał mi Pan, Bóg Niebios (35, 23). Bóg Niebios z dekretu, czyli Ahura Mazda uznawany jest bez wahania przez tekst biblijny za tożsamego z Bogiem Izraela
       Czczący Ahura Mazdę Persowie i Partowie przywędrowali z środkowo-azjatyckich stepów, gdzie ich bezpośrednimi sąsiadami były plemiona turkijskie i mongolskie. Do dziś część z turkijskich plemion czci Jednego Boga w trzech osobach, Boga Wszechświata – Korbustana. Korbustan to zapewne zniekształcona wersja średnioperskiej formy imienia Ahura Mazdy – Ormuzd.
       Praktyki i wierzenia religijne dawnych Irańczyków przypominały pod wieloma względami religijność turkijskich Jakutów, Ałtajczyków i mongolskich Buriatów. Można tu wymienić zwłaszcza kult ognia, najczystszego z tworów Ahura Mazdy. Ogień jest jazatą – duchem. Czcząc ogień Irańczycy czcili Boga. Bóg stworzył także innych jazatów, przejawiających się w różnych elementach przyrody, życia społecznego i szlachetnych cechach charakteru człowieka. Tę boską harmonię usiłują zniszcyć dewy – złe duchy ze stojącym na ich czele Angra Mainju.
        Co ciekawe, Biblia uznaje także istnienie tych perskich demonów. Występujący w Księdze Tobiasza Asmodeusz to przecież nikt inny jak Aszma-dewa, wódz złych duchów podlegający wyłącznie samemu Angra Mainju.
Jeśli dodamy do tego, że Ahura Mazda, pozostając jednością, posiada sześć Amesza Spentów (aw. ameša - nieśmiertelny, spenta - posiadający moc) czyli emanacji tworzących duchową osnowę świata, oraz, że każdy byt ma swoją wieczną duszę opiekuńczą – frawaszi, to wszystko to zaczyna wydawać się całkiem podobne do turkijskich i buriackich poglądów na świat.
        Wydaje się także, że starożytni Persowie, podobnie jak inni mieszkańcy Azji Środkowej i Syberii, przywiązywali pewną wagę do „ekstazy” religijnej indukowanej być może napojem sporządzanym ze świętej rośliny haoma.
        Podobieństwo rytuałów dawnych ludów Iranu do obrzędów Turkijczyków było na tyle duże, że XIX-wieczny badacz kultury Jakutów – W. Sieroszewski uważał że ich endoetnonim – Sacha w prostej linii pochodzi od irańskich Saków.

       Wielu przyjdzie ze Wschodu i Zachodu i zasiądą (…) w królestwie niebieskim. A synowie królestwa zostaną wyrzuceni na zewnątrz w ciemność; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów.
Mt 8, 11 n.

Wiele wdów było w Izraelu za czasów Eliasza (…), a do żadnej z nich nie został posłany tylko do owej wdowy w Sarepcie Sydońskiej. I wielu trędowatych było w Izraelu (…), a żaden z nich nie został oczyszczony tylko Syryjczyk Naaman.
Łk 4, 25 nn.

       Wychodzę z kościoła. Otaczają mnie twory Boga: jazata Asman – Niebo, jazata; Maonghah – Księżyc; jazata Zam – Ziemia, jazata Waju – Wiatr i mój frawaszi – anioł stróż.
       Mieszkaniec Syberii wyraziłby szacunek dla tych stworzeń Najwyższego wieszając na pobliskiej gałązce nitkę, szmatkę lub własny włos.

Nadesłane przez:
Michał Pędracki

Wszystkich zainteresowanych podróżami zapraszam do kontaktu mailowego: mpedracki@wp.pl
Odpowiem natychmiast, jeśli tylko nie będę w tym czasie w podróży.

Data utworzenia: 02/01/2010 @ 13:34
Ostatnie zmiany: 15/06/2011 @ 01:38
Kategoria : PODRÓŻE z Arhatem
Strona czytana 6423 razy


Wersja do druku Wersja do druku

 

Komentarze

Nikt jeszcze nie komentował tego artykułu.
Bądź pierwszy!

 
Trzecie Oczko
caesar-flamin-coin.jpg0-Baalbek-Bacchus.jpg0-maisone-carree-2a.jpgnero-coin.jpg0-La_Maison_carree.JPGDenarius-Volteia-Roman-coin.jpg0-Vestal_Palatino.jpg0-Suovetaurile_Louvre.jpg0-Clipeus_Helios_Terme.jpgAugus-Pontifex Maximus.jpgkybele.jpghades.jpgbocca.jpg0-bacchus.jpg0-mitra.jpg0-nimes-the-maison-carree.jpgTemplo_de_Augusto_Pula.jpgA_HIRTIUS-coin.jpg0-maison-carree.jpg0-panteon2.jpg0-cupid-pom.jpg0-TempioVesta.jpgpontifex-coin.jpgarval.jpgvenus-genetrix-coin.jpgpanteon-capitel-bm.png0-panteon.jpgdiana-efeska-coin.jpg0-tempio_di_minerva_assisi.jpgcaracalla-serpent-coin.jpg0-Apollo Sol.jpgmatri-magnae-coin.jpg0-lar.jpg0-Columns-Nimes.JPG0-Mitreo_Ostia.jpgdivina-augusta-coin.pngClipeus_Selene_Terme.jpgswiatynia-saturna-rome.jpg0-aura_velificans_su_cigno.jpgdivus_julius-coin.jpggenii_2.jpg0-lararium.jpgmaxim-pontif-coin.pngjuno.png0-ara-p.jpg0-westalka.jpg0-lararium2.jpg0-satiro-danzante.jpgdivus-augustus-Gold_Coin.jpg0-telllus.jpeg0-garni.jpg0-ap6.jpgvespasan-caduceus.jpg0-sol-invictus-1.jpgluk-konstantyna.jpg0-Ara_Pacis_Rom.jpgmoneta-rzym-caduceusz.jpg0-Tempio_di_Iside.JPG0-Memento mori-Naples.jpg0-august.jpg0-scul.jpg0-lupa.jpg0-janus.jpg0-meduza.jpgforum_romanum.png
Rel-Club
Sonda
Czy jest Bóg?
 
Tak
Nie
Nie wiem
Jest kilku
Ja jestem Bogiem
Ta sonda jest bez sensu:)
Prosze zmienić sondę!
Wyniki
Szukaj



Artykuły

Zamknij => WISZNUIZM <<==

Zamknij - Japonia

Zamknij BUDDYZM - Lamaizm

Zamknij BUDDYZM - Polska

Zamknij BUDDYZM - Zen

Zamknij JUDAIZM - Mistyka

Zamknij NOWE RELIGIE

Zamknij NOWE RELIGIE - Artykuły Przekrojowe

Zamknij NOWE RELIGIE - Wprowadzenie

Zamknij POLSKA POGAŃSKA

Zamknij RELIGIE WYMARŁE - Archeologia

Zamknij RELIGIE WYMARŁE - Bałtowie

Zamknij RELIGIE WYMARŁE - Manicheizm

Zamknij RELIGIE ŻYWE - Konfucjanizm

Zamknij RELIGIE ŻYWE - Satanizm

Zamknij RELIGIE ŻYWE - Sintoizm

Zamknij RELIGIE ŻYWE - Taoizm

Zamknij RELIGIE ŻYWE - Zaratustrianizm

-

Zamknij EUROPA I AZJA _ _ JAZYDYZM* <<==

Nasi Wierni

 6500707 odwiedzający

 95 odwiedzających online