Religioznawstwo
Zagadnienia Religijne
Europa Pogańska
Azja
Hinduizm i odłamy
Judaizm i odłamy
Chrześcijaństwo i odłamy
Islam i odłamy
Afryka
Ameryka
Australia i Oceania

=>> RELIGIE PIERWOTNE - Partycypacja mistyczna

Partycypacja mistyczna
Aby określić jednym słowem tę ogólną właściwość wyobrażeń zbiorowych, które tak wiele miejsca zajmują w działalności umysłowej społeczeństw pierwotnych, nazwę ją mistyczną. Stosuję ten termin z braku lepszego, nie pragnąc go bynajmniej wiązać z mistycyzmem religijnym naszych społeczeństw, który jest raczej czymś odmiennym, ale w znaczeniu ściśle określonym, gdzie „mistyczny” powiemy o wierze w moce, wpływy, działania niedostrzegalne dla zmysłów, niemniej jednak realne.

Innymi słowy, sama rzeczywistość, w której poruszają się ludzie pierwotni, jest mistyczna, żadna istota, żaden przedmiot, żadne zjawisko naturalne nie jest w ich wyobrażeniach zbiorowych tym, czym jest dla nas. Prawie wszystko to, co my widzimy, im się wymyka lub jest obojętne. Za to dostrzegają oni wiele rzeczy, których istnienia my nie podejrzewamy. Na przykład dla człowieka pierwotnego, który jest członkiem społeczeństwa typu totemicznego każde zwierzę, każda roślina, a nawet każdy obiekt, taki jak gwiazdy, słońce i księżyc, jest częścią totemu, klasy czy podklasy. Co za tym idzie, każdy z nich ma określone powinowactwa, władzę nad członkami swego totemu, klasy, podklasy, obowiązki względem nich, mistyczne kontakty z innymi totemami itp.

Nawet w społeczeństwach, w których ta forma nie istnieje, wyobrażenie zbiorowe dotyczące pewnych zwierząt (być może nawet wszystkich, jeśli świadectwa, którymi dysponujemy, są kompletne) ma jednakowoż charakter mistyczny. Tak więc, u Huicholów „ptaki, których lot jest potężny, jak orzeł i sokół, widzą i słyszą wszystko — wyposażone są w mistyczną moc, umiejscowioną w piórach ich skrzydeł i ogona (...) Te pióra, noszone przez szamana, sprawiają, że może on widzieć i słyszeć wszystko, co dzieje się pod ziemią i na jej powierzchni, uleczyć chorych, wskrzeszać zmarłych, sprawić, by słońce zaszło itd. Czirokezi wierzą, że ryby żyją w społeczeństwie zorganizowanym jak ludzie — mają w wodzie swe wioski, drogi i postępują jak istoty obdarzone rozumem. Myślą także, iż choroby — zwłaszcza reumatyzm — biorą się z mistycznych działań zwierząt rozgniewanych na myśliwych, a ich praktyki medyczne dowodnie świadczą o tym wierzeniu.

W Malezji, w Afryce Południowej krokodyl, gdzie indziej tygrys, lampart, słoń, wąż są obiektem analogicznych wierzeń i praktyk, i jeśli zwrócimy się ku mitom, których bohaterami są herosi na obu półkulach, nie da się znaleźć takiego ssaka, ptaka, ryby czy nawet owada, któremu nie przypisano by najprzedziwniejszych właściwości mistycznych. Zresztą praktyki magiczne i ceremonie, które we wszystkich społeczeństwach pierwotnych obowiązkowo towarzyszą polowaniu i połowowi ryb, obrzędy ekspiacyjne towarzyszące zabiciu zwierzyny czy ryby, są dość wymownym świadectwem własności i mocy mistycznych, które są częścią wyobrażeń zbiorowych odnoszących się do zwierząt. [...]

Ponieważ wszystko, co istnieje, ma własności mistyczne, i te własności, z samej swej natury, są ważniejsze niż przymioty, o których jesteśmy informowani przez zmysły, rozróżnienie między istotami żyjącymi a istotami nieożywionymi nie jest tak ważne dla umysłowości ludzi pierwotnych, jak dla nas. W praktyce często są one pomijane. Tak np. skały, których kształt czy usytuowanie porusza wyobraźnię ludzi pierwotnych, nabierają łatwo cech świętości, gdyż przypisuje się im mistyczną moc. Podobnie przypisuje się ją także rzekom, obłokom, wiatrom. Poszczególne rejony w przestrzeni, kierunki (strony świata) mają swój mistyczny sens. Kiedy w Australii tubylcy zbierają się tłumnie, każde plemię, a w każdym plemieniu każda grupa totemiczna ma wyznaczone miejsce z tytułu swego powinowactwa mistycznego z tym lub innym rejonem przestrzeni. [...]

Nawet przedmioty wytworzone przez człowieka, których stale używa, mają właściwości mistyczne i stają się, zależnie od przypadku, dobroczynne lub niebezpieczne. Fakt ten opisany został przez wspaniałego obserwatora, jakim był Cushing, który żył pomiędzy Indianami Zuni, pozwolił się im zaadoptować, a który obdarzony był tak niezwykłą otwartością umysłu, że pozwoliło mu to w końcu myśleć ich kategoriami. „Zuni — powiada on — tak jak ludy pierwotne w ogóle, wyobrażają sobie, że przedmioty przez nich wytworzone są jak rośliny, zwierzęta, które zapadły w sen zimowy, czy też uśpieni ludzie. Jest to rodzaj życia przytłumionego, niemniej jednak potężnego, zdolnego do biernego funkcjonowania mocą własnego oporu, a nawet aktywnego tajemnymi sposobami, mogącymi sprowadzić i dobro, i zło. I tak, jak znane im istoty żywe, np. zwierzęta, zdolne są do czynności odpowiadającej ich kształtom: ptak ma skrzydła i fruwa, ryba ma płetwy i pływa, czworonóg biega i skacze itp. — podobnie przedmioty stworzone ręką ludzką wykonują czynności zgodnie z kształtem, jaki im nadano. Wynika stąd, że najmniejszy choćby szczegół kształtu ma swoją wagę, może być istotny.

Tak więc różnica w budowie zakończenia łap sprawia, że niedźwiedź chwyta swą ofiarę dusząc ją, podczas gdy pantera zanurza w niej pazury. Podobnie «moc» danego narzędzia domowego użytku, łuku, strzały, maczugi, wszystkich rodzajów broni czerpana jest z każdego szczegółu ich kształtu, odtwarza się go zatem zawsze wiernie. Poza tym, nie tylko kształt przedmiotów daje im «moc», ale ponadto ogranicza naturę i potęgę tej mocy. Wykonane należycie, to znaczy wyprodukowane i ukształtowane tak jak inne przedmioty tego samego rodzaju, przedmioty te będą bezpiecznie służyć do tych samych celów. Ryba nie może fruwać za pomocą swych płetw, tak jak ptak nie może pływać za pomocą swych skrzydeł, chyba że byłby to ptak o łapkach kaczki. Tak samo narzędzie, naczynie o tradycyjnym kształcie, które posłuży do zwykłych celów i nie będzie trzeba obawiać się nieznanych mocy, które mógłby posiadać nowy kształt”.

Zdaniem Cushinga, tym należy tłumaczyć niebywałą trwałość tych kształtów u ludów pierwotnych, łącznie z najmniejszymi szczegółami ornamentyki zdobiącej wytwory ich przemysłu i sztuki. Indianie z Gujany brytyjskiej np. „wykazują znaczną zręczność w produkcji przedmiotów, ale nie ulepszają ich nigdy. Wykonują je dokładnie tak, jak to czynili ich ojcowie”. Nie jest to, jak się często mawia, prosty skutek przestrzegania zwyczajów ani tradycjonalizmu właściwego tym ludziom. Jest to bezpośredni rezultat aktywnej wiary w mistyczne właściwości przedmiotów, własności związane z ich kształtem, którym się w ten sposób dysponuje, ale wymknęłyby się one spod kontroli ludzkiej, gdyby choć najmniejszy ich szczegół zmienił swój kształt. Najbardziej nieznaczna z pozoru innowacja otwiera drogę niebezpieczeństwom, może rozpętać wrogie siły, wreszcie spowodować zgubę wykonawcy i tych, którym jest on bliski.

[...] nawet w pospolitym postrzeganiu, w zwykłym chwytaniu najprostszych przedmiotów ujawnia się głęboka różnica zachodząca między umysłowością człowieka pierwotnego a naszą. Umysłowość ludzi pierwotnych jest z gruntu mistyczna, z uwagi na wyobrażenia zbiorowe, same w sobie mistyczne, które są integralną częścią całości percepcji. Nasza umysłowość przestała już być mistyczna, przynajmniej w tym, co dotyczy większości otaczających nas przedmiotów. Nic nie jest jednakowe dla nas i dla nich. I tu jest dla przedstawiciela naszego społeczeństwa, mówiącego naszym językiem, trudność nie do pokonania w przeniknięciu ich sposobu myślenia. Im dłużej się wśród nich żyje, im bardziej bliskim się jest ich postawy umysłowej, tym mocniej się odczuwa, że niemożliwe jest całkowite nagięcie się do niej.

Nie należy więc mówić, jak to często się zdarza, że ludzie pierwotni wyposażają wszystkie przedmioty postrzegane przez ich zmysły czy wyobraźnię w tajemna siłę, właściwości mistyczne, i że obarczają swoje postrzeżenie animistycznymi wierzeniami. Nie zachodzi tu bynajmniej asocjacja. Mistyczne właściwości przedmiotów i osób są integralną częścią wyobrażenia, które człowiek pierwotny tworzy sobie na ich temat, i które jest w tej chwili niewidzialną całością. [...]

[...] ludzie pierwotni nie postrzegają w taki sam sposób jak my. Najprawdopodobniej wówczas, gdy w grę wchodzą doraźne względy praktyczne, znajdziemy, że są oni bardzo uważni i często zręczni w wyodrębnianiu wrażeń mało zróżnicowanych i w rozpoznawaniu zewnętrznych cech danego przedmiotu czy zjawiska, od którego zależy ich przetrwanie, a być może i życie (np. przenikliwość Australijczyków, którzy wiedzą, w którym miejscu gromadzi się przez noc rosa i tym podobne fakty). Ale pominąwszy, ile owe subtelne postrzeżenia zawdzięczają wprawie i pamięci, nie stoi to na przeszkodzie, by na ogół, w znacznej większości przypadków, postrzeganie ludzi pierwotnych — zamiast dążyć do odrzucenia tego, co zmniejszyłoby jego obiektywność — kładło nacisk na właściwości mistyczne, na moce tajemne, na ukrytą potęgę istot i zjawisk, i nastawiało się w ten sposób na odbiór tych elementów, które dla nas mają charakter subiektywny, choć dla ludzi pierwotnych są one co najmniej tak samo rzeczywiste, jak inne. [...]
Jest rzeczą powszechnie znaną, że ludzie pierwotni, a nawet członkowie społeczności bardziej już zaawansowanych w rozwoju, którzy mniej lub bardziej zachowali umysłowość ludzi pierwotnych, uważają plastyczne odwzorowania istot — czy to namalowane, czy wyryte, czy też wyrzeźbione, za rzeczywiste w tym samym stopniu, co same te istoty. „Dla Chińczyków — pisze De Groot — kojarzenie obrazów z istotami staje się prawdziwym utożsamianiem. Obraz namalowany czy wyrzeźbiony — zbliżony w ten sposób maksymalnie do swego pierwowzoru — stanowi alter ego żywej rzeczywistości jest, przybytkiem jego duszy, więcej nawet — samą ową rzeczywistością (...). Ta żywa asocjacja jest, w istocie rzeczy, podstawą dla bałwochwalstwa i kultu fetyszów u Chińczyków”. Na poparcie swych słów De Groot przytacza serię opowieści kłócących się z wszelkim prawdopodobieństwem, ale które autorzy chińscy uważają za całkowicie naturalne. Młoda wdowa ma dziecko z glinianym posągiem swego męża, portrety stają się żywymi istotami, drewniany pies zaczyna biegać, zwierzęta z papieru, np. konie, zachowują się jak żywe zwierzęta, malarz, który spotyka na ulicy konia określonej maści, ze zranioną nogą, rozpoznaje w nim jedno ze swych dzieł [...] łatwe wiedzie stąd przejście do bardziej rozpowszechnionych w Chinach zwyczajów: kłaść na grobach figurki zwierząt, palić tam papierowe pieniądze itp. [...]

Jeśli ludzie pierwotni postrzegają obraz inaczej niż my, to dzieje się tak dlatego, że postrzegają też inaczej jego model. My ujmujemy w nim jego cechy obiektywne, realne, i tylko te cechy, np. kształt, wielkość, wymiary ciała, kolor oczu, wyraz twarzy itp.; odnajdujemy je jako odtworzone w obrazie, i tylko je odnajdujemy. Ale dla człowieka pierwotnego, którego percepcja jest inaczej ukierunkowana, owe cechy obiektywne — jeśli je ujmuje tak samo jak my — nie są jedyne ani najważniejsze: najczęściej są one dla niego tylko znakami, nosicielami tajemnych sił, mocy mistycznych i takich, które każda istota, zwłaszcza istota żywa, może ujawnić. Następnie, całkowicie naturalnie, obraz tej istoty wykazuje także tę mieszaninę cech, które nazywamy obiektywnymi, i mocy mistycznych. Będzie on żywy, będzie dobrotliwy lub złowrogi, jak istota, którą odtwarza, będzie jej substytutem. [...]

[...] ludzie pierwotni traktują swe imiona jako coś konkretnego, realnego, a często jak świętość. Oto kilka spośród wielu przykładów: „Indianin traktuje swe imię nie jak zwykłą etykietkę, ale jak odrębną część swej osoby, tak jak oczy czy zęby Uważa on, że musiałby cierpieć tak samo na skutek nieżyczliwego użycia jego imienia, jak na skutek rany zadanej jakiejś części jego ciała. Wierzenie to napotkać można w różnych plemionach, od Atlantyku po Pacyfik”. Na wybrzeżach Afryki Zachodniej istnieje rzeczywiste i fizyczne powiązanie między człowiekiem a jego imieniem: można więc zranić człowieka za pośrednictwem jego imienia [...]. „Prawdziwe imię króla jest więc tajemnicą (...). Może wydać się dziwne, że imię nadane przy urodzeniu, a nie imię używane zazwyczaj, można traktować jak to, które jest w stanie przenieść gdzie indziej część osobowości. Ale, jak się zdaje, tubylcy uważają, że imię używane nie należy naprawdę do człowieka”.

Co za tym idzie, konieczne są najprzeróżniejsze środki ostrożności. Nie wymawia się własnego imienia ani cudzych imion, a zwłaszcza unikać należy imion osób zmarłych — czasem nawet zwykłe słowa, w które uwikłane jest imię zmarłego, zostają wycofane z obiegu. Tknąć imię to tknąć samą osobę czy istotę, do której to imię należy. Znaczy to zaatakować ją, zadać gwałt jej osobowości bądź też wywołać ją, zmusić do ukazania się, co może być bardzo niebezpieczne. Istnieją zatem ważne powody, by się przed tym powstrzymać. [...]

Przy wkraczaniu w nowy okres w życiu, np. podczas inicjacji, jednostka otrzymuje nowe imię, podobnie jak wtedy, gdy przyjęta zostaje do tajnego związku. Miasto zmienia nazwę, gdy chce się zaznaczyć, że rozpoczyna się nowa epoka w jego dziejach: Yedo staje się Toky. Imię nie jest czymś obojętnym; implikuje ono ciąg związków między tym, który je nosi, a źródłem, z którego pochodzi.

Własności mistyczne imion są nieoddzielne od mistycznych właściwości istot. Dla nas, nazwa osoby, zwierzęcia, rodziny, miasta ma wyłącznie znaczenie czysto zewnętrzne — etykietki, która pozwala odróżnić, bez popełnienia omyłki, kim jest dana osoba, do jakiego gatunku należy to zwierzę, jaka to jest rodzina czy miasto. Dla człowieka pierwotnego to oznaczenie istoty czy przedmiotu, które nam wydaje się jedyną funkcją nazwy, jest czymś drugorzędnym i ubocznym — wielu obserwatorów powiada wyraźnie, że nie na tym polega funkcja nazwy. Istnieją natomiast inne ważne funkcje, których nasze imiona są całkowicie pozbawione. Nazwa wyraża i urzeczywistnia pokrewieństwo jednostki z jej grupą totemiczną, z Przodkiem, którego często jest reinkarnacją, z totemem indywidualnym lub aniołem stróżem, który objawił się jej we śnie, z niewidzialnymi mocami strzegącymi tajnych związków, do których należy itd. Skąd się to bierze? Oczywiście z tego, że istoty i przedmioty nie pojawiają się w umyśle człowieka pierwotnego bez właściwości mistycznych uwikłanych w te relacje. Cechy ich imion pochodzą, jako naturalna konsekwencja, od cech tych osób i tych przedmiotów. Nazwa jest mistyczna, jak mistyczny jest obraz, gdyż percepcja przedmiotów, ukierunkowana inaczej niż nasza przez wyobrażenia zbiorowe, jest mistyczna. [...]

Człowiek pierwotny troszczy się, jak wiadomo, w nie mniejszym stopniu o swój cień, jak o swą nazwę czy obraz. Jeśli go utraci, będzie się uważał za nieodwołalnie skompromitowanego. Co dosięgnie jego cień, dosięgnie też jego samego. A jeśli cień dostaje się w czyjeś władanie, biada jego właścicielowi. W folklorze wszystkich krajów popularne są opowieści na ten temat. [...] Na wyspach Fidżi, jak w wielu społeczeństwach o tym samym stopniu rozwoju, wejście na czyjś cień jest śmiertelną zniewagą. W Afryce Zachodniej popełnia się czasem morderstwo za pomocą noża i gwoździa wbitego w cień człowieka, jeśli winowajca zostanie złapany na gorącym uczynku, natychmiast wykonuje się na nim wyrok śmierci. [...]

Postrzeganie cienia, tak jak i samego ciała, jak obrazu i imienia jest postrzeganiem mistycznym, w którego toku to, co nazywamy właściwie cieniem— zarysowana na ziemi figura przypominająca kształtem osobę lub przedmiot oświetlony od przeciwnej strony — jest tylko jednym z wielu elementów. Nie należy więc się zastanawiać, jak postrzeżeniu cienia przeciwstawiły się bądź się z nim złączyły takie czy inne wyobrażenia, te ostatnie bowiem stanowią integralną część postrzeżenia i to od tak dawna, jak tylko sięgnąć możemy w ramach obserwacji. [...]

Wreszcie, te same rozważania dają się odnieść do innego porządku faktów — snów, które zajmują ważne miejsce w zainteresowaniach człowieka pierwotnego. Sen nie jest dla nich — jak dla nas — prostym przejawem aktywności umysłu w czasie snu, mniej lub bardziej uporządkowanym ciągiem wyobrażeń, którym po obudzeniu śniący nie dałby wiary, gdyż nie spełniają one wymogów koniecznych do tego, by można im było nadać obiektywną wartość. Ta ostatnia cecha, która nie uchodzi uwagi ludzi pierwotnych, niezbyt ich — jak się zdaje — obchodzi. Za to sny mają dla nich takie znaczenie, jakiego nie mają dla nas. Przede wszystkim widzą w nich aktualne postrzeżenie — tak pewne, jak postrzeżenie na jawie. Ale jest to dla nich przede wszystkim przepowiednia na przyszłość, nawiązanie porozumienia z duchami, duszami i bóstwami, sposób na wejście w kontakt z osobistym aniołem stróżem, a nawet zapoznania się z nim. Ich ufność w to, co jest dane we śnie, jest całkowita. [...]

To, co my nazywamy obiektywną rzeczywistością, jest połączone, zmieszane, a często podporządkowane elementom mistycznym, nieuchwytnym, które dziś określamy mianem subiektywnych. Krótko mówiąc, percepcja ta jest w tym sensie spokrewniona z marzeniem sennym. Lub też — jeśli kto woli — ich sen jest takim postrzeganiem jak inne. Jest to konglomerat, w którym obecne są te same elementy, który wywołuje te same uczucia i który w podobny sposób skłania do działania. Tak więc Indianin, który miał jakiś sen i który ryzykuje życiem, dając mu wiarę, zdaje sobie sprawę z różnicy między tym snem a podobnym postrzeżeniem, które mogłoby być jego udziałem na jawie, ale ponieważ jego postrzeganie na jawie i we śnie są tak samo mistyczne, różnica ta nie jest dlań ważna. Dla nas rzeczywista obiektywność percepcji jest miarą jej wartości, u niego zaś i jego współplemieńców ten aspekt jest drugorzędny, a raczej nie bierze się go pod uwagę.

To, co dla nas jest postrzeganiem, dla niego jest z zasady porozumiewaniem się z duchami, z duszami, z niewidzialnymi mocami, nietykalnymi i tajemniczymi, które otaczają go ze wszech stron, i od których zależy jego los, a które więcej zajmują miejsca w jego świadomości niż stałe, namacalne i widzialne elementy jego wyobrażeń. Stąd, nie ma żadnego powodu, by zniżać sen do poziomu wyobrażenia subiektywnego, podejrzanego, na którym nie należy polegać. Sen nie jest niższą i złudną formą postrzegania. Przeciwnie, jest jego formą uprzywilejowaną, tą, w której porozumienie z duchami i niewidzialnymi siłami jest najbardziej bezpośrednie i najbardziej zupełne, ponieważ jej część złożona z elementów materialnych, namacalnych jest minimalna. [...]

[...] kiedy wyobrażenia zbiorowe zakładają obecność niektórych własności w przedmiotach, nic nie może przekonać ludzi pierwotnych, że jest inaczej. Dla nas fakt, że ich nie widzimy, jest decydujący. Dla nich nie dowodzi to, że ich nie ma, albowiem być może taką mają naturę, że nie jawią się w postrzeżeniach bądź jawią się w pewnych tylko warunkach. A zatem to, co nazywamy doświadczeniem decydującym o tym, co należy założyć jako realnie istniejące bądź nie, jest bezsilne wobec wyobrażeń zbiorowych. Ludzie pierwotni nie mają potrzeby uciekania się do doświadczenia, by potwierdzić właściwości mistyczne osób i przedmiotów, i z tego samego względu są nieczuli na dementi, którego ono dostarcza. Albowiem, ograniczone do tego, co stałe, namacalne, widzialne, uchwytne w świecie fizycznym, pozwala ono właśnie wymknąć się temu, co najważniejsze, siłom tajemnym i duchom. [...]

Członek społeczeństwa pierwotnego żyje zatem i działa pośród istot i przedmiotów, które wszystkie — oprócz atrybutów, które my im przypisujemy — mają także właściwości mistyczne. Do ich realności zmysłowej dołącza się dlań inna. Czuje się on otoczony nieskończoną ilością istot nieuchwytnych, prawie zawsze niewidzialnych, zawsze groźnych, często poprzez dusze zmarłych, zawsze poprzez mnogość duchów o osobowości mniej lub bardziej określonej. [...]

Dla członków naszego społeczeństwa, nawet tych najmniej wykształconych historie o zjawach, duchach itp. należą do sfery nadprzyrodzonej; między tymi zjawiskami, działaniami magicznymi, a faktami dostarczonymi drogą zwyczajnej percepcji i naocznego doświadczenia przebiega wyraźna linia demarkacyjna. Dla ludzi pierwotnych, przeciwnie, linia ta nie istnieje. Jeden rodzaj percepcji i działań jest tak samo naturalny jak inny. Lub też, dokładniej, nie istnieją ich dwa wyraźne rodzaje. Człowiek przesądny, często także człowiek religijny w naszym społeczeństwie, wierzy w dwa porządki rzeczywistości, jeden wyraźny i namacalny — podporządkowany koniecznym prawom ruchu, inny — niewidzialny, niedotykalny, „duchowy” — tworzący jak gdyby sferę mistyczną otaczającą ten pierwszy. Ale w umysłowości ludzi pierwotnych nie istnieją dwa zderzające się ze sobą światy, odrębne i zgodne, przenikające się w mniejszym lub większym stopniu. Jest tylko jeden świat. Wszelka rzeczywistość jest mistyczna, jak wszelkie działanie i, co za tym idzie, wszelka percepcja.

*

Jeśli wyobrażenia zbiorowe ludzi pierwotnych różnią się od naszych przede wszystkim swym mistycznym charakterem, jeśli ich umysłowość, jak starałem się wykazać, jest inaczej ukierunkowana niż nasza, musimy również założyć, że wyobrażenia te nie są powiązane w ich umyśle w taki sposób jak w naszym. Czy należy stąd wysnuć wniosek, że wyobrażenia te posłuszne są innej logice niż nasz sposób pojmowania? Byłoby to zbyt wiele, a hipoteza wykraczałaby poza to, co pozwalają stwierdzić fakty. Nic nie wskazuje na to, że związki między wyobrażeniami zbiorowymi muszą być zależne wyłącznie od praw, które mają charakter logiczny. Poza tym myśl, że istnieje logika inna niż nasza, musi pozostać dla nas jedynie ideą pustą i negatywną. A jednak, możemy naprawdę spróbować uchwycić to, w jaki sposób wyobrażenia powiązane są w umyśle ludzi pierwotnych. Rozumiemy ich mowę, handlujemy z nimi, udaje nam się wyjaśnić ich instytucje i wierzenia. A zatem możliwe jest przejście, praktyczne porozumienie między ich typem umysłowości a naszym.

Pod pewnymi jednakże względami oba te typy są odmienne. [...] Często obserwatorzy odnotowywali takie sposoby rozumowania, bądź, ściślej, związki między wyobrażeniami, które wydawały im się dziwne i niewytłumaczalne. Przytoczę tu jedynie kilka. „Suszę w Landanie przypisano przede wszystkim faktowi, że misjonarze nosili pewien rodzaj biretu w czasie służby bożej. Tubylcy mówili, że utrudniało to deszczowi spadnięcie, zaczęli wydawać donośne okrzyki i żądać, by misjonarze opuścili kraj (...) Ci ostatni pokazali swój ogród wodzom tubylców, by zobaczyli, jak niszczeją im uprawy z powodu suszy: czy mogli oni chcieć zniszczyć własne plony? Nic nie było w stanie przekonać tubylców i poruszenie nie ustąpiło dopóty, dopóki nie spadł wreszcie obfity deszcz”. [...] „Po wylądowaniu misjonarzy katolickich nie nastąpiły opady deszczu, na czym ucierpiały plantacje. Ludność upierała się, że to z winy duchownych, a zwłaszcza z powodu ich długich szat. Nigdy nie widziano tam podobnej odzieży. W innym miejscu nowo przybyły biały koń spowodował wstrzymanie transakcji i długotrwałe pertraktacje. Jeden z handlarzy miał spore nieprzyjemności, gdyż zastąpił żerdź z miejscowego drzewa, zupełnie skrzywioną znajdującą się w jego domostwie, masztem prostym, świeżo sprowadzonym. Lśniący płaszcz gumowy, dziwny kapelusz, fotel-bujak, jakiekolwiek narzędzie — wszystko to może stać się źródłem poważnych podejrzeń. Cała ludność wybrzeża może rozgniewać się na widok żaglowca z nowym olinowaniem albo parostatku, który ma o jeden komin więcej niż inne. Jeśli zdarzy się coś nieprzyjemnego, natychmiast zostaje to powiązane z jakimś niezwykłym wydarzeniem”. [...]

Potoczne wyjaśnienie tych faktów polega na tym, że ludzie pierwotni stosują bez właściwego rozeznania zasadę przyczynowości i że mylą to, co nastąpiło wcześniej, z przyczyną. Byłby to zatem bardzo pospolity błąd rozumowania, który określa się mianem sofizmatu post hoc ergo propter hoc. [...] Następstwo wyobrażeń w ich umyśle wystarczy, by mieli gwarancję, że przedmioty naprawdę są ze sobą powiązane, lub nawet nie przychodzi im na myśl, że związek ów miałby być potwierdzony. Sami obserwatorzy sugerują najczęściej takie właśnie wyjaśnienie. „Dla tubylców [...] nie istnieje przypadek. To, co sąsiaduje w czasie, nawet w punktach przestrzeni bardzo od siebie oddzielonych, łatwo jawi się jako powiązane związkiem przyczynowym”.

Jest prawdą, [...] że dla ludzi pierwotnych przypadek nie istnieje. Co do reszty, proponowane wyjaśnienie — jeśli nie jest całkiem niedokładne, to z pewnością jest niezupełne. Najprawdopodobniej ludzie pierwotni, w takim samym stopniu jak ludzie cywilizowani, a może i bardziej, skłonni są popełniać błąd post hoc ergo propter hoc. Ale w faktach, które przytoczyłem, zwykłych próbkach bardzo licznej klasy, jest coś więcej, a nawet co innego niż naiwne i błędne użycie zasady przyczynowości. Nie tylko bezpośrednia uprzedniość w czasie sprawia, że wiąże się jedno zjawisko z drugim. Postrzegane czy zauważone następstwo może sugerować, że zachodzi związek, sam związek nie zostaje pomylony z tym następstwem. Polega ono na mistycznej relacji, która — zdaniem człowieka pierwotnego, wyobrażającego ją sobie i będącego co do niej przeświadczonym, gdy tylko ją sobie wyobrazi — łączy poprzednik i następnik, ten pierwszy ma bowiem moc wytwarzania i sprawiania, że pojawia się ten drugi. [...]

ludzie pierwotni nie tylko nie zauważają często najbardziej uderzających ciągów zjawisk, ale też nierzadko wierzą niezłomnie w następstwa zdarzeń, które nigdy się nie potwierdzają. Doświadczenie nie jest w stanie wyprowadzić ich z błędu ani pouczyć. W niezliczonej ilości przypadków ich umysłowość, jak to już wyżej widzieliśmy, jest niepodatna na doświadczenie. Zatem, gdy obarczają oni odpowiedzialnością za suszę sutannę misjonarza albo gdy przypisują wybuch epidemii obecności portretu, to nie jest po prostu wynik następstwa w czasie, utrwalonego w ich umyśle, które staje się dla nich związkiem przyczynowym. Proces dokonywujący się w ich umyśle jest odmienny i bardziej złożony. To, co my nazywamy doświadczeniem i następstwem zdarzeń, nie jest dla ludzi pierwotnych czymś, co ich umysły mogłyby przyjąć; nie są oni skłonni odbierać biernie pochodzących stąd wrażeń. Są natomiast zaprzątnięci przede wszystkim znaczną ilością wyobrażeń zbiorowych, na mocy których przedmioty, czymkolwiek one są istotami żywymi, rzeczami nieożywionymi lub narzędziami będącymi wytworem rąk ludzkich — jawią się im jedynie jako obdarzone właściwościami mistycznymi. Co za tym idzie, obojętne najczęściej na obiektywne związki, umysły te uważnie poszukują zwłaszcza związków mistycznych, istniejących aktualnie bądź potencjalnie. Te związki, ukształtowane uprzednio, nie biorą się bynajmniej z aktualnego doświadczenia i doświadczenie jest wobec nich bezsilne.

Nie próbujmy zatem wyjaśniać owych związków bądź słabością umysłu ludzi pierwotnych, bądź kojarzeniem idei, bądź też naiwnym użyciem zasady przyczynowości, ani przez sofizmat post hoc ergo propter hoc, krótko mówiąc — nie należy chcieć sprowadzić ich działalności umysłowej do formy będącej niższą niż nasze. Rozpatrujmy raczej te związki same w sobie i zastanówmy się, czy nie rządzi nimi ogólne prawo, wspólna zasada owych związków mistycznych, które umysł ludzi pierwotnych tak często znajduje między poszczególnymi istotami i przedmiotami. Istnieje element, który w tych związkach nieuchronnie występuje. Pod różnymi postaciami i w różnym stopniu wszystkie zakładają współuczestnictwo osób i przedmiotów powiązanych w ramach wyobrażenia zbiorowego. I dlatego, z braku lepszego terminu, nazwę prawem partycypacji właściwą umysłowości „prymitywnej” zasadę, która zawiaduje związkami i prezwiązkami zachodzącymi między tymi wyobrażeniami.

[...] Można powiedzieć, że w wyobrażeniach zbiorowych umysłowości pierwotnej przedmioty, osoby, zjawiska mogą być, w sposób dla nas niezrozumiały, jednocześnie sobą samym i czymś innym niż one same. W sposób nie mniej niepojęty wysyłają one i odbierają wpływy sił, mocy, jakości i działań mistycznych, które dają się odczuć poza nimi — nie przestając być tam, gdzie są.

Innymi słowy, dla tego typu umysłowości opozycja między jednością a wielością, tym samym a czymś innym itd., nie zakłada konieczności potwierdzania jednego z terminów, jeśli neguje się drugi lub odwrotnie. Ma ona jedynie drugorzędne znaczenie. Czasem jest ona dostrzegana, często też nie jest dostrzegana, często zaciera się ona w obliczu mistycznej wspólnoty istotowej między bytami, których jednakowoż, w ramach naszego sposobu myślenia, nie można byłoby pomylić bez popadania w absurd. Na przykład „Trumajowie (plemię z północnej Brazylii) powiadają, że są zwierzętami wodnymi, Bororo (plemię sąsiednie) pysznią się tym, że są czerwonymi ararami (papugami)”. Nie chodzi tu tylko o to, że po śmierci stają się ararami, ani że arary to przeobrażeni Bororo i mają być traktowani jak papugi. Chodzi o coś zupełnie innego. „Bororo — powiada von den Steinen, który nie chciał dać temu wiary, ale który musiał ustąpić wobec stanowczych oświadczeń — dają chłodno do zrozumienia, że są obecnie ararami, dokładnie tak, jak gdyby gąsienica mówiła, że jest motylem”. Nie jest to tylko nazwa, którą sobie nadają, nie jest to pokrewieństwo, które głoszą. Chcą oni dać do zrozumienia, że chodzi o tożsamość esencjalną. To, że są oni zarazem istotami ludzkimi i ptakami o czerwonym upierzeniu, von den Steinen ocenia jako niepojęte. Ale dla umysłowości rządzącej się prawem partycypacji nie istnieje żadna trudność. Wszystkie społeczeństwa totemiczne mają wyobrażenia zbiorowe tego samego rodzaju, zakładające podobną tożsamość jednostek z danej grupy totemicznej i ich totemu.

Z dynamicznego punktu widzenia podobnie pojawienie się istot i zjawisk, wystąpienie takiego czy innego zdarzenia, jest wynikiem działania mistycznego, które przekazuje się — w warunkach również mistycznych — z jednego przedmiotu lub istoty na inny przedmiot lub istotę. Zależy to od partycypacji, która dokonuje się pod bardzo różnymi postaciami: kontakt, przeniesienie, sympatia, oddziaływanie na odległość itd. W wielu społeczeństwach niższego typu obfitość zwierzyny, ryb i owoców, powtarzalność pór roku i pory deszczowej wiązane są z dopełnieniem pewnych obrzędów przez określone osoby lub obecnością, zdrowiem osoby uświęconej, która wyposażona jest w szczególną magiczną moc. Lub nadto jeszcze, na nowo narodzonym dziecku odbija się rykoszetem wszystko, co czyni jego ojciec, co spożywa itd. Indianinowi na polowaniu czy na wojnie powiedzie się lub nie, w zależności od tego, czy jego żona, która pozostała w obozowisku, powstrzymuje się czy też nie od spożywania pewnych pokarmów czy wykonywania pewnych działań. W wyobrażeniach zbiorowych jest niezliczona ilość tego typu relacji. To, co nazywamy naturalnymi związkami przyczynowymi między zdarzeniami, umyka niepostrzeżenie lub też ma jedynie znaczenie minimalne. Właśnie partycypacje mistyczne zajmują tu pierwszoplanowe, a często i całe miejsce.

Z tego też powodu umysłowość ludzi pierwotnych może być nazwana prelogiczną równie słusznie jak mistyczną. Są to raczej dwa aspekty tej samej fundamentalnej właściwości niż dwie odrębne cechy. Umysłowość ta, jeśli rozpatrywać bardziej szczegółowo treść wyobrażeń, zostanie określona jako mistyczna, a jako prelogiczna, jeśli rozpatrywać ją raczej w aspekcie jej związków. Prelogiczna nie znaczy, że ten typ umysłowości jest jakimś wcześniejszym stadium rozwoju niż logiczny sposób myślenia. Czy istniały kiedykolwiek grupy ludzkie lub preludzkie, których wyobrażenia zbiorowe nie podlegały jeszcze prawom logiki? Nie wiemy tego, w każdym bądź razie jest to nader mało prawdopodobne. Przynajmniej umysłowość społeczeństw niższego typu, którą nazywam prelogiczna z braku lepszej nazwy, nie wykazuje takich cech. Nie jest to umysłowość antylogiczna, nie jest ona też alogiczna. Nazywając ją prelogiczną, chcę jedynie powiedzieć, że nie zmusza siebie samej, jak nasza myśl, do tego, by za wszelką cenę nie popaść w sprzeczność. Przede wszystkim posłuszna jest ona prawu partycypacji. Tak ukierunkowana, nie nurza się bez powodu w sprzecznościach (co czyniłoby ją dla nas stale absurdalną), ale nie troszczy się też o to, by ich uniknąć. Jest ona najczęściej obojętna. Z tego właśnie względu tak trudno jest za nią podążać.

Cechy te, jak już powiedziałem, odnoszą się jedynie do wyobrażeń zbiorowych i związków między nimi. Rozpatrywany jako jednostka, która myśli i działa w sposób niezależny, jeśli to jest możliwe, od tych wyobrażeń zbiorowych, człowiek pierwotny będzie odczuwał, osądzał i postępował najczęściej tak, jak tego będziemy oczekiwali. Wnioski, które będzie formułować, będą właśnie takie, jakie i nam wydają się w danych okolicznościach rozsądne. Jeśli np. upoluje dwie sztuki zwierzyny, a odnalazł tylko jedną z nich, zada sobie pytanie, co się stało z tą drugą i będzie jej poszukiwał. Jeśli zaskoczy go deszcz, poszuka schronienia. Jeśli napotka dzikiego zwierza, będzie się starał mu umknąć itd. Ale z tego, że w takich okolicznościach ludzie pierwotni będą rozumować tak jak my, z tego, że będą się zachowywać tak jak my (co czynią też w najprostszych przypadkach najinteligentniejsze zwierzęta), nie wynika, że ich czynności umysłowe podlegają zawsze tym samym prawom, co nasze. W rzeczywistości, jako zbiorowe, mają one swe własne prawa, z których pierwszym i najogólniejszym jest prawo partycypacji.

Na samym tworzywie, na którym dokonują się owe czynności umysłowe, już odbił się wpływ partycypacji. Wyobrażenia zbiorowe są bowiem zupełnie czymś innym niż nasze pojęcia. Te ostatnie — tworzywo naszych operacji logicznych — są już same, jak wiadomo, wynikiem uprzednich operacji tego typu. Proste wypowiedzenie abstrakcyjnej nazwy ogólnej „człowiek”, „zwierzę”, „organizm”, zawiera potencjalnie wiele osądów, które zakładają istnienie określonych relacji między wieloma pojęciami. Ale wyobrażenia zbiorowe ludzi pierwotnych nie są, jak nasze pojęcia, wytworem pracy intelektualnej w ścisłym znaczeniu tego słowa. Zawierają one jako integralną część elementy emocjonalne i motoryczne, a zwłaszcza implikują one — zamiast włączania i wyłączania pojęciowego — partycypacje mniej lub bardziej określone, ale na ogół żywo odczuwane.

Dlaczego np. obraz, portret są dla ludzi pierwotnych zupełnie czymś innym niż dla nas? Skąd bierze się fakt, że przypisują im właściwości mistyczne, czego dowody mieliśmy wcześniej? Oczywiście stąd, że wszelki obraz, wszelkie odtworzenie „partycypuje” w naturze, we właściwościach, w życiu tego, czego jest obrazem. Partycypacja nie powinna być rozumiana jako sposób dzielenia, jak gdyby portret np. zabierał cząstkę sumy własności lub życia, które posiada model. Umysłowość pierwotna nie widzi żadnej trudności w tym, by życie to i te własności były zarazem iw modelu, i w obrazie. Na mocy istniejącej więzi mistycznej między nimi, więzi przedstawionej pod postacią prawa partycypacji, obraz jest modelem, tak jak Bororo są ararami. [...]

Kiedy grupa społeczna czy jednostka uważa się za złączoną ze zwierzęciem totemicznym lub spokrewnioną z nim, kiedy obiektywizuje tę partycypację w konkretnych relacjach z tym zwierzęciem, czy chodzi o jej gatunek zwierzęcy rozpatrywany jako całość i, by tak się wyrazić, abstrakcyjnie, czy o wszystkich przedstawicieli gatunku wziętych razem, czy też o takie, a nie inne zwierzę w szczególności? Są to, dla logicznego sposobu myślenia, hipotezy odrębne i wykluczające się wzajemnie. Trzeba by między nimi wybierać. W rzeczywistości umysłowość prelogiczna nie rozróżnia ich prawie nigdy, [...] właśnie dlatego, że prawo partycypacji, które jest jej zasadą wiodącą, pozwala jej widzieć zarazem to, co jednostkowe, w tym, co zbiorowe, i to, co zbiorowe, w tym, co jednostkowe, bez żadnego trudu. Umysłowość ta wyobraża sobie, że istnieje partycypacja mistyczna między niedźwiedziem a niedźwiedziami, bizonem i bizonami, łososiem i łososiami, i ani zbiorowość gatunku, ani odrębne istnienie jednostkowe nie mają dla niej takiego samego sensu, jaki mają dla nas.

Czy honory, które tak często się oddaje w czasie uroczystych obrzędów zabitemu na polowaniu zwierzęciu, są adresowane do tego właśnie zwierzęcia, czy do ducha gatunku, którego łaski należy sobie zaskarbić? Nie ma tu żadnej alternatywy: to im obu łącznie, oddaje się honory.

[...] duch opiekuńczy jest, w ramach logicznego sposobu myślenia, wyrazem pojęciowym stosunku, który jest w istocie niewyrażalny, w kategoriach tego sposobu myślenia, mianowicie związku partycypacji między zwierzęciem-jednostką a zwierzęciem-zbiorowością. I ta partycypacja nie czerpie zarazem swej racji i zasadności — jakby się mogło nam wydawać — z takożsamości struktury anatomicznej, funkcji fizjologicznych, z cech zewnętrznych widomych i weryfikowalnych na drodze doświadczenia: jest ona wyobrażona i odczuwana „w kategoriach umysłu”, jak każda realność postrzegana przez umysłowość prelogiczną. Interesuje ją w zwierzęciu (abstrahując od tego, że jest ono źródłem pożywienia, a poza tym spożywanie mięsa zwierząt to przede wszystkim partycypacja mistyczna w jego istocie) zwłaszcza nie kształt i jakości wizualne, ale duch, którego jest ono przejawem i od którego zależą relacje mistyczne tego zwierzęcia (wszystko jedno, czy rozpatrywanego jednostkowo czy zbiorowo) z określonymi grupami ludzkimi. Niewidzialny, nieuchwytny „duch” ten jest obecny zarazem we wszystkich i w każdym z osobna. Ta „wieloobecność” nie wadzi bynajmniej umysłowości prelogicznej. [...]

Do tej pory rozpatrywaliśmy przede wszystkim w wyobrażeniach zbiorowych ludzi pierwotnych to, co można byłoby nazwać stosunkami partycypacji ze statystycznego punktu widzenia, tzn. to, co zawiaduje istnieniem przedmiotów, zjawisk przyrodniczych, jednostek, gatunków. Zajmijmy się obecnie dynamicznym aspektem problemu, tzn. rozpatrzmy działania, wpływ, jaki poszczególne istoty i przedmioty wywierają na siebie nawzajem. Prawdę powiedziawszy, jedną z cech umysłowości prelogicznej jest to, że w wielu przypadkach różnica między obu punktami widzenia wykazuje tendencję do zacierania się. Często nie możemy rozróżnić, czy dane działanie jest immanentne czy przechodnie. Jest ono — mimo trudności, jakie nam sprawia to, co wygląda na sprzeczność — jednym i drugim zarazem. Tak jest w przypadku działania, które wywiera grupa totemiczna [...] na zwierzę lub roślinę, która jest jej totemem [...]. Podobnie w Ameryce Północnej członkowie totemu wiatru mają jakoby szczególny wpływ na wichry, i każdy zwraca się do nich, jeśli pragnie doprowadzić do zerwania się wiatru, kiedy moskity stają się zbyt natrętne. Tubylcy z okolic Cieśniny Torresa przypuszczają, że człowiek Umai (którego totemem jest pies) rozumie obyczaje psów i posiada moc wywierania na nie szczególnego wpływu. [...] W plemieniu Kaitiszów wódz totemu wody musi starannie powstrzymywać się od praktyk magicznych, które polegają na wymierzaniu kości lub kija w stronę wroga, albowiem — jeśli to uczyni — woda stanie się nieczysta i cuchnąca.

Fakty te, jak wiele innych, podobnych, które można by tu podać, wykazują jak niepostrzeżenie dokonuje się w umysłowości prelogicznej przejście od działań skierowanych na siebie do oddziaływania na inną rzecz. Kiedy jakiś czyn wodza totemu sprawia, że przestaje ona być wodą pitną, nie można orzec, czy wywarty wpływ wyobrażony jest jako immanentny czy jako przechodni: umysłowość prelogiczna nie odróżnia tego. Ale to, co my chwytamy w tak wyraźny sposób w relacjach grupy totemicznej z istotą, przedmiotem czy gatunkiem, który jest ich totemem, pogłębiona i wytrawna analiza umysłowości prelogicznej odkryłaby w niezliczonej ilości innych relacji, które owa umysłowość wyobraża sobie również pod postacią prawa partycypacji. Tak więc, istnieje mistyczna partycypacja między każdą grupą totemiczną a pewnym obszarem, który jej przysługuje jak własny, tzn. między tą grupą totemiczną a stronami świata. Z kolei, strony świata są połączone — również partycypacją mistyczną — z kolorami, wiatrami, mitycznymi zwierzętami, te zaś z rzekami, czy świętymi gajami itd. prawie w nieskończoność. Przyroda otaczająca daną grupę, plemię czy rodzinę plemion np., pojawia się w ten sposób w ich wyobrażeniach zbiorowych, nie jako przedmiot czy jako układ przedmiotów i zjawisk zawiadywanych stałymi prawami, według reguł logicznego sposobu myślenia, ale jako ruchomy zbiór działań i reakcji mistycznych, których przedmioty, osoby, zjawiska są jedynie nosicielami i przejawami, zbiór, który uzależniony jest od grupy tak, jak grupa uzależniona jest od niego.

Nastawiona inaczej niż nasza, zainteresowana przede wszystkim mistycznymi związkami i właściwościami, kierując się jako podstawową zasadą prawem partycypacji, umysłowość ludzi pierwotnych interpretuje oczywiście odmiennie niż nasza umysłowość to, co nazywamy przyrodą i doświadczeniem. Dostrzega ona wszędzie przekazywanie właściwości przez przeniesienie, przez kontakt, przez przesłanie na odległość, przez skalanie, przez skażenie, przez nawiedzenie, słowem, przez wiele działań, które sprawiają, że dany przedmiot czy istota natychmiast lub po upływie jakiegoś czasu partycypują w danej właściwości, które go np. sakralizują lub desakralizują na początku i na zakończenie ceremonii.

*
Fragment książki: Lucien Lévy-Bruhl - Czynności umysłowe w społeczeństwach pierwotnych, PWN, Warszawa 1992

Data utworzenia: 31/07/2017 @ 03:27
Ostatnie zmiany: 29/10/2017 @ 02:04
Kategoria : =>> RELIGIE PIERWOTNE
Strona czytana 17181 razy


Wersja do druku Wersja do druku

 

Komentarze

Nikt jeszcze nie komentował tego artykułu.
Bądź pierwszy!

 
Trzecie Oczko
62-tora.jpg62-tanah.jpg62-korona.jpg62-mezuzah.jpg62-torah.jpg62-hanuka.jpg62-tefilimTallit.jpg62-Hanukkah.jpg62-tallit-prayer.jpg62-hebrew.jpg62-gwiazda.jpg62-szofar.jpg62-Hasidic chicken.jpg62-hasyd.jpg62-chalka.jpg62-menora-2.jpg62-judaizm.jpg62-talit.jpgtorah-verse.jpg62-skull-cap.jpg62-menora.jpg62-shofar.JPG
Rel-Club
Sonda
Czy jest Bóg?
 
Tak
Nie
Nie wiem
Jest kilku
Ja jestem Bogiem
Ta sonda jest bez sensu:)
Prosze zmienić sondę!
Wyniki
Szukaj



Artykuły

Zamknij => WISZNUIZM <<==

Zamknij - Japonia

Zamknij BUDDYZM - Lamaizm

Zamknij BUDDYZM - Polska

Zamknij BUDDYZM - Zen

Zamknij JUDAIZM - Mistyka

Zamknij NOWE RELIGIE

Zamknij NOWE RELIGIE - Artykuły Przekrojowe

Zamknij NOWE RELIGIE - Wprowadzenie

Zamknij POLSKA POGAŃSKA

Zamknij RELIGIE WYMARŁE - Archeologia

Zamknij RELIGIE WYMARŁE - Bałtowie

Zamknij RELIGIE WYMARŁE - Manicheizm

Zamknij RELIGIE ŻYWE - Konfucjanizm

Zamknij RELIGIE ŻYWE - Satanizm

Zamknij RELIGIE ŻYWE - Sintoizm

Zamknij RELIGIE ŻYWE - Taoizm

Zamknij RELIGIE ŻYWE - Zaratustrianizm

-

Zamknij EUROPA I AZJA _ _ JAZYDYZM* <<==

Nasi Wierni

 8984617 odwiedzający

 240 odwiedzających online