Religioznawstwo
Zagadnienia Religijne
Europa Pogańska
Azja
Hinduizm i odłamy
Judaizm i odłamy
Chrześcijaństwo i odłamy
Islam i odłamy
Afryka
Ameryka
Australia i Oceania

Religia a nauka - Czy przed wielkim wybuchem był Bóg?

Czy przed wielkim wybuchem był Bóg?

Tobias Daniel Wabbel (red.)

Autorami tekstów są: Gregory Benford, Wiliam H. Calvin, George V. Coyne, Richard Dawkins, Johannes V. Feitzinger, John F. Haught, Donald D. Hoffman, Hans Küng, William C. Mitchell, Bill Napier, F. David Peat, Douglas Preston, Ulf von Rauchhaupt, Martin Rees, Rupert Sheldrake, Ian Tattersall, Gerd Theißen, Frank J. Tipler, Charles Townes, Roger Trigg, Carl Friedrich von Weizsäcker, Franz M. Wuketis.

Jest to książka o tyle ciekawa, że przedstawiciele nauki rozważają w niej pytania wykraczające daleko poza naukę: pytanie o istnienie Boga, wszechświat przed Wielkim Wybuchem, celowość budowy Wszechświata i powstania życia na Ziemi. Niektórzy, jak biolog Richard Dawkins, opowiadają się zdecydowanie przeciwko hipotezom metafizycznym, innym, jak wybitnemu fizykowi Frankowi J. Tiplerowi, bliskie jest twierdzenie, że powstanie Wszechświata miało na celu doprowadzenie do powstania istot myślących.

Większość autorów zachowuje racjonalny dystans do stawianych pytań, próbując dostarczyć naukowych hipotez, które mogłyby być konkurencyjne wobec wyjaśnień teologicznych. Hipotezy te przy dzisiejszym stanie nauki nie mogą wprawdzie zostać potwierdzone ani obalone, lecz dla czytelnika stanowią pouczający przykład, jak nauka radzi sobie z najważniejszymi dla człowieka pytaniami.

fragment książki:


WSTĘP

Odkąd w pradawnych czasach pierwsza iskierka rozumu rozświetliła mrok prymitywnego instynktu hominidów, ludzkość rozmyśla nad pytaniem o pochodzenie wszelkiego bytu. Dlaczego istniejemy? Skąd przychodzimy? Dokąd zmierzamy? Czy jesteśmy sami, czy też stanowimy jeden z gatunków we wszechświecie obfitującym w inteligentne formy życia?

Jeszcze bardziej wszakże od niepewności, czy jesteśmy sami, dręczy nas pytanie, jak i dlaczego powstał wszechświat, a w szczególności życie na Ziemi – i czy jest to sprawa Boga. Współczesne przyrodoznawstwo nie potrafi dać na to odpowiedzi. Historia stworzenia w Księdze Rodzaju Starego Testamentu odpowiedziała już tysiące lat temu: „Na początku Bóg stworzył niebo i ziemie. Ziemia zaś była bezładem i pustkowiem: ciemność była nad powierzchnią bezmiaru wód, a Duch Boży unosił się nad wodami” (Rdz 1,1-2).

Z perspektywy przyrodoznawstwa biblijny tekst z jego przekonaniem o działaniu Bożym nie jest niczym więcej niż tezą niedającą się dowieść. Z perspektywy teologicznej jest on przesłanką wszelkiego sensu, gdyż wszechświat musiał kiedyś mieć początek.

Duch Boży unoszący się nad wodami to dla współczesnego czytelnika obraz zadziwiająco trafny, gdyż pierwsze formy życia pojawiły się prawdopodobnie w praoceanach 3,8 mld lat temu. Zważywszy niewiarygodnie długie dzieje ewolucji, ludzkość wydaje się czymś szczególnym: biologicznym diamentem, który w ciągu miliardów lat surowe siły planety i niezliczone kataklizmy oszlifowały genetycznie. Jeśli jednak mielibyśmy być inteligentnym gatunkiem istniejącym obok niezliczonej mnogości innych we wszechświecie, to fakt ten relatywizuje się w dramatyczny sposób. Wtedy bowiem ludzkość byłaby tylko rozbitkiem na małej wyspie mrocznego, kosmicznego oceanu gwiazd...

Człowiek wszakże w swojej dotychczasowej historii nie przejawiał szczególnej skromności: Przypuszczenie, że wszechświat o rozmiarach 13 mld lat świetlnych, który zgodnie z najnowszymi obliczeniami i obserwacjami zawiera 100 mld galaktyk, a w każdej z nich średnio po 100 mld gwiazd, został stworzony wyłącznie dla człowieka, jest kuszące, ale mocno przesadzone. Wszechświat jest niewiarygodnie wielki i dlatego pojawia się pytanie, czy istnieją wszechświaty równoległe lub, jak pisze w swoim eseju astronom królowej brytyjskiej sir Martin Rees, czy istnieje wieloświat – powiązane ze sobą wszechświaty, gdzie działają rozmaite kosmiczne prawa przyrody, w tym szczególnie przydatne do zrodzenia życia. Również astronom Johannes Feitzinger pyta, czy z astrofizycznej perspektywy nasz wszechświat jest odpowiedni do tego. Główne jego pytanie ma za przesłankę niepokojące sformułowanie tzw. zasady antropicznej: nie byłoby nas tu i nie pytalibyśmy, dlaczego istniejemy, gdyby stałe kosmiczne były odrobinę odmienne. Ten paradoks sugeruje, że podczas narodzin wszechświata w grę mogło wchodzić coś więcej niż tylko przypadek. Nasz kosmos przypomina wręcz „wszechświat projektanta”, jak stara się wykazać Frank Tipler, obok Stephena Hawkinga najpopularniejszy chyba z żyjących fizyków. Powstanie życia na Ziemi mogło być rzeczywistym celem powstania wszechświata – jeśli w ogóle istniał jakiś cel. Na pytanie, czy jesteśmy sami, możemy odpowiedzieć tylko poszukiwaniem obcych inteligencji we wszechświecie. Jeśli nawiążemy kiedyś kontakt z pozaziemską cywilizacją, będziemy mogli stwierdzić, czy pojawienie się inteligentnego życia na innych planetach kosmosu może nastąpić w lepszy sposób i szybciej.

O to wszakże, jak dokładnie powstało życie na Ziemi, jak i dlaczego nieorganiczna materia zorganizowała się w cząsteczki organiczne, potem w proste formy życia, aż wreszcie w tak złożony gatunek jak człowiek – umysły akademickie spierają się dziś bardziej niż kiedykolwiek. William Mitchell pyta w swojej wypowiedzi, dlaczego życie na Ziemi przybierało coraz bardziej złożone formy. Dlaczego nie pozostało na poziomie alg i innych najdrobniejszych istot żywych? Zaskakujący próbę wyjaśnienia podejmuje biolog Rupert Sheldrake w swojej rewolucyjnej teorii pól morfogenetycznych, które mogą grać złożoną rolę w nadawaniu formy materii nieorganicznej, przede wszystkim zaś organicznej. Sheldrake głosi tu w pewien sposób obecność ducha w materii, boską pamięć wszechświata.

Gdy już raz rozbłysła ewolucyjna iskierka, zaczęła się niepowstrzymana, coraz szybsza reakcja łańcuchowa życiowych mutacji. W epoce kambryjskiej, 550 mln lat temu, nastąpiła eksplozja nowych gatunków. Jednak w toku ewolucji doszło do niezliczonej mnogości kataklizmów; przypuszcza się, że 65 min lat te mu wskutek uderzenia asteroidy w Zatokę Meksykańską wymarło 99% wszystkich gatunków, w tym dinozaury. Bili Napier, ekspert w dziedzinie badań nad asteroidami i kometami, zaznajamia nas z zadziwiającym faktem, że wprawdzie Ziemia była stale wystawiona na bombardowanie ciałami niebieskimi, które wielokrotnie omal nie uśmierciło pradawnego życia na niej – ale że meteoryty i asteroidy mogły też w ciągu minionych miliardów lat przynieść z sobą na Ziemię życie. Globalne kataklizmy zmuszały życie do nieustannej reorganizacji – i, co ciekawe, adaptowało się ono zawsze do nawet najmniej przyjaznych warunków środowiska i wykształcało mechanizmy obronne oraz mutacje genetyczne, które niekiedy gwarantowały przeżycie, niekiedy jednak skrajnie mu zagrażały: biologowie z Uniwersytetu Stanforda opublikowali w roku 2003 wyniki swoich badań mówiące, że wskutek fluktuacji i niewłaściwych mutacji ludzkiego DNA 70 tys. lat temu Ziemię zamieszkiwało ledwie około 2000 ludzi.

Ludzkości udało się przebyć ogromną ewolucyjną przepaść, która dzieli nas teraz od naczelnych. Chociaż ludzka informacja genetyczna w DNA tylko nieznacznie różni się od informacji szympansa, dysponujemy nadzwyczajną zdolnością: pytania o własny byt. Dlatego człowiek jest, przynajmniej na Ziemi, jedynym gatunkiem, który omal się nie unicestwił – i być może zrobi to kiedyś wskutek swojej inteligencji. Dziwi więc, że ludzkość jeszcze istnieje. Krzepiąca w tej sytuacji jest świadomość, że właściwie mogło nas nie być.

Narzuca się naczelne pytanie tej książki: czy na początku był jakiś Bóg? Czy ludzkość chroniła jakaś dłoń, która tak kierowała ewolucją, że proste formy życia organizowały się w bardziej złożone gatunki? Czy odpowiadał za to „Duch Boży”? A może ewolucja życia na Ziemi to tak niewiarygodnie rzadki przypadek, że nie powtórzy się nigdzie na żadnej innej planecie wszechświata?

Wobec ogromnej mnogości gwiazd we wszechświecie było może tylko kwestią czasu, że kiedyś na jakiejś planecie musi powstać życie, w szczególności inteligentne życie. Los wybrał Ziemię. Dziś zdaniem wielu naukowców nie ma miejsca dla Boga, gdyż stwórca nie jest potrzebny do wyjaśnienia naszej egzystencji. Do tego wniosku dochodzi też najbardziej znany współcześnie darwinista, biolog Richard Dawkins z Uniwersytetu Oksfordzkiego w artykule Nieprawdopodobieństwo Boga. Czy więc na początku nie było żadnego Boga?

Dwa wielkie pytania tej książki brzmią: Czy „Duch Boży” odpowiada za powstanie wszechświata i ludzkości, czy też wszystko to stanowi tylko przypadek? Jeśli kryje się za tym coś więcej niż przypadek, to czym jest Duch Boży? Badacze świadomości i biologowie, jak Donald D. Hoffman, Franz Wuketits i Wil liam Calvin rozważają kwestię, czym w obliczu ewolucji mógłby być Bóg i jak się on przejawia w postrzeganiu rzeczywistości przez człowieka. Czy Bóg jest rzeczywisty, czy jest tylko duchową fatamorganą? Czy w obliczu twardych faktów biologii  ewolucyjnej musimy wynaleźć Boga na nowo?

Metafizyką Boga, a w szczególności zbieżnością wyników współczesnego przyrodoznawstwa i teologicznych rozważań nad wiarą w stworzenie, zajmują się też: główny brytyjski filozof Roger Trigg, fizyk i myśliciel Carl Friedrich von Weizsacker i wybitny teolog Hans Kung z Tybingi.

Tobias Daniel Wabbel


George V. Coyne SJ

BÓG A WSZECHŚWIAT


WSTĘP

Trudno o bardziej kontrowersyjną kwestię niż pytanie o początki wszechświata, zwłaszcza życia i inteligencji, a także o to, czy takie początki można zrozumieć bez przywoływania Boga Stwórcy. Odpowiedzi przebiegają spektrum między skrajnościami w postaci poglądów Stephena Hawkinga i papieża Piusa XII i obejmują wszelkie możliwe stanowiska pośrednie.

Hawking twierdzi, że jeśli jego kwantowa teoria kosmologiczna początków wszechświata bez warunków brzegowych jest słuszna, to nie potrzebujemy Boga: „Tak długo, jak wszechświat ma początek, można przypuszczać, że istnieje jego Stwórca. Ale jeżeli wszechświat jest naprawdę samowystarczalny, nie ma żadnych granic ani brzegów, to nie ma też początku ani końca, po prostu istnieje. Gdzież jest wtedy miejsce dla Stwórcy?"

Pius XII uważał, że w kosmologiach Wielkiego Wybuchu uczeni odkrywali to, co już było wiadomo z Księgi Rodzaju, mianowicie że wszechświat miał początek w akcie stwórczym Boga. Pius XII pisał: „współczesna nauka jednym skokiem wstecz przez stulecia poświadczyła ów wzniosły moment pierwotnego fiat lux, gdy wraz z materią z nicości rozbłysło morze światła i jasności. [...] W ten sposób, z całą konkretnością właściwą dowodom fizyki, współczesna nauka potwierdziła przygodność wszechświata i dobrze uzasadniła istnienie epoki w której świat wyłonił się z rąk Stwórcy”.

Pomiędzy tymi stanowiskami mamy takie poglądy jak naturalizm ewolucyjny i uznanie epizodycznej interwencji boskiej. Naturaliści ewolucyjni twierdzą, że chociaż nasza wiedza naukowa o ewolucji jest ograniczona, najlepszym wyjaśnieniem wszechświata i wszystkiego, co on zawiera, jest uznanie, że wszystko to tkwi w rozszerzającym się, ewoluującym systemie, w którym przebiegają procesy zarówno deterministyczne, jak i losowe, a bogaty w możliwości wszechświat ma 12-15 mld lat i zawiera około l022 gwiazd.

Głoszący epizodyczną interwencję boską uważają, że boska aktywność jest wymagana przynajmniej w pewnych fazach. procesu ewolucyjnego, gdyż - zwłaszcza w przypadku pojawienia się życia ludzkiego i inteligencji - procesy naturalne nie są adekwatnym wyjaśnieniem ich rezultatu. Co z tym wszystkim ma począć ktoś, kto jest wierzącym chrześcijaninem i zarazem naukowcem? Poniżej przedstawię najpierw pewne refleksje o początkach kosmosu i o początkach życia we wszechświecie.

POCZĄTKI KOSMOSU I STWORZENIE

Kluczem do zrozumienia różnicy między stworzeniem a początkami kosmosu jest pojęcie zmiany. Nauki przyrodnicze mają za przedmiot świat zmiennych rzeczy: od fluktuacji w próżni kwantowej po kwarki, wodór i galaktyki. Ilekroć następuje zmiana, musi być coś, co się zmienia. Z niczego powstaje nic, tzn, jeśli przez „powstawanie” rozumieć zmianę. Wszelka zmiana wymaga jakiegoś podłoża materialnej rzeczywistości.

Doktryna stworzenia i teoria kosmologiczna nie muszą pozostawać w konflikcie. Teorie w naukach przyrodniczych wyjaśniają zmianę. Niezależnie od tego, czy opisywane zmiany są biologiczne, czy kosmologiczne, czy mają początek. czy nie, czy są nieustające, czy ograniczone czasowo, pozostają procesami. Stworzenie wyjaśnia istnienie rzeczy, nie zmiany w nich.

Stwarzanie oznacza powoływanie do istnienia całej rzeczywistości, która ma istnieć. Powoływanie do istnienia jakiejś całości nie oznacza powodowania zmiany w czymś; stwarzanie nie jest więc pracą nad jakimś już istniejącym materiałem ani pracą z nim. Gdyby wcześniej istniało już coś, co zostało użyte do wytworzenia jakiejś nowej rzeczy, to wytwarzający nie byłby pełną przyczyną tej nowej rzeczy. A na takiej pełnej przyczynowości polega właśnie akt stwórczy.

Tak więc stwarzanie oznacza dawanie istnienia, a pod względem swojego istnienia wszystkie rzeczy zależą od Boga. Bóg nie bierze nicości, by zrobić z niej ,,coś". Należy raczej powiedzieć, że każda rzecz pozostawiona samej sobie, oderwana od przyczyny swojego istnienia, byłaby absolutnie niczym. Stwarzanie nie jest wyłącznie ani nawet nie głównie jakimś odległym epizodem; stwórczy akt Boga jest ciągłym, pełnym powodowaniem istnienia tego, co jest.

Mówi się, że Bóg stwarza z niczego. Ciągle przy tym myli się ze sobą pojęcia nicości w sensie kosmologicznym i w sensie metafizyczno-religijnym. „Próżnia” współczesnej fizyki cząsteczkowej, swoją „fluktuacją” powołująca być może nasz wszechświat do istnienia, nie jest absolutnie niczym. Może nie być rzeczą w sensie naszego obecnego wszechświata, ale jest w każdym razie czymś. Jak inaczej mogłaby „ona” podlegać fluktuacji?

„Nic” współczesnych teorii kosmologicznych okazuje się w rzeczywistości czymś. Tymczasem pojęcie nicości, centralne dla teologiœnej i metafizycznej koncepcji stworzenia z niczego, jest radykalnie odmienne od różnych pojęć niczego stosowanych we współczesnym dyskursie kosmologicznym. Mówiąc o stwarzaniu z niczego, wykluczamy, by jakakolwiek materia była zmieniania lub transformowana w coś innego. Wyrażenie "z niczego” oznacza z założenia wykluczenie jakiejkolwiek materialnej przyczyny w akcie stworzenia.

O stwarzaniu mówi się, że stwarza z niczego, gdyż nic niestworzonego nie poprzedza stwarzania swoim istnieniem. Stwórca jest pierwotny wobec tego, co stwarza, lecz pierwotność nie ma charakteru czasowego. Każda rzecz stworzona ma swój początek w Stwórcy i w swoim istnieniu jest odeń w pełni zależna; zależność ta jest metafizyczna, nie czasowa. Być stworzonym z niczego nie oznacza, że stworzona rzecz najpierw jest niczym, a potem czymś.

Teza, że wszechświat nie ma początku (bo jest wieczny, jak uważali starożytni, lub dlatego że samo pojęcie czasowości jest wtórne, jak uważa Hawking), nie wyklucza podstawowej meta-fizycznej prawdy, że jest on stworzony. Nawet jeśli, uważa Andrei Linde, występuje „wieczny rozrost" lub nieskończony ciąg wszechświatów we wszechświatach, to wszystkie one i tak do swojego istnienia wymagają stwórczego aktu Boga.

Nie ma też sprzeczności w pojęciu wszechświata wiecznie stwarzanego. Nawet bowiem w sytuacji, gdy wszechświat nie ma początku w czasie, to i tak zależy od Boga w aspekcie swojego istnienia. Stwarzanie oznacza radykalną zależność od Boga jako przyczyny istnienia.

Posługiwanie się teoriami kosmologicznymi w argumentacji za stwarzaniem lub przeciw niemu stanowi przykład niezrozumienia zarówno kosmologii, jak i stwarzania. Nauki przyrodnicze nie potrafią w definitywny sposób wyjaśnić istnienia wszystkich rzeczy. Nie wynika stąd jednak, że rozum milczy w kwestii początków wszechświata.

Rozum obejmuje więcej niż tylko kategorie tych nauk. Rozum potrafi samodzielnie wykazać, że wszechświat jest stworzony. Taki dowód podaje metafizyka. Tak jak metafizyka nie powinna przeczyć prawdom o świecie odkrywanym przez nauki przyrodnicze, tak nauki te nie powinny odrzucać prawd odkrytych przez metafizykę. Musimy pamiętać, że czym innym jest obserwowanie procesów występujących w przyrodzie, a czym innym - badanie, co dla rzeczy oznacza w ogóle istnienie.

Wbrew poglądowi, że wszechświat opisywany przez współczesną kosmologię nie pozostawia Stwórcy nic do roboty, gdyby Stwórca nie był przyczyną wszystkiego, co istnieje, to nic nie zostałoby zrobione! Stephen Hawking myli się twierdząc, że jeśli „wszechświat jest całkowicie samowystarczalny, nie ma żadnych osobliwości ani brzegów, a jego zachowanie w sposób całkowicie wyczerpujący opisuje jednolita teoria”, to ma to istotne konsekwencje dla Boga.

Hawking i inni negujący stwarzanie popełniają stary błąd, Że stwarzać to tyle co być aktywną przyczyną zmiany. Hawking wyklucza początkową zmianę - jego wszechświat nie ma początkowych warunków brzegowych ani początku - i uważa, że z tego względu Bóg nie ma żadnej aktywnej roli do odegrania. Ponieważ jednak stwarzanie nie oznacza zmieniania, spekulacje Hawkinga w istocie nie negują stwórczej aktywności Boga. Podobnie „samoodtwarzające się wszechświaty” u niektórych kosmologów nie są samostwarzającymi się wszechświatami.

Mówienie o rozrastaniu się wszechświata „w jednym mgnieniu z niczego" wyraża wiele z zamętu we współczesnej dyskusji o implikacjach najnowszej kosmologii. Jak jednak widzieliśmy, potrzeba wyjaśnienia istnienia rzeczy nie znika w wyniku nowych wyjaśnień, proponujących wytłumaczenie różnych zmian (lub nawet je negujących), niezależnie od tego, jak dawne lub pierwotne są te zmiany. Nie ma przeszkód w uznawaniu kosmologii Wielkiego Wybuchu, nawet wraz z jej najnowszymi odmianami, i głoszeniu zarazem doktryny stwarzania z niczego. Trzeba natomiast rozróżniać między postępami nauk przyrodniczych a filozoficzną i teologiczną refleksją nad nimi. (...)

 


Data utworzenia: 17/08/2011 @ 19:58
Ostatnie zmiany: 26/10/2021 @ 06:48
Kategoria : Religia a nauka
Strona czytana 19136 razy


Wersja do druku Wersja do druku

 

Komentarze


Komentarz #1 

autor : antykanibal 20/06/2020 @ 07:50

wg Hawkinga my nawet nie wiemy czy był jakiś początek, a jeśli go nie było to te rozważania są bardzo przyjemnym ćwiczeniem naszej wyobraźni w baśniowym świecie w obsesyjnym poszukiwaniu  jakiegoś boga. Tą obsesja czy też potrzeba istnienia jakiegoś Boga u ludzi jest zapewne psychologiczną reakcją naszego umysłu w obliczu złożoności otaczającego nas świata. Próbą uproszczenia jego obrazu w celu zrozumienia naszego w nim istnienia. Niestety hipoteza Boga jest dla współczesnego wykształconego człowieka nadmiernym uproszczeniem i tłumacząc wszystko tak naprawdę nic nie tłumaczy. Dlatego nowym bogiem  współczesnych stała się Nauka
 
Trzecie Oczko
62-menora.jpg62-menora-2.jpg62-tallit-prayer.jpg62-Hasidic chicken.jpg62-hanuka.jpg62-chalka.jpg62-szofar.jpg62-skull-cap.jpg62-tora.jpg62-talit.jpgtorah-verse.jpg62-tanah.jpg62-hebrew.jpg62-gwiazda.jpg62-Hanukkah.jpg62-korona.jpg62-hasyd.jpg62-mezuzah.jpg62-tefilimTallit.jpg62-judaizm.jpg62-torah.jpg62-shofar.JPG
Rel-Club
Sonda
Czy jest Bóg?
 
Tak
Nie
Nie wiem
Jest kilku
Ja jestem Bogiem
Ta sonda jest bez sensu:)
Prosze zmienić sondę!
Wyniki
Szukaj



Artykuły

Zamknij => WISZNUIZM <<==

Zamknij - Japonia

Zamknij BUDDYZM - Lamaizm

Zamknij BUDDYZM - Polska

Zamknij BUDDYZM - Zen

Zamknij JUDAIZM - Mistyka

Zamknij NOWE RELIGIE

Zamknij NOWE RELIGIE - Artykuły Przekrojowe

Zamknij NOWE RELIGIE - Wprowadzenie

Zamknij POLSKA POGAŃSKA

Zamknij RELIGIE WYMARŁE - Archeologia

Zamknij RELIGIE WYMARŁE - Bałtowie

Zamknij RELIGIE WYMARŁE - Manicheizm

Zamknij RELIGIE ŻYWE - Konfucjanizm

Zamknij RELIGIE ŻYWE - Satanizm

Zamknij RELIGIE ŻYWE - Sintoizm

Zamknij RELIGIE ŻYWE - Taoizm

Zamknij RELIGIE ŻYWE - Zaratustrianizm

-

Zamknij EUROPA I AZJA _ _ JAZYDYZM* <<==

Nasi Wierni

 8958232 odwiedzający

 240 odwiedzających online