Religioznawstwo
Zagadnienia Religijne
Europa Pogańska
Azja
Hinduizm i odłamy
Judaizm i odłamy
Chrześcijaństwo i odłamy
Islam i odłamy
Afryka
Ameryka
Australia i Oceania

Kościół od 800 do 1500r. - Mieszko I

Mieszko I
Tradycyjne zapatrywania na powody przyjęcia chrztu przez Polskę były od dawna ustalone i nie dopuszczały wątpliwości. Mieszkowi chodzić miało o zabezpieczenie się przed najazdami niemieckimi. Pragnął wytrącić Germanom z ręki argument o pogaństwie Polski i przez to pozbawić ich „prawa” do interwencji zbrojnej. (Teoria o konieczności nawracania pogan mieczem istniała długo; w XV wieku świetnie zwalczał ją podczas soboru w Konstancji rektor uniwersytetu krakowskiego, Paweł Włodkowic z Brudzenia; odniósł zwycięstwo, lecz tylko teoretyczne - mocarstwa wcale nie wyrzekły się ideologicznego pretekstu do prowadzenia wojen zaborczych.)
 
chrzest Polski Jan Matejko - Zaprowadzenie chrześcijaństwa R.P.965, z cyklu "Dzieje Cywilizacji w Polsce"

Tradycja długo nie żywiła w tym względzie wątpliwości. Historycy sprostowali jej błędy, ale mylne mniemania jeszcze się kołaczą tu i ówdzie. W 1946 roku ukazała się książka profesora Gerarda Labudy: Studia nad początkami państwa polskiego. Jest ona niezwykłym dowodem sztuki dawania sobie rady z mętnymi, pogmatwanymi tekstami średniowiecznych zapisek.

Profesor Labuda podważył mniemania, że Mieszko I podjął swą decyzję pod naciskiem niemieckiego niebezpieczeństwa. W latach 963 - 972 w ogóle nie było konfliktu Polski z Niemcami. Mieszko uważany był oficjalnie za przyjaciela cesarza. Małżeństwo z księżniczką czeską Dobrawą - a więc wstęp do chrztu - zawarł powodowany chęcią zniweczenia bardzo niebezpiecznego sojuszu, który wtedy łączył Czechów z Wieletami, czyli związkiem plemion słowiańskich na zachód od dolnej Odry.

W latach 964 - 965 Mieszko ponosił klęski nie z ręki cesarza, z którym wcale nie wojował, tylko od Wieletów. Zamiar się udał. Przymierze Pragi z Redgoszczą zostało zniweczone.

Obawy przed słowiańskimi pobratymcami zza Odry nie pozostały bez wpływu i na samą decyzję przyjęcia chrztu. Wieleci bowiem nadawali się doskonale na groźnego współzawodnika dynastii piastowskiej.

Związek ich przeżywał w X stuleciu szczyt świetności. A trzeba pamiętać, że nosił on charakter republikański, nie znał władzy monarchicznej, co musiało oddziaływać przyciągająco na wszystkie czynniki polskie, którym władza Piastów nie szła w smak. Prócz tego Wieleci rozporządzali potężną bronią natury ideologicznej. Na ich ziemiach znajdowały się ważne ośrodki starego rodzimego kultu. W stolicy związkowej, Redgoszczy, oddawano cześć Swarożycowi, bóstwu Słowiańskiemu, które miało czcicieli i na Pomorzu Gdańskim, a może nawet i w samej Wielkopolsce. Sprawy religijne doskonale się nadawały do torowania drogi wpływom politycznym. Nie tylko zresztą w X wieku...

„Dlatego siła atrakcyjna ośrodka kultowego w Redgoszczy - pisze Gerard Labuda - połączona z wyraźną tendencją podporządkowania sobie sąsiednich plemion słowiańskich w dorzeczu dolnej Odry, na dalszą metę mogła stanowić dla Mieszka groźbę obalenia ustroju, a co najmniej ograniczenia wpływów politycznych dynastii piastowskiej do ziem ściśle polańskich. Dla zapobieżenia tej akcji, a nade wszystko odciągnięcia narodu spod działania obcych ośrodków politycznych i kultowych, wspaniale się nadawała religia chrześcijańska, religia oficjalnie panująca w najpotężniejszych w owym czasie państwach europejskich, sąsiednich Czech nie wyłączając. Jeśli w tym zbiegu okoliczności brak Mieszko i pod uwagę i Niemcy, to tylko jako sąsiada Wieletów od ściany zachodniej, sąsiada znanego ze swego wrogiego dla związku tego stosunku. Niemcy też były państwem chrześcijańskim i nawiązanie bliższej z nimi łączności możliwe było tylko po przyjęciu wiary chrześcijańskiej.”

Chrzest ułatwiał Polsce politykę wobec wielkiej potęgi - cesarstwa. Pomagał jej niejako urządzać się na wyższym szczeblu niż ten, który znała dawniej.

Nie wystarcza rozejrzeć się w zewnętrznopolitycznych motywach postępowania Mieszka. Wszyscy wiedzą, że władca państwa, którego ludność dzieli się na stany czy klasy, stoi wobec skomplikowanego frontu wewnętrznego. Toteż każde jego posunięcie trzeba rozpatrywać i z tego punktu widzenia. Bo to jednak chyba nie tak było, że Piastowie mieli pod berłem samych tylko zgodnych, miłujących się wzajemnie, niezłomnymi więzami solidarności połączonych Polaków. Przesadzać nie warto - opisane przez kronikarzy fakty świadczą, że ówczesny lud polski wolał podlegać własnym książętom czy królom niż obcym. Więź istniała, pojęcie ojczyzny tworzyło się z wolna. Ale to wcale nie wykluczało antagonizmów wewnętrznych, które są zjawiskiem normalnym.

Profesor Labuda tak pisze o chrzcie Polski: „Pewną rolę mógł tu też odgrywać czynnik sakralny, wiązany w religii katolickiej z władzą monarszą, a obcy religii pogańskiej Słowian; mogło to wpłynąć na podniesienie znaczenia dynastii piastowskiej wewnątrz kraju, podobnie jak w sąsiednich Czechach.”

Uczeni zawsze wyrażają się oględnie, literatowi piszącemu o historii wolno śmielej sobie poczynać.
 

Mieszko I Państwo Siemomysła i jego syna Mieszka I (datowanie dendrochronologiczne grodzisk)

Mieszko I był władcą bardzo zdolnym i przewidującym, o czym zaświadczyły jego uczynki. Można więc przypuścić, że zastanawiając się nad sprawą chrztu, na pewno interesował się stosunkiem nowej wiary do jego własnej władzy. Kościół poucza, że wszelka władza pochodzi od Boga.

W drugiej połowie X wieku, jak już wiemy, w osiedlach polskich wydziela się bardzo wyraźnie gród właściwy, ośrodek władzy księcia i jego namiestników. Czynnik rządzący wyodrębnia się już talkiem od społeczeństwa, oddala się odeń widomie, odgradza się i zabezpiecza mocnymi wałami warowni. Jasne przecież, że przyjęcie religii, która z władzą monarszą wiąże pewien „czynnik sakralny”, obcy dawnym wierzeniom Słowian, leży w nurcie tej samej tendencji politycznej, która pozostawiła nam rzeczowe pamiątki w postaci grodów państwowych w Gnieźnie, Poznaniu, Wrocławiu. Kościoły katolickie, wznoszone w tymże Gnieźnie, Poznaniu, Wrocławiu, Łęczycy, na Lednicy i w tylu innych miejscach, stawały się dodatkowymi filarami ustroju. Zaczął się on kształtować głęboko w pomroce wieków, a w połowie X stulecia ostatecznie okrzepł.

Pradawna rusztowa konstrukcja wałów grodowych i na obcą modlę wznoszone kamienne mury świątyni chrześcijańskich w stosunkach wewnętrznych państwa pełniły podobne zadanie. Utrwalały, zabezpieczały przed wstrząsami, podtrzymywały piastowską monarchię.

W kamiennych zamkach, stawianych w pobliżu kościołów, mieszkał władca - pomazaniec boży. Posłuch wobec niego był obowiązkiem religijnym dla poddanych. Świetna liturgia, nowa sztuka otaczały blaskiem ołtarz, ale i tron.

Niczym do chleba powszedniego przywykliśmy do sądów, że przyjęcie chrztu jest początkiem nowej ery, progiem, który Mieszko I świadomie przestąpił, aby wprowadzić kraj na zupełnie nowe szlaki. Chrzest otwierał świeży rozdział od dawna trwającej naszej historii, to niewątpliwa prawda. Ale wolno chyba zaryzykować twierdzenie, że dla samego Mieszka przyjęcie chrześcijaństwa ważne było przede wszystkim jako zakończenie, ukoronowanie dzieła tworzenia monarchii, nie zaś jako desperackie niemal wyrwanie się ze starego w nowe.

W Kulturze Stefana Czarnowskiego czytamy o innych krajach: „Przyjęcie chrześcijaństwa przedstawia się przeto jako akt nie pierwiastkowy, ale końcowy procesu upodabniania strukturalnego i funkcjonalnego społeczeństw barbarzyńskich do zróżnicowanych, zindywidualizowanych i opartych na podstawie grupy lokalnej, nie zaś plemiennej, społeczeństw dawnych prowincji imperium.”

Stefan Czarnowski miał na myśli Imperium Rzymskie, które jednoczyło kiedyś kraje najbardziej kulturalne. Upadło ono pod ciosami ludów barbarzyńskich. Stopniowe przyjmowanie chrześcijaństwa przez nie oznaczało postępujący „proces upodabniania” do dawnych prowincji imperium, zaawansowanych w rozwoju. Daleka Polska, która nigdy w skład tego imperium nie wchodziła, też pracowała nad „upodobnieniem się.” I dla niej chrzest oznaczał koronację wielowiekowej pracy. Tajemnica polega na tym, że Polska już w dobie pogańskiej o własnych siłach dorosła do mniej więcej tego samego poziomu, który posiadały bliskie jej granicom kraje chrześcijańskiego Zachodu.

Decyzja przyjęcia chrztu była dla naszej historii wielkim dobrodziejstwem. Zyskaliśmy na każdym polu. Nigdy nie zdołamy wysłowić wartości dóbr kulturalnych, które wskutek tej decyzji stanęły dla nas otworem. Mieszko I okazał się politykiem naprawdę przewidującym. Został chrześcijaninem, zanim przyszło mu skrzyżować miecz z Niemcami. Należy tylko wystrzegać się poglądu, że zmiana wiary uczyniła z Polski jakiś kraj wyjątkowy albo że odbyła się w warunkach niezwykłych, nieomal cudownych. Przeciwnie - szliśmy zwyczajną drogą tych narodów, które umiały sprawnie sobie radzić.

Mieszko I władał państwem obszernym i zagospodarowanym wcale dobrze. Co się tyczy techniki przemysłowej - Polska wcale nie wlokła się w ogonie ówczesnego świata. W dziedzinie techniki obronnej - inni mogliby się u niej wielu rzeczy nauczyć. Warto już nareszcie dać sobie spokój z wyobrażeniami o Prapolakach jako o dzikoludach, którzy jeśli im handlarz niemiecki odrobiny żelaziwa nie przywiózł, skazani byli na używanie kamiennych narzędzi.

Według profesora Zygmunta Wojciechowskiego, w 963 roku państwo Mieszka obejmowało 192 924 kilometry kwadratowe. (Czechy ówczesne wraz ze Śląskiem i ziemią krakowską – 151 936 kilometrów kwadratowych; przy okazji trzeba przypomnieć, że Kazimierz Wielki zaczynał rządy od 106 300 kilometrów kwadratowych.) W skład ówczesnej Polski wchodziły: Wielkopolska, Pomorze Wschodnie, Mazowsze, ziemia sandomierska, Grody Czerwieńskie i ziemia przemyska. Przyjmując chrzest szykował się Mieszko do lwiego skoku. W przeciągu dwudziestu trzech lat następnych zdobył Pomorze Zachodnie wraz ze Szczecinem, całą Małopolskę z Krakowem, cały Śląsk z Wrocławiem, a stracił tylko Grody Czerwieńskie na rzecz Rusi.

Pogląd wyżej wyrażony podzielają niemal wszyscy nasi historycy. Wyjątek stanowi profesor Jan Natanson-Leski. Głosi on, że Mieszko wcale nie zdobywał Małopolski i Śląska, gdyż odziedziczył je po przodkach. Wojnę w 990 roku - w której uczestniczył jako sojusznik Polski graf Zygfryd, ojciec kronikarza Thietmara, zajadłego wroga Polski - toczył z Czechami o Łużyce i zdobył je wcześniej przyłączył Pomorze Zachodnie.

Jak widzimy, rewizja poglądów odbywa się w kierunku dla Mieszka pomyślnym. Jakże to pogodzić z tradycyjnym wyobrażeniem o władcy, który pogrążony w rodzimej dziczy doszedł prawie do granic rozpaczy i pragnąc uratować się od ostatecznej klęski - porzucił wiarę ojców?

Można przypuszczać, że było odwrotnie. Państwo Mieszka osiągnęło ten stopień rozwoju, że dawna, plemienne czasy pamiętająca wiara pogańska nie tylko przestała wystarczać, ale musiała już działać jak kula u nogi. Niewątpliwie pętała przecież księcia licznymi więzami starych obyczajów, stawiała go poniekąd na równi z ludem, który on właśnie starał się mocno wziąć w karby. Po zdobyciu Szczecina Mieszko-poganin musiałby kłaniać się tam Trzygławowi, szanować jego kapłanów, którzy by stanowili najbardziej naturalny ośrodek opozycji, wyposażony ponadto w znaczny zakres niezależności.

Mieszko stał więc poniekąd wobec dziejowej konieczności zmiany wiary. Musiał postarać się a nową więź ideologiczną, taką, która by odpowiadała rzeczywistym stosunkom w jego państwie. Przyjęcie chrześcijaństwa znakomicie się zgadzało z ogólnym kierunkiem rozwoju wczesnopiastowskiej Polski.

W jakiś czas później Włodzimierz Wielki zaczął w Kijowie rozmyślać nad tym samym zagadnieniem, które Mieszko już rozwiązał. Ruski książę przeprowadził szeroki wywiad, zbierał wiadomości o rozmaitych wiarach i obrządkach. Wiemy o tym, bo kronikarze zapisali. Z tego, że u nas piśmiennego świadka zabrakło, nie wolno wysnuwać fałszywych wniosków. Mieszko też na pewno dobrze się namyślał i badał.

Nie mam zamiaru obciążać profesora Zygmunta Wojciechowskiego odpowiedzialnością za powyższe wywody. Chcę tylko przypomnieć jego znakomite studium: Gniezno-Poznań-Kraków na tle kształtowania się państwa Piastów. Uczony zastanawiał się nad powodami, które skłoniły Mieszka do zbudowania w Poznaniu bardzo silnej twierdzy i do przeniesienia tam stolicy (inni badacze sądzą, że Poznań nie był stolicą, wysunął się tylko na jedno z czołowych miejsc w państwie). Dochodzi do wniosku, że przyjęcie chrztu oznaczało nieunikniony konflikt z Wieletami. Dlatego Mieszko umocnił się aż tak silnie w Poznaniu oraz w innych grodach zwróconych frontem ku Odrze.

Profesor Wojciechowski nie traci jednak z oczu i tego niespornego faktu że wprowadzenie chrześcijaństwa oznaczało poważne ryzyko w stosunkach wewnętrznych. W zakończeniu swego studium pisze mianowicie tak:
„Z drugiej strony powstaje nowa sytuacja wewnętrzna. Elementy wrogie nowej wierze z natury rzeczy musiały czuć łączność z plemiennie i religijnie bliskimi sobie Wieletami; krótsza była droga od bóstw polańskich do wieleckiego Swarożyca niż od tychże bóstw do Boga chrześcijańskiego. Przemożenie elementów opozycyjnych w stosunku do nowej wiary stało się równocześnie momentem ostatecznego przeobrażenia przez księcia jego sytuacji w odniesieniu do społeczeństwa. Widomym wyrazem tego przemożenia, a zarazem idomym dowodem związku tego faktu z przyjęciem chrztu jest gród poznański wzniesiony przez Mieszka I w drugiej połowie X wieku. Tym samym zaś przyjęcie chrztu okazuje się momentem zupełnie zwrotnym w historii ziem polskich: jest zdecydowaną cezurą pomiędzy dziejami plemiennymi a państwowymi.”

Zdaje się więc, że wolno podtrzymywać poprzednią tezę. Dla Mieszka I przyjęcie chrztu równało się zakończeniu, ukoronowaniu procesu tworzenia monarchii, który to proces rozpoczął się dawno, w epoce plemiennej.

Ale - jak zachowało się społeczeństwo? Ludzie musieli przecież pojmować że nowa wiara będzie utrwalać i jeszcze bardziej pogłębiać istniejący porządek, podział społeczny i władzę monarchy. Opozycjoniści sympatyzowali z Wieletami.

Zapatrywania tradycyjne sprawiają takie wrażenie, jakby ich ojcem duchowym był biskup Thietmar, który już za Chrobrego napisał o czynie Mieszka: „I natychmiast w ślad za głową i swoim umiłowanym władcą poszły ułomne dotąd członki spośród ludu i w szatę godową przyodziane w poczet synów Chrystusowych zostały zaliczone...” Mieli więc Polacy zachować się potulnie i grzecznie. Posłuchali księcia, dali się przekonać i przyjęli nową wiarę. Trochę tam sobie po śmierci Mieszka II pohałasowali - przede wszystkim na barbarzyńskim Mazowszu - i dali spokój.

A w połowie XIII wieku legat papieski rozkazał, aby w kościołach wykładano Skład Apostolski po polsku, ponieważ nikt z ludu nie umiał mu wyjaśnić, w co właściwie wierzy.

Archeologia zaprzecza sielankowym wyobrażeniom. Ziemia zdradza dowody zdecydowanego konserwatyzmu religijnego u naszych przodków. Nie brakowało wśród nich takich, którzy z uporem trzymali się starej wiary. Jeszcze przed wojną doktor J. Żurowski penetrował trzy cmentarze z XI wieku. Dwa z nich leżały w powiecie pińczowskim, jeden w krakowskim.

Między pięćdziesięcioma czterema zbadanymi nieboszczykami był tylko jeden taki, któremu chrześcijańskim obyczajem skrzyżowano ręce na piersiach. Pozostałe mogiły zdradzały pogański rytuał obrzędowy.

Jerzy Gąssowski opowiadał mi w Biskupinie ciekawe rzeczy na ten temat. Wspominał o grobie odkopanym w Młodzikowie (powiat Środa). Spoczywał w nim niewątpliwie chrześcijanin. Ale tuż pod grobem - zawczasu widać przygotowana - leżała warstwa niewątpliwie pogańskich naczyń obrzędowych. A pod samym szkieletem - naczynie rozbite, dowód sprawionej tryzny. Szczególnie uporczywy konserwatyzm kultowy zdradzają mogiły mazowieckie. Długo trwał zwyczaj wkładania do trumien przedmiotów codziennego użytku, z czym walczyło duchowieństwo.

Aż po XV stulecie ludność grzebała swych zmarłych na wyspie Jeziora Lednickiego. To nie było takie łatwe wozić się z nieboszczykiem i trumną poprzez szeroką wodę. Pogoda nie zawsze bywa piękna, a przy trochę tylko silniejszym wietrze dobrze tam kołysze. Może naprawdę wierność starym obyczajom kazała obrócić na cmentarz miejsce, w którym ongi płonął ogień wiary pogańskiej.


*



Fragment książki: Paweł Jasienica - Słowiański rodowód


Data utworzenia: 07/09/2024 @ 19:37
Ostatnie zmiany: 07/09/2024 @ 20:11
Kategoria : Kościół od 800 do 1500r.
Strona czytana 6418 razy


Wersja do druku Wersja do druku

 

Komentarze

Nikt jeszcze nie komentował tego artykułu.
Bądź pierwszy!

 
Trzecie Oczko
Camedolite-Monastery.jpgmonastery-picture08.jpggreek.jpgmonastery-picture01.jpgmonastery-picture06.jpgdiveevo.jpgIonaAbbey.jpgmonastery-picture07.jpg0-Jvari Monasteri-Georgia.jpg0-bhutan.jpgjericho-st-georges-monastery.jpgmonastery-picture02.jpgmonastery-picture04.jpgmeteora_monastery.jpgpoblet.jpgbahaisquare.jpegmonastery-picture03.jpgjvari.jpgmonastery-mont-saint-michel.jpgmonastery-picture05.jpg0-armenia.jpgSofia.jpgbud101.jpgjasna-gora.jpgOrvieto.jpgthiksey-gompa-in-ladakh.jpgManastirea_Sinaia.jpgsantuario-tokio-japon.jpgdracula_mnsnagov.jpgneamt-monastery-moldova.jpg
Rel-Club
Sonda
Czy jest Bóg?
 
Tak
Nie
Nie wiem
Jest kilku
Ja jestem Bogiem
Ta sonda jest bez sensu:)
Prosze zmienić sondę!
Wyniki
Szukaj



Artykuły

Zamknij => WISZNUIZM <<==

Zamknij - Japonia

Zamknij BUDDYZM - Lamaizm

Zamknij BUDDYZM - Polska

Zamknij BUDDYZM - Zen

Zamknij JUDAIZM - Mistyka

Zamknij NOWE RELIGIE

Zamknij NOWE RELIGIE - Artykuły Przekrojowe

Zamknij NOWE RELIGIE - Wprowadzenie

Zamknij POLSKA POGAŃSKA

Zamknij RELIGIE WYMARŁE - Archeologia

Zamknij RELIGIE WYMARŁE - Bałtowie

Zamknij RELIGIE WYMARŁE - Manicheizm

Zamknij RELIGIE ŻYWE - Konfucjanizm

Zamknij RELIGIE ŻYWE - Satanizm

Zamknij RELIGIE ŻYWE - Sintoizm

Zamknij RELIGIE ŻYWE - Taoizm

Zamknij RELIGIE ŻYWE - Zaratustrianizm

-

Zamknij EUROPA I AZJA _ _ JAZYDYZM* <<==

Nasi Wierni

 8232574 odwiedzający

 225 odwiedzających online